poniedziałek, 25 stycznia 2016

Nie rób scen, Granger - miniaturka XVI

 Hermiona
   Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w tak niezręcznej sytuacji jak teraz. Upojna noc z największym wrogiem mojej młodości można by był uznać za błąd. Nie byłam pijana. Po prostu chciałam przekonać się jak to jest uprawiać seks z Draconem Malfoy'em. Było fantastycznie. Nigdy nie przeżyłam aż takiego wybuchu namiętności jak kilka godzin temu. Obudziłam się pierwsza jak zresztą zawsze, ubrałam się i jak najszybciej wyszłam z jego mieszkania. Zostawiłam mu karteczkę: Żegnaj, było wspaniale. Życzę Ci szczęścia. Twoja, Granger.  Wiedziałam, że zostawiając go samego postąpiłam dosyć niegrzecznie ale i tak  o wiele za dużo błędów popełniłam w życiu. Rozwód, utracona ciąża i wyprowadzka do Stanów Zjednoczonych. No i jak to możliwe, że właśnie tam spotkałam mojego największego wroga, który dokuczał mi i na każdym kroku obrażał. Okazało się, że był tutaj na wakacjach. Relaksował się.
   Od początku do końca musiałam sobie przypomnieć nasz flirt aby uznać czy moje zachowanie było właściwe. Po pracy jak zawsze wybrałam się do restauracji "Paloma" na drinka. Zawsze tak robiłam aby zapomnieć o pracy i codziennych problemach. Pracowałam jako redaktorka w magazynie "Elle" o modzie i urodzie. W wolnych chwilach pisałam swoje opowiadania, książki i wysyłałam je do wydawców z nadzieją, że ktoś się odezwie. Aż trudno byłoby mi uwierzyć, że byłam czarownicą. Nie chciałam mieć nic wspólnego z światem, który mnie zniszczył. Plotki na mój temat o moim rzekomym romansie upokorzyły mnie tak bardzo, że straciłam pracę w Ministerstwie Magii. Mój były mąż Ron nigdy mi nie uwierzył, że byłam mu całkowicie oddana. Od pewnego czasu korespondowałam z Ginny, jego siostrą. Starała się mnie przeprosić. Kiedy jej naprawdę potrzebowałam to mnie odtrąciła. Teraz nie wiedziałam czy mam tyle siły w sobie aby jej wybaczyć. Strata dziecka bolała jak diabli. Nigdy się do końca z tego nie otrząsnęłam. Często gdy tak siedziałam samotnie w mojej ulubionej knajpce po prostu płakałam aby po prostu jakoś sobie z tym wszystkim poradzić.
  Tym razem ktoś mi się uważnie przypatrywał.
 Ktoś kto mnie znał dłużej niż wszyscy inni.
- Mogę się do pani przysiąść? - zapytał, a ja spojrzałam wprost w jego błękitne oczy.
- Malfoy?! - wykrzyknęłam z niedowierzaniem.
- Granger, nie rób scen. - powiedział z uśmiechem na twarzy i usiadł na przeciwko mnie.
- Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Jestem na wakacjach. - wyjaśnił i zamówił sobie drinka.
- Ze wszystkich ludzi jakich mogłam spodziewać się tu spotkać ty jesteś ostatnią osobą, którą chcę tutaj oglądać.
- Czy ja wiem, a Weasley? - zapytał nagle.
  Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Dobra, on jest na równi z tobą nawet czasem sobie myślę, że go o wiele bardziej nienawidzę niż ciebie.
- Wiem, że jesteś do mnie wrogo nastawiona ale nie mamy przecież już po szesnaście lat tylko po dwadzieścia sześć lat. Potrafimy porozmawiać ze sobą bez krzyków, prawda?
- Tak ale i tak cię nie nienawidzę. - wyznałam.
- Płakałaś. - odezwał się cicho. - Dlaczego?
- Nie twoja sprawa. - warknęłam.
- Może i nie ale dziwię mu się, że pozwolił ci odejść. No ale to dla mnie szansa.
  Łobuzersko się do mnie uśmiechnął i nawiązaliśmy ze sobą więź, która trwała przez pięć dni. Zawsze przychodził do mojej ulubionej restauracji i rozmawialiśmy. O tym co było, jest i będzie. Często się kłóciliśmy ale to było właśnie w tym wszystkim było najpiękniejsze, że się jeszcze o dziwo nie pozabijaliśmy. W ostatni dzień, który mieliśmy ze sobą spędzić postanowiłam, że nie będę się ograniczać tylko go uwiodę. Ubrałam najseksowniejszą sukienkę jaką miałam w szafie, założyłam swoje najpiękniejsze szpilki, a włosy upięłam w luźny kok. Pomalowałam usta na czerwono i starałam się nie zabić w butach, które zawsze przynosiły mi szczęście.
  Jego oczy mówiły wszystko. Pragnął mnie. Nie pamiętałam jak dotarliśmy do jego apartamentu. Po prostu to wszystko działo się tak szybko. Pocałunki były tak żarliwe jakbyśmy zawsze tylko siebie pragnęli. Tylko i zawsze siebie.
- Pragnę Cię. - szeptał. - Jesteś taka piękna, skarbie.
 Wiedziałam, że nic między nami nigdy nie mogłoby być ale przez tą jedną chwilę naprawdę chciałam być częścią jego życia. Ona mieszkał w Londynie, a ja tutaj. To nigdy nie mogłoby się udać, Zresztą to Draco Malfoy. On mnie nigdy nie chciał. Dlatego uciekłam nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Nie podałam mu swojego telefonu, adresu mojego mieszkania, ani nawet nazwy gazety w której pracuje. Nie planowałam, że coś do niego poczuje ale nie mogłam się cały czas zadręczać. Szłam przed siebie wiedząc, że straciłam coś więcej i, że to już nigdy nie wróci.

Draco
  Tuliłem się do niej całą noc wierząc, że poranek spędzimy we dwoje. Ta noc była jedną z najbardziej szalonych w moim życiu. Zawsze traktowałem kobiety w dosyć specyficzny sposób. Nigdy żadnej nie kochałem. Praca w Ministerstwie Magii była dla mnie codzienną katorgą. Po tych wszystkich latach miałem ochotę uciec gdzieś daleko, przynajmniej na tydzień aby się zresetować i wypocząć. Pomyślałem o Stanach Zjednoczonych, i jednocześnie pomyślałem że to będą moje niezapomniane wakacje. Nigdy bym nawet nie przypuszczał, że spotkam tam Granger. Po tym co się wydarzyło się w jej życiu osobistym byłem ostatnią osobą, którą chciała zobaczyć ale zaryzykowałem. Wiedziałem o niej wszystko. Weasley dostał po pysku po tym jak ją upokorzył przed całym światem. Kilka lat temu to ja byłem jej katem. Codziennie zadawałem jej ból i czułem się z tym okropnie. Teraz byłem zupełnie innym facetem, lepszym. Chciałem jej to wynagrodzić. Chciałem...
  Nie było jej obok. Zabrała swoje rzeczy i wyszła. Zostawiła jakiś idiotyczny liścik. Uciekła. Nie mogła tak po prostu stąd wyjść, poczułbym. Nie mogła, a jednak to zrobiła.
- Kurwa mać, Granger! - wykrzyknąłem.
  Czułem, że zaraz eksploduje z wściekłości. To nie mogła być prawda! Rozmawialiśmy o wielu rzeczach ale nigdy mi nie ujawniła w jakim wydawnictwie pracowała, a w dodatku nawet nie miałem jej numeru telefonu. Co za kretyn ze mnie! Zawsze spotykaliśmy się w tym samym miejscu i o tej samej godzinie. Nie pomyślałem.
  Miałem czas do wieczora aby ją odnaleźć. Kupiłem dwa bilety powrotne do Londynu. Chciałem aby poleciała razem ze mną i zamknęła ten przykry rozdział za sobą. Miałem nadzieję, że czekała nas jakaś przyszłość. Jakakolwiek, po prostu chciałem by była blisko mnie. Szybko się ubrałem, wypiłem kawę i ruszyłem prosto przed siebie. Nagle przed oczami stanęła mi jedna z naszych arcyważnych rozmów.
- Kiedy wracasz do Londynu, bo wracasz prawda? - zapytała nagle szatynka uważnie mi się przyglądając.
- Już cię nudzę? - zadrwiłem.
- Przy tobie chyba nie można się nudzić. Naprawdę chcesz tam wrócić? Przecież nie lubisz swojej pracy i sam mówiłeś, że wśród tych wszystkich ludzi czujesz się jak jakiś potwór.
- Granger, prawda jest taka, że mimo iż nienawidzę ich wszystkich to bez magii nie potrafię najzwyczajniej w świecie żyć. No, a Londyn sam w sobie jest bardzo piękny.
- Też tak kiedyś uważałam.
  Zamyśliła się, a w jej oczach zalśniły łzy.
- Co się tam tak naprawdę wydarzyło oprócz tego co wiem?
- Nie zdradziłam go. - westchnęła Hermiona. - To było jego dziecko.
- Było...? -
- Poroniłam.
  Przytulałem ją długo, praktycznie przez cały wieczór. Nie chciałem aby była sama. Wspomnienie się rozpłynęło, a ja wciąż nie wiedziałem gdzie ona była. Przez pierwsze lata naszej znajomości nienawidziłem jej, chciałem aby zniknęła z powierzchni ziemi bo była tylko i wyłącznie mugolem. Z czasem zrozumiałem jakie to było żałosne. Teraz spaliłbym cały świat aby ją odnaleźć. Przez te pięć dni zrozumiałem wiele ważnych kwestii w swoim życiu. Od zawsze mi na niej zależało w pewien pokręcony i niedorzeczny sposób. Chciałbym po prostu otrzymać drugą szansę, czy to aż tak wiele?

Hermiona
   Tego dnia nie zjawił się w naszym miejscu, w naszej restauracji. Wrócił do swojego życia, codziennych spraw. Wiedziałam, że tak będzie, a i tak czułam pewien ucisk w sercu. Tyle złości, nienawiści było między nami, a mimo to cały czas myślałam tylko o nim.
- Taki młody facet... -  westchnęła kelnerka przechodząca obok.
- Coś pani mówiła?  - zapytałam.
- A, nic. - westchnęła - Kilka przecznic temu doszło do poważnego wypadku. Pijany kierowca wjechał na chodnik i potrącił naprawdę młodego chłopaka. Taki blondyn, przystojny, często tu przychodził. Z tego co pamiętam miał na imię Draco. Przyjechał na wakacje, a teraz dosłownie walczy z życiem.
  - Do jakiego szpitala go zabrali? - pytałam rozgorączkowana.
- Do Świętego Augusta, tutaj niedaleko, dosłownie dziesięć minut drogi stąd.
- Dziękuję pani bardzo! - wykrzyknęłam.
  Mocno ją przytuliłam i wybiegłam z restauracji. Wiedziałam gdzie znajduje się ów szpital bo jadąc do pracy zawsze go mijałam. Miałam nadzieję, że Draco się nie poddał i walczył jak najlepiej jak tylko mół. Zostawiłam, uciekłam, jaka ja byłam głupia!. Do szpitala wtargnęłam jak jakaś psychiczna.
- Draco Malfoy, gdzie on jest?! - pytałam rozgorączkowana.
  Pielęgniarka, która właśnie przechodziła obok spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem i wyglądało na to, że chce mnie zatrzymać na obserwację. Trudno jej się było dziwić. Zachowywałam się dosyć niedorzecznie. Nic mnie to nie obchodziło. Już dawno z tego wyrosłam.
- A pani jest...? - zapytała.
- Jestem jego dziewczyną. - oznajmiłam.
  Dobra, wiem skłamałam ale to było konieczne. Bałam się, że mnie nie wpuści jeśli powiem jej prawdę. Na szczęście uśmiechnęła się do mnie ciepło i powiedziała, że mnie do niego zaraz zaprowadzi. Podążałam za nią w ciszy. Nie wiedziałam co zostanę za drzwiami. Otworzyła drzwi i zaprosiła mnie do środka. Draco spał. Jego twarz nie wyglądała najlepiej. Miał blizny na twarzy i na rękach. Liczne siniaki okalały jego kości policzkowe. Nawet się nie uśmiechał.
- Stan pana Malfoy'a jest stabilny. Doszło do poważnych obrażeń zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych. Zaraz zawołam lekarza, który z panią porozmawia i odpowie na wszelkie pani pytania. - wyjaśniła.
  Nie zwracałam na nią uwagi. Delikatnie ścisnęłam jego rękę w nadziei iż usłyszy moje wołanie. Usiadłam na krześle, które stało obok jego łóżka i głaskałam go po twarzy. Tak bardzo chciałabym aby się obudził. Dzięki temu wypadkowi zrozumiałam, że nie mogę wiecznie uciekać i się martwić. Muszę po prostu zacząć żyć, a nie stać obok i patrzeć jak całe może życie przemija. A ja cały czas stoję i nic z tym nie robię.
- Mmm... - usłyszałam ciche jęknięcie.
- Draco? - zapytałam w nadziei, że mi odpowie.
  Delikatnie ścisnął moją dłoń  i otworzył oczy. Widziałam jak się uśmiecha.
- Szukałem cię. - odparł zachrypniętym głosem. - Uciekłaś.
- Wiem, przepraszam. - powiedziałam cicho. - Przestraszyłam się.
- Nic się nie stało. Przecież i tak tu jesteś. Wygrałem.
- Jesteś niemożliwy. - westchnęłam. - Nic nie mów. Odpoczywaj. Zaraz zjawi się lekarz i nie zdziw się jeśli uzna mnie za twoją dziewczynę.
- W końcu i tak kiedyś musiało do tego dojść. Nie możesz mi się oprzeć.
  Głośno się roześmiałam, a on tylko pokiwałam głową twierdząco.
- To jest nasza druga szansa, Granger. Nie spieprzmy tego.

6 miesięcy później
Draco
  Nigdy bym nie pomyślał, że moje życie tak się skomplikuje przez pewną seksowną szatynkę ale stało się. Zrezygnowałem z pracy w Ministerstwie Magii i przeprowadziłam się do Stanów Zjednoczonych. Tam kupiłem dom dla siebie i mojej Granger. Świat magii nie przyjął tego dobrze. Weasley o mało się na mnie nie rzucił gdy o tym się dowiedział ale on stracił ja zyskałem kogoś bardzo wyjątkowego. Miłość, czy to jest TO? Tak, skąd wiem? Denerwuje mnie jak nikt inny, podnieca i sprawia, że staje się lepszy, a w dodatku nic nie chce w zamian. Bezinteresowna, taka jest właśnie miłość. Kiedyś to słowo nie przeszłoby mi przez gardło.
- Draco, co robisz? Znowu nic nie robisz? - zapytała nagle.
  Odwróciłem się do niej i gdy tylko zobaczyłem jej drwiący uśmiech, którego nauczyła się ode mnie zrozumiałem, że już nigdy nie przestanę jej kochać.
- Myślę o tobie, skarbie. - wyznałem.
- Hm, ja też. I dobrze wiesz jakie złe rzeczy mam na myśli. - szepnęła i mnie mocno pocałowała.
  Poczułem ten pocałunek dosłownie wszędzie. To co później między nami się działo byłą naszą co nocną tajemnicą. Nie wiedziałem co będzie za rok, dwa czy nawet trzy. Ważne było tu i teraz. Nie mogę jej obiecać, że zawsze będziemy razem i czy zaraz się nie pokłócimy. Dojrzeliśmy w końcu do tego, że chcemy być razem. Niemożliwe staje się możliwe. No, a za jakiś rok nie będzie moja Granger, tylko Hermiona Malfoy, moja żona


*** 
Dobry wieczór, 
Pisanie o tych dwojgu zawsze sprawiało mi radość. Kompletnie zapomniałam. Skupiłam się na innych rzeczach w moich życiu dopiero ostatnio zaczęłam wracać do tej pary. Stęskniłam się. Krótka, niewinna i taka słodka miniaturka. Dobrze mi się ją pisało choć po tak długim czasie pewnie popełniłam mnóstwo błędów. Owszem pisałam ale na inne tematy, a przecież ta dwójka ma tak wielki potencjał. Nie wiem czy tylko ja czuję między nimi tą specyficzną chemię. Chciałabym podziękować za mnóstwo wyświetleń, to mnie bardzo cieszy i uskrzydla mimo iż zakończyłam tego bloga. Jesteście wspaniali, że mimo to zaglądacie. <3

Pozdrawiam, Mia
PS Zapraszam na bloga i zupełnie innej tematyce, prowadzę bloga z koleżanką, tworzymy okładki książek i tworzymy do nich opisy, to nasze pomysły, wpadajcie jeśli będziecie mieli czas :)