czwartek, 29 sierpnia 2013

22. Rozwód?

Dzięki rzuconym zaklęciu na Neville’a, Luna mogła torturować, bić oraz kopać nieprzytomnego mężczyznę. Podejrzewała, że Neville niedługo się obudzi dlatego musiała wymyślić nowy plan. Uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie odstawienie mężczyzny do domu. Planowała przekonać Longhbottoma, że narażając swoje życie uratowała go z opresji. Miała nadzieję, że jej były chłopak jej uwierzy.
  Dzień później z ogromnym bólem głowy Neville obudził się nie wiedząc gdzie się znajduje. Koło niego spała Luna?! Mężczyzna nie mógł się ruszyć, nic nie pamiętał i zupełnie nie zdawał sobie sprawy co tutaj robi jego była dziewczyna. Próbował ją szturchnąć ale kobieta spała w najlepsze. Powoli sobie przypominał wydarzenia z feralnego wieczoru. Napadł na niego mężczyzna w kapturze. Był czarodziejem. Ugodził go pewnym bolesnym zaklęciem. Nic więcej nie pamiętał. Neville rozglądał się po owym pomieszczeniu. Okazało się, że leżał w swoim pokoju, na swoim wygodnym łóżku. Czyżby Luna go uratowała? Jak się tutaj znalazła?
- Luna… - szepnął Neville.
  Kobieta obróciła się na drugi bok.
- Luna… - powiedział wyraźnie mężczyzna
  Nagle blondynka się obudziła i spojrzała niewyraźnie na mężczyznę leżącego obok.
- Obudziłeś się. - powiedziała zaspanym głosem kobieta. - Jak się czujesz?
- Dobrze. - powiedział Neville. - Jestem trochę obolały… Luna, co ty tutaj tak właściwie robisz?
- Nic nie pamiętasz?
- Nieee….
- Uratowałam cię. - wyznała blondynka. - Usłyszałam krzyki, zobaczyłam ciebie i mężczyznę w kapturze. Rzuciłam na niego zaklęcie i teleportowałam się pod twój dom. Byłeś już pobity i poraniony. Zaopiekowałam się tobą.
  Mężczyzna  był wzruszony okazaną mu dobrocią. Po tym wszystkim co jej zrobił, ona go wciąż ratowała z opresji.
- Dziękuję. - powiedział Neville. - Bardzo ci dziękuję.
   Luna nieśmiało się do niego uśmiechnęła.
- Odpoczywaj. - powiedziała blondynka.

***
  Hermiona miała już iść spać gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Kogo niesie po nocy… - westchnęła szatynka pod nosem.
  Gdy otworzyła drzwi nikogo nie było. Miał już je zamknąć ale zauważyła leżącą na ziemi białą kopertą. Na niej widniało kilka zdań napisanych odręcznie.

Dla Ciebie
Wykorzystaj to mądrze…
 
Z zainteresowaniem Hermiona otworzyła kopertę. W niej znajdowały się zdjęcia jej męża wraz z kochanką. Zatkało ją. Przysięgał jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Tym razem nie zamierzała się łudzić. To był koniec. Chciała rozwodu z orzekaniem o winę z wyłącznej winy jej męża.

***
  Pierwszą rzeczą jaką szatynka postanowiła zrobić była wizyta w Malfoy Manor. Draco był właścicielem wszystkich zdjęć okaleczonej i pobitej Hermiony. Potrzebne one były jako dowód w sprawie. Musiała mu także powiedzieć o groźbie i szantażu ze strony Rona. Hermiona zamierzała ostrzec Malfoy’a przed czającym się niebezpieczeństwem. Delikatnie  zapukała do drzwi jego domu.
- Granger? - odparł zaskoczony Draco.
- A co ty taki zdziwiony? - zapytała Hermiona i głośno się roześmiała.
- Przyszłaś do mnie z własnej woli, Granger. Jestem w szoku.
- To zaraz będziesz jeszcze w większym szoku. Chcę się rozwieść. No i potrzebuję Cię.
- Ty potrzebujesz Mnie?!
- Tak, Malfoy. Mogę wejść?
  Zszokowany Draco wpuścił Hermionę do środka.
- Ron mnie zdradza. To ostatecznie zadecydowało, że chcę od niego odejść. - wyjaśniła szatynka.
  Malfoy uśmiechnął się pod nosem. Granger nawet się nie domyślała, że to on podesłał jej zdjęcia jej męża z kochanką. Bardzo się cieszył, że tak zdecydowała.
- No a co ja mam z tym wspólnego? - zapytał blondyn.
- Chodzi o moje zdjęcia. Byłam pobita i posiniaczona. Masz je?
- Tak, gdzieś są…
- Będą potrzebne mi w sądzie. - odparła szatynka. - Dasz mi je?
- Dam, nie dam… - blondyn udawał, że się zastanawia. - Musisz coś dla mnie zrobić, Granger.
- Wiedziałam, że będziesz chciał mnie zaszantażować…
- Pójdziesz ze mną na randkę. - oznajmił Malfoy.
  Hermiona od razu przypomniała sobie o groźbach swojego męża.
- Nie mogę, Draco. - westchnęła kobieta.
- Dlaczego? Przecież to nic złego!
- Ron mi zabronił. Powiedział, że jeśli dalej będę się z tobą spotykać to stanie ci się krzywda. Nie chcę ryzykować.
  Draco był bardzo poruszony tym, że szatynka chce go chronić.
- To pocałuj mnie. Tutaj teraz…
  Granger przez chwilę się zawahała ale postanowiła spełnić prośbę Draco. Szybko do niego podeszła i lekko musnęła swoimi wargami jego usta. Od razu się odsunęła.
- Boisz się mnie? - zapytał blondyn.
- Nie, ja…
- Masz uraz do mężczyzn, prawda? Widać to w każdym twoim geście.
- Może trochę mam. - wyznała Hermiona.
  Malfoy pogłaskał szatynkę po włosach, a następnie mocno pocałował Granger w czoło.
- Ze mną nic ci nie grozi.

***
  Myślałem, że Luna zabije tego niedojdę Longhbottoma.  Zapewne wciąż coś do niego czuje. Idiotka. Choć myślę, że stała się bardziej bezwzględna w stosunku do innych. A to bardzo cenię. 
  Nagle usłyszałem jakiś męski głos. Nie zasłoniłem twarzy dlatego owy mężczyzna zobaczy mnie w całej okazałości. Trudno, będę musiał go zabić. Okazało się, że to Weasley…
- Dzień dobry bo ja właśnie szukam Steve’a. Nie wie pan gdzie on jest? - zapytał Ron. 
  Przebiegle uśmiechnąłem się do Weasley’a. 
- Wiem gdzie on jest. - odparłem. - Stoi przed tobą. 
- Słucham? Nie rozumiem…
  Podszedłem do niego bliżej. Wyczuł, że coś jest nie tak. Złapałem go za rękę i przewróciłem na podłogę. 
- Nawet cię lubię. - powiedziałem. - No ale nikt nie może się dowiedzieć kim naprawdę jest Steve. 
   Wyciągnąłem różdżkę i wymierzyłem nią w Rona. Mężczyzna próbował uciekać ale nadaremnie.  
- Avada Kedavra! - zawołałem. 
  No i już po kłopocie. Był mi jeszcze potrzebny ale widocznie nie było mu dane nadal. żyć. Choć myślę, że ktoś inny odpowie za śmierć Weasley’a. Już nawet mam w zanadrzu chytry plan. 

***
  -  Organizujesz mojej matce wieczór panieński? - zapytał rozbawiony Draco
   Hermiona szybko sobie przypomniała co obiecała Narcyzie.
- No właśnie. - przytaknęła szatynka. - Zupełnie zapomniałam!
- Moja matka zupełnie oszalała.
- Chyba raczej się zakochała. - powiedziała Granger.
- Brednie… - Westchnął cicho Malfoy.
- To mam nadzieję, że znajdziesz te zdjęcia i mi je przyniesiesz, tak?
- Tak, Granger.
- Aha, Malfoy i ja wiem, że to ty. - powiedziała szatynka.
- Co ja?
- To ty podesłałeś mi te zdjęcia Rona z kochanką. Przecież wiem, myślisz, że jestem głupia?
- Ja nic nie myślę.
- To ja lecę, muszę zamówić tego striptizera.
  Hermiona szybko teleportowała się pod swój dom. Wyciągnęła z szafki mugolską książkę telefoniczną. Zaczęła dzwonić i szukać odpowiedniego tancerza. Niestety żaden nie spełniał jej oczekiwań. Nie lubiła używać komputerów ale tym razem nie miała wyjścia.
  Zastanawiała się, który z  tancerzy by był najbardziej odpowiedni. Po kilku minutach do domu wpadła zmęczona Ginny.
- Herm, co robisz?! - zawołała Ginny.
- Szukam striptizera! - odkrzyknęła Granger.
- A kto to?
- Taki pan co tańczy i się rozbiera. Narcyza organizuje wieczór panieński. Jesteś zaproszona. - wyjaśniła Hermiona.
- Super! Mogę ci pomóc?
- No nie wiem…
- We dwoje zawsze raźniej. - odparła panna Weasley. - Pokaż.
  Hermiona wskazała na dwóch mężczyzna, którzy byli naprawdę bardzo dobrze zbudowani.
- Ale ciacha… - westchnęła Ginny. - Bierzemy obu!
- Nie możemy. Narcyza zażyczyła sobie tylko jednego.
- Szkoda. Są strasznie apetyczni. Mogłabym ich schrupać.
- Gin!
- No co, Herm?. Ja wiem kogo ty byś wolała oglądać, Malfoy’a!
- Wcale nie!
- Och, przestań. Wiem, że ci się podoba. Taki przystojniak… Popatrzeć zawsze można. To nie zbrodnia.
- Ano właśnie, mam nowinę…. - zaczęła Hermiona. - Rozwodzę się.
-  A jednak. - odparła obojętnie ruda.
- Zdradza mnie. Poza tym nie mogę dalej tolerować jego zachowania. - wyjaśniła szatynka.
- Cham i prostak. - oświadczyła Ginny i przytuliła przyjaciółkę.
  Granger spodziewała się zupełnie innego zachowania ze strony przyjaciółki. Ucieszyła się, że tak dobrze to przyjęła. W końcu to jej brat. Ginny  cieszyła się, że szatynka postanowiła zakończyć ten toksyczny związek. Miała nadzieję, że i Ron zachowa się jak należy. Ruda była zadowolona z jego obecnego stylu życia. Jak na razie nie miała koszmarów. Mogła normalnie spać. Coraz częściej się uśmiechała. Miała pracę, przyjaciół czego chcieć więcej?
  Tylko się nie spodziewała, że ktoś może mieć w stosunku do niej zupełnie inne plany….

***
  Luna podała Neville’owi obiad, posprzątała i obmyła jego rany. Miała nadzieję, że zdobyła jego zaufanie. Chciała dowiedzieć się dlaczego Neville’a tak nagle zniknął z jej życia.
- Neville, chyba musimy porozmawiać… - oświadczyła Luna.
- Właśnie tego się obawiałem. - odparł Neville.
- Czemu odszedłeś? - zapytała blondynka. - Dlaczego mnie zostawiłeś?
- Ja musiałem… - zaczął mężczyzna. - Jesteśmy rodziną, Luna.
- Słucham?!
- Jesteś moją kuzynką. - oznajmił Neville.
  Luna wszystkiego się spodziewała ale nie tego…
 Przecież to było niemożliwe.
Zszokowana kobieta oczekiwała wyjaśnień.
- Twoja zmarła mama to siostra mojego taty. - wyjaśnił mężczyzna. - Wiem, że to bardzo nieprawdopodobnie brzmi  ale to prawda.



*** 
Rozdział nawet wcześniej niż planowałam. Ron w końcu nie żyje ;D Poza tym nie wiem jak wyszło, dobrze mi się pisało mimo bólu zęba. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania i komentowania. 
hogwart-diary.blogspot.com  - zapraszam, dopiero zaczynam ale może was zainteresuje. Wiele było pytań czy to Dramione czy nie... Otóż tak planuję :D 
PS Wiem, że miałam dodać miniaturkę, może w weekend. Mam początek ale nie wiem jak skończyć i to jest ten problem. Planuję ja podzielić na dwie części. Jeśli nie dodam to znaczy, że dodam coś na moim nowym blogu. ;)
Przepraszam za błędy. 


Mia Vlad

piątek, 23 sierpnia 2013

21. Rozmowy

  Mimo krzyków i sprzeciwów ze strony przyjaciół, Hermiona poszła do pracy. Co prawda była spóźniona ale miała nadzieję, że Luna zrozumie. Blondynka czekała na Granger w swoim gabinecie. Była przygotowana na każdą ewentualność. Ubrała się niechlujnie. Była rozmazana jakby właśnie płakała. Miała nadzieję, że jej romans z Leo nie wyjdzie na jaw.
  Granger nieśmiało zapukała. Luna udawała zaskoczoną.
- Hermiona, co ty tutaj robisz? - zapytała Luna. - Powinnaś zostać w domu i odpoczywać.
  Szatynka zauważyła dziwne zachowanie panny Lovegood.
- Nie, wolę wrócić do pracy. - oznajmiła Hermiona.
  Zrobiło się niezręcznie. Czuć było gęstą atmosferę.
- Luna, słuchaj… - zaczęła Granger. - Bo ja cię widziałam jak całowałaś się z jakimś obcym facetem. Możesz mi to wyjaśnić?
- Bo ja…
  Luna odwróciła wzrok. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Po prostu nie wiem.
- Po prostu powiedz.
- Bardzo mi wstyd. - wyznała blondynka. - Naprawdę bardzo kocham Harry’ego ale on jest wciąż zajęty, a ja potrzebuję trochę uczucia, zainteresowania. No i dlatego pojawił się ten drugi. Bardzo tego żałuję, Hermiono.
- Kiedy masz zamiar mu powiedzieć? - zapytała ostro Granger.
- Ja… - zaczęła Luna.
  Blondynka upadła na ziemię. Jej wzrok był nieobecny. Była jeszcze bledsza niż zwykle.
- Luna, co ci jest?! - pytała rozgorączkowana szatynka. - Słyszysz mnie, Luna?!
- Taak. - odpowiedziała słabo kobieta.
  Hermiona śmiertelnie się przeraziła. Nie sądziła, że Luna ma jakiekolwiek problemy ze zdrowiem. Po chwili blondynka oddychała już normalnie.
- Jak się czujesz? - zapytała zaniepokojona szatynka
- Już dobrze. - wyszeptała Luna. - Czasami tak się zdarza.
- Powinnaś iść z tym do lekarza. - poradziła Granger.
- To tylko stres, nie ma się czym martwić. Więc o czym my wcześniej rozmawiałyśmy…?
  Hermiona nie chciała denerwować przyjaciółki. Powinna odpoczywać, a nie się przemęczać.
- Może odłożymy tę rozmowę na później? - zaproponowała szatynka.
- Dobrze. - zgodziła się Luna. - Czy powiesz Harry’emu o mojej zdradzie?
- Nie. - oświadczyła Hermiona.
- Dziękuję.
  Szatynka upewniła się, że Luna już się dobrze czuje, wyszła z jej gabinetu i wróciła do swoich obowiązków. Tymczasem panna Lovegood była przeszczęśliwa. Uśmiechnęła się złowieszczo. Zamierzała o wszystkim donieść Leo.  Nie planowała udawać choroby ale nie miała innego wyjścia. To był jedyny sposób aby przekonać do siebie Hermionę. Z biegiem lat Luna stawała się coraz bardziej wredniejsza i sprytniejsza. To był jej atut za który ją tak cenił Leo.
   Leo i Neville pod wieloma względami byli różni. Luna w końcu będzie musiała porozmawiać oko w oko ze swoim byłym chłopakiem. Chciała znać prawdę. Dlaczego ją zostawił i ożenił się inną? Nie spodziewała się, że Neville się tu zjawi jak gdyby nigdy nic. Dlatego zaplanowała intrygą. Zresztą nie pierwszą w swoim życiu.

***
  Ginny pracowała jak mała mróweczka. Starała się jak mogła aby jak najwięcej zarobić. Wszystko byłoby dobrze gdyby w pubie nie pojawił się Ron. Był pijany i chciał koniecznie porozmawiać ze swoją siostrą. Ginny była ubrana wyzywająco dlatego Ron zaczął ją szarpać. Kazał jej odejść z pracy.
- Ron, co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnęła Ginny.
- Ginny, jak możesz tu pracować. Wyglądasz jak dziwka. - powiedział Ron.
- Odwołaj to, słyszysz?!
- Bo co mi zrobisz?!
- Wróć jak będziesz trzeźwy. - poradziła mu kobieta.
- O nie. Chcę z tobą porozmawiać.
- O czym?
- Sypia z nim czy nie?!
- Ale kto?
- Czy moja ukochana żona sypia z Malfoy’em? - zapytał Ron.
  Jego głos był przesiąknięty sarkazmem.
- Nie, oczywiście że nie! - zawołała Ginny - Skąd ci to przyszło do głowy?
- Kłamiesz suko! - wrzasnął Weasley.
  Ron zbliżył się do Ginny i z całej siły uderzył ją pięścią w twarz. Kobieta była zszokowana. Mężczyzna szybko wyszedł z pubu. Na szczęście nikt tego incydentu nie widział. Ginny próbowała jakoś dojść do siebie. Nic nie powiedziała Blaise’owi. Nie chciała go denerwować. Nie mogła uwierzyć, że jej własny brat ją uderzył. Kiedy byli młodsi zdarzało mu się być bardziej agresywnym ale nie tak jak teraz. To przechodziło ludzkie pojęcie.

***
  Draco wciąż się zastanawiał. Miał wrażenie, że coś go omija. Czasem naprawdę pragnął mieć żonę i dzieci.  Z drugiej strony patrząc na małżeństwo Granger odechciewa mu się wszystkiego. Czy tego chciała czy nie Draco pragnął zdobyć dowody na agresywne zachowanie Weasley’a. Narcyza nie mogła się doczekać kiedy się ożeni z Peterem. Czuła, że to będzie naprawdę wspaniały dzień. Za równy tydzień zostanie panią Andrews. Ku zdziwieniu swojego syna Narcyza planowała zorganizować wieczór panieński.
- Mamo , wieczór panieński?! - zawołał równie zaskoczony jak i rozbawiony Draco.
- No co, chyba mam prawo tak? - zapytała oburzona kobieta.
- No tak ale…
- Dziewczyny zorganizują mi wspaniały wieczór panieński…
- Jakie dziewczyny?
- No Hermiona, Ginny i Luna. - wyjaśniła Narcyza. - Wynajmiemy tancerza.
- Mamo, ty wiesz co robisz?
- Tak synku.

***
Dwie godziny przed rozmową z Draco
   Telefon od Narcyzy Malfoy bardzo ją zaskoczył. Hermiona bardzo się zdziwiła ponieważ kobieta poprosiła ją o pomoc.
- Hermiona, mam do ciebie prośbę. - odparła niepewnie Narcyza.
- O co chodzi? - zapytała zaskoczona szatynka.
- Bo widzisz, za tydzień jest mój ślub. Dzień wcześniej chciałabym zorganizować wieczór panieński. No i czy mogłabyś mi pomóc?
- No jasne, a w czym?
- Wynajmij mi tancerza erotycznego. - odparła kobieta.
   Hermiona omal nie spadła z krzesła. Udawała zatroskaną i pomocną, a miała ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Chippendales’a? (czyt.czipendejsa)
- Co to??
  Narcyza zupełnie nie wiedziała kim był owy chippendales.
- Osoba wykonująca taniec erotyczny w postaci striptizu…
- Zdecydowanie może być. - powiedziała Narcyza. - Dziękuję, że mi pomagasz. Byłabyś wspaniałą synową.
  Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko się wyłączyła. Żałowała, że nie mogła wynająć Draco. Podejrzewała, że byłby świetny. Lubił kobiety, był komunikatywny i nadawał się do takiej pracy. Hermiona wciąż nie mogła uwierzyć, że Narcyza Malfoy postanowiła zorganizować wieczór panieński w towarzystwie tancerza erotycznego. Dla Granger to dobrze. Lubiła dobrze się zabawić więc chętnie popatrzy na zgrabne ciałko. Cały dzień chichotała. Nie mogła się powstrzymać.

***
  Była godzina dwudziesta druga trzydzieści gdy Ginny powolutku kończyła swoją pracą. W pubie był mały ruch dlatego zbytnio się nie napracowała. Dziewczyna wciąż pamiętała o incydencie z Ronem. Było jej bardzo przykro, że własny brat ją tak potraktował.
- Ginny… - powtarzał Blaise.
  Dziewczyna nie reagowała dlatego mężczyzna złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Panna Weasley była nieco zaskoczona lecz nie odsunęła się od bruneta. Blaise postanowił wykorzystać sytuację. Delikatnie musnął ustami jej wargi. Jego ręce powoli wsuwały się pod bluzkę. Poczuł jej delikatną nagą skórę. Nigdy do tego tak nie podchodził. Od dziewczyny wymagał jednego. Miała być łatwa, uległa i dobra w łóżku. Teraz było zupełnie inaczej. Zdecydowanie odsunął się od Ginny.
- Czemu się ode mnie odsunąłeś? - zapytał kobieta.
- Tak będzie lepiej. - oświadczył Blaise. - Zaufaj mi.
- Dobrze, ufam ci.

***
  Draco siedział samotnie w fotelu gdy wpadł do jego gabinetu zdenerwowany Ian Hamilton.
- Co jest? - zapytał Draco.
- Weasley mam kochankę. - oświadczył Ian.
- Wiedziałem, że ten szczur ma kogoś na boku. - mruknął pod nosem Malfoy. - Kto to?
- Leah Edynburg.
- Żartujesz? Sypiam z nią…
- To pewne. Widziałem ich jak się całowali.
- No cóż, Granger musi się o tym dowiedzieć. Tylko pytanie jak? - odparł blondyn. - Dziękuję za informacje, Ian.
***
  Po pracy Hermiona wróciła do swojego domu. Umyła się, zrobiła sobie kolację
i włączyła telewizję. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to był Ron.
- Ron, co ty tutaj robisz? - zapytała zaskoczona Hermiona.
- Przyszedłem porozmawiać. - wyjaśnił mężczyzna
  Kobieta zauważyła, że Ron ledwo stoi na nogach. Opierał się drzwi i patrzył na nią z nieukrywaną złością.
- Ty jesteś pijany. - stwierdziła Hermiona.
- Ja wcale nie jestem pijany. Wpuścisz mnie?
- Nie. - odparła zdecydowanie Granger.
-  To wcale nie było miłe, kochanie…
- Wróć jak wytrzeźwiejesz, Ron.
  Mężczyzna uważnie przyjrzał się szatynce. Złapał ją mocno za nadgarstki i zmusił aby go posłuchała.
- Nie wyrywaj się bo to i tak nic nie da. - oświadczył Ron. - Masz przestać kontaktować się Malfoy’em zrozumiano? Nie życzę sobie abyś robiła ze mnie rogacza.
- Ale ja nic nie robię! - zawołała oburzona Granger.
- No to się dobrze rozumiemy. Bo jeśli zobaczę was razem to w niewyjaśnionych okolicznościach twojemu kochasiowi może coś się stać. Zrozumiałaś?
- Tak.
  Ron mocno pocałował Hermionę w usta i teleportował się do domu swojej kochanki. Praktycznie tam mieszkał. Nie zamierzał wziąć rozwodu. Hermiona była jego Tylko jego.
***
   Luna spisała się na medal. Wiedziałam, że sobie poradzi. Należała się jej nagroda. 
- Mam dla ciebie niespodziankę. - odparłem. 
- Jaką? - zapytała zaskoczona Luna. 
  Złapałem ją za rękę i poprowadziłem ją do sypialni. Na łóżku leżał nieprzytomny Neville Longhbottom. 
- Zrób z nim co chcesz, dziecinko. - powiedziałem. 
  Blondynka była zszokowana. 
- Co ty z nim zrobiłeś?! 
- Napadłem na niego. Gdy się obudzi nic nie będzie pamiętał. - wyjaśniłem. 
- Dlaczego mi go dajesz? 
- Zrób z nim co zechcesz. - powiedziałem. 
  Luna chwilę się zastanawiała. 
- Mam plan. - odparła kobieta i zaczęła  się złowrogo śmiać




***
Witam was z nowy rozdziałem :D Wiem, że jest mało Dramione jak na razie. Dramionomaniacy nie martwcie się, zaufajcie mnie będzie jeszcze dużo scen z tą dwójką. Dziękuję za liczbę komentarzy i wyświetleń, jesteście kochani! Mało opisów dlatego ponieważ jak tytuł rozdziału to "Rozmowy"
http://hogwart-diary.blogspot.com/ - historia dziejąca się w Hogwarcie opowiadająca słowami Hermiony Granger ;)
http://ask.fm/MiaVlad - pytajcie o co chcecie. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Rozdział dedykowany dla wszystkich czytelników.
Przepraszam za błędy

Mia

wtorek, 20 sierpnia 2013

Randka w ciemno - IV miniaturka

   Nie wierzyła, że to robi. Nawet w szkole nie bawiła się w takie rzeczy. Szła na randkę z zupełnie obcym mężczyzną. Ubrana w zwiewną czerwoną sukienką i wysokie szpilki  modliła się aby nieznajomy okazał się w miarę inteligentny. Ginny zapewniała, że na randce nie zapragnie wrażeń. Od kilku tygodniu Ginny spotykała się z Blaisem Zabini i to on miał na nią duży wpływ. Hermiona od roku nie była na żadnej randce. Po śmierci Harry’ego, który był jej bratnią duszą nie wyobrażała sobie zakochać po raz drugi. Szatynka czuła, że będzie tego żałowała.
  Granger niepewnie weszła do restauracji, której nazwę podała jej przyjaciółka. Miała za zadanie podejść do kelnera i podać swoje imię i nazwisko. On będzie wiedział co robić. Hermiona zrobiła tak jak jej kazała Ginny. Mężczyzna wskazał jej stolik. Przy nim już siedział nieznajomy mężczyzna. Miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, a po boku leżała jego laska do podparcia. Wyglądał na młodego. Miał blond włosy i wystające kości policzkowe. Był ubrany na czarno. Hermiona miała wrażenie, że skądś go zna. Nie zareagował gdy podeszła do stolika. Był całkowicie obojętny.
- Dzień dobry. - odparła Hermiona wymuszając radosny uśmiech. - Miło mi pana poznać
 Hermiona wyciągnęła rękę na przywitanie. Mężczyzna ją zignorował.
- Witam. - powiedział blondyn.
 „Chwila moment, ja znam ten głos aż za dobrze…” - pomyślała Hermiona. „To musi być Malfoy!”
- Malfoy?! - zawołała szatynka.
- Nie krzycz Granger, słyszę. - odparł zimno Draco.
  Hermiona nie mogła uwierzyć, że przyjaciółka wpakowała ją w taką nieprzyjemną sytuację.
- To chyba jakaś pomyłka. - powiedziała szatynka. - Jak oni mogli nas tak wrobić?
  Draco już dawno zapomniał jak brzmi głos Granger. Irytujący, aksamitny ale bardzo kobiecy.
- Cóż, zapewne chcieli z nas zażartować. - oświadczył Malfoy.
  Szatynka zauważyła, że Malfoy jest jeszcze bardziej smutniejszy niż kiedy uczęszczał do Hogwartu. Kobieta uznała, że to przez nią i chciała jak najszybciej stamtąd wyjść.
- Wiesz, to może ja już pójdę? - zaproponowała Granger i chciała się podnieść.
  Draco wyczuwając co się świeci chciał ją zatrzymać ale złapał za dzbanek z wodą stojący na stoliku i go zbił. Hermiona spojrzała na niego z przerażeniem. Okulary przeciwsłoneczne, laska ułatwiająca poruszanie się i ten wypadek utwierdziły Granger w przekonaniu, że Malfoy jest niewidomy. Mężczyzna westchnął. Czuł się naprawdę paskudnie. Nic nie widział. Miał tylko jednego przyjaciela. Każda kobieta, która dowiadywała się o jego niepełnosprawności wybuchała płaczem i była z nim tylko z litości.
- Tak Granger, jestem niewidomy. - oświadczył Draco
   Blondyn złapał za laskę i jak najprędzej wyszedł z restauracji. Aportował się do Malfoy Manor. Tylko tam czuł się bezpiecznie. Wciąż uczył się poruszania za pomocą laski. Czasem spacerował ze swoim psem Scooby’m. Nalał sobie whiskey i usiadł wygodnie w fotelu. Był wściekły na Blaise’a. Jak mógł umówić go z Granger? No jak? Na pewno była w lekkim szoku. Draco czuł się upokorzony. Był bezradny. W szkole z niej szydził, a teraz to ona mogła się z niego pośmiać.
  Codziennie Draco przypominał sobie kto ugodził go tym przeklętym zaklęciem. Jego własny ojciec odebrał mu szansę na normalne życie. Nigdy mu tego nie zapomni. W trakcie wojny blondyn sprzeciwił się śmierciożercom. Ostro pokłócił się z ojcem. Gdy Draco odwrócił się do niego plecami aby odejść Lucjusz rzucił na niego zaklęcie Tenebris* czyli ciemność. Mężczyzna upadł, a Lucjusz uciekł z miejsca wypadku. Od tego momentu widział tylko ciemność.
***
- Ginny jak mogłaś mi nie powiedzieć, że Malfoy jest niewidomy?! - zawołała Hermiona.
- A jest? - zapytała zaskoczona panna Weasley.
- No tak!
- O kurczę… - westchnęła ruda. - To musiała być prawdziwa randka w ciemno.
- Gin, weź mnie nie denerwuj! Musze go przeprosić…
- Co zrobiłaś?
- Nic, właściwie to nic ale…
- No właśnie, Herm. Przejmujesz się życiem innych ludzi, a o siebie w ogóle nie dbasz. - odparła Ginny.
- Zrozum, on nic nie widzi. Trzeba mu pomóc…
- Nie jesteś Matką Teresą, Herm. Wszystkim nie pomożesz. - odparła panna Weasley.
   Mimo wszystko Hermiona postanowiła odwiedzić Malfoy Manor. Chciała jakoś pomóc Malfoy’owi. Tylko udawał silnego. Tak naprawdę nie radził sobie z własnym życiem.
Granger zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Po pięciu minutach drzwi otworzył Draco. Nie miał na sobie okularów. Był kompletnie bezbronny. Miał w ręce różdżkę.
- Kto tam? - zapytał podejrzliwie blondyn.
- To ja, Granger. - odparła Hermiona.
- Czego chcesz? - warknął niechętnie.
  Szatynka się tym całkowicie nie przejęła i weszła do środka. Malfoy chcąc czy nie chcąc musiał ją wpuścić.
- Po co przyszłaś?
- Przyszłam pogadać. - oświadczyła Granger.
- Oj daruj sobie, na pewno zrobiło ci się mnie szkoda i dlatego tu przyszłaś. - powiedział Draco i krzywo się uśmiechnął. - Mylę się?
- Tak. - powiedziała ostro kobieta. - Jesteś tu kompletnie sam. Musi ci być bardzo ciężko. Pomyślałam, że…
- Nie chcę twojej litości, Granger. - powiedział blondyn. - Więc z łaski swojej wyjdź i nie wracaj.
  Zdenerwowana Hermiona miała ochotę uderzyć Draco. Jak on śmiał?! Ledwo się powstrzymała.
- Ale z ciebie palant! - wrzasnęła. - To prawda, przejęłam się twoim losem ale widzę, że niepotrzebnie. Nic się nie zmieniłeś, a nawet jesteś jeszcze gorszy! Chciałam ci dotrzymać towarzystwa, to wszystko!
  Malfoy był lekko zaskoczony ale szybko się otrząsnął. Miała już wyjść gdy blondyn łapiąc po omacku złapał prawą ręką jej lewą pierś.
- Malfoy! - zawołała zbulwersowana Hermiona i lekko się zarumieniła.
- Jędrne… - westchnął Draco i uśmiechnął się po nosem.
- Co ty sobie wyobrażasz?!
- Teraz, w tym momencie? Twoje bujne, piękne, jędrne piersi.
- Ale z ciebie zboczuch! - powiedziała Hermiona.
  Malfoy się rozluźnił. Szatynka nie zważała na to, że jest niewidomy. Pyskowała mu i nie bała się urazić jego uczuć.
- Napijesz się czegoś? - zapytał Draco.
- Myślałam, że mnie wyganiasz…
- O nie, mieć kogoś takiego przy sobie to prawdziwy skarb.Nigdzie się nie wybierasz, Granger - odparł tajemniczo Malfoy.

***
Akurat ta randka  w ciemno okazała się trafem w dziesiątkę. Nikt nie mógł odebrać im tego szczęścia. Strzała Amora strzela w najbardziej nieoczekiwanym momencie.


* - Tenebris, zaklęcie powodujące wieczną utratę wzroku,


***
Witam!
No i nowa miniaturka, mam nadzieję, że wam się podoba. Rozdział dedykuję moim wszystkim czytelnikom. Dziękuję komentującym, jesteście super! ;D
Nowy rozdział jeszcze nie wiem kiedy się pojawi, od was zależy, im więcej komentarzy tym większa wena. 
Zapraszam do czytania i komentowania.
http://wredna-optymistka.blogspot.com/ - tutaj mówię co mnie denerwuję, i może wstawię jakieś autorskie opowiadanie. ;)

Mia



niedziela, 18 sierpnia 2013

20. Sen

  Jest ciemno, cicho… 
Chodzę w kółko. Nie wiem co się dzieje. Każda droga prowadzi donikąd. Próbuję się wydostać. Jestem uwięziony. Nagle słyszę głos kobiety. Rozglądam się, nic nie widzę. 
- Pomocy! - słyszę. 
- Kim jesteś? - pytam. 
Brak odzewu. 
- Pomocy! 
Już wiem do kogo należy ten głos. 
- Granger, to ty? - pytam. 
- Pomóż mi Draco, proszę! 
- Gdzie jesteś? - wołam. 
- Draco, pomocy… 
  Kręci mi się w głowie. Czuję narastające mdłości. próbuję przed tym uciec, nie mogę się ruszyć, jestem bezsilny…
Budzę się. 
***
  Draco obudził się cały zlany potem. Było jeszcze wcześnie ale blondyn nie chciał marnować ani chwili dłużej. Granger była w niebezpieczeństwie. Szczerze mówiąc szatynka go zadziwiła. Legitur cogitatiónes to jedno z zaklęć z którym nawet najlepsi czarodzieje sobie nie radzą. Draco opanował je do perfekcji lecz rzadko używał. Hermiona próbowała się z nim skontaktować. Sam fakt, że znała taki rodzaj oklumencji dowodził o jej ciekawości jak i inteligencji. Malfoy musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Tylko jedna sprawa nie dawała mu spokoju. Aby perfekcyjnie wykonać to zaklęcie dwie osoby muszą być skupione oraz ze sobą bardzo mocno związane. Gdy się połączą ich aura zmienia kolor na zielony. “ Czyli jednak coś znaczę dla Granger..” - zastanawiał się Draco - “Musi coś do mnie czuć skoro słyszałem jej głos w umyśle, czułem jej strach, smutek…”
  Malfoy szybko teleportował się pod dom Hermiony. Ginny całą noc nie spała. Bardzo martwiła się o swoją przyjaciółką. Gdy ktoś zapukał do drzwi, obawiała się najgorszego. Na szczęście to był tylko Malfoy.
- Eh, to tylko ty… - westchnęła zrezygnowana Ginny.
- Gdzie jest Granger? - zapytał Draco.
- Ty mi powiedz.
- Jest w niebezpieczeństwie. - oświadczył Malfoy.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem. Musimy zacząć jej szukać. Wezwij Zabiniego, Pottera, Pomylunę i tego fajtłapę Weasley’a. Musimy ją znaleźć.
  Ginny wysłała do patronusa do każdego z osobna. Obwiniała się o zniknięcie szatynki. Nie wybaczyłaby sobie gdyby coś się stało Hermionie. Oprócz Weasley’a przybyli wszyscy, którzy mieli się stawić.
- Co się dzieje? - zapytał zaspany Blaise.
- Granger zaginęła. - oznajmił Draco.
- Pewno świetnie się bawi w jakimś klubie, a ty martwisz się niepotrzebnie - powiedział Zabini.
- Ja miałem sen. - odparł Draco. - Legitur cogitatiónes mówi wam to coś?
  Potter spojrzał na niego przebiegle.
- Zaawansowana oklumencja. - westchnął Harry. - Hermiona tego użyła?
- Po części tak. - wyjaśnił Malfoy. - Zawsze to ona nam pomagała, teraz my powinniśmy się jej odwdzięczyć.
  Luna była nieco markotna. Spało jej się nadzwyczaj dobrze i nie miała ochoty szukać tej szlamy Granger. Lovegood myślała, że Hermiona już dawno wróciła do domu. Zostawiła jej wiadomość, zabrała swoje rzeczy, ciekawe pytanie gdzie się podziewała?
- Poszukam w biurze. Jest tam wiele piwnic, może utknęła w jednej z nich? - zaproponowała Luna.
- To dobry pomysł, Lovegood. - oznajmiła Malfoy. - Pójdę z tobą.
  Harry poszedł sam na zwiady. Ginny i Blaise woleli pójść we dwoje.
***
Ginny i Blaise szli w milczeniu. Nie mieli ochoty na żadne rozmowy. Nawet gadatliwy Zabini się nie odzywał. Nagle złapał Ginny za rękę i przytulił do siebie. Tym razem dziewczyna się nie rozkleiła.
- Znajdziemy ją prawda? - zapytał niepewnie ruda.
- Zobaczysz, zapewne popija dwudziestego drinka w klubie i bardzo dobrze się bez nas bawi. - odparł Zabini.
- Nie, Herm taka nie jest.
- Cicha woda brzegi rwie, Gin.
 - Cóż, mam nadzieję, że masz rację. - odparła Ginny. - Jak coś jej się stanie to nigdy sobie nie wybaczę…
  Blaise był jeszcze lekko zaspany. Dlatego położył głowę na ramieniu zmartwionej dziewczyny.
- Zabini, co ty wyprawiasz?! - zawołała ruda.
- Kładę się…
- Mamy szukać Herm, a nie się tulić!
- Kto mówi o tuleniu się? Głodnemu chleb na myśli. - odparł Blaise. - Ktoś ma tu kosmate myśli…
- Wcale nie!
- A wcale tak. - powiedział Zabini. - Masz ochotę na małe co nieco?
- Odpieprz się Zabini! -  oświadczyła Ginny i mimo woli zaczęła się śmiać. - Chyba naprawdę musisz się wyspać.


***
   Hermiona powoli traciła nadzieję, że ktoś ją znajdzie. Najbardziej liczyła na Lunę. Skoro spotykała się tutaj z kochankiem to czasem musiała tu wpaść. Szatyna czuła się paskudnie. Było jej zimno, miała dreszcze, a z głodu ledwo stała nogach. Krzyczała, wołała, użyła oklumencji na Malfoy’u, myślała, że to coś pomoże ale nadaremno. Nagle usłyszała głosy. To by znaczyło, że ktoś się zbliża. Nie widziała twarzy, czuła, że ktoś bierze ją na ręce, zemdlała.
- Jak ona się tu dostała?! - usłyszała zdenerwowaną Lunę. - Ostrzegałam aby nie schodziła na dół.
- Ciekawska Granger. - odezwał się Draco. - Zawsze musi wszystko sprawdzić i dotknąć.

***
Hermiona czuła, że spała kilka ładnych godzin. Obudziła się w swoim łóżku. Przy jej łóżku spał nie kto inny jak Draco Malfoy.
- Malfoy…- szepnęła szatynka.
  Dziewczyna lekko nim poruszyła. Mężczyzna odskoczył jak oparzony.
- Co jest, co się dzieje?! - wołał zaskoczony blondyn.
- To tylko ja. - odparła Hermiona.
- Granger, obudziłaś się. - oświadczył Draco. - Jak się czujesz?
- Dobrze ale tak właściwie co ty tutaj robisz?
  Draco był nieco zmieszany.
- No bo ja… - zaczął blondyn. - A właśnie co ty tam robiłaś w tej piwnicy, co?
- Nicc. - powiedziała z miną niewiniątka szatynka. - No dobra, powiem ci. Szpiegowałam Lunę. Ma kochanka.
- Przyprawia rogi Potterowi? - zapytał Malfoy i szeroko się uśmiechnął. - No to trzeba mu oznajmić tę radosną wieść.
- Nie! - krzyknęła Granger - Najpierw ja z nią porozmawiam.
- Kobiety zawsze wolą rozmawiać, a mężczyźni wolą działać. - odparł Draco i lubieżnie spojrzał na szatynkę.
  Kobieta lekko się zarumieniła.
- Draco, skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
- Śniłaś mi się i  prosiłaś mnie o pomoc. - wyjaśnił Malfoy. - Apropo skąd znasz oklumencję?
- To jednak wyszło? - zapytała zaskoczona Hermiona. - Dziękuję ci.
  Draco powoli czule pogłaskał Granger po włosach.
- Widzisz do czego nieomal doprowadził twój nieznośny charakter, widzisz?
- Tu dupku!
- Widać, że wracasz do zdrowia kotku. - oznajmił Draco i pocałował szatynkę w policzek.
  W tym momencie twarz szatynki przypominała kolor dojrzałego pomidora. Draco głośno się roześmiał.
- To do zobaczenia, Granger. - powiedział blondyn i wyszedł z pokoju Hermiony.
- Jak  ja cię nienawidzę, Malfoy. - westchnęła cicho Hermiona i wstała z łóżka.
  Była jeszcze trochę obolała ale nie zamierzała siedzieć w domu. W kuchni dojrzała Ginny i Blaise’a oraz Harry’ego, O razu do nich podeszła.
- Dzień dobry. - powiedziała szatynka.
- Hermiona, przepraszam, przepraszam, przepraszam… - powtarzała Ginny. - Nie kłóćmy się, dobrze?
  Granger już dawno zapomniała o kłótni z przyjaciółką. Mocno przytuliła Ginny do siebie.
- A tak właściwie co wy tu taj robicie? - zapytała Hermiona spoglądając to na Harry’ego to na Blaise’a.
- Przyszliśmy ci na ratunek. - oznajmił Zabini. - Wyganiasz nas?
  Szatynka spojrzała na nich z czułością.
- Jesteście kochani. - odparła Granger i przytuliła do siebie Harry’ego i Blaise’a.
   Hermiona wyglądała jakby kogoś szukała.
- A gdzie jest Luna? - zapytała kobieta.
- Wróciła do domu. - wyjaśnił Harry. - Była bardzo zmęczona.
- To co, pijemy? - zaproponował Blaise.
- Blaise, jest dopiero siódma rano. - oznajmiła Ginny.
- A gdzie Malfoy? - zapytał Potter.
- Wysłałem go po wódkę. - powiedział Blaise i się roześmiał.
  Hermiona nigdy by nie przypuszczała, że Zabini i Harry tak dobrze będą się ze sobą dogadywać. Lecz jedna sprawa nie dawała jej spokoju. Brakowało Luny. Musiała z nią poważnie porozmawiać. Harry dużo przeszedł w życiu. Został bohaterem, a dodatku jest dyrektorem jednej z najlepszych Szkół Magii i Czarodziejstwa na świecie. Potter jest naprawdę pod wielka presją. Nie chciała mu dodawać bólu ale także kłamstwo nie było najlepszym rozwiązaniem.

***
- Czemu mi nie powiedziałeś, że uwięziłeś Granger w piwnicy?! - zapytała zdenerwowana Luna. 
- To miała być niespodzianka. - odparłem. - To znaczy, że ktoś ją znalazł? 
- Malfoy. - oznajmiła Lovegood. - Rzuciła jakieś zaklęcie, Legitur coś tam….
  Jednak panna Granger zna się na oklumencji. 
   Nie doceniałem jej. 
   Kto by powiedział, że Draco okaże się zdrajcą krwi? Zakochał się szlamie. Aż mi się nie chcę wierzyć. We dwoje są o wiele bardziej silniejsi. Przynajmniej wiem czego mogę się po nich spodziewać. 
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona musiała nas widzieć jak się całowaliśmy. - powiedziała Luna. - Co my teraz zrobimy? 
- Nie ma się czym martwić. Jesteś świetną aktorką Luna. - odparłem. - Wymyśl coś. Szlamy są naiwne. Granger się nie domyśli. 
- Jesteś pewien? - zapytała niepewnie blondynka. - Granger to bardzo mądra szlama. 
- Bądź skruszona, płacz i błagaj o litość. - powiedziałem. - To zawsze działa. 
  Moi wrogowie są mądrzejsi niż by się wydawało. Lecz mnie nie pokonają. Ja znam i ich każdy ruch, bawię z nimi w kotka i myszkę.  
Pierwsza w kolejności jest Ginny. 
Tym razem mi nie uciekniesz...



***
No i jest nowy rozdział. Jesteśmy na półmetku. Jest dwudziesty rozdział i dwadzieścia przede mną. Mam nadzieję, że wytrwam. W tym rozdziale dużą rolę odgrywa połączenie głównych bohaterów. W kolejnych rozdziałach opisze to bardziej dokładnie. Teraz to jest tak pobieżnie bo to dopiero dwudziesty rozdział. ;) Jak wam się podoba Piszcie jak tak i jak nie też. 
Dziękuję za wszystkie nominacje do Liebster Award i Versatile Award. To dla mnie ogromne wyróżnienie. Zapraszam do czytania  i komentowania. Rozdział dedykowany wszystkim czytelnikom. 
Dzięki, że jesteście i czytacie. 

http://ask.fm/MiaVlad 

Mia


środa, 14 sierpnia 2013

List w butelce - trzecia miniaturka

  Nigdy nie sądziłam, że coś takiego może mnie spotkać.
Historia jak z bajki. Wciąż poszukiwałam swojej bratniej duszy. Spotykałam na swojej drodze samych palantów. Hogwart był dla mnie spokojną przystanią. Gdy rozpoczęłam dorosłe życie wszystko się popieprzyło. Mój sławny chłopak Harry Potter zaczął nie wracać do domu na noc. Zaczęłam podejrzewać, że ma kochankę. Jednak ja kura domowa nie żadnego miałam prawa głosu. Wciąż mnie zbywał, a na dodatek stawał się coraz bardziej irytujący. Moja przyjaciółka Hermiona wciąż próbowała mnie pocieszyć ale wiedziałam, że Potter ma coś na sumieniu.
  Pewnego uroczego popołudnia gdy byłam w drodze na zakupy natknęłam się na Harry’ego i Hermionę. Nawet chciałam do nich podejść lecz gdy zaczęli się całować poczułam, że ziemia osuwa się pode mną. To było jak porażenie prądem. Jak najszybciej teleportowałam się do domu. Zmarnowałam z nim tyle lat. Popakowałam swoje rzeczy i zostawiłam tylko krótki liścik.

Nie wierzę, że zmarnowałam z tobą tyle lat. 
Przekaż Hermionie, że nie jest już moją przyjaciółką. 
Żegnaj na zawsze



  Aportowałam się na najbliższy przystanek autobusowy. Chciałam uciec, chciałam zapomnieć. Czułam ból i bezradność. Co ze mną teraz będzie? Gdzie się podzieje? Jak sobie dam radę? Te wszystkie pytania wciąż nie dawały mi spokoju. Z drugiej strony w końcu byłam wolna. W końcu mogłam spełnić swoje marzenia. Zawsze marzyłam o karierze fotografa. Niegdyś panna zdrajczyni Granger dużo opowiadała mi o tym zawodzie. Na Boże Narodzenie dostałam od niej aparat fotograficzny. No i o od tego się zaczęło. Harry nie pochwalał tego zajęcia. Wciąż mi powtarzał, że jestem bezużyteczna. Nie pozwalał mi być sobą. Jednak teraz miałam jedyną niepowtarzalną szansę aby stać się kimś.
   W poszukiwaniu swoich marzeń wyruszyłam do Nowego Jorku. Zaczęło się niewinnie. Zamieszkałam z dwoma mugolkami, Ashley i Katie. Były naprawdę bardzo miłe. Nie dostrzegały mojej odmienności co było mi naprawdę bardzo na rękę. Pracowałam w hotelu jako sprzątaczka. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie.
  Przez pewien czas porzuciłam swoje marzenia dotyczące zostania profesjonalnym fotografem. Moje nowe przyjaciółki nie pozwoliły abym porzuciła swoje marzenia. Opublikowały moje zdjęcia na jednej ze stron internetowych. Wtedy nawet nie wiedziałam co to jest strona internetowa. Moje zdjęcia miały masę wyświetleń i bardzo dużo komentarzy. Z jednej strony naprawdę się z tego cieszyłam ale z drugiej czułam się naprawdę bardzo samotna. Nie miałam męża, chłopaka ani narzeczonego, a mój zegar biologiczny tykał.
  Nadeszła moja ulubiona pora roku, lato.
Byłam częstym bywalcem na plaży. Letnie wieczory spędzałam w samotni. W jednej z książek przywiezionych do Nowego Jorku znalazłam piękną legendę. Aby odnaleźć prawdziwą miłość wystarczy napisać list, włożyć go do butelki, zakorkować i wysłać w świat. Pierwsza osoba, która go przeczyta stanie się twoją drugą połówkę. Uznałam, że to brednie ale postanowiłam spróbować. Naprzeciwko plaży widoczna była wysepka, na której jest kurort dla pięknych i bogatych. Może zakocha się we mnie jakiś milioner, oświadczy i będzie ze mną spędzał każdy wieczór? Kto wie…
List był krótki ale treściwy.

„Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połówkę?
Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka, porażki, odrzucenia, rozczarowań. Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten kto przestaje szukać przegrywa życie.”
Paulo Coelho
Czytając ten liścik zastanawiasz się co za nawiedzona baba go pisała. To nie jest tak. 
Gorąco wierzę, że to ty, właśnie ty jesteś moją drugą połówki, nieznajomy. Nie będę się podpisywać, jeśli ci zależy, znajdź mnie….

   Włożyłam list do butelki, zakorkowałam i wrzuciłam do morza. Swoją drogą z tego Paulo był całkiem łebski facet. To co on pisze to prawdziwa prawda. Byłabym głupia gdybym przestała szukać szczęścia i miłości. Mijały tygodnie i właściwie przestałam wierzyć, że legenda jest prawdziwa. Widocznie szczęście nie było mi dane. Podczas jednej z moich sesji zdjęciowych wpadłam na wysokiego, czarnoskórego mężczyznę. Od tyłu był całkiem, całkiem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam na kogo tak naprawdę się natknęłam.
- Blaise Zabini?! - wrzasnęłam.
- Weasley… - westchnął Zabini. - Co ty tutaj robisz?
- O to samo mogłabym zapytać ciebie. Przychodzę tu codziennie i jeszcze cię tu nie widziałam.
- Szukam czegoś, kogoś… - Zabini zaczął się plątać w swoich wyjaśnieniach.
- Dobra, skończ. - przerwałam mu. - Właściwie to bez znaczenia, szukaj sobie kogo tam chcesz. To mnie nie obchodzi.
  Nie obchodziło mnie co on tutaj robił. Przyszłam tu aby uchwycić piękne pejzaże, a nie dyskutować z tym cudnym przystojniakiem. Czy ja naprawdę to powiedziałam?! Z tego co pamiętam Blaise miał bardzo duże powodzenie u kobiet. Może nie takie jak Malfoy ale porównywalne. Byłam ciekawa kogo szukał.   Mężczyzna wciąż stał i się na mnie patrzył.
- Co się tak na mnie patrzysz? - zapytałam.
- Bardzo się zmieniłaś. - oświadczył Blaise. - Inaczej się ubierasz, bardziej kobieco, włosy ci ściemniały, usta zrobiły się bardziej wydatne…
  Zabini miał dziwny wyraz twarzy. Z każdym słowem zbliżał się do mnie coraz bardziej. Czułam się bardzo niekomfortowo. Odwróciłam od niego wzrok.
- Daruj sobie, Zabini. - ucięłam.
  Nie mogłam pozwolić aby nade mną zawładnął. Jego słowa były bardzo miłe ale to były słowa. Jednak Blaise nie ryzykował. Nieśmiało dotknął mojej ręki. Spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował. Ledwie musnął moje wargi, a ja poczułam coś czego jeszcze nigdy nie czułam. Objął mnie i nieśmiało wsuwał ręce pod moją koszulkę. Wiedziałam jakie on miał do mnie zamiary. Zapoznać, zaliczyć, zostawić. Nie chciałam być jego kolejną zabawką. Gwałtownie się od niego odsunęłam.
- Nie. - oznajmiłam.
- Ale dlaczego?- zapytał Zabini wciął widocznie oszołomiony naszymi pocałunkami.
- My się prawie nie znamy. - powiedziałam.
- Znamy się ze szkoły…
- Ty nic nie rozumiesz, Blaise.
 Planowałam odejść ale on mi na to nie pozwolił.
- Chcę cię poznać, Ginny. - oświadczył mężczyzna i lekko się uśmiechnął.
 ***
  Tydzień później trzymając się za ręce, przechadzaliśmy się po plaży. Tak po prostu. Jak para. Nagle Blaise się zatrzymał.
- Jutro wyjeżdżam do Londynu. - wypalił Blaise. - Wracam do domu.
- Rozumiem. - powiedziałam krótko. - Czyli to koniec.
- Wróć ze mną. - odparł Zabini. - Na pewno tęsknisz za rodziną, przyjaciółmi…
- Nie pojadę z tobą. - oświadczyłam. - Tutaj jest mój dom. Przykro mi.
- Czyli to koniec? A myślałem, że…
- Tak to koniec. - odparłam.
- Gdybyś jednak zmieniła zdanie to wypływam statkiem „Loreen” o dziesiątej. Będę na ciebie czekał…
  Następnego dnia czułam się bardzo podle. Tutaj odnalazłam swoją drogą. Mam zrezygnować ze swoich planów, marzeń tylko i wyłącznie dla niego? W pewnym momencie nawet myślałam, że to on znalazł mój list w butelce. Widocznie szczęśliwe zakończenie nie jest dla mnie. Nagle mnie olśniło. Nieważna kariera, przeszłość. To Blaise jest moim jedynym prawdziwym marzeniem. Była dziewiąta czterdzieści pięć gdy dotarłam na przystań. Miałam nadzieję, że statek jeszcze nie odpłynął. Niestety spóźniłam się. Usiadłam na pierwszej lepszej ławeczce i zaczęłam rzewnie płakać. Nagle ktoś do mnie podszedł. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Byłam w totalnej rozsypce. Zauważyłam, że to ktoś ma w ręce butelkę, a w niej list… Zaraz, zaraz, to moja butelka! Spojrzałam na nieznajomego i zamarłam.
- Zabini?! - zawołałam zaskoczona. - Ale jak ty…?
- Czasem należy dokonać wyboru, Gin. - odparł Zabini. - Ja wybrałem ciebie.
- To znaczy, że zostajesz. - odparłam. - To moja butelka.
 Wskazałam na butelkę, którą trzymał Zabini.
- Przeczytałeś list? - zapytałam.
- Tak. - powiedział Blaise i się uśmiechnął. - Od początku wiedziałem, że to musiałabyś być ty.
- Blaise, ja chyba naprawdę się w tobie zakochałam. - wyznałam.
  Mężczyzna nic nie powiedział. Wziął mnie na ręce i niósł. Tylko podstawowe pytanie gdzie?
-  Blaise, co ty do jasnej ciasnej robisz, postaw mnie!
- Niosę cie do naszego domu. - oznajmił mężczyzna.
- Naszego?
- Co twoje to i moje kotku. - odparł Blaise. - Krótko mówiąc wpraszam się.
  Byłam lekko zaskoczona ale nie miałam nic przeciwko. Od samego początku czułam do niego coś czego jeszcze nigdy nie czułam. Choć obecnie mam osiemdziesiąt cztery lata, wciąż czuję tę magię, która nas połączyła wtedy na plaży. Spełniło się moje marzenie. Odnalazłam szczęście i miłość, której tak bardzo mi brakowało.



***
No i jest. 
Jak wam się podoba? Dobrze mi się pisało. Rzadko piszę w pierwszej osobie dlatego może być sporo błędów. Przepraszam za nie. Rozdział dedykuje komentującym i czytającym moje wypociny. Przede mną do napisania nowy rozdział ;D

Mia

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

19. Pułapka

Hermiona czuła, że będzie miała poważne kłopoty. Ron wciąż był bardzo porywczy. Omal jej nie pobił. Nie wiedziała co zrobić z tą całą sytuacją. Draco nie chciał z nią rozmawiać. Według niego zachowała się jak niedojrzała małolata. “Widocznie go kocha” - westchnął Draco w duchu. “To czemu mnie całowała, po co to wszystko?” - zastanawiał się blondyn.
  Szatynka była kompletnie rozbita. Gdy uśmiechnięta Ginny wróciła z pracy od razu domyśliła się, że coś musiało się stać. Porozrzucane rzeczy walały się po mieszkaniu. Brud i nieporządek. Jak wychodziła do pracy dom lśnił.
- Herm?! - zawołała Ginny.
  Nikt jej nie odpowiadał.
- Herm?!
  Po kilku minutach w drzwiach pojawiła się Hermiona. Wyglądała strasznie. Jej ubranie było brudne, wymiętolone i bardzo pogniecione. Jej twarzy była czarna od tuszu i kredki ale Hermiona się tym nie przejmowała bo była kompletnie pijana.
- Herm, coś ty z sobą zrobiła?! - zawołała Ginny.
- Jaaaa?? - zapytała zaskoczona szatynka. - Jaaaa?
- Tak, ty. - oznajmiła zdecydowanie Weasley. - Co do cholery jasnej tu się stało?!
- No wiesz, Malfoy tu był i Ron tu był… - wyjaśniła Granger. - No i bum!
  Dziewczyna zaczęła histerycznie się śmiać.
- Co?!
- No tak to co, Gin. Rudy plus blondyn równa się totalny kataklizm.
- Pobili się, stąd taki chaos w tym domu?
- O nie. To ja kompletnie nie wiem co mam z nimi zrobić. - westchnęła pijana Hermiona. - Dlatego przez ostatnie parę godzin to ja wyżywałam się na tym pięknym mieszkaniu.
  Ginny z współczuciem spojrzała na przyjaciółkę. Szatynka znowu się rozpłakała. Ruda poprowadziła Granger do pokoju. Okryła kołdrą. Postanowiła, że porozmawia z nią rano. Sama miała mętlik w głowie. I pomyśleć, że to wszystko przez mężczyzn. Mącą kobietom w głowie. Obiecują, a później zawodzą. Ginny nie chciała popełnić błędu. Coraz częściej myślała o Stevie. “Czy to znaczy, że już nie kocham, Blaise’a?” - pytała samą siebie Ginny. To było ponad jej siły. Jej życie było jak karuzela. Szczęśliwe życie u boku Harry’ego, rozstanie, nowa miłość i namiętność. Wierzyła, że gdy nadejdzie czas wyboru to podejmie właściwą decyzję.
***
    Draco obudził się z potwornym bólem głowy. Ostatniej nocy przeholował z alkoholem. Kompletnie nic nie pamiętał. Wolał nie pamiętać. Udał się do klubu z striptizem. Nagie dziewczyny tańczyły nad nim pokazując swoje atuty. Miał nadzieję, że z żadną do niczego nie doszło. Powoli przypominał sobie z jaką czułością całował Hermionę i jak mu wytknęła jakim jest nieczułym gnojkiem. Wiedział, że Weasley nie jest święty. Gdy znów ze sobą zamieszkają zaczną się kłótnie, nieodmówienia i sceny zazdrości, które mogą się zakończyć jej śmiercią. “Czas wziąć sprawy w swoje ręce” - postanowił blondyn.
   Dzisiejszego dnia nie poszedł do pracy. Wezwał do siebie swojego szpiega Iana Hamiltona. Draco płacił i wymagał.
- Ian, mam dla ciebie nowe zlecenie. - odparł Draco.
- Jasne, co mam zrobić? - zapytał uśmiechnięty Ian.
- Znajdź mi coś na Weasley’a. - wyjaśnił blondyn.
- Na męża Herm, a dlaczego, co panu zrobił?
- Nieważne, to zły człowiek. - odparł Malfoy. - Ja też nie należę do najlepszych ale przynajmniej nie biję kobiet, a on niestety jest do tego zdolny.
- Czy zdjęcia będą konieczne?
- Jak najbardziej. Zdjęcia kochanek, agresywne zachowania, wszystko…
- Oczywiście szefie, nie ma problemu.
  Ian wciąż się uśmiechał. Bardzo dziwiło to arystokratę.
- Hamilton, co ty taki uśmiechnięty? - zapytał Malfoy.
- Zakochałem się, szefie. - oznajmił Ian i już go nie było.
   ***
   Granger obudziła się z nieznośnym bólem głowy. Nie mogła sobie nic przypomnieć. Poszła do kuchni aby napić się wody.
- Co tu taki syf? - zapytała Hermiona.
- To twoja sprawka Herm. - wyjaśniła Ginny.
  Dziewczyna stała za plecami szatynki. Nie mogła uwierzyć, że zwykle ta opanowana i spokojna osoba mogła się tak upić. No i nic nie pamiętać.
- Moja? - zapytała zaskoczona Granger.
- Jak kręcisz z dwoma to tak jest. - odparła zimno ruda.
- O co ci chodzi, Gin?
- Myślisz, że ja nie wiem o co chodzi? Ron to w końcu mój brat. Najpierw dajesz mu drugą szansę, a później namiętnie obcałowujesz Malfoy’a!
- Gin, to nie tak…
- Zastanów się czego ty chcesz. Rozwodu czy krótkiego romansu?
  Hermiona nie mogła już słuchać takich obraźliwych komentarzy z ust swojej najlepszej przyjaciółki.
- Sama nie jesteś lepsza! - zawołała szatynka. - Steve czy Blaise, Blaise czy Steve?!
- To jest zupełnie inna sytuacja!
- Jesteś hipokrytką!
- ZOŁZA!
- KROWA!
  Dziewczyna wymieniały się coraz to innymi wyzwiskami. Żadna z nich nie posprzątała bałaganu w mieszkaniu. W milczeniu wyszykowały się do pracy. Ubrały się i wyszły. Nie zamieniły ze sobą ani jednego słowa. Czasem nawet najlepsze przyjaciółki się kłócą.
   W odróżnieniu od Hermiony, Luna miała świetny humor. Dobrze wiedziała, że dwie najlepsze przyjaciółki poważnie się pokłóciły. To była jej szansa. Hermiona była bardzo sprytna, od razu domyśliła się kto jest mordercą. Ginny nie zdawała sobie z tego sprawy. Luna musiała jakoś odwrócić uwagę szatynki.
   W czasie przerwy na drugie śniadanie Lovegood zeszła do piwnicy. Tak przynajmniej nazywała to pomieszczenie. Tam znajdowały się wszystkie informacje na temat jej przyjaciół z Hogwartu. Odwrócili się o od niej… A może to ona odwróciła się od nich? Pragnęła zemsty. Zabicie Neville’a byłoby zbyt łatwe. Na początek chciała poznać prawdę. Wciąż w jakimś stopniu był jej naprawdę bliski ale już nie potrafiła mu zaufać. Powoli po jej policzku spływały łzy. Nic na to nie mogła poradzić. Podziwiała z jaką lekkością Leo potrafił wyzbyć się jakichkolwiek uczuć. Nagle pojawiła się mgła, a wraz z nią Leo. Nie widać było jego twarzy. Jego wygląd wciąż był tajemnicą.
- Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona Luna.
- Przyszedłem cię odwiedzić. - odparł Leo i lekko się uśmiechnął.
- No a tak naprawdę?
- Mówię prawdę. Jak ci idzie w pracy?
- Wspaniale. - oświadczyła Luna. - Mam naprawdę dobre wieści. - Nasze najlepsze przyjaciółki się pokłóciły, a to oznacza dla nas szansę…
- Masz naprawdę podły charakterek kochanie. - powiedział i przytulił blondynkę do siebie.
- Kochanie?
- No tak. Chyba naprawdę lubisz spiskować.
  Zaczęli się całować. Nawet nie podejrzewali, że pewna szatynka może im się przyglądać z bardzo dużym zainteresowaniem.
“Co to do cholery ma być?!” - zastanawiała się Hermiona. Kobieta miała wrażenie jakby już tu była. Schowała się za wielkim lecz nieużywanym biurkiem. Coś zaczęło jej świtać. “Już nic z tego nie rozumiem. Nie powiem, czasem oglądam seriale ale to jest już przegięcie.” - intensywnie myślała Granger.
  Para się od siebie odsunęła, wyszła z piwnicy i zamknęła za sobą drzwi na klucz oraz rzucając na nie kilka zaklęć zabezpieczających. Hermiona była w pułapce. Nie miała jak stamtąd wyjść, komórka nie miała zasięgu, a wszystkie jej próby wydostania się okazywały się fiaskiem. Pozostało jej tylko jedno - teleportacja. Jednakże i to zawiodło. Nagle pomyślała, że to może być pułapka. Jakby ktoś to wszystko zaplanował. Myślała, że dobrze się schowała, jej zaklęcie na niewidoczność zapewniało jej całkowitą ochronę. Czyżby kochanek Luny mimo to wyczuł jej obecność?

***
  Tymczasem w pubie zdenerwowana Ginny wyżywała na Zabinim. Wciąż mu powtarzała, że wszystko robi źle, jest powolny i ma dziurawe ręce.
- Do kurwy nędzy, ruda, co się z tobą dzieje?! - zawołał wściekły Blaise.
- Nic się nie dzieje po prostu źle wykonujesz swoją pracę. - odparowała Ginny.
- Przypominam ci lojalnie, że to ja jestem twoim szefem więc mi nie rozkazuj!
- Chciałam dobrze. - odparła Ginny i zaczęła zawzięcie polerować szklanki.
  Blaise złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- No powiedz co się dzieje?
- Bo ten cały dzień jest do dupy!
- Czyli?
- Pokłóciłam się z Herm i czuję się podle. - oznajmiła Ginny. - Powiedziałam o parę słów za dużo które mogły ją zaboleć…
- Ruda, to nic nowego. Po prostu nie panujesz nad swoimi emocjami. - oznajmił Blaise.
- Lecz po jej stronie także leży wina. Ja pierwsza nie przeproszę.
  Blaise głęboko spojrzał jej w oczy.
- Kocham twoje oczy. - wyznał Blaise i od razu się zawstydził.
- Blaise, między nami tylko przyjaźń…
- Tak, wiem.
  Mężczyzna zaczął lekko całować jej szyję, usta i zjeżdżał coraz niżej. Ginny nie mogła na to pozwolić. Gdyby skrzywdziła go jeszcze raz nie darowałaby sobie tego.
- I żadnego seksu… - oświadczyła zdecydowanie Ginny i odsunęła się od Zabiniego.
- Jeszcze zobaczymy. - odparł Blaise i tajemniczo się uśmiechnął. - Jeszcze przyjdziesz, rudzielcu!

***
   Myślała, że dam się jej przechytrzyć. Od początku wiedziałem, że się ukrywa i nas podsłuchuje. Głupia Granger. Rzuciłem na to pomieszczenie tyle zaklęć, że nikt jej nie uratuje. Nie miałem tego w planach ale jeśli nadarzyła się taka okazja to czemu nie skorzystać. Ma tylko jedną szansę aby uciec. Wątpię, że taka szlama jak ona potrafi korzystać z oklumencji. Znam tylko jedno pradawne zaklęcie, które by złamało moje czary. Legitur cogitatiónes* . Musiałaby być z kimś bardzo związana umysłowo aby się z nim porozumieć i objaśnić gdzie jest. No i ten ktoś musiałby być naprawdę mądry. Jedyna osoba, która mi przychodzi na myśl to Draco Malfoy. Zauważyłem, że ostatnio spędzają ze sobą bardzo dużo czasu . Jednak wątpię aby byli na tyle związani aby przełamać moje zaklęcia. To jest nierealne…

***
   Ginny postanowiła przeprosić przyjaciółkę za swoje niedopuszczalne zachowanie. Bardzo zmęczona wróciła do domu. Była dwunasta w nocy.
- Herm, jesteś?! - zawołała Ginny.
  Było ciemno i głucho.
- Herm! - wołała ruda.
  Ginny była naprawdę zaniepokojona. Hermiona zawsze wracała do domu na noc. Wiedziała, że dzieje się coś niedobrego. Tylko co?

* - nowe zaklęcie, wyjaśnił je wam Leo, w przyszłym rozdziale przybliżę je bardziej.
***
I jak wam się podoba? Mi tak średnio. Nie planowałam tej pułapki, tak jakoś wyszło. 
Ten rozdział dedykuję moimi wszystkim czytelnikom oraz mojemu chłopakowi Wojtkowi, któremu to obiecałam. ;) 
Zapraszam do czytania i komentowania. Każda wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna. Nowy rozdział...? 
Przepraszam za błędy. 

Mia
 


czwartek, 8 sierpnia 2013

Historia naszej miłości... - Druga miniaturka

Czas rozliczyć się z przeszłością.
Zawsze myślałem, że taki drań jak ja nie zasługuje na szczęście. Wróciłem do Hogwartu tylko z jednego konkretnego powodu. Chciałem odkupić swoje winy, przeprosić i jakoś zmierzyć się z teraźniejszością. Pierwszą osobą z którą chciałem porozmawiać była panna Granger. Wtedy nie myślałem, że stanie się dla mnie taka ważna. Przechodziła obok mnie więc postanowiłem ją jakoś zatrzymać. Złapałem ją za rękę. Odskoczyła jak oparzona.
- Granger, możemy pogadać? - zapytałem.
- Malfoy, my nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. - warknęła Hermiona i zamierzała odejść.
- Granger, proszę…
- Dobra, o co chodzi?
  Spojrzała na wojowniczo. Zawsze należała do tych co walczą i nigdy się poddają.
- Bo ja chciałbym cię przeprosić… - zacząłem.
- Nie przyjmuję twoich przeprosin. - przerwała szatynka.
- Nie wysłuchałaś mnie do końca. Daj mi coś powiedzieć…
- Przepraszasz bo co?
  Nie odpowiedziałem. Miałem wyrzuty sumienia, nie dostrzegałem co tak naprawdę liczy się w życiu.
- No właśnie. - odparła Granger. - To tylko puste i nieprawdziwe słowa. Nie da się wymazać tylu lat poniżania.
  Dziewczyna odeszła, a ja głęboko zastanowiłem się nad jej słowami. Nie przyjęła moich przeprosin, zawsze była dumna. Nie umiała ustąpić. Niby nic dla mnie nie znaczyła ale jej słowa…
  Moi rodzice zostali zabici przez Lorda Voldemorta. Mieszkałem sam, czułem się naprawdę samotny. Te święta miały być najgorsze w moim życiu. Okazało się, że nie tylko ja spędzam je sam. Hermiona Granger wciąż opłakiwała swoich rodziców. Robiła dobrą minę do swej gry. Ona także samotnie spędzała te święta. Przypatrywałem się jak z trudem niesie swoje walizki. Próbowałem jej jakoś pomóc.
- Granger, może ci pomóc? - zapytałem.
- Nie chcę od ciebie żadnej pomocy. - oznajmiła dziewczyna.
- No to jednak ci pomogę. - odparłem i nie słuchając protestów dziewczyny wziąłem do ręki jej walizki.
- Nawet nie wiesz, gdzie ja się wybieram. ! - zawołała zdenerwowana szatynka.
- A właśnie, że wiem. - powiedziałem. - Zapraszam cię do siebie na święta.
  Bulwersowała się. Krzyczała, wyzywała a nawet kopała. Nic nie wskórała. Byłem nieugięty. Przygotowałem dla nas wspólną wieczerzę. Lekko się rozluźniła. Zaczęła żartować i opowiadać śmieszne historyjki o swoich rodzicach
- Tęsknisz za nimi, prawda? - zapytałem.
- Tak, byli wspaniali. - odparła szatynka. - Może wyleczyliby twoje zepsute zęby, Malfoy.
- Oższ ty, małpo! - zawołałem i rzuciłem w nią poduszką.
  Zachowywaliśmy się jak para przyjaciół. Ja nie pytałem o sprawy osobiste, a ona nie wspominała o mojej przeszłości. Noc była najgorsza. Granger cały czas krzyczała przed sen. Nie mogłem słuchać jej płaczu.
- Granger, już dobrze. - powtarzałem.
  Dziewczyna nie orientowała się gdzie jest.
- Jaki wstyd… - westchnęła Hermiona. - Zapewne wydzierałam się jak jakaś nawiedzona.
  Próbowała się jakoś tłumaczyć. Przy mnie nie musiała.
- Nie przejmuj się. - odparłem. - Ja też miewam koszmary.
  Pocałowałem ja prosto w usta. Nie wiem dlaczego, po co…
Dziewczyna była zaskoczona moich zachowaniem ale ani razu mnie nie odepchnęła. Wciąż czułem słodycz jej usta. Wróciliśmy do szkoły w świetnych nastrojów. Obiecaliśmy sobie, że nikt się o tym nie dowie. Jej tak zwani przyjaciel byli w stosunku do niej bardzo nie w porządku. Z tego co zauważyłem tylko Potter z nią rozmawiał. Na mnie nawet nie patrzyła. Poczułem ukłucie w sercu. Czas coś w z tym zrobić. Wokół niej kręciło się zbyt wielu mężczyzn. Najpierw McLaggen, Wieprzlej, Nott, a teraz Potter?
   Podczas jednego z treningów Nott był zbytnio opiekuńczy w stosunku do Granger dlatego zwaliłem go z miotły. Dziewczyna wybuchła  niekontrolowanym śmiechem. Podszedłem do niej.
- Z czego się tak śmiejesz Granger? - zapytałem.
- Jak mogłeś go tak zrobić? - pytała Hermiona cały czas się śmiejąc.
  Przybliżyłem się do niej.
- Nikt nie będzie podrywał mojej dziewczyny. - oznajmiłem.
- To znaczy kogo?
- Ciebie, kochanie.
  Dziewczyna zamarła. No, a ja wykorzystałem sytuację.
- Słuchajcie, kochani! - zawołałem. - Ja i panna Granger jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani i zamierzamy się pobrać!
  Zarumieniła się. Przypuszczałem, że będzie wściekła. Nikt nie będzie podrywał mojej Granger.
- Malfoy!!! - krzyczała Hermiona. - Jak mogłeś mi to zrobić?!
 Złapałem ją za nadgarstki.
- Jak ty mnie kochasz… - westchnąłem i namiętnie pocałowałem ją w usta.
  Nie opierała się. Widocznie jej się to spodobało. No i o co tyle krzyku?
- Nienawidzę cię, Draco. - wyszeptała szatynka. - Pocałuj mnie.

***
   Cofnąłem się w czasie  aby przypomnieć sobie wszystkie te wspaniałe chwile. Pierwszy pocałunek, pierwsza noc no i moje nieszczęsne oświadczyny. Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Hermiona zdążyła mnie wcześniej zaciągnąć do łóżka niż ja się jej oświadczyć. Gdy zobaczyła pierścionek rozpłakała się ze szczęścia. Byliśmy tacy szczęśliwy. Choć ludzie rzucali nam kłody pod nogi my wciąż walczyliśmy o naszą miłość.
  Pewnego dnia zemdlała. Nie wiedziałem co to może oznaczać. Okazało się, że to guz mózgu. Myślałem, że jakoś się da go wyleczyć. Niestety moja żona odmówiła operacji.
- Kochanie, czemu się nie zgadzasz? - zapytałem.
- Lekarze powiedzieli, że mój stan jest bardzo ciężki. Nie ma sensu pogarszać mojej sytuacji. Jestem i tak już bardzo słaba. - odpowiedziała Granger.
- Proszę cię zrób to dla mnie. - poprosiłem.
- Draco, znasz mnie. Nie zmienię swojej decyzji.
  Jej stan z dnia na dzień się pogarszał. Byłem taki bezsilny. Ona jak gdyby nigdy nic uśmiechała się i czytała swoje ulubione książki. Nie ruszała się z łóżka, wciąż leżała i próbowała jakoś funkcjonować. Zawsze lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu. Dlatego mimo protestów lekarzy zabrałem ją na krótki spacer do najbliższego parku. Uwielbiałem patrzeć na jej uśmiech. Usiedliśmy na jednej z ławek w parku.
- Dziękuję ci, Draco. - wyszeptała Hermiona.
- To nic takiego. - odparłem. - Robię to bo cię kocham, Granger.
  Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- Mam nadzieję, że poradzisz sobie jak mnie nie będzie. - odparła szatynka.
- Nie myśl o tym teraz. - powiedziałem.
- Kocham cię. - wyznała. - Obiecaj, że będziesz szczęśliwy.
- Hermiona, przestań…
- Obiecaj, proszę.
- Obiecuję. - odparłem.
- Teraz mogę spokojnie umrzeć. Byłeś moim aniołem, Draco… - oznajmiła spokojnie kobieta i położyła głowę na moim ramieniu.
  Kilka minut później, przestała oddychać, zmarła…
Taka miłość jak nasza bardzo rzadko się zdarza. Nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem. Zawsze będzie w moim sercu. Nigdy o niej nie zapomnę. Moja Granger…
  Minęło tyle lat, a ja codziennie odwiedzam jej grób. Przynoszę jej ulubione kwiaty fiołki, zapalam znicz i się modlę. Taka miłość zdarza się tylko raz, nie można jej przegapić ani przejść obok. Trzeba docenić to co się ma nim będzie za późno…
- Żegnaj, Granger… - odparłem. - Zawszę będę cię kochał.

(Miley Cyrus - Goodbye)


&&&
No i jest druga miniaturka, jak wam się podoba? 
Zakończenie smutne, choć takie mi najlepiej się opisuje i nie wiem czemu. ;)
Zapraszam do czytania i komentowania. Bardzo zależy mi na waszej opinii. Nie słucham Miley Cyrus ale ta piosenka bardzo pasuje do tej miniaturki,
To od was zależy kiedy nowy rozdział ;)
Przepraszam za błędy. 
Mia



wtorek, 6 sierpnia 2013

18. Misja

Hermiona nie spodziewała się gości. Wieczorem wraz z Ginny zorganizowały sobie wieczór typowo babski. Objadały się słodyczami, piły drinki i oglądały telewizję. Czasami lubiły się zrelaksować tylko i wyłącznie w swoim gronie.
- Co zrobisz z Ronem? - zapytała zaciekawiona Ginny popijając czerwone wino.
- Stara się mnie zdobyć. Myślę, że zasługuje na drugą szansę. - oznajmił Hermiona.   Nagle usłyszały głośne pukanie do drzwi.
- Otworzę. - zaoferowała się Hermiona.
  W drzwiach stał Harry Potter. Był bardzo zmęczony. Jego oczy wyrażały smutek. Miał wszystkiego dojść. Nie potrafił sobie poradzić z tajemniczym mordercą, a w dodatku Luna była w stosunku do niego coraz bardziej oschła.
- Harry, co ty tu robisz?! - zawołała zaskoczona Granger.
- Witaj, Hermiono mogę wejść? - zapytał Potter.
- Tak, jasne. Coś się stało?
  Harry wszedł do środka z bardzo poważną miną.
- Herm, on znowu zaatakował. - wyjaśnił mężczyzna.
- Kto tym razem?
- Astoria Greengrass. - wyszeptał Harry.
- Biedny Neville, musi mu być ciężko. - westchnęła Hermiona.
  Do dwójki przyjaciół podeszła uśmiechnięta Ginny.
- O czym tak szepczecie? - zapytała zaciekawiona dziewczyna.
- Astoria Greengrass nie żyje. - odparł Potter.
  Ginny nie znała jej zbyt dobrze. Nie przejęła się jej śmiercią. Wiedziała, że ktoś zabija i to ją najbardziej przerażało.
- To się Luna ucieszy… - westchnęła Ginny.
  Hermiona mimowolnie parsknęła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Wiedziała, że było to bardzo niegrzeczne w stosunku do Harry’ego ale nie mogła się opanować.
- Ekhm. - chrząknął Harry. - Musimy jeszcze raz porozmawiać z Malfoy’em.
- Ja mam podejrzanego. - oznajmiła szatynka. - Tylko Malfoy jest do tego sceptycznie nastawiony.
- Kto to taki?
- Leonard Snape. Syn Severusa Snape’a. Przyjaciel Draco. Były śmierciożerca. Nie mam dowodów. Podobno wyjechał ale jakoś nie chcę mi się w to wierzyć. - odparła Hermiona.
- Hm, chociaż mamy jakiś trop. Spróbuj dowiedzieć się o tym Leo jak najwięcej. - powiedział Potter.
  Mężczyzna lekko się uśmiechnął. Spojrzał na Ginny. Było jego pierwszą prawdziwą miłością. Nie wyobrażał sobie życia bez niej. Czas pokazał, że mieli inne plany na przyszłość. To Luna okazała się jego bratnia duszą. Tak przynajmniej o niej myślał. Nawet się nie domyślał jaka jest jego ukochana i jakie ma plany w stosunku do niego.

***
  Narcyza była naprawdę wściekła na swojego syna. Na jej ślub zaprosił tę wywłokę Leah Edynburg. Tak przynajmniej mówiła o niej matka Dracona. Myślała, że jeśli Draco pojawi się bez osoby towarzyszącej to spędzi miły wieczór w towarzystwie panny Granger. Widziała jak się całowali. Wątpiła, że to nic nie znaczyło. Postanowiła szczerze porozmawiać z synem. Peter jej to odradzał lecz na próżno.
- Draco, czemu zaprosiłeś ta całą Leah na mój ślub? - zapytała zdenerwowana Narcyza. - Ona nie potrafi się zachować.
- Mamo, spokojnie. - tłumaczył Draco. - Zapewniam cię, że Leah będzie się zachowywała jak należy.
- Synku, naprawdę w to wierzysz?
  Malfoy chwilę się zastanowił nad słowami swojej matki.
- Tak. - dobitnie oznajmił Draco. - To ty mnie zmusiłaś abym znalazł sobie jakąś partnerkę. Mógłbym przyjść sam to nieee.
- Chodziło mi o pewną szatynkę, która niespodziewanie podbiła twoje serce…
- Nikt mi nic nie podbił. - burknął Draco i poszedł do swojego pokoju.
  Narcyza tajemniczo uśmiechnęła się pod nosem. Matka wie…
Dopóki Draco nie potrafił się przyznać do swoich uczuć przed samym sobą, ona nie mogła nic zrobić. Pod tym względem był bardzo podobny do ojca.

***
- Zabiłeś ją?! - zawołała Luna. 
   Czytałem mugolskie gazety gdy do pokoju wpadła zdenerwowana Lovegood. Miała zarumienione policzki, oczy jej błyszczały a usta lekko wykrzywiła. 
- Co? - udałem, że nie wiem o co jej chodzi. 
- Zabiłeś Astorię Greengras?! 
- Ahh, to… - westchnąłem. - No, to ja.
  Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. To było silniejsze ode mnie. Była taka oburzona… Przecież sama lepsza ode mnie nie była. Spiskowała, szpiegowała i planowała zabójstwo najlepszych przyjaciół. 
- Jak mogłeś?!
- Oj nie przesadzaj, Luna. - odparłem. - Neville jest wolny, ty możesz za chwilę być. Powinnaś mi podziękować, kotku. 
- Jesteś potworem. - oznajmiła blondynka. 
- Może i tak ale ty jesteś jeszcze gorsza ode mnie. - powiedziałem chłodno. 
  Po policzku kobiety popłynęły łzy. Może i jestem draniem ale czasem potrafię zachować się jak należy. Podszedłem do niej i przytuliłem ją do siebie. Chwila słabości. Starłem jej łzy z policzków i lekko pocałowałem w usta. 
- Zrobiłem to dla ciebie. - wyszeptałem. 
  Kobieta spojrzała na mnie niepewnie. 
- Czasem mam wrażenie, że jesteś bardzo podobny do swojego brata. - wyznała Luna. 
- Nie porównuj mnie do niego. - warknąłem. - Odejdź. 
- Leo, proszę… 
- Powiedziałem, odejdź!
  Wzmianka o moim bracie bardzo mnie rozzłościła. On był dobry, a ja byłem zły. Nic nas nie łączyło. Mieć uczucia to znaczy być słabym.

***
   Hermiona miała misję do wykonania. Zwolniła się z pracy kilka minut przed czasem i teleportowała się pod “Prorok codzienny”. Pracowała tam tyle lat. Tęskniła.
  Chciała wyciągnąć z Draco informacje o Leo. Musiała go jakoś podpuścić. Jedynym sposobem było pokazanie swoich wdzięków. “Boże, dzięki ci za magię” - pomyślała Hermiona. Skróciła swoją czarną spódniczkę, powiększyła dekolt przy koszuli i wyczarowała parę czarnych wysokich szpilek. Zawsze uważała, że jest kiepska w podrywaniu mężczyzn. Teraz była zdolna do wszystkiego aby osiągnąć swój cel.
Gdy Draco wyszedł z budynku, Hermiona ruszyła w jego kierunku. Nie umiała chodzić a tak wysokich butach. Dopiero po fakcie zdała sobie sprawę, że przesadziła z rozmiarem szpilek. Szatynka bardzo się starał aby nie upaść ale niestety zahaczyła o krawężnik, zatoczyła koło i wpadła na zaskoczonego blondyna. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Cześć Malfoy. - odparła Hermiona.
  Obydwoje leżeli na ziemi. Draco z zaskoczeniem spojrzał na kobietę. Zauważył jej niecodzienny strój. Wysokie szpilki, dekolt i szeroki uśmiech. Na pewno coś kombinowała.
- Granger, co ty tu do cholery robisz? - zapytał blondyn.
- No bo wiesz… - zaczęła niepewnie. - Przyszłam cię odwiedzić. Dawno się nie widzieliśmy…
- Najdalej wczoraj. - wtrącił Draco.
- Teraz ja mówię. - oznajmiła Granger. - Może pójdziemy do kawiarni, albo coś?
- Nie lubię kawy. Preferuję tylko alkohol.
  Nie zamierzał jej tego ułatwiać.
- Malfoy, bo ja chciałam… No bo wiesz…
  Dziewczyna wypięła do przodu swoje jędrne piersi mając nadzieję, że to jakoś pomoże. Żaden mężczyzna nie mógł przejść obok niej obojętnie. Draco uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Nie umiem kłamać. - wyznała zrezygnowana kobieta. - Chciałabym znać szczegóły na temat tego Leonarda.
- Nie ma mowy. - oznajmił blondyn.
- Kilka nieistotnych szczególików…
- On na pewno nie jest w to zamieszany, Granger. Koniec tematu. - odparł Malfoy.
  Zrezygnowana Granger postanowiła wrócić do domu. Na koniec zaczęła kręcić swoim tyłkiem mając nadzieję na zmianę decyzji. Draco był nieugięty. Nie mógł się powstrzymać przed chociaż jednym pocałunkiem.
- Granger?
- Hm?
Blondyn zdecydowanie podszedł do Hermiony i ją namiętnie pocałował w usta. Nieśmiało błądził po jej ciele. Żałował, że nie mógł sobie pozwolić na więcej.
- Wejdziesz na kawę? - wyszeptała Hermiona.
  Draco tylko pokiwał głową.
Teleportowali się i nie tracąc czasu rzucili się łóżko. To było silniejsze od nich. Każdy pocałunek odznaczał się na ich ciele. Szatynka nigdy czegoś takiego nie czuła.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Hermiona próbowała się jakoś ogarnąć. Draco otworzył drzwi, a w nich stał nie kto inny jak Ron Wesley z bukietem róż.
- Hermiona, to dla ciebie. - oznajmił radośnie Weasley. - Malfoy?!
  Draco wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
- Ron, jakie piękne kwiaty. - westchnęła Hermiona próbując pocałować swojego męża.
  Próbowała jakoś wyjść cało z tej całej sytuacji.
- Co on tu robi?! - zawołał Ron.
- Pracujemy razem i…
- Co ty sobie wyobrażasz?! Ty jesteś jakaś nienormalna! Mieliśmy zacząć od nowa, a ty co?! Puszczasz się z tym śmierciożercą!
  Granger poczuła, że Ron zaczyna znowu być niebezpieczny. Na szczęście tym razem na miejscu był Draco.
- Weasley, wynoś się stąd! - zawołał donośnie blondyn.
- Jesteś dziwką, Granger i zapamiętaj sobie, że cie dopadnę! - zawołał Ron i teleportował się.
  Hermiona była w lekkim szoku.
- On tylko tak mówi. - szepnęła Granger. - Tak naprawdę nic mi nie zrobi. Kocha mnie.
  Malfoy uważnie spojrzał na dziewczynę. “Jak ona może być z takim bucem?” - zastanawiał się Draco. Musiał wziąć sprawy w swoje ręce.
- Granger, mylisz się. On cię nie kocha. - odparł blondyn.
- Kocha mnie, na pewno mnie kocha! - zawołała Hermiona.
  Po jej policzkach popłynęły łzy.
- To na pewnie nie jest miłość. Gdyby cię kochał, nie wypowiadałby w twoją stronę takich obraźliwych komentarzy, nie ma do tego najmniejszego prawa. - wyjaśnił Draco.
- Co ty tam wiesz?! Kochałeś kiedyś kogoś?
  Mężczyzna nie odpowiadał.
- No właśnie… - westchnęła Granger - Nie mów o czymś o czym nie masz pojęcia.
  Mężczyzna nic nie powiedział tylko westchnął i wyszedł. Zniknął jej z pola widzenia…



&&&
Rozdział wcześniej niż zapowiadałam. Mam nadzieję, że się spodoba. Ostatnio zauważyłam, że jest coraz więcej wyświetleń, a coraz mnie komentarzy dlatego zachęcam do komentowania. Każda wasza opinia mnie coraz bardziej motywuje. Rozdział dedykuje każdemu czytelnikowi. 
Im więcej komentarzy tym szybciej nowy rozdział. Od was zależy czy pojawi się w tym tygodniu. 
Przepraszam za błędy. 

Mia

niedziela, 4 sierpnia 2013

Pakt z diabłem - miniaturka

   Dla Ginny to Hogwart był jak drugi dom. Po bitwie straciła zarówno brata jak i całą swoją rodzinę. Jej mama była małomówna, ojciec cały czas pracował, a bracia? Zajmowali się swoimi sprawami. Wciąż pracowali. Nie mieli czasu dla swojej młodszej siostrzyczki. Jej związek z Harrym zakończył się szybciej niż się zaczął. Potter potrzebował samotności. Wraz z Ronem wyjechał do Paryża. Uznali, że zakończenie Hogwartu nie jest im do niczego potrzebne. Ginny i Hermiona były najlepszymi przyjaciółkami. Ostatnio miały bardzo parszywy nastrój. Po wyjeździe Rona, Hermiona zamknęła się w sobie. Nie można było w żaden sposób  do niej dotrzeć. Jedyną osobą, której jej się to udawało był Draco Malfoy. Na każdym kroku uprzykrzał jej życie. Szatynka miała tego serdecznie dosyć. Postanowiła się zemścić.
   Hermiona wraz z przyjaciółką włamała się do dormitorium Ślizgonów. Tego samego dnia „przypadkowo” Teodor Nott wyjawił im kiedy dokładnie Draco bierze prysznic oraz jakie jest hasło do wieży Ślizgonów. Dziewczyny były bardzo podekscytowane zaistniałą sytuacją. Granger ukryła w swojej torebce mugolski klej, ultra mocny.
- Herm, jesteś pewna, że dobrze robimy? - zapytała niepewnie Ginny.
- Nie ale tym razem zasłużył. - oznajmiła gryfonka.
  Malfoy zepsuł Hermionie randkę z jednym z najprzystojniejszym krukonem w Hogwarcie. Była wtedy taka wściekła. Nie rozumiała postępowania. Dlatego zapowiedziała zemstę. Dziewczyny weszły do środka. Draco brał prysznic. Ginny pilnowała aby nikt nie wszedł do pokoju. Gdy usłyszały śpiew Draco omal nie padły na zawał.
(Muzyka - "Biały Miś"
- Biały Miś, dla dziewczynyyyyyy,   którą kocham i będę kochaaaaaaał wciąż… - śpiewał ślizgon.
  Dziewczyny tarzały się ze śmiechu. Hermiona bała się, że ich plan może się nie powieść. Ginny była bardzo zaskoczona gdy przed sobą zobaczyła wysokiego czarnoskórego slizgona. Blaise Zabini był marzeniem każdej kobiety.
- Nie możesz tam wejść. - oznajmiła Ginny.
- Czemu, to też mój pokój. - odparł Blaise.
   Miał dziwne przeczucie, że Draco może mieć kłopoty no albo już je ma. Ginny usiadła pod drzwiami. Nie miała zamiaru nigdzie się ruszyć.
- Jak chcesz przejść to najpierw musisz się mnie pozbyć. - powiedziała ruda istotka.
 Zabini lekko się uśmiechnął. Pochylił się i miał zamiar podnieść Ginny ale dziewczyna zaczęła panikować.
- Nie wchodź, proszę, nie wchodź! - zawołała dziewczyna. - Zrobię wszystko.
- Wszystko? - zapytał Blaise.
- Tak, wszystko!
- Zawrzyjmy pakt. - oznajmił dziwnie ucieszony Zabini. - Pakt z diabłem.
- To znaczy?
- Nic nie powiem Draco. Domyślam się, że w środku jest Granger. Po ostatnich jego wybrykach należy mu się. Ty umówisz się ze mną, Weasley. Jest taka jedna, która mi się bardzo podoba. - oznajmił z zadowoleniem Blaise.
  Ginny domyślała się, że o coś mu może chodzić.
- Dobrze, a kim ona jest?
- Cóż, dowiesz się w swoim czasie…
   W tym samym czasie Hermiona nalała mnóstwo kleju na widniejącym ręczniku. Miała nadzieję, że Draco nic nie zauważył. Niestety się pomyliła. Mężczyzna wyszedł spod prysznica nagi. Taki jakim go matka natura stworzyła. Po jego nagim ciele powoli spływały kropelki wody. Był cholernie seksowny. Granger próbował nie patrzeć na najważniejszy punkt na jego ciele lecz nie potrafiła.
- Witaj Granger. - odparł Draco.
   Nie był specjalnie zaskoczony wizytą Hermiony.
- Malfoy, ja… - zaczęła szatynka.
  Dziewczyna nie mogła pozbierać myśli.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytał widocznie rozbawiony całą sytuacją blondyn.
  Dziewczyna chciała wyjść ale Draco ustał przy drzwiach.
  Hermiona nie wiedziała co ma zrobić. Jak go ominąć. „Co by tu zrobić? Przez okno nie skoczę, muszę jakoś wyjść pod nim… Co jak gadam, jak pod nim?!”
- Draco, wypuść mnie. - powiedziała Hermiona.
- O nie, Granger. Przyszłaś tu z własnej woli . Zabawimy się. - odparł Draco i arogancko się uśmiechnął.
  Mężczyzna powoli zbliżył się do dziewczyny i popchnął na łóżko.
- Nie kładź się na mnie, nie kładź się! - zawołała spanikowała dziewczyna.
 Było już za późno. Swoim nagim ciałem Malfoy położył się na Granger.
- Czemu mi to robisz? - zapytała zdenerwowana Hermiona.
- Włamałaś mi się do pokoju, Granger, chciałaś mi zniszczyć reputację…
- Ty, ty i zawsze tylko ty. - powiedziała szatynka. - Czy ty kiedykolwiek myślisz o kimś innym?
  Draco spojrzał na dziewczynę nie wiedząc o co chodzi. Dziewczyna czuła jego członka na swoim kroczu. Cóż mogła powiedzieć? Czekała na rozwój sytuacji.
- Tak i to bardzo często. - wyszeptał Draco.
- Pfff, ciekawe o kim?
- O tobie, głupolu. - wyznał blondyn i pocałował namiętnie gryfonkę.
  Dziewczyna nie opierała się…

***
  Kilka tygodniu później Hermiona i Draco spotykali się codziennie.  Tymczasem Ginny miała dosyć towarzystwa Zabiniego. Wciąż jej opowiadał o tajemniczej dziewczynie, która podbiła jego serce.
- Weź się jej oświadcz i po kłopocie. - oznajmiła zdenerwowana Ginny.
  Nie potrafiła ukryć, że jest zazdrosna. Chciała aby Blaise był szczęśliwy. W pewnym momencie Blaise ukląkł na jedno kolano.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał niepewnie Blaise.
- To znaczy, że  ja…?
- Tak, to ty jesteś tą dziewczyną dla której ostatecznie straciłem głowę. - wyznał  mężczyzna.
  Dziewczyna głośno się roześmiała.
- Kocham cię, Blaise. - wyznała Ginny. - Oczywiście, że zostanę twoją żoną.
  Kto by się spodziewał takiego obrotu sprawy. Dzięki nieudolnemu planu zemsty zupełnie zmieniło się ich dotychczasowe życie. Ginny nigdy nie żałowała, że zawarła pakt z samym diabłem. Dzięki temu mogła być naprawdę szczęśliwa.


&&&
To moja pierwsza miniaturka mam nadzieję, że się spodoba. Lekko zboczona, nagi Draco ;D Nie pytajcie, czemu "Biały Miś", tak mnie naszło
Przepraszam za błędy, zapraszam na nowy rozdział mojego głównego opowiadania 

Mia

17. Wątpliwości

Blaise zaprowadził Ginny do pokoju. Sam udał się do Hermiony, która spała w salonie. Usnęła w ubraniach. Jej wargi co chwila układały się w lekki uśmiech. Zabini lekko ją szturchnął.
- Hermiono… - szepnął Blaise.
  Dziewczyna nie odpowiadała. Mamrotała coś przez sen.
- Hermiono… - odparł mężczyzna.
- Draco, jeszcze, jeszcze… - mamrotała szatynka.
   Zabini wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Panna Granger gwałtownie się obudziła. Była zdezorientowana. Nie wiedziała gdzie obecnie się znajduje.
- Z-Zabini? - zapytała szatynka nie wiedząc co się dzieje. - Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem porozmawiać. - wyjaśnił Blaise.
  Wciąż się uśmiechał.
- Czemu się tak szczerzysz? - zapytała Granger.
- Przez sen wypowiadałaś imię mojego najlepszego przyjaciela. Bardzo mnie to ucieszyło.
   Hermiona obrzuciła Zabiniego wrogim spojrzeniem. Nie chciała wyjawiać co jej się śniło. Wolała zostawić to wyłącznie dla siebie.
- Co ty tu robisz? - warknęła Hermiona.
- Chodzi o Ginny. - odparł Zabini. - Dziwnie się ostatnio zachowuje, non stop płacze, mam wrażenie, że nie radzi sobie ze swoim życiem.
- Ona jest silna, twarda, wątpię żeby…
- Porozmawiaj z nią. To ma jakiś związek z tym całym Stevem.
- Ostatnio miałam bardzo dużo własnych zmartwień. Nic nie zauważyłam. Może rzeczywiście Ginny potrzebuje mojej pomocy. Porozmawiam z nią. - oznajmiła szatynka.
- Dziękuję ci Hermiono. - powiedział z wdzięcznością Blaise. - Dobranoc, pani Malfoy!
  Mężczyzna wyszedł, a Granger poszła do łazienki. Zamierzała wziąć bardzo długą odprężającą kąpiel. W każdym jej śnie główną rolę grał Draco Malfoy. Tłumaczyła to sobie przemęczeniem. Ostatnio spędzała z nim mnóstwo czasu. Wciąż o nim myślała. Zastanawiała się co to może oznaczać? “Coś do niego czuje?” - pytała samą siebie. “Mam męża, nie mogę…. “ - podpowiadała jej podświadomość. Nie myślała o rozwodzie. Chciała ratować swoje małżeństwo. Nie wiedziała jak w świecie czarodziei można się rozwieść. Wiedziała, że na ulicy Pokątnej są różne dostępne kancelarię adwokackie. Z czystej ciekawości postanowiła odwiedzić jedną z nich. Nie zamierzała się rozstawać z mężem ale tak na wszelki wypadek następnego dnia postanowiła się tam udać.

***
Draco bardzo się starał dbać o swoją sylwetkę. Ćwiczył kilka razy dziennie, biegał, nawet nauczył się jeździć na rowerze. Wiedział, że gdyby przestał o siebie dbać żadna kobieta nie zwróciła by na niego najmniejszej uwagi. Na ślub swojej matki postanowił zaprosić Leah. Miał nadzieję, że dziewczyna będzie potrafiła się zachować.
- Słucham? - odparła do słuchawki.
- Cześć piękna, tu Draco. - odparł blondyn do słuchawki.
- Draco, dawno się nie odzywałeś. W jakiej sprawie dzwonisz?
  Nie była głupia. Ostatni raz widzieli się dwa tygodnie temu. Od tego czasu panna Edynburg zdążyła znaleźć sobie nowego kochanka.
- Chciałbym zaprosić cię na  ślub mojej matki w tą sobotę. - oznajmił Malfoy.
  Leah bardzo lubiła wystawne przyjęcia.
- Ona mnie nie lubi. - oznajmiła niepewnie Leah.
- Będziesz moją osobą towarzyszącą. - powiedział mężczyzna. - Moja matka nie ma nic do gadania.
- No dobrze, pójdę.
- Bardzo się cieszę. Jeszcze się do ciebie odezwę. - odparł Draco i odłożył słuchawkę.
  Leah zdążyła sobie znaleźć nowego kochanka. Był wysoki, blady i rudy. Spędzał z nią każdą noc. Ron Weasley przygotowywał dla panny Edynburg spóźnione śniadanie. Weasley tłumaczył sobie, że ma potrzeby. Potrzebuje kobiety. Leah był piękna, miała idealne kształty i nie przeszkadzało jej to, że Ron miał żonę.
- Kto dzwonił? - zapytał Ron pojawiając się drzwiach.
- Z pracy. - wyjaśniła krótko kobieta.
 - Nawet teraz nie potrafią dać ci spokoju. - odparł mężczyznę i pocałował blondynkę w usta.
***
   Hermiona obiecała sobie, że się wybierze na ulicę Pokątną. Pierwsza kancelaria nie prezentowała się najlepiej. Nie chciała tam wchodzić. Bała się wejść do którejkolwiek. Wybrała pierwszą z brzegu “Greengrass &Partners”. Weszła do środka. Kancelaria należała do jednych z najbardziej eleganckich miejsc w których Hermiona miała przyjemność przebywać. Była pod wielkim wrażeniem. Nagle głową uderzyła w wysokiego, muskularnego bruneta. Okazało się, że to był Neville Longhbottom.
- Neville?! - zawołała ucieszona szatynka.
- Hermiona, co ty tutaj robisz? - zapytał zaskoczony mężczyzna.
- Chciałam zasięgnąć porady prawnej. - wyjaśniła szatynka.
- Może ja jestem w stanie ci pomóc?
- Jesteś prawnikiem?
- Między innymi. - odparł Neville. - Chodźmy do mojego gabinetu.
  Gabinet Neville’a był naprawdę bardzo duży. Na ścianach wisiały zdjęcia Neville‘a z czasów szkolnych. Ani jednego zdjęcia Astorii
- Myślałam, że zostaniesz magomedykiem. - westchnęła Granger. - Nie sądziłam, że ożenisz się z Astorią Grengrass
- Astoria to wspaniała kobieta.  Pracujemy w jednej kancelarii. - oznajmił Longhbottom.
Mówił o niej bez żadnych emocji. To bardzo zdziwiło szatynkę
- Hermiono, masz jakiś problem? - zapytał Neville.
- Przyszłam w sprawie rozwodu. - wyjaśniła Granger.
  Mężczyzna z zaskoczeniem spojrzał na kobietę. W odwecie Granger się roześmiała.
- Nie rozwodzę się, po prostu chciałabym się dowiedzieć na czym polega taki rozwód w świecie magii i czarodziejów. - odparła Hermiona.
- Tak samo jak w świecie mugolskim. - powiedział mężczyzna. - Z tym, że na końcu procesu sędzia wypowiada zaklęcie ruptis vinculis matrimonii *. To jest definitywne rozerwanie więzów małżeńskich.
  Szatynka chwilę się nad tym zastanowiła.
 - Czy ty i Ron..?
- Nie, nie rozwodzimy się. - powiedziała dobitnie Hermiona. - Chciałam po prostu wiedzieć. Czysta ciekawość. Znasz mnie.
  Szatynka podziękowała za informacje i wyszła z kancelarii. Odniosła wrażenie, że Neville jest nieszczęśliwy. Zawsze zastanawiało ją to dlaczego ożenił się z Astorią. Nie znała jej zbyt dobrze. Zazwyczaj dla Hermiony była niemiła i opryskliwa. Nie rozumiała postępowania Neville’a.
   Po wyjściu Granger, Neville siedział w swoim ogromnym gabinecie i uzupełniał papiery swoich klientów. Myślami wracał do wydarzeń sprzed kilku lat. Był taki szczęśliwy. Miał dziewczynę, przyjaciół, odpowiednią pracę i nagle wszystko się skończyło. Z Astorią prawie nie rozmawiał. Gdy Neville wracał do domu jej nie było, a gdy wychodził do pracy ona jeszcze spała. Nie sypiali ze sobą, nie całowali się ani nie przytulali. Wieczorem sięgał po zdjęcie Luny schowane głęboko w szufladzie. Wpatrywał się w je i żałował swoich czynów. Nie mógł zrobić inaczej. Lecz nikt nie potrafił tego zrozumieć…
***
  Mój plan zawodzi. Ginny mi nie ulega, a w dodatku staję się głównym podejrzanym. Muszę się na kilka dni usunąć. Może panna Weasley sama do mnie przybiegnie kto wie… Lecz teraz potrzebuję kobiety. Czas iść na łowy. Wybieram się do miasta. W klubach są najbardziej naiwne panienki. No i wtedy dostrzegam kobietę, która zniszczyła szczęście Luny. Niejaka Astoria Greengrass. Piękna, młoda, gibka, wręcz idealna. No i moja. 
  Zaczynamy tańczyć. Kobieta nie ma oporów. Całujemy się. Robi się coraz ciekawiej. Z nią nie spędzę nocy. Zaciągnę ja w głąb uliczek, a następnie zabije. 
- Gdzie idziemy? - zapytała niepewnie Astoria. 
- To niespodzianka, zobaczysz. - odparłem tajemniczo. 
  Stanąłem. To był ten czas. Mocno popchnąłem ją na ścianę. Kobieta upadła.
- Co ty robisz?! - zawołała Greengrass. - Zostaw mnie. 
  Próbowała wyciągnąć różdżkę. Była zbyt wolna. Zdążyłem wypowiedzieć zaklęcie. 
- Mortem Cicatricem. - wyszeptałem. 
  Jej ciało zaczęły pokrywać trwałe, bolesne blizny, które już nigdy nie znikną. Zacząłem ją kopać, a następnie okładać jej twarz pięściami. Próbowała się opierać. Na próżno. Nie była w stanie nic wskórać. Jestem zbyt silny. 
- Nigrum angelus mortis. - odparłem. 
  Umarła. Byłem z siebie bardzo zadowolony. Wygrawerowałem literkę L i teleportowałem się do domu. Chciałem zrelaksować się i odpocząć. Te zaklęcia kosztują mnie bardzo dużo siły. Jak na razie oddalę się cień…
   No, a później oczywiście się zemszczę i zabiję każdego kto mi stanie na drodze. 

***
  Hermiona chciała porozmawiać z Ginny sam na sam. Bardzo jej zależało aby przyjaciółka była szczera.
- Gin, musimy porozmawiać. - odparła Hermiona.
- A o czym? - zapytała ruda jakby od niechcenia.
- Jak tam randka? - zapytała szatynka.
- Udana. - westchnęła Ginny.
  Ginny uznała, że jej dziwne zachowanie związane jest z jej uczuciami do Blaise’a i Steve’a. Były zupełnie inne. Nie umiała sobie z tym poradzić. Gdy była z Blaisem czuła się szczęśliwa. Nikt inny się nie liczył tylko on. Dla niej to było zupełnie nowe przeżycie. Steve był jak magnes. Tutaj chodziło wyłącznie o seks. Nie panowała nad sobą, nie wiedziała co się z nią dzieje.
- A dokładniej? - zapytała Granger.
- Prawie poszliśmy do łóżka. - wyznała zarumieniona panna Weasley.
  Hermiona spojrzała na nią bardzo uważnie.
- Kochasz go? - zapytała szatynka.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć. - wyznała ruda. - Myślisz, że jednocześnie można kochać dwie osoby?
- Kiedyś powiedziałabym ci, że nie ale teraz nie jestem tego taka pewna. Rozumiem cię jak nikt.
  Ginny spojrzała na przyjaciółkę z współczuciem. Po części ją rozumiała. Ron ją zawiódł, ciężko jest wybaczyć poniżanie, pobicie i gwałt. Malfoy jej pomógł, otoczył opieką ale to wciąż był ten sam Malfoy…


* - definitywne zerwanie więzów małżeńskich
&&&
Witam, wracam z nowym rozdziałem, który jest krótszy niż zwykle. Przepraszam za zwłokę ale miałam brak weny. Jest mało Draco i Hermiony, w następnym rozdziale będzie więcej ;)
Pojawia się Neville, nowa postać, nie planowałam rozbudowywać jego postaci ale myślę, że nawet dobrze że tak się stało. Zawsze go lubiłam. Opinię pozostawiam wam. 
Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom, którzy mimo  tego słabego według mnie rozdziału, będą czekać na następne. Przepraszam za błędy. 

Mia