poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Dziewczyna twoich koszmarów - XI miniaturka


Wiecie do czego zdolna jest kobieta, która przez przypadek dowie się, że jest wykorzystywana? Jest w stanie zrobić absolutnie wszystko aby zemścić się na swoim narzeczonym. To się zdarzyło także mi. Wspominając o tym akurat teraz, na moich ustach pojawia się delikatny uśmiech. Jednak wtedy była zdolna do wszystkiego aby się na nim odegrać.
  Nigdy nie miałam zbyt dużego powodzenia u płci przeciwnej. Byłam postrzegana jako kujonica, pani mądralińska i perfekcyjna. W Hogwarcie było tylu przystojnych i inteligentnych chłopaków ale oni oczywiście nie zwracali na mnie większej uwagi. Była jedna osoba, która cały czas mi dogryzała, uprzykrzała mi życie i wciąż nawiązywała do przeszłości. Draco Malfoy. Nieważne czy szłam przez korytarz, czy biegłam lub czy po prostu siedziałam nad książkami to on i tak był tuż za mną.
- Czego ty chcesz?! - zawołałam zdenerwowana.
- Oj nieładnie, Granger. - odparł Draco. - Ja to cię wspieram  psychicznie, a ty co? Znowu na mnie krzyczysz.
- Nie udawaj aniołka. - warknęłam. - Nie masz nic lepszego do roboty niż uprzykrzanie mi życia?
- A wyobraź sobie, że nie.
  Był naprawdę bezczelny. Szczerze go nienawidziłam. Miałam ochotę go pobić. I chyba podziękował mi by za to cały świat. Cały czas na mnie patrzył. Lekko go popchnęłam i przez przypadek ujrzałam znak, który znajdował się na jego przedramieniu. Trochę się spłoszyłam widząc symbol tak wielu zabójstw i morderstw. Spojrzałam mu prosto w oczy. Były zimne i puste. Nie potrafiłam z nich nic konkretnego odczytać. Odwróciłam wzrok.
- Jak bardzo mnie nienawidzisz? - zapytał Malfoy.
- Bardziej chyba już się nie da. - odparłam cicho.
- Słońce ty moje, szlamusiątko moje drogie, obiecuję ci, że jeszcze przeprosisz mnie za te słowa.
- Chyba sobie kpisz?! - zawołałam.
  A on tylko zaczął się śmiać. Podły cham. Jak one wszystkie mogły się w nim kochać? Przecież był arogancki, wredny, zbyt pewny siebie, a w dodatku nie miał szacunku dla takich jak ja.
- To jak, umówisz się za mną dzisiaj na kolację? - zapytał blondyn.
- Przykro mi ale dzisiaj jestem już umówiona. - odpowiedziałam.
  Skłamałam ale naprawdę nie wiedziałam jak mam się jego pozbyć.
- Przecież oboje wiemy, że to nieprawda. - powiedział Draco.
- Nic o mnie nie wiesz. - odparłam dobitnie. - A może naprawdę jestem już z kimś umówiona?
  Blefowałam ale podziałało. Delikatnie przygryzł wargi co oznaczało, że czuł się lekko skołowany. Miałam nad nim przewagę. Postanowiłam wykorzystać sytuację i jakoś przedostać się do swojego dormitorium.
- I tak będę na ciebie czekał! - zawołał blondyn.
  Musiałam szybko pobiec do dormitorium aby nie zwariować. W moim dormitorium siedziały Luna i Ginny.
- A tobie co? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - stwierdziła Luna.
- Widziałam się właśnie z Malfoy'em. - wyjaśniłam.
- Co on ci takiego powiedział, że jesteś taka roztrzęsiona? - zapytała Ginny.
- Zaprosił mnie na kolację. - powiedziałam cicho.
- Wiedziałam! - zawołała Luna - Znaczy musisz się ubrać, umalować, przygotować....
- Nigdzie nie idę. - warknęłam.
-  Największe ciacho w szkole zaprosiło cię na kolację, Hermiono. Nad czym tu się zastanawiać. Musisz iść  - rozkazała Ginny.
- Nie wydaję wam się to dziwne? - zapytałam. - Przecież on mną gardzi!
- Jak będzie się zachowywał poniżej oczekiwać kopnij go wiesz gdzie i po kłopocie. - powiedziała Luna.
- Nie, to jest kiepski pomysł. Nigdzie nie idę.
- Idziesz maleńka. Pożyczę ci jakąś seksowną kieckę. - stwierdziła Ginny zaczęła szukać jakiejś ciekawej sukienki na wyjście.

***
   I takim to sposobem mimo swoich głośnych protestów wylądowałam w jakiejś drogiej restauracji z Draco Malfoy'em, despotycznym draniem. Chłopak cały czas mi się przyglądał. 
- Co tak patrzysz? - zapytałam. 
- Wyglądasz pięknie. - odparł cicho blondyn. 
  Czułam, że mówił to szczerze. Choć raz starał się być dla mnie miły. Fakt, wyglądałam inaczej niż zwykle. Miałam na sobie krótką czerwoną sukienkę która bardzo przykuwała uwagę, byłam dość mocno umalowana, a moja włosy były takie miękkie, gładkie. Po prostu piekne. Nic dziwnego, że na początku nie mógł mnie poznać. 
- To teraz powiedz, po co ta szopka? - zapytałam. 
- Nie rozumiem o co ci chodzi? - zapytał Draco. 
- Po co mnie tu zaprosiłeś? 
- Żeby cię lepiej poznać, porozmawiać i napić się dobrego wina. 
- Nie ściemniaj. Nie wierzę, że tylko o to chodzi. 
- Słuchaj, Granger. Chcę spędzić z tobą miły wieczór. To wszystko. 
- Co ty nie powiesz... - westchnęłam. - Nie wierzę, że tu jestem. I to z tobą. Malfoy, może coś zamówimy? 
- Na co masz ochotę? 
- No na coś dobrego i niezbyt drogiego. - wyjaśniłam. - Nie wzięłam zbyt dużo pieniędzy więc muszę oszczędzać. 
- Nie będziesz za nic płaciła. - zawołał rozeźlony blondyn. - Na pewno nie za mojej kadencji. Zamawiaj co tylko chcesz a to JA za wszystko zapłacę. Stać mnie na to. 
  I tak rozpoczęła się nasza romantyczna znajomość. Po kolacji regularnie zapraszał mnie na wspólne spacery, obiady i zabierał mnie wszędzie ze sobą. Czułam się naprawdę wyjątkowo. Nikt nigdy tak dobrze mnie nie traktował. Już się nie zastanawiałam. Po prostu chciałam się czuć wyjątkowo.  Niestety jedna podsłuchana rozmowa i czar prysł. Tym razem to ja chciałam zrobić Draco niespodziankę. Zauważyłam, że drzwi od jego dormitorium były uchylone. Słyszałam, że mój Draco rozmawiał ze swoim długoletnim przyjacielem Blaise'em. 
- Wiesz co Draco, ty to jednak jesteś kozak. - stwierdził Blaise. 
- Dlaczego tak sądzisz? - zapytał blondyn.
- Znowu wygrałeś. Granger jest twoja. Wygrałeś nasz zakład w cuglach. Nie sądziłem, że tego dokonasz. Kiedy zamierzasz jej się pozbyć? 
- Już niedługo. - odparł cicho blondyn. - Kto by pomyślał, że jest taka naiwna? 
- A mi jej trochę żal. Znowu ją upokorzyłeś. Przecież jej nie kochasz prawda? 
- Nie kocham...
   I nic więcej już nie usłyszałam bo pobiegłam jak najszybciej do swojego dormitorium. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Przepłakałam cały dzień. Wszystkim tłumaczyłam, że jestem chora i nie chcę nikogo widzieć.Zranił mnie ale ja poprzysięgłam zemstę. 
  Stanę się najmilszą, najukochańszą, najsłodszą dziewczyną jaką Draco mógł sobie tylko wymarzyć. Postanowiłam, że pierwszą rzeczą jaką zrobię to będą odwiedziny mojego ukochanego chłopaka w jego dormitorium o szóstej rano. Przecież on to kocha...
- Dracusiu, kochanie, wstajemy już szósta! - zawołałam. 
  Nie budził się więc wzięłam kubek, do kubka nalałam zimną wodę i pieszczotliwie go oblałam. 
- Oszalałaś?! - ryknął blondyn. 
- Mój misio pysio jest zły? - zapytałam i zaczęłam z całej siły potrząsać jego policzkami. 
- Granger, to ty? 
- Oczywiście, że ja. Przyniosłam ci coś. 
- Co? 
- Kaktusa. Nie cieszysz się? Zobacz jakie ma kolce, no zobacz...
  Podałam kaktusa mojemu Dracusiowi aby mógł na własnej skórze poczuć jaki to skarb mieć w pokoju kaktusa. 
- Auć. - westchnął Malfoy. - Auć, auć, Granger przestań, przestań!
  Miałam dość mocno pomalowane usta czerwoną szminkę. Moja szminka miała jedną wadę. Gdy się nią kogoś całowało to ona się nie zmywała. Ups, biedny Draco. Zaczęłam go całować po policzkach, ustach, nosie, czole... 
- No nic, na mnie już czas. Do zobaczenia, moje najsłodsze kochanie! - zawołałam i wyszłam. 
  
 Trzy godziny później. 
  Gdy zobaczyłam Draco omal nie spadłam z krzesła. Wyglądał strasznie. Był niewyspany, miał podkrążone oczy, a twarz miał całą w mojej niezmywalnej szmince. 
- Dracuniu, kochanie! - zawołałam tak aby wszyscy usłyszeli. 
- Granger, co ty wyrabiasz? - zapytał Draco. 
- Podaję ci śniadanie. - odparłam przymilnie. - Przygotowałam specjalnie dla ciebie wspaniałą ucztę. 
   Wskazałam na odosobniony stół przygotowany specjalnie dla mojego "tygryska". Delikatnie się uśmiechnął. Nie wspomniałam, że do dań podałam lek ułatwiający całodzienne bekanie i puszczanie bąków. 
- Pyszne. Dziękuję. - odparł blondyn i mnie delikatnie pocałował. 
  I w tej chwili kompletnie się rozpłynęłam. Walcz z tym uczuciem, Granger, walcz!
- O BOŻE CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE! - zawołał Draco. - Cały czas bekam i puszczam bąki. To do mnie niepodobne. Tak robi Blaise, ale nie ja! 
- Nie smakowało ci, Dracusiu? - zapytałam sama siebie i lekko się uśmiechnęłam.
  Chłopak szybko pobiegł do swojego dormitorium. Postanowiłam pobiec za nim i go ,,pocieszyć''. Nie mogłam go tak zostawić. Wzięłam ze sobą ,,specjalny" koktajl dla mojego wspaniałego misia. 
- Dracuniu, co się dzieje? - zapytałam. - Dlaczego jesteś taki smutny? 
- Bo dzieje się, ze mną coś dziwnego. Nic nie rozumiem. 
- Nie martw się tygrysku. Przyniosłam ci koktajl. Wypij, od razu poczujesz się lepiej. 
  Podałam mu szklankę pełną koktajlu. Gdy przechylił szklankę to omal nie zwymiotował. 
- Co to do jasnej cholery jest?! - zawołał zdenerwowany Malfoy.
- Twoja nagroda. - warknęłam.
- Jaka nagroda? 
- Za wygranie zakładu, Dracusiu. Nie jestem taka naiwna jak myślisz. Dlatego i ja postanowiłam zabawić się twoim kosztem. - wyjaśniłam. - Patrząc na to jak wyglądasz to chyba mi się udało. 
- Granger, z tym zakładem to...
 - Nie tłumacz się. - odparłam. - Wszystko wiem. Przecież nigdy mnie nie kochałeś, prawda? Nie martw się, dla mnie to także była tylko gra. 
- Wysłuchaj mnie proszę...
  Ciągłe beknięcia bardziej mu przeszkadzały niż pomagały. 
- Nie mamy o czym rozmawiać. - odparłam i wybiegłam z jego dormitorium. 

♥♥♥
   Chyba nigdy tak dobrze się nie bawiłam jak wtedy podczas zemsty na moim mężu.
- Co tak siedzisz, kochanie? - zapytał Draco. 
- Wspominam stare dobre czasy. - odparłam. - Jak mogłeś się o mnie założyć? 
- Pytasz mnie o to setny raz. Sam nie wiem. Poza tym jak wciąż się dziwię, że mi to wybaczyłaś. Przecież miałaś w planach ślub z tym niedorozwojem Potterem. 
- Porwałeś mnie. - wytknęłam mu. 
- Okej, okej. Ale czy żałujesz? 
- Oczywiście, że nie. Kocham cię. - odparłam. - To było takie romantyczne, a poza tym nie miałeś na sobie koszulki. Wciąż mnie kusiłeś. Jak mogłam ci się oprzeć? 
- No właśnie. Jak? - zapytał blondyn delikatnie gładząc mnie po policzku. 
- Arogancki dupek. - odparłam i się do niego mocno przytuliłam. 

,,Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
To też nie diabeł rogaty.
Ani miłość kiedy jedno płacze
a drugie po nim skacze.
Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze."

~ Happy Sad ,,Zanim Pójdę"

***
Nie spodziewałam się, że coś dzisiaj wstawię. Nie planowałam. Ogólnie do tej miniaturki jestem jakoś bardzo pozytywnie nastawiona. Wydaję mi się, że każda z nas na miejscu Hermiony jakoś chciałaby się odegrać na Malfoy'u. Nie opisałam tego jak Hermiona wybacza Draco tylko wplotłam to w rozmowę aby jakoś pobudzić waszą wyobraźnię. Wesołych świąt chociaż już praktycznie po świętach ale i tak życzę wam spełnienia wszystkich waszych marzeń! 
Życzę wszystkim piszącym weny. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Mia

wtorek, 8 kwietnia 2014

Pozwól mi umrzeć - X miniaturka

- Czego chcesz, co tu robisz?! - zawołała ze złością szatynka
  A on tylko patrzył na nią jakby sam chciał się tego dowiedzieć. Mając pięćdziesiąt cztery lata i będąc całkowicie nieakceptowany przez większość zdawał sobie sprawę ile zła do tej pory wyrządził innym. Patrząc na nią miał wrażenie, że ona wcale się nie zmieniła. Lokowane brązowe włosy, mlecznobiała cera i kilka mniej widocznych zmarszczek ale wciąż to była ta sama Granger. Patrzyła na niego z nienawiścią i obrzydzeniem. Spotkanie na cmentarzu po tylu latach wywołało u niego skrajne emocje. Codziennie tu przychodził aby jakoś oczyścić swoją chorą duszą. Lecz nie potrafił zmyć z siebie winy jaką nosił przez te wszystkie lata.
  Zabił ją. Zabił jedyną kobietą którą kochał. Zabił bo tego chciała. Ginny Weasley była jego pierwszą ale jak się okazało jedyną miłością. Pamiętał jak choroba postępowała, a ona nic z tym nie mógł zrobić. Prosił Boga, aby jakoś im pomógł. Ginny w nocy krzyczała z bólu, była coraz bledsza. Przypominała wrak człowieka. Pewnego dnia poprosiła go aby zwróciła jej wolność.
- Zabij mnie. - poprosiła Ginny.
- Nie. - odmawiał. - Wyzdrowiejesz, Ginny.
- Przecież sam w to nie wierzysz. Zabij mnie, proszę...
  Zanim zdecydował się to zrobić minęło dziesięć długich dni. Nie potrafił się z nią tak łatwo pożegnać.
- Kocham cię, nie mogę tego zrobić. - odparł łamiącym głosem.
- Proszę cię. Ja już nie mogę... Zwróć mi i sobie wolność...
  To były jej ostatnie słowa zanim ją zabił. Nikt o tym nie wiedział oprócz jej, jego i Boga. Został skazany na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Trafił do Azkabanu. Kilkakrotnie próbował popełnić samobójstwo ale na marne. Teraz codziennie mógł odwiedzać Ginny na cmentarzu. Unikał spotkania z przyjaciółmi Ginny oraz jej rodziną. Tym razem stanął oko w oko z Hermioną Granger.
- To wszystko przez ciebie. - powiedziała cicho szatynka. - Ona cię kochała...
- Ja ją wciąż kocham.
- Gdybyś kochał to byś jej nie zabił! - zawołała Hermioną.
- Ona chciała umrzeć.
- Gadasz jakieś bzdury. Ginny chciała żyć, chciała podróżować, mieć, rodzinę, dzieci...
- Co ty możesz wiedzieć?! Nie było cię wtedy kiedy najbardziej cię potrzebowała. Miała raka, który coraz bardziej się rozwarstwiał. Ona umierała. Poprosiła mnie aby jej ulżył w cierpieniu.
- Nie wierzę ci.  - wyszeptała Granger.
- To uwierz. Była miłością mojego życia. Zresztą zawsze będzie. Nigdy bym jej nie skrzywdził. Ona chciała umrzeć.
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałeś?
- Nikt by nie zrozumiał co mną kierowało.
- Nie było mnie gdy mnie potrzebowała. Była zajęta swoją karierą. Nawet nie zauważyłam, że coś się dzieje.
- Ona cię kochała i rozumiała twoje postępowanie.
  Z kurtki wyciągnął list zaadresowany do Hermiony.
- Przeczytaj, ja poczekam.
  Hermiona zdecydowała się przeczytać go na głos.

Droga Hermiono,
  jeśli czytasz ten list to znaczy, że Draco spełnił moją prośbę. Wiem, że zapewne nikomu z was się do tego nie przyznał bo on już taki jest ale nie bądźcie dla niego zbyt surowi. Byłam strasznie wycieńczona i zmęczona chorobą. Nie dawałam już sobie z tym wszystkim rady. Dlatego postanowiłam, że chcę umrzeć. Przemyślałam to bardzo dokładnie ale myślę, że to była jedyna dobra decyzja jaką mogłam podjąć. Tylko człowiek którego kocham całym sercem potrafi dać mi wolność. Wiem, że Draco długo męczył się z tym aby ci ten list wręczyć ale mam nadzieję, że zrozumiecie moją decyzję.
Twoja, Ginny

- Cóż, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. - westchnęła szatynka. 
- Może przynajmniej dzięki temu przestaniecie się mnie czepiać. - warknął Malfoy. 
- Musiało ci być bardzo trudno, Draco. 
  Pierwszy raz Hermiona zwróciła do byłego ślizgona po imieniu. Tak się wszystko potoczyło, że nawet jej było go trochę żal. Pluła sobie w twarz z tego powodu, że nie była przy Ginny gdy ta potrzebowała jej najbardziej.
- Uważam, że mimo wszystko postąpiłem właściwie. - wyszeptał Malfoy. - Wiem, że wszyscy wokół uważają mnie za mordercę, podłego chama i egoistą. I niech tak pozostanie. Ginny tego chciała, a ja spełniłem jej ostatnie życzenie. Byłem ostatnią osobą, którą zobaczyła przed śmiercią. Byłem z nią do końca.
- Powiem wszystkim prawdę. - odparła Hermiona. - Mogę cię oczyścić ze wszystkich zarzutów.
- I co to da? - zapytał blondyn. - Dla większości i tak pozostanę śmierciożercą. Nie chcę żeby ktokolwiek się o tym dowiedział, rozumiesz Granger..? Pobrałaś się czy...?
- Tak ale po kilku latach się rozwiodłam. Pozostałam przy swoim nazwisku. - wyjaśniła szatynka.
- Weasley cię w końcu wykończył. - westchnął Draco lekko się do niej uśmiechając.
- Nie sądziłam, że będzie mi tak ciężko wytrwać w związku. Czułam się jak na uwięzi.
- Po prostu nie trafiłaś na odpowiedniego faceta - podsumował Draco. - To nie był ten na którego czeka się całe życie.
- Mówisz jak jakiś psycholog.
- No bo jestem. Po wyjściu z Azkabanu zacząłem żyć wśród mugolów. Tam nikt nie wiedział kim jestem. Poszedłem na studia, które ukończyłem z wyróżnieniem. Mam swój gabinet, który się mieści w centrum miasta.
- Dziwne to nasze spotkanie ale muszę już iść. - odparła szatynka. - Do zobaczenia. Może jeszcze kiedyś będzie okazja.
- Może. - powiedziała Draco ale tym razem tylko do siebie.
   Nie ukrywał, że przed lata Hermiona bardzo mu się podobała. Zazwyczaj nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Gdy postanowiła wziąć ślub z Weasley'em wiedział, że nie ma nawet minimalnej szansy na związek z Granger.  I wtedy nagle pojawiła się Ginny, która po nieudanym związku z Potterem potrzebowała wsparcia, akceptacji i bezpieczeństwa. Decyzja o ślubie była dość pochopna ale nigdy tego nie żałował bo wiedział, że to była najlepsza decyzja w jego całym nieudanym życiu. Gdy znów pojawiła się Granger miał wrażenie, że Bóg stawia przed nim drugą szansę. Za pierwszym razem spieprzył wszystko. Ich znajomość zaczęła się dość niefortunnie ale jego zdaniem jeszcze się nie skończyła. Szatynka szła powoli w stronę swojego samochodu. Miała na sobie jasne trampki co wcale jej nie pomagało. Wszędzie było pełno błota. Granger cały czas przeklinała i pragnęła jak najprędzej dostać się do swojego samochodu.
- Czemu nie używasz magii? - zapytał blondyn podchodząc do Hermiony bliżej.
- Bo nie uważam aby było mi to potrzebne. - warknęła szatynka
  Draco delikatnie się do niej uśmiechnął i użył swojej różdżki aby zamienić błoto w maleńkie kamienie. Hermiona spojrzała na swoje trampki i była nieco zdegustowana ich wyglądem
- Nie potrzebuję twojej pomocy.  - odparła Granger.
- Wiem ale może jednak...
- Nie. - warknęła szatynka.
  I odjechała. Draco wrócił na cmentarz aby się pomodlić i pożegnać z Ginny. Już nie był małym chłopcem aby nie dostrzec gdy jakaś kobieta mu się podoba. Spojrzał w niebo i mimowolnie się uśmiechnął. Może spotkanie z Granger wcale nie było przypadkiem. Nieco posmutniał ponieważ, nawet nie wiedział gdzie jej szukać. Mogła być wszędzie. Także nie miał pewności czy była singielką czy może kogoś miała.

Następnego dnia Draco był w bardzo parszywym nastroju. Aby nie myśleć, od razu z rana poszedł do pracy. Czekała na niego miła niespodzianka. Jego sekretarka Andrea zawiadomiła Malfoy'a, że jakaś kobieta czeka na niego w gabinecie.  Gdy Draco wszedł do gabinetu zobaczył Hermionę i z początku lekko nie dowierzał, że to tak naprawdę ona.
- Cześć. - odparła Hermiona.
- Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony Draco.
- Wiem, że jesteś lekko zszokowany ale zaraz ci wszystko wyjaśnię. Odkąd wczoraj dowiedziałam się, że jesteś psychologiem to coś nie dawało mi spokoju. Chciałabym się umówić z tobą na wizytę. - wyjaśniła szatynka.
- Przecież mogłaś wszystko uregulować z Andreą. - wytknął jej Malfoy.
- No bo ja...
- Przyznaj się, przyszłaś tu dla mnie. - odparł blondyn niebezpiecznie się do niej przybliżając.
- Nie umiem tego wyjaśnić. Ty też to czujesz? Jakiś niewidzialny duszek pcha nas do siebie.  
  Malfoy zamyślił się.
- Może na początek zjemy wspólnie kolację? - zaproponował Draco.
- Cóż, zawsze od czegoś należy zacząć. Z chęcią zjem z tobą kolację. - powiedziała Hermiona delikatnie się uśmiechając do blondyna.
   Nowy początek. Oni nie wiedzą co ich czeka ale na górze jest taki ktoś kto dobrze wie i cieszy się z ich szczęścia i nowego wspólnego życia.

O dziwo, czas, który goi rany, pokazał też, że w życiu można kochać więcej niż jedną osobę. — Paulo Coelho

***
Dawno nie wstawiałam żadnej miniaturki.  Byłam skupiona na zakończeniu mojego bloga. Trochę się boję co powiecie o tej miniaturce, dawno nie pisałam miniaturek. Zaskoczyliście mnie ilością wyświetleń, mimo że nie wstawiam miniaturek i tak wpadacie na mojego bloga. Dziękuję bardzo. Zapraszam do czytania i komentowania. Przepraszam za błędy. 
Mia