piątek, 27 września 2013

26. Nieporozumienia

Draco przez całą noc nie mógł zmrużyć oka. W ręce wciąż trzymał list od Hermiony. Miał mieszane uczucia. Co on do niej czuł? Lubił ją, ufał jej ale czy chciał się wiązać? Nie chciał jej stracić. Od kilku tygodni poświęcał jej każdą wolną chwilę.  Przysiągł sobie, że zostanie wiecznym kawalerem. Granger go kusiła. W jego sytuacji nawet nie wiedział czy jeszcze kiedykolwiek dotknie kobiety. Lucjusz go przerażał. Cały czas siedział na podłodze. Był wpatrzony w jeden punkt na ścianie. Draco nie chciał był taki jak on. Modlił się aby przyszedł Potter i go stąd zabrał. 
***

Tymczasem Hermiona i Harry poszukiwali jakiejś wskazówki w książkach i czasopismach związanych z magią. 
- Może to rzeczywiście Imperius… - westchnął Harry. 
-  Nie, zbyt łatwe. - odparła Granger. 
- Może jednak , Hermiono? Ktoś kazał temu całemu Cecylisowi skazać Draco i zamknąć w Azkabanie. Myślę, że użył Imperiusa. 
  Hermiona uważała, że ten kto zabił Rona doskonale wiedział co robi. Przypuszczała, że to pan L zabił jej męża. Zna o wiele więcej zaklęć czarno magicznych niż większość czarodziei. 
- Zobacz, coś mam. - powiedział Potter i wskazał na  kawałek papieru. 

Possessione - zaklęcie często było stosowane na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Jednym z jego właściwości jest całkowite opanowanie umysłu danego czarodzieja oraz wmawianie mu nieprawdziwych informacji…

- Jakie jest antidotum? - zapytała rozgorączkowana Hermiona. 
  
Ius* - eliksir ma właściwości uleczające, przywraca jasność umysłu i całkowicie odwraca zaklęcie Possesione. 
- Jak zdobyć ten eliksir? - pytała szatynka. 
- Nie mam pojęcia. - przyznał Harry. - Może Slughorn będzie wiedział. W końcu uczy eliksirów. 
- Harry, nie mamy czasu!
- Spokojnie, Hermiono. On naprawdę jest dla ciebie taki ważny? 
- Tak. Jest dla mnie bardzo ważny. 
  Hermiona nigdy nie potrafiła okazywać swoich uczuć. W swoim liście napisała to co naprawdę czuje do Draco. Teraz tego bardzo żałowała. Nie wiedziała czy on czuje podobnie. Nie wyznała mu miłości. Chciała mu dodać otuchy. Uznała, że coś wymyśli i nie wyda się ze swoimi prawdziwymi uczuciami. Wolała milczeć niż mieć złamane serce.  

***
  Ginny nie mogła się na niczym skupić. Blaise proponował jej kilka dni urlopu ale ona odmówiła. Miał wrażenie, że ruda się od niego oddala. Tym razem nie odpuści. Będzie walczył o ten związek. W końcu udało mu się ja zdobyć. Nie pozwoli aby coś stanęło między nimi. 
- Gin, idź do domu. - powiedział łagodnie Blaise. - Jesteś zmęczona i niewyspana. Nabierz trochę energii
- Nie, czuję się świetnie. - oponowała Ginny. 
- Proszę cię…
- Tęsknię za Ronem. - wyznała ruda. 
- Wiem, kochanie lecz nie możesz katować się w ten sposób. - odparł Zabini i przytulił do siebie Ginny. 
- Kocham cię. Cieszę się, że cię mam, wiesz? 
- No ba… Co ty byś beze mnie zrobiła? 
  Pierwszy raz tego dnia Ginny szczerze się uśmiechnęła. 
- Umarłabym - powiedziała ruda. - No dobra, pójdę do domu jeśli poprzytulamy się trochę w kantorku, co ty na to? 
- Oższ ty diablico! - zawołał rozbawiony Blaise. 
  Zabini nie oponował tylko wziął swoją diablicę na ręce i szybko zaniósł do kantorka…

***
Cóż za urocza scenka. Seks w ciasnym, śmierdzącym kantorku. Biedna Ginny. Nie martw się, kochana. Niedługo ja się tobą zajmie. Cóż co mogę zaoferować? Na pewno więcej niż ten fajtłapa Blaise. Co prawda mam zamiar ci zostawić trwałe blizny oraz cię zabić. Grunt to dobra zabawa. Gdy ja planuje zabójstwo to nikt mnie nie powstrzyma. Nikt się nie domyśli. Chyba że po paru tygodniach. To ciebie już nie będzie Ginny. Pożegnaj się ze swoim ukochanym bo to ostatnie wasze wspólne chwile. Ostatnie pożegnanie. Jakie to nasze życie kruche… 
  Raz jesteś, a raz cię nie ma. Luna wciąż śpi. Nasz związek opiera się na seksie. Jesteśmy tak samo podli i źli. Razem możemy stać się niepokonani. Jesteśmy naprawdę zgodną drużyną. Dla dobra ogółu jestem w stanie poświęcić Lunę. Nic do niej nie czuje. Jestem tylko trochę od niej zależny. Szczerze mówiąc uważam się za chorego człowieka. W głębi duszy jestem naprawdę samotny. Dobrze, że nikt nie może usłyszeć moich myśli. Czasem pragnę mieć kogoś kto mnie w pełni zrozumie. Był ktoś kto miał takie same poglądy. Niestety zakochał się w szlamie i musiałem się go pozbyć. Jedynie Lord Voldemort do samego końca nie przestał tępić szlam. Teraz go nie ma ale ja jestem i dokończę jego dzieło. 

***
  Harry teleportował się do Hogwartu. Od razu pobiegł do Slughorna, który akurat miał lekcje. 
- Profesorze Slughorn, możemy porozmawiać?- zapytał Potter. 
- Oczywiście Harry.- powiedział Slughorn i łagodnie się do niego uśmiechnął. - O co chodzi? 
- Profesorze, potrzebuję eliksir Ius. - wyjaśnił Harry. 
- Ius, to bardzo mocny eliksir. Jesteś pewny, Harry?
- Muszę komuś pomóc, profesorze. To bardzo ważne. 
  Slughorn popatrzył podejrzliwie na Pottera ale kiwnął twierdząco głową poszedł do swojego gabinetu. Po piętnastu minutach profesor przyniósł niewielką ampułkę z niebieskim płynem w środku. 
- Dziękuję, profesorze. - powiedział Potter i już go nie było. 
  Slughorn traktował Harry’ego jak swojego syna. Raz nawet był zaproszony do Pottera na kolację. Oficjalnie zapoznał się z Luną. Nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Była niemiła i opryskliwa. Wciąż zerkała na zegarek i profesor odnosił wrażenie, że dziewczyna chce się go pozbyć. 

***
   Cecylius siedział w swoim gabinecie i popijał kawę z dodatkiem imbiru i cynamonu. Wszystko miał pod kontrolą. Brakowało mu tylko kobiety. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. 
- Proszę. - powiedział Cecylius. 
  Do gabinetu weszła piękna szatynka w kusej czarno złotej sukience. Przyjaźnie się do niego uśmiechała. 
- Dzień dobry. - powiedziała szatynka - Hermiona Granger. 
  Dziewczyna podała rękę Cecyliusowi aby się przywitać. 
- Cecylius Russel. - powiedział mężczyzna. - Co panią do mnie sprowadza?
- Właściwie mam do pana bardzo ważną sprawę… - zaczęła szatynka. 
  Powoli zaczęła przybliżać się do Cecyliusa. Seksowanie kręciła biodrami i wypinała piersi do przodu aby przykuć jego uwagę. Specjalnie przygryzała usta zębami aby jakoś go skusić. 
- Widzi pan… 
  Szatynka stała już tak blisko Cecyliusa, że mogła mu wlać eliksir do kawy. Miała nadzieję, że mężczyzna tego nie zauważy. 
- Może najpierw napije się pan kawy? - zaproponowała Granger. 
  Mężczyzna nie oponował. Wypił kawę duszkiem. Nagle poczuł, że coś niedobrego się z nim dzieje. Zaczął wymiotować, miał bardzo duże bóle głowy i nie potrafił sobie przypomnieć co robił kilka miesięcy temu. 
- Proszę pana, wszystko ok.? - zapytała Hermiona.
- Kim pani jest? - zapytał Cecylius. 
- Hermiona Granger. Wie pan kim jest Dracon Malfoy? 
- Tak…
- Czy są jakieś dowody z związku ze śmiercią Ronalda Weasley’a? - zapytała twardo szatynka. 
- Nieee. - odparł Cecylius. - A co ja mam z tym wspólnego? 
- Wtrącił pan do celi niewinnego człowieka. - wyjaśniła Hermiona.

***
  To był drugi dzień pobytu Draco w Azkabanie i blondyn miał już tej celi serdecznie dosyć. Jego ojciec odprawiał jakieś niedorzeczne obrzędy i zachowywał się jak pomylony. Cały czas patrzył się w jeden punkt. Draco próbował jakoś zapomnieć o swoich problemach. Niestety wciąż przed oczami miał Granger, która za nim tęskni i kocha. Co prawda nie powiedziała mu tego ale przynajmniej miał jakiś cel w życiu, nie poddawać się i do niej wrócić. Liczył, że Potter go stąd uwolni. 
  Kilka minut później do Draco przyszedł Cecylius. 
- Malfoy, wychodzisz. Jesteś wolny. - powiedział mężczyzna.
- Słucham? - zapytał zaskoczony blondyn. 
- Nie ma dowodów na twoją winę. - wyjaśnił minister. - Na zewnątrz ktoś na ciebie czeka. 
  Draco jak najszybciej wybiegł z więzienia. Dopiero docenił to co w życiu jest najważniejsze. Kochał niebo, naturę, zwierzęta i ludzi, których mógł już nigdy więcej nie zobaczyć. Na zewnątrz czekała na niego Hermiona. Miała na sobie seksowną krótką sukienkę. Wyglądała jak bogini. Nie mógł się powstrzymać aby jej nie pocałować. 
- Granger, wyglądasz niesamowicie seksownie. - powiedział Draco. - Tęskniłaś, prawda? Ten twój list dodał mi dużo otuchy, cieszę się, że…
  Hermiona miała niewyraźną minę. 
- Bo widzisz ten list… - zaczęła Hermiona. - To było jedno wielkie kłamstwo. 
- Co?! - zawołał zdenerwowany Draco. 
- Chciałam cię jakoś wesprzeć…
- Nie wierzę ci, Granger. - powiedział pewnie Malfoy. - Dlaczego kłamiesz? 
- Ja nie kłamię. Mówię całą prawdę. 
  Draco nie wiedział co ma powiedzieć. Kierować się rozumem czy tym co mówi serce? 
- W Malfoy Manor urządziliśmy dla ciebie przyjęcie. - powiedziała Hermiony. 
  Draco teleportował się do Malfoy Manor. Nie zważał na Granger. Skoro tak chce z nim pogrywać to on nie będzie jej dłużny. Nikt nie będzie robił z niego idioty. Granger mu się tak łatwo nie wywinie. 

&&&
Sukienka Hermiony

No i jest nowy rozdział. Nie wiem jak wypadł, najważniejsze że Draco jest wolny. Kobieta może wiele zdziałać, zwłaszcza w takiej sukience. ;) Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 
hogwart-diary.blogspot.com  - zapraszam 

Mia



piątek, 20 września 2013

25. Azkaban

  Cecylius był cały czas przekonany, że to Draco zabił Weasley’a. Nie trafiały do niego żadne rozsądne argumenty. Draco nie zamierzał tego tak zostawić. Jedynym sposobem na rozwiązanie tej całej sytuacji była ucieczka. Dwaj mężczyźni wciąż mocno trzymali go za ręce aby nie uciekł. Nie przewidzieli jednego. Malfoy tak łatwo nie daje za wygraną. Jednego z nich kopnął w nogę, a drugiego zaczął drapać. Na rękach miał kajdany, które uniemożliwiały mu swobodny bieg. Był powolny, chciał się gdzieś schować ale niestety Cecylius był szybszy. Ze względu na kajdany Draco nie mógł używać magii.
- Nie tak szybko, Malfoy. - powiedział Cecylius - Azkaban  czeka na ciebie.
- Ja tego nie zrobiłem! - zawołała Draco.
- Każdy tak mówi
- Nie macie dowodów. - warknął blondyn.
- To się jeszcze okaże.
  Cecylius popchnął Malfoy’a, a blondyn przewrócił się i upadł na ziemię. Minister Magii złapał Draco za rękę i teleportował go przed bramę najbardziej mrocznego miejsca w świecie Magii i Czarodziejstwa. Azkaban był strzeżony przez dementorów. To zarazem najobrzydliwsze i najstraszliwsze stworzenie wysysające duszę ludzką. Tylko najsilniejsi potrafili mu się oprzeć. Draco obawiał się, że za kilka dni na jego ustach może zostać złożony pocałunek dementora. Jeśli jego najbliżsi go nie uwolnią to w przeciągu kilku dni nic z niego nie zostanie. Najbardziej bał się tego, że Hermiona w niego zwątpiła i już nigdy nie będzie chciała z nim rozmawiać. Tego by nie zniósł. Szatynka była ważną częścią jego życia. Traktował ją jak bliską przyjaciółkę. Właściwie to była dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką. W ciągu paru tygodni zdążył ją bardzo dobrze poznać. To co do niej czuł wciąż było dla niego zagadką.
     Draco trafił do celi w której siedziało jeszcze dwóch więźniów. Jeden z nich był jakby znajomy. Miał długie blond włosy i cały czas patrzył w jeden punkt.
- Przecież to…

***
  Narcyza nie mogła się na niczym skupić. Była kłębkiem nerwów. Taka samo reagowała Hermiona, którą wszystko denerwowało. Śmierć Rona była dla niej ogromnym zaskoczeniem. Był jeden plus tej całej sytuacji. Nie musiała brać rozwodu. Harry jako dyrektor Hogwartu był zmuszony teleportować się do Ministerstwa Magii i wszystko wyjaśnić. Potter nie wierzył w winę Draco. Widział jak bardzo się zmienił i chciał jak najszybciej go uwolnić z Azkabanu. Ginny cały czas pocieszała Blaise’a, który cały czas kiwał głową z niedowierzaniem. Jedyną osobą, którą analizowała i próbowała coś wymyślić była Hermiona. Szatynka wysłała sowę z wiadomością, aby Neville przybył jak najszybciej do Malfoy Manor. Był w końcu prawnikiem. Może mu udałoby się coś załatwić.
  Piętnaście minut później zaskoczony Neville zapukał do drzwi rezydencji Malfoy’ów.
- Cześć… - zaczął Neville.
  Nie zdążył nic powiedzieć bo Hermiona złapała go za bluzkę i wciągnęła do środka.
- Co jest…?
- Neville, to pilne. - odparła szatynka. - Ron nie żyje. Został zamordowany. Draco jest oskarżony o jego zabójstwo. Musisz nam jakoś pomóc.
- Jesteś pewna, że on tego nie zrobił? - zapytał niepewnie mężczyzna.
- Tak. Jestem tego pewna. - oznajmiła Granger.
  Neville z uwagą przyjrzał się Hermionie. Była przekonana o niewinności Draco.
- Mają jakieś dowody? - zapytał mężczyzna.
- Podobno mają tylko nie mamy pojęcia jakie. - odezwał się Blaise.
- Od teraz jestem adwokatem Draco. Jadę do Ministerstwa aby się czegoś dowiedzieć. Napiszę jak się czegoś dowiem.
- Harry tam też jest. - odparła Granger.
- To dobrze. Co dwie głowy to nie jedna. - powiedział Neville i już go nie było.
   Ginny przez ten cały czas się nie odzywała. Śmierć Rona bardzo nią wstrząsnęła. Traktował ją niezbyt dobrze. Uderzył ją kilka razy, pomiatał nią i czasami wyzywał. W tym momencie to nie miało większego znaczenia. W końcu to był jej brat. Musiała przekazać smutne wiadomości swojej całej rodzinie. Ona także nie wierzyła w winę Draco. Była przekonana, że ktoś inny zabił jej brata. I ktokolwiek to był to za to zapłaci.

***
   Neville teleportował się do Ministerstwa. Poszedł prosto do gabinetu Cecyliusa Russela. W gabinecie znajdował się Harry, który próbował dojść do porozumienia z ministrem magii.
- Jakie są dowody? - naciskał Harry. - Jakim prawem skazuje pan niewinnego człowieka do Azkaban?
- Wcale nie jest niewinny. Służył Czarnemu Panu. Jest byłym śmierciożercą, a w dodatku zabił pańskiego najlepszego przyjaciela i mamy na to dowody.
- Jakie? - zapytał Neville, który niepostrzeżenie wślizgnął się do gabinetu Cecyliusa.
- A pan to…?
- Neville Longhbottom. Jestem prawnikiem i udowodnię, że Draco Malfoy jest niewinny. - oświadczył mężczyzna.
- Nie mam nic więcej w tej sprawie do powiedzenia. - powiedział Cecylius.
- Co grozi mojemu klientowi? - zapytał Longhbottom.
- W najgorszym razie pocałunek dementora. Jednak myślę, że nie wytrzyma nawet tygodnia w celi i popełni samobójstwo. - wyjaśnił minister magii.
- Jakie są dowody? - naciskał Neville.
- Jego różdżką zabito Ronalda Weasley’a. No, a teraz proszę wyjść.
  Harry i Neville zostali wyproszeni z gabinetu. Obydwaj niezbyt się lubili. Potter wciąż myślał, że Neville coś czuje do Luny. Dziewczyna nic mu nie powiedziała o ich pokrewieństwie.
- Cała ta sytuacja  jest naprawdę bardzo niedorzeczna. - powiedział Neville.
- Nie ma żadnych dowodów, a ten cały Cecylius cały czas jest przekonany, że Draco zabił Rona. - odparł Harry.
- Myślę, że sami musimy dowieść jego niewinności.
- Tak tylko , że teraz muszę teleportować się do Hogwartu i pozałatwiać kilka ważnych spraw.
- Rozumiem… Harry?
- Tak?
- Czy Luna ci powiedziała o mnie i o niej…?
- Coś was łączy?
- Właściwie to tak. Luna jest moją kuzynką.
  Potter był bardzo zaskoczoną tą informacją. Przecież byli parą. Jak to się stało, że są rodziną. No i dlaczego mu nic nie powiedziała. Harry szybko teleportował się do swojego domu aby na spokojnie porozmawiać z Luną. Dziewczyna siedziała przed telewizorem i piła whisky.
- Cześć, kochanie. - powiedziała blondynka.
  Mężczyzna z uwagą przyjrzał się swojej narzeczonej. Luna znowu była pijana.
- Znowu piłaś. - warknął Harry.
- Nieeeee, tylko troszeczkę… Hik*!
- Dlaczego mi się powiedziałaś, że Neville to twój kuzyn?
- Oj, nie chciałam, hik! Cię denerwować hik! To nic takiego hik!
- Chyba jednak coś skoro cały czas pijesz, nie pracujesz i masz wszystko gdzieś.
- Nieprawda hik! Harry, to wcale hik! Nie tak.
- Lepiej zastanów się nad sobą. Teleportuję się do pracy , wrócę późno.
   Luna czuła, że się zaniedbała. Od kilku dni czuła ogromną pustkę. Naprawdę nie sądziła, że ta sytuacją z Neville’m tak nią wstrząśnie. Nie obchodziło ją zdanie Harry’ego. Nawet go nie lubiła. Potter był jednym z pionków. Leo wciąż planował. Był urodzonym strategiem. Jego pomysły zarówno ją zachwycały jak i przerażały.

***
  - Ty?! - zawołał zaskoczony Draco.
  Przed blondynem stał jego ojciec. Lucjusz Malfoy cały czas patrzył w jeden punkt. Od czterech lat siedział w tej samej sali z tym samym wyrazem twarzy. Przez te lata miał okazję przemyśleć parę spraw. Miał znakomitą okazję aby porozmawiać ze swoim synem i wszystko wyjaśnić.
- Witaj, Draco. - powiedział Lucjusz.
  Zaskoczony Draco nie wiedział co powiedzieć. Myślał, że już nigdy nie zobaczy swojego ojca.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - odparł Draco.
- No, a gdzie miałbym być?
- Myślałem, że nie żyjesz.
- Jeszcze jakoś żyję. Jest ciężko ale radzę sobie. -  odparł Lucjusz. - Jak to się stało, że się tu znalazłeś? Dałeś się złapać, Draco? Nie tego cię uczyłem.
- Ty zazwyczaj uczyłeś mnie jak być złym bezwzględnym, ojcze. - warknął Draco. - Ja trafiłem tutaj przez pomyłkę.
- Mój synu…
- Daj mi spokój. Wcale nie byłeś dla mnie ojcem. Matka dobrze zrobiła odchodząc od ciebie. Ułożyła sobie życie na nowo i jest szczęśliwa
- Gdy cię uwolnią, jeśli w ogóle to nie mów jej, że żyję. - powiedział Lucjusz.
  Draco tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza. Już więcej nic nie powiedział. Jego ojciec cały czas wpatrywał się w jeden punkt na ścianie. Draco obawiał się, że może skończyć tak jak i on. Modlił się aby ktoś go stąd wyciągnął. Nagle do blondyna przyszedł jeden ze strażników Azkabanu. To nie był dementor tylko jeden z pracowników Ministerstwa.
- Draco Malfoy, masz gościa. - powiedział mężczyzna i poprowadził go do specjalnej izolatki. Tam czekał na niego Harry Potter.
- Cześć Draco. - powiedział Potter.
- Potter, a co ty tu robisz?
- Przyniosłem ci parę ubrań no i listy od bliskich. Były wcześniej sprawdzane. Tylko mi pozwolili tu przyjść. Posiadam pewne przywileje. - powiedział Harry.
  Brunet położył na stoliku trzy listy zaadresowane do Draco, kilka bluzek, dwie pary spodni i buty.
- Czy coś już wiadomo w mojej sprawie? - zapytał blondyn.
- Nie ale wciąż badamy okoliczności śmierci Rona. - powiedział Harry.
  Potter wymownie spojrzał się na Malfoy’a. Od kilku minut Harry był właścicielem kilka ważnych dla Draco informacji.
- CECYLIUS JEST…
  W jednej chwili Harry siedział spokojnie na krześle, a w drugiej rzucał zaklęcia głuchoty na zarazem strażników jak i pracowników ministerstwa.
- Więc tak, Draco. Odkryłem, że Russel jest pod wpływem jakiegoś czarno magicznego zaklęcia. Potrzebuję pomocy Hermiony aby znaleźć na nie antidotum. To może trochę potrwać ale obiecuję, że cię stąd wyciągniemy.
- Hermiony? - zapytał zaskoczony Draco. - To ona…
- Przeczytasz list, będziesz wiedział co myśli Hermiona, zrozumiałeś?
  Malfoy pokręcił głową, że rozumie.
- Zaraz zaklęcie przestanie działać. Mów o Cecyliusa w samych superlatywach. Niech niczego nie podejrzewa.
- Cecylius jest bardzo dobrym ministrem. - odparł Draco. - Mimo wszystko uważam, że ma zadatki na naprawdę bardzo dobrego przywódcę.
  Harry do niego mrugnął i wyszedł, a Malfoy został oddelegowany do swojej celi. Położył się na swoim łóżku. Nie wiedział czy ten kawałek materiału można nazwać łóżkiem ale wygodnie się na nim ułożył i wyciągnął pierwszy list z koperty.

Stary, 
Wiesz, że nie jestem najlepszy w pisaniu tych wszystkich ckliwych opowiastek. Jednak muszę ci coś powiedzieć. Nie obchodzi mnie to czy będzie to niegramatycznie czy też bez żadnego ładu i składu. Jesteś moim najlepszym kumplem. Nie daj się dementorom i wróć do nas jak najszybciej
Blaise


  Drugi list był nieco dłuższy. Te pismo poznałby wszędzie.

Kochany synku, 
To trzeba mieć ogromnego pecha aby w dzień swojego ślubu oddać swojego syna w ręce dementorów. Czuję się ty naprawdę paskudnie. Znasz mnie i wiesz jak bardzo się o ciebie martwię. Nie pojechaliśmy w podróż poślubną. Ja i Peter zdecydowaliśmy się  zostać dopóki nie wyjdziesz na wolność. Mocno wierzę, że tak się stanie. Ty tego nie zrobiłeś. Matki wiedzą takie rzeczy. Od śmierci ojca bardzo się zmieniłeś. Miał na ciebie zły wpływ. Teraz jesteś zupełnie innym człowiekiem. Dlatego wierzę, że za kilka dni do na wrócisz. 
Kocham cię, synku, 
Twoja 
mama


Ostatni rozdział trochę Draco przerażał. Ciekawe co napisała Hermiona.

Drogi Draco, 
Na początku przyznaję zwątpiłam w twoją winę. Miałam mieszane uczucia. Myślałam, że to ty. Przepraszam cię za to. Teraz wiem jak bardzo się pomyliłam. Muszę ci coś ważnego powiedzieć. Czuję do ciebie coś więcej niż tylko sympatię. Znaczysz dla mnie o wiele więcej. Nie wiem dlaczego teraz ci to wyznaję. Lepiej późno niż wcale. Nie wiem co z ty z tym fantem zrobisz. Zrób to dla mnie i się nie poddawaj. Wiem, że nie do końca pokazałeś mi jaki jesteś naprawdę. Wiedz, że na ciebie czekam. 

Twoja Hermiona


* - Hik to czkawka ;)

***
I jest nowy rozdział. Jest taki przejściowy. Mało się w nim dzieje akcji. A następnym rozdziale dowiecie się jak Harry odkrył to, że na Cecyliusa został rzucony urok. Ostatnio w komentarzach czytałam, że jesteście ciekawe kto jest bratem Leo. No i nie mogę powiedzieć. Nawet nie mogę powiedzieć czy dobrze myślicie bo się wygadam ;D Powoli wszystko zacznie się wyjaśniać. No i jestem mega szczęśliwa, 30000 wyświetleń, Jupi! Jesteście po prostu fantastyczni :P Na moim drugim blogu rozdział dodam albo w sobotę albo w niedzielę wieczorem. Jakoś tak. 
Zapraszam do czytania i komentowania (tradycyjnie już) :)
Przepraszam za błędy. 

Mia

sobota, 14 września 2013

Kopciuszek - V miniaturka

- Mamo, opowiesz nam tę historię jeszcze raz? - pytała ośmioletnia dziewczynka Roxy, która miała niesamowity dar do przekonywania innych ludzi do swoich racji.
- Mamo prosimy… - wsparł siostrę jej brat bliźniak Eddy.
  Hermiona westchnęła i lekko się uśmiechnęła do swoich pociech. Dzieci były niesamowicie podobne do byłego męża szatynki. Roxy miała blond włosy i niebieskie oczy, a Eddy miał nieco ciemniejsze włosy i także niebieskie oczy. Kobieta patrzyła na dzieci z ogromną czułością. Były mąż panny Granger regularnie płacił alimenty i odwiedzał Roxy i Eddy’ego. Hermiona nie mogła mu tego zabronić. Jej związek z Draco Malfoy’em okazał się kompletną porażką…
- No dobrze. - westchnęła Hermiona.
   Szatynka usiadła wygodnie w fotelu, zamknęła oczy i przeniosła się do wydarzeń sprzed dziewięciu lat.
***
  Miała osiemnaście lat i była bez środków do życia. Jej najlepsi przyjaciele Harry, Ron i Ginny wyjechali do Nowego Jorku. Obiecali, że będą ją odwiedzać i regularnie pisać listy. Niestety tak się nie stało. Bezskutecznie próbowała znaleźć jakąś pracę. Kilka dni później dowiedziała, że ktoś rozsiewa na jej temat niesmaczne plotki i dlatego ona, Hermiona nie mogła znaleźć nigdzie pracy. Nie miała pieniędzy aby płacić za rachunki, była w bardzo nieciekawej sytuacji materialnej.
  Rozpoczęła szukać pracy zarówno z gazetach mugolskich jak i magicznych. W „Proroku Codziennym” znalazła ogłoszenie, którym Hermiona się bardzo zainteresowała.

Szukam gosposi, która umie dobrze ugotować, potrafi posprzątać i zająć się ciężko chorą kobietą. Proszę o kontakt 786550261
M.D

    Panna Granger postanowiła zadzwonić pod numer wskazany na ogłoszeniu.
- Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia. - powiedziała Hermiona.
- Witam. - usłyszała męski głos.
  Miała wrażenie, że ten głos już skądś znała.
- Proszę się zjawić pod adres, który zaraz podam. - oświadczył nieznajomy mężczyzna. - Malfoy Manor 25. Powinna pani trafić bez zbędnych przeszkód.
- Ale… - zająknęła się Hermiona
  „Malfoy Manor?! - myślała gorączkowo Granger. - To musi być Malfoy!”
- Coś nie tak?
- Niee… - odparła szatynka. - Oczywiście zjawię się pod wskazany adres.
  Kobieta gorączkowo się rozłączyła. Już żałowała. Malfoy jej nienawidził. Miał o niej jak najgorsze zdanie. „I po co ja tam idę? - pytała samą siebie Hermiona.  „Na pewno mnie wyrzuci ”. Hermiona postanowiła ubrać się najlepiej jak potrafiła. Założyła bluzkę w paski i czarną spódniczkę oraz niebieskie koturny. Włosy zostawiła rozpuszczone. Do Malfoy Manor trafiła bez żadnych problemów. Obawiała się jedynie reakcji Malfoy’a. Zapukała cicho do drzwi ogromnej rezydencji jaką był dom Draco. Drzwi otworzył jej jednocześnie zmieszany jak i zdziwiony Draco Malfoy. Był lekko zbity z tropu i nie potrafił wydusić siebie ani jednego słowa.
- Dzień dobry, jestem Hermiona Granger i przyszłam tu w sprawie… - zaczęła szatynka swoją wyuczoną regułkę.
- Wiem po co przyszłaś. - przerwała niegrzecznie Draco i wpuścił niechętnie Granger do drzwi. - Usiądź.
  Hermiona nie chciała bardziej denerwować Draco dlatego czekała aż blondyn trochę ochłonie.
- Więc, Granger znowu się spotykamy. - oznajmił Malfoy.
- Na to wygląda… - westchnęła szatynka.
- Dla ciebie panicz Malfoy. - warknął blondyn.
  Granger spojrzała na niego wzrokiem bazyliszka. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Malfoy byłby już martwy.
- Jesteś przyjęta. - oznajmił Draco.
- Co?
- Nie Co tylko Słucham, Granger. - poprawił blondyn. - Masz tę pracę.
- Ale dlaczego?
- Szczerze mówiąc uważam, że nie dasz sobie rady, Granger. - wyjaśnił Malfoy. - No ale dam ci szansę. Najpierw chciałbym abyś kogoś poznała.
  Draco poprowadził Hermionę do pewnego pokoju na piętrze. W środku znajdowała się Narcyza Malfoy. Widocznie to był jej pokój. Leżała w łóżku. Gdy zobaczyła z kim jej syn przyszedł krzywo uśmiechnęła się do panny Granger.
- Witaj, matko. - powiedział Draco i pocałował Narcyzę w rękę. - Poznajcie się. To jest Hermiona i w dużej  będzie się tobą opiekować.
- Dzień dobry. - powiedziała szatynka i nieśmiało się uśmiechnęła.
  Narcyza całkowicie zignorowała Hermionę. Draco zrozumiał aluzję i szybko wyprowadził Granger z pokoju.
- To nią mam się cały czas opiekować? - zapytała szatynka.
- Tak. Chcesz zrezygnować?
- Nie, lubię wyzwania. - odparła hardo Granger.
  Następnego dnia Hermiona punktualnie zjawiła się pod Malfoy Manor. Draco już na nią czekał.
- Zrób mojej mamie śniadanie, umyj ją, wyczesz jej włosy. W domu zrób porządki. Zetrzyj kurze, umyj podłogi. Zrób wykwintny obiad. Będę miał gości. Zrozumiałaś? - wyjaśnił blondyn.
  Szatynka pokiwała głową na znak, że rozumie.
- To dobrze. - odparł Draco. - Ja wychodzę. Wrócę za jakieś trzy godziny. Powodzenia, Granger.
  I wyszedł. Dziewczyna była lekko zdenerwowana. Wiedziała, że Narcyza jej nie lubi. Lekko zapukała do drzwi od jej pokoju.
- Wejść. - usłyszała szatynka.
  Narcyza siedziała na łóżku. Nawet nie spojrzała gdy Granger weszła do pokoju. Obok łóżka stał wózek inwalidzki.
- Dzień dobry. - powiedziała Hermiona.
  Żadnego odzewu.
- Moja praca głównie polega na opiece nad panią. Umyję panią, wyczeszę pani piękne długie włosy i pomogę pani się ubrać.
  Narcyza wciąż się nie odzywała. Szatynka ledwo dotknęła dłoni kobiety, a ta odskoczyła jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie, szlamo. - oznajmiła kobieta.
  Pierwszy raz spojrzała w stronę Hermiony. Szatynka nie zareagowała na wzmiankę o szlamie. Chciała jak najszybciej wykonać swoją pracę.
- Niech mi pani pozwoli. - powiedziała Granger.
- Nie pozwolę się dotykać takiej szlamie jak ty.
  Hermiona była coraz bardziej zdenerwowana. Nie należała do osób cierpliwych dlatego ta cała sytuacja coraz bardziej  wyprowadzała ją z równowagi. Narcyza była specyficzna. Może ciągłe siedzenie w domu doprowadzało ją do takiego stanu?
- Niech pani wsiądzie na wózek. - powiedziała Granger.
- Po co? Nie mam siły i ochoty…
- Pojedziemy na spacer. - oznajmiła szatynka.
  Mimo protestów Narcyza, szatynka złapała ją w pasie i posadziła na wózek inwalidzki.
- Mój syn się o tym dowie! - wykrzykiwała kobieta.
  Była piękna, słoneczna pogoda. Początek jesieni. Dziewczyna wzięła ze sobą koc aby przykryć Narcyzę. Hermiona wyprowadziła wózek na świeże powietrze. Narcyza była bardzo zaskoczona zaistniałą sytuacją. Zapomniała jak to jest spędzać czas na świeżym powietrzu. Wiatr rozwiewał jej ciemne włosy. Zamknęła oczy.
- Czy teraz mogę panią umyć? - zapytała Hermiona.
- Tak. - odparła Narcyza.
  Bez słowa wróciły do Malfoy Manor.
- Hermiono, nie mów o tym Draco, dobrze? - poprosiła Narcyza.
-Jak sobie pani życzy.
- I jeszcze jedno. Dziękuję, choć i tak cię nie lubię.
  Godzinę później umyta Narcyza położyła się do łóżka i czytała książkę. Hermiona szybko umyła podłogi, wytarła kurze i zabrała się za wykwintną kolację. Od kilku minut kręciło jej się w głowie. Od kilku dni nie spała i to dawało we znaki. Na kolację przygotowała kurczaka w sosie kurkowym, kotlety jagnięce z cukinią i kozim serem, sałatkę grecką, naleśniki chińskie a na deser przygotowała placki biszkoptowe w sosie czekoladowym. Miała nadzieję, że jej dania zostaną docenione. Dziwiła się, że Draco ma taki bogaty asortyment w kuchni. Gdy blondyn wrócił i zobaczył pięknie nakryty stół oraz poczuł wspaniałe zapachy z kuchni nie wiedział jak obrazić Granger. Coraz bardziej go zaskakiwała.
- Granger, to ty zrobiłaś? - zapytał Malfoy.
- Tak. - oznajmiła Hermiona.
- Gdzie mama?
- Czyta książkę w swoim pokoju. - wyjaśniła Granger.
  Draco badawczo spojrzał na dziewczynę. Hermiona lekko się do niego uśmiechnęła.
- Masz dość?
- Nie. Uważam, że twoja mama jest urocza.
  Mężczyzna przyjrzał się jej uważnie. Miała piękne oczy. Były takie ufne, dobre. Wyglądała na zmęczona.
- Chyba nie sypiasz najlepiej. - odparł Malfoy. - Masz wymagającego narzeczonego?
- Nie mam narzeczonego. Jestem sama. - odparła Hermiona.
- To się nawet dobrze składa. - wyszeptała zmysłowo blondyn.
  Jego usta chciały tylko jednego. Jej. Lecz to nie był ten czas. Pewnego dnia będzie tylko jego. Nagle odwrócił się do niej plecami.
- Będziesz kelnerką Granger. - oznajmił Draco. - Przyjdzie Blaise z narzeczoną, Astoria, Pansy i Nott. Bądź grzeczna.
  Kobieta czuła się paskudnie. Nie dość, że musiała usługiwać nadętym snobom to jej cały czas miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Punktualnie o osiemnastej do Malfoy Manor przybyli zaproszeni goście. Granger bała się wyjść z ukrycia. Lecz nie miała innego wyjścia. Nagle dostrzegła znajomą twarz. Rude włosy, zielone oczy i jasna cera. Ginny! Siedziała obok Blaise’a. Wyglądało na to, że są zaręczeni. Nie wyglądała na najszczęśliwszą.
  Hermiona była roztrzęsiona. Niosąc drinki z whisky upadła i wszystko wylała.
- Przepraszam, Boże przepraszam. - mówiła Granger.
- Hermiona?! - zawołała Ginny.
  Szatynka nie zareagowała. Byłą zajęta sprzątaniem. Obawiała się, że za taką wpadkę Malfoy może ją zwolnić.
- Szlama u ciebie pracuje? - zapytał rozbawiony Nott.
- Nie do wiary, że tak nisko upadła. - westchnęła Pansy.
- Nic mi nie powiedziałeś, Draco. - powiedziała z wyrzutem Astoria. - Zawsze wiedziałam, że upadnie na dno.
  Szatynka próbowała nie słuchać kąśliwych uwag ze strony znajomych Draco. Nie potrafiła sobie z tym poradzić. Ludzie mają ją za nic. Kilka minut później do kuchni weszła Ginny.
- Hermiona, ja… - zaczęła Ginny.
  Szatynka nie chciała jej słuchać.
- Skończ. - odparła Granger.
- Wyjaśnię ci…
- Nie. - warknęła Hermiona. - Nic mi nie będziesz wyjaśniać. Wyjdź stąd i nie wracaj.
- To wszystko nie tak.
- A jak?! Zostawiliście mnie tu samą. Zero odzewu. Taka z ciebie przyjaciółka?! Nie chcę z tobą rozmawiać!
- Pracujesz u Malfoy’a jako służąca. To nie jest praca dla ciebie. Mogę ci pomóc.
- Żadna praca nie hańbi. Wynoś  się stąd.
  Ginny wyszła z kuchni, a Granger usiadła z jednym z krzeseł i zaczęła płakać. Nie spodziewała się, że ktokolwiek tu jeszcze jest. Podjechała do niej Narcyza. Miała łagodny wyraz twarzy.
- Nie płacz, dziecko. - poradziła Narcyza. - Nie warto.
  Kobieta niepewnie pogłaskała Granger po włosach i do siebie przytuliła. Całej scenie przyglądał się Draco.
- Ekhm, ktoś musi posprzątać po kolacji, Granger. - oznajmił Draco.
- Już idę. - powiedziała Hermiona.
  Dziewczyna wstała i lekko się zachwiała. Zakręciło się jej w głowie i upadła. Wpadła prosto z ramiona Malfoy’a. Mężczyzna zaniósł ją do swojej sypialni. Przypuszczał, że była przemęczona.
- Granger, słyszysz mnie? - zapytał niepewnie blondyn.
  Dziewczyna niepewnie złapała go za rękę. Wciąż miała zamknięta oczy.
- Malfoy? - zapytała zaskoczona szatynka.
- Co ty taka zaskoczona? Pracujesz u mnie więc o ciebie dbam. - wyjaśnił Draco.
- Ty dbasz? O mnie? Oj Malfoy, zadziwiasz mnie.
- Tak? To zaraz zadziwię cię jeszcze bardziej.
  Mężczyzna pochylił się nad Granger i zaczął ją całować. Na początku powoli, a później coraz bardziej zdecydowanie. Gdy się od siebie oderwali zaskoczona szatynka spojrzała głęboko w oczy Draco.
- Dlaczego? - zapytała Hermiona.
- Taki miałem po prostu kaprys.
  I wyszedł.
  Mijały dni, a szatynka wciąż nie potrafiła rozgryźć dziwnego zachowania Malfoy’a. Raz miała wrażenie, że coś ważnego chce jej powiedzieć, a raz, że jej nienawidzi. Nawet jego matka zaczęła się w tym wszystkim gubić. Pewnego dnia Draco siedział samotnie w pokoju. Czekał na Granger. Spóźniała się już dwie godziny.
  Nagle przysłano do niego sowę ze szpitala.

„Pana Granger miała wypadek. Leży w szpitalu Świętego Munga. Jej stan jest poważny. Wykrzykiwała pana imię i nazwisko. Czy mógłby pan przyjechać?”
 
Draco ani przez chwilę się nie wahał. Granger była dla niego… Wszystkim. Dopiero teraz to zrozumiał. Troskliwie opiekowała się jego matką, sprzątała, gotowała, prała, a co najważniejsze dbała także o niego. Teleportował się pod szpital i oczekiwał informacji. Powiedział, że jest narzeczonym Hermiony. Dowiedział, że Granger została świadkiem bójki między dwoma mugolami. Jeden z nich miał przy sobie nóż. Ugodził Hermionę w brzuch. Straciła dużo krwi ale lekarze dawali jej dużą szansę na przeżycie. Siedział przy jej łóżku dzień i noc.
- Draco? - powiedział wyraźnie Granger.
- Obudziłaś się. - westchnął blondyn.
- Znowu o mnie dbasz?
- Tak, ja…
- Jesteś dobrym szefem. - oświadczyła Hermiona i lekko się uśmiechnęła.
- Nie jestem twoim szefem. Jestem twoim narzeczonym?
- Słucham, jak to?!
- No tak to, i nie masz nic do gadania. - odparł Malfoy i namiętnie pocałował Granger w usta.
- Ja się nie zgadzam!
- To mnie nic nie obchodzi. - powiedział Draco - Zostaniesz moją żoną, czy ci się to podoba czy nie.

***
- Tatuś był twardy. Walczył o ciebie jak lew. - powiedziała Roxy.
- Tak, szkoda, że już nie jesteście razem. - westchnął Eddy.
- Nigdy nam nie powiedziałaś dlaczego się rozwiedliście. - odparła Roxy. - Dlaczego?
- Kiedyś wam opowiem. - oznajmiła Hermiona. - No a teraz spać.
   Rozstanie z Draco było dla niej bardzo bolesnym doświadczeniem. Nie sądziła, że kiedykolwiek do tego dojdzie. Wróciła wcześniej z zakupów. Weszła do sypialni. Miała nadzieję, że zastanie tam Draco. Zastała go ale nie samego. Popołudnie urozmaicała mu Pansy Parkinson. Całowali się. Nie potrafiła mu tego wybaczyć. Błagał, wysyłał kwiaty, a nawet próbował pisać miłosne wiersze. Nic to nie dało. Hermiona była nieugięta. Teraz widzieli się dwa razy w tygodniu. W tym czasie ona mogła zacząć nowe życie. Zaręczyła się z kolegą z pracy. Miał na imię Anthony. Był zupełnie inny niż Draco. Właśnie dlatego chciała wyjść za niego za mąż. Zapomnieć. Zacząć żyć od nowa. Dwa dni przed ślubem Hermiony odwiedził ją jej były mąż.
- Granger, co ty sobie wyobrażasz?! - zawołał Draco.
- Mam na nazwisko Malfoy. - odparła spokojnie Hermiona.
- Nie pozwolę ci wyjść za niego za mąż!
- No a co ty możesz? - prychnęła szatynka. - Nie jesteśmy już małżeństwem. Nie masz do mnie żadnych praw.
- Ty go nie kochasz!
- Skąd ty to możesz wiedzieć?!
- Bo kochasz mnie!
- Wcale nie.
- Kłamiesz.
  Draco był u kresu możliwości. Przyciągnął Granger do siebie i zaczął namiętnie ją całować.
- Nic nie poczułam. - odparł szatynka. - Przestałam cię kochać.
  Malfoy czuł się bezradny. Kilka lat temu popełnił wielki błąd za który płacił aż do dziś. Nie wiedział co ze sobą zrobić.

***
    W dzień swojego drugiego ślubu Hermiona była bardzo zdenerwowana. Nie wiedziała czy dobrze robi. Czuła, że Roxy i Eddy nie lubią jej przyszłego męża. Tęsknili za Draco. Zresztą ona również. W kościele zebrało się ponad sto osób. Połowy nawet nie znała. Powolnym krokiem Hermiona zmierzała w stronę Anthony’ego. Byłą nieobecna. Pastor już zaczął ceremonię.
- Czy ty Hermiono Malfoy, bierzesz sobie za męża Anthony’ego High i przyrzekasz mu miłość, wierność  i uczciwość małżeńską i że go nie opuścisz aż do śmierci? - zapytał pastor.
  Hermiona nie wiedziała co powiedzieć.
- Ja…
  Nagle do kościoła wpadł Draco. Leciał na miotle. Zresztą nie on sam. Na dwóch mniejszych lecieli Roxy i Eddy. Blondyn podleciał bliżej Hermiony. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Draco spodziewał się, że jego była żona będzie na niego wściekła. Mylił się. Kobieta była zachwycona.
- Draco, to było… wspaniałe! - zawołała Hermiona.
- Hermiono ja muszę coś ci powiedzieć. Jestem kompletnym idiotą. Nie potrafię uszanować tego co mam. Lecz kocham cię nad życie. Jesteś miłością mojego życia. Proszę, wybacz mi.
  Szatynka dobrze wiedziała co ma zrobić. Bez niego była nieszczęśliwa. Każdy zasługuje na drugą szansę. Spróbuje mu zaufać. W końcu byli rodziną.
  Hermiona mocno przytuliła się do blondyna.
- Nie zawiedź mnie po raz drugi, Draco. Kocham cię.

***
Miniaturka najdłuższa jaką napisałam. Taka niespodzianka dla was. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy.



Mia









piątek, 13 września 2013

24. Ślub

  Następnego dnia Hermiona obudziła się ostrym bólem głowy. Spała na jednym łóżku wraz z Ginny, Luną i Narcyzą. Były w ubraniach z poprzedniego wieczoru. Ledwo co pamiętały.
- Ale zabalowałyśmy… - westchnęła Narcyza. - O cholera, ja dzisiaj biorę ślub!
  Hermiona miała takiego kaca, że nawet szelest potrafił ją wyprowadzić z równowagi. Ginny promieniała. Szatynka cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki. Wszystkie cztery były bardzo skołowane. Jednak żadna nie dorównywała Lunie. Najwięcej wypiła i pierwsza zaczęła wygadywać niestworzone rzeczy. Granger przypomniała sobie, że w torbie miała schowany eliksir na kaca. Od razu poczuła się lepiej. Dzisiejszego dnia najważniejsza była panna młoda.
- To chyba błąd. - odparła nagle Narcyza.
  Ginny, która układała włosy pannie młodej dobrotliwie uśmiechnęła się do niej i przytuliła do siebie.
- Głupoty gadasz. Kochasz go?
  Kobieta pokiwała na potwierdzenie.
- Jest dobry w łóżku?
- Gin! - zawołała Hermiona i się roześmiała.
- No co, to ważne. No więc tak czy nie?
- Tak, jest wspaniały. - powiedziała Narcyza.
- No to najważniejsze. - odparła Ginny.
   Hermiona zaczęła się śmiać, a wraz z nią Luna i Ginny. Draco i Blaise i Peter dopiero kilka godzin wrócili z wieczoru panieńskiego. Nie wyglądali najlepiej.
- Ktoś tu sobie popił. - oświadczyła szatynka.
- Nie tak głośno, Granger. Głowa mi pęka.
  Blaise podszedł do Ginny i namiętnie pocałował ją w usta. Dziewczyna czuła się spełniona. Czasem jedna noc może zmienić wszystko. Granger podała Peterowi i Malfoy’owi eliksir na kaca.
- To dla was. Ogarnijcie się, chłopcy.
   Blondyn nie mógł od niej oderwać wzroku. Była nieumalowana, jej włosy były w kompletnym nieładzie, miała na sobie stary powycierany dres, który jeszcze bardziej dodawał jej uroku.
- Ekhm, Draco. - powiedział Peter. - Musimy się zacząć szykować.
 
***
   Ginny upięła włosy Narcyzy w kok. Jej biała sukienka bardzo dobrze komponowała się z mlecznym kolorem jej skóry. Trzy druhny czyli Hermiona, Luna i Ginny wyszykowały się w bardzo ekspresowym tempie. Granger czuła się trochę osamotniona lecz postanowiła tego nie okazywać.
  Peter wyglądał na porządnego gościa. Hermiona wciąż wierzyła w miłość ale z każdym dniem coraz mniej. W kościele usiadła obok Draco. Byłą bardzo zdziwiona, że przyszedł sam.
- A ty sam? - zapytała Hermiona.  
  Blondyn lekko się do niej uśmiechnął i złapał za rękę.
- Teraz z tobą. - oznajmił Malfoy.
  Mimo wszystko ufała mu bardziej niż własnemu mężowi. Jej uczucia w stosunku Draco były mieszane. Raz miała ochotę się na niego rzucić, a raz go zabić. Ich “przyjaźń” jeśli tak to można nazwać była jak huśtawka. Nawet jakby chciała stworzyć z Draco normalny związek nie potrafiłaby. To nie mogłoby się udać. Poza tym nie byłą gotowa na tak duży krok. Zresztą Malfoy wciąż chciał się bawić. Nie interesowały go stałe związki. Podczas ceremonii Draco co jakiś czas spoglądał w stronę Hermiony.
- Ogłaszam was mężem i żoną! - zawołał pastor.
  Hermiona i Draco nie zwracali na to uwagi. Wciąż patrzyli sobie w oczy.
- Granger, bo ja chciałem…
  Granger nie bardzo wiedziała co Malfoy chce jej powiedzieć. Jako druhna była odpowiedzialna za kwiaty i prezenty. Nie mogła pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Wesele odbywało się w Malfoy Manor. Narcyza zaprosiła zarówno arystokratów jak i mugoli. Nie do wiary jak bardzo się zmieniła. Była przeszczęśliwa. Nie ona jedna. Ginny wciąż przytulała się  do Blaise’a i szeptała mu czułe słówka. Tylko Luna trzymała Harry’ego na dystans, który pojawił się zaraz po ceremonii.
Hermiona wyszła na taras. Każdy kogoś miał, a ona? Była zupełnie sama.
- Granger… - odparł Malfoy, który powoli podszedł do szatynki.
- Ooo, to ty. - odparła szatynka i lekko się uśmiechnęła. - Nie tańczysz?
- Szukałem cię. - wyjaśnił blondyn.
- Coś się stało?
- Nie, tylko chciałem…
- Co takiego?
- Chciałem z tobą zatańczyć. - odparł Draco.
- Na stare lata wymiękasz, Malfoy. - oświadczyła Granger. - Prosisz MNIE do tańca?
 Zrezygnowany Malfoy chciał odejść ale tym razem to szatynka go zatrzymała.
- Tylko żartowałam. Nie za bardzo umiem tańczyć.
  Blondyn zdecydowanie złapał Hermionę w talii i mocno przycisnął do siebie. Kobieta była niepewna. Bycie przy nim tak blisko jest dla niej bardzo niebezpieczne. Malfoy sam nie wiedział co robi. Pragnął tej kobiety i powinien jej za wszelką cenę unikać. Co do niej czuł? Pożądanie, namiętność, miłość? Gdy powoli kołysali się w rytm muzyki ich usta powoli spotkały się w delikatnym pocałunku. Nie mogli nic na to poradzić.
- Draco, my nie powinniśmy. - westchnęła szatynka.
  Blondyn nie zważając na liczne protesty ze strony Hermiony cały czas ją całował. Przez materiał sukienki dotykał jej kształtnych piersi.
- Jesteśmy na tarasie. Wszyscy nas zobaczą! - zawołała Granger.
  Draco się tym wcale nie przejmował. Miał ochotę ściągnąć jej sukienkę.
- Nie będę tutaj uprawiała z tobą seksu! - krzyknęła rozeźlona szatynka.
  Nie przypuszczała, że goście na weselu mogą ją usłyszeć. Nagle zrobiło się bardzo cicho. Hermiona zarumieniła się i próbowała jakoś odkręcić całą sytuację. Draco cały czas się śmiał.
- Granger, ale z ciebie niewyżyta kokietka. - powiedział Draco cały czas się śmiejąc.
- Przestań, to wszystko przez ciebie!
- Przecież ja nic nie zrobiłem, kochanie. - wyszeptał Malfoy.
 W tym momencie na wesele do Malfoy Manor wtargnął Minister Magii Cecylius Russel. Od kilku miesięcy sprawował władzę nad światem magii i czarodziejstwa. Towarzyszyli mu dwaj barczyści i dobrze zbudowani mężczyźni.
- Draco Malfoy? - zapytał niepewnie Cecylius zwracając się do Draco.
- Tak to ja. - oświadczył blondyn. - A o co chodzi?
- Pójdziesz z nami.
  Dwaj mężczyźni złapali Draco za rękę. Blondyn nie mógł się w żaden sposób ruszyć.
- Dlaczego go zabieracie?! - zawołała zdenerwowana Hermiona.
- Jest podejrzany o zabójstwo Ronalda Weasley’a. - wyjaśnił mężczyzna.
- Słucham?!
- Na ciele ofiary znaleziono dna pana Draco Malfoy’a. musimy to sprawdzić.
  Hermiona czuła się zdradzona. Zabił go? Czy to on? Ogarniały go coraz większe wątpliwości.
- Gdzie go zabieracie? - zapytała przerażona kobieta.
- Do Azkabanu. Tam będzie czekał na swój proces.
  Draco wyglądał na przerażonego. Nie zabił Rona. Działał mu na nerwy ale go nie zabił. Widział jak Hermiona to wszystko przeżywa. Wątpi w niego. Czy kiedykolwiek mu zaufa? Azkaban był najgorszą karą dla przestępców. Wytrzymywali tam tylko najsilniejsi.

***
  Przykro mi Draco. 
Przeszkadzasz mi dlatego muszę się ciebie pozbyć. Zaczynasz coś czuć do tej szlamy, a co za tym idzie troszczysz się o nią, całujesz ją, pożądasz. Zgnijesz w Azkabanie. Najbardziej zdenerwowała mnie Ginny. Zakochała się, a co za tym idzie moje zaklęcia już na nią nie działają. Chciałem aby jej śmierć był łagodna i bezbolesna. Niestety nie zasłużyła na taką. Będzie cierpiała. Już niedługo… 
  Braciszku, ty także pożałujesz. Tak długo czekam. Nie zmarnuję swojej szansy. No i wścibska Granger. To ona pierwsza domyśliła się, że pan L to ja. I dlatego zginie ostatnia. Jeszcze trochę. 
- Leo, jesteś tu? - usłyszałem. To była Luna. 
- Tak, o co chodzi? - zapytałem. 
- Zabiłeś Rona? 
- Tak, a co masz z tym problem? 
- Nie. Doskonała robota mój panie. 
  Jeszcze kilka tygodni temu miała uczucia. Teraz jej głos brzmiał ostro i zdecydowanie. Na początku miałem ochotę ją zabić. Teraz widzę jak bardzo się zmieniła. I to na lepsze. 
- Zmieniłaś się, Luno. - odparłem. 
- Nie, to życie mnie zmieniło. 
  W odwecie na te słowa przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem zachłannie całować. Nie kochałem jej ani ona nie kochała mnie. To była tylko żądza…

***
BONUS 

Sukienka Narcyzy 

Sukienka dla druhen. W końcu dziewczyny nie mogą wyglądać lepiej od panny młodej :)

Co do rozdziału. Ciężko było go napisać. Ale udało się. jest krótszy i dlatego jestem na siebie zła. Miałam dziwny tydzień i dlatego tak. Nie jestem zadowolona, tylko końcówka mi się jako tako podoba ;) 
Dziękuję za komentowanie i odwiedzanie na jednym i drugim blogu (hogwart-diary.blogspot.com ). Jesteście wspaniali. ;) 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Do następnego. ;) 
Przepraszam za błędy. 


Mia





środa, 4 września 2013

23. Wieczór panieński

  Luna była naprawdę bardzo zaskoczona. Zresztą kto by nie był?
Zakochała się w mężczyźnie, który jest jej kuzynem. Sypiała z nim, całowała go i chciała zostać jego żoną. Gdy odszedł bez słowa wyjaśnienia bardzo ją tym zranił. Teraz rozumiała czym się kierował. Cała nienawiść do niego nagle zniknęła. Pojawił się żal i bezradność.
- Coś powiesz? - zapytał niepewnie Neville.
- Jestem w szoku. - oznajmiła blondynka. - Brak mi słów.
- Dowiedziałem się o tym od mojej babci. Pamiętasz jak cię przedstawiłem?
  Luna chciała jak najlepiej wypaść przed babką Neville’a. Podczas kolacji kobieta prawie wcale się nie odzywała. Cały czas patrzyła na nią krzywo. Teraz już wiedziała dlaczego.
- Tak, pamiętam… - powiedziała powoli panna Lovegood.
- Wtedy dowiedziałem się prawdy. - wyznał mężczyzna. - Postanowiłem zniknąć z twojego życia z dnia na dzień i zapomnieć
- Rozumiem. Po prostu przez tyle lat cię nienawidziłam, a teraz dowiaduję się takich rzeczy…
  Neville doskonale rozumiał Lunę. Kochał ją ale w głębi duszy czuł, że to co do niej czuje nie jest pożądaniem czy namiętnością. Teraz jest tego absolutnie pewny.
- Chyba już pójdę. - oznajmiła blondynka i wstała.
- Luna, my się już nigdy nie zobaczymy prawda? - zapytał niepewnie mężczyzna.
- Neville…
- Zawsze będziesz w moim  w sercu, rozumiesz?
- Tak.
  Brunet podszedł do Luny i mocno ją objął. Po jej policzkach powoli spływały łzy. Nie mogła nic na to poradzić. Nigdy nie płakała ale tym razem nie mogła się powstrzymać. To było silniejsze od niej. Pokazała komuś swoje prawdziwe uczucia. Okazała słabość. Prawdę mówiąc ulżyło jej. Przy Leo nie mogła sobie na to pozwolić. Gdy ją bił starała się nie okazywać emocji. Cały czas udawała. Czy kiedykolwiek uda jej się być chociaż przez chwilę sobą? Neville zauważył w niej nie tylko zmianę wyglądu ale także charakteru. Zmieniła się pod każdym względem.

***
  Hermiona za namową Ginny zamówiła na wieczór panieński dwóch striptizerów. Obydwie były bardzo podekscytowane. Podały dokładny adres Malfoy Manor oraz godzinę rozpoczęcia imprezy. Powiadomiły Lunę o zaproszeniu. Z trudem udało im się ją namówić.
- Miała jakiś dziwny głos. - odparła Hermiona.
- Cóż może była zajęta Harrym? - podsunęła jej myśl Ginny.
- Gin, przestań! Wiesz co jestem z ciebie dumna.
- Ze mnie?
- No bo tolerujesz jej obecność. Jesteś dla niej miła. Jestem pod wrażeniem.
- Nawet ją polubiłam. Poza  tym ja i Harry to skończona historia. Nie będę jej obwiniać za to co się stało. To nie jej wina.
- Zabini ma na ciebie dobry wpływ. - powiedziała Granger i szeroko się uśmiechnęła do przyjaciółki.
  Ginny odwzajemniła uśmiech ale nie skomentowała słów szatynki. Hermiona była na tyle mądra aby się domyślić, że coś się za tym kryje.
- Gin, powiedz jak to z wami jest? - zapytała podejrzliwie kobieta.
- Jesteśmy przyjaciółmi. - oświadczyła ruda.
- Na pewno? Ostatnio cały czas chichoczesz, masz dobry humor i nawet zaakceptowałaś moją decyzję dotyczącą rozwodu.
- Popieram cię absolutnie. Ron zachowuje się jak idiota  i tyle. Nie mam powodu do zmartwień więc się uśmiecham.
  Hermiona o nic więcej nie pytała. Podejrzewała, że coś musiało się wydarzyć między Ginny, a Zabinim.

***
  Ginny cały czas rozmyślała. Wspominała to co się wydarzyło wczoraj. Bała mu się spojrzeć w oczy. Obawiała się spotkania z nim. Czy tym razem się powstrzyma…?

Od tej pory pojawia się scena +18, przestrzegam osoby niepełnoletnie ;) 
Czytacie na własną odpowiedzialność


   Po skończonej pracy jak co wieczór poszłam do gabinetu Blaise’a aby zdać raport z wykonanej pracy. W jego gabinecie nikogo nie było. Postanowiłam zostawić dokumenty na biurku i odejść. Gdy się obróciłam natknęłam się na swojego szefa. 
- Blaise, przyniosłam ci raport. - poinformowałam Zabiniego, lekko się uśmiechnęłam i zamierzałam wyjść ale mężczyzna mnie zatrzymał. 
  Blaise przyjrzał mi się uważnie. Miałam wrażenie, że coś ode mnie chce. 
- To ja już pójdę. - oznajmiłam. 
- Nie, poczekaj ja… - zaczął brunet i zaczął całować mnie po szyi. 
   Na początku go odpychałam i nie chciałam aby do czegoś więcej doszło. 
- Cii… - szeptał mi do ucha. 
- My nie możemy, jesteśmy przyjaciółmi. - odparłam zdecydowanie. 
- Nie bój się. - powiedział Blaise. - Tym razem będzie inaczej. Zaufaj mi. 
   W nim było coś takiego, że nie potrafiłam się oprzeć. Jego usta zostawiały palący znak na mojej skórze. Pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego. Moje serce pędziło jak oszalałe. Położył mnie na podłodze, a następnie powoli rozpinał guziki mojej niebieskiej koszuli. Ja też doskonale wiedziałam co robić. To nie był nasz pierwszy raz. Poczułam jego męskość pomiędzy swoimi udami. Blaise cały czas starał się być czuły i delikatny. Miałam wrażenie, że dzięki temu pragnie zdobyć moje zaufanie. Jego usta potrafiły wprawić mnie stan wyjątkowego otumanienia. Jego usta pieściły moje drobne piersi. Powolutku zaczął je ssać, a ja zaczęłam jęczeć jak głupia. Po chwili namiętnie pocałował mnie w usta, następnie spojrzał mi głęboko w oczy. 
- Ufasz mi? - zapytał zdecydowanie Blaise. 
- Blaise,  proszę… - westchnęłam. 
  Nie mogłam dłużej czekać. Chciałam tylko jednego. Jego. 
- Ufasz mi? 
- Taaak. 
- Kocham cię. - wyznał brunet. 
 - Ja ciebie też kocham. - wyszeptałam. 
  Cały czas patrzył mi prosto w oczy. Delikatnie wszedł we mnie. Zaczęliśmy się poruszać jak w tańcu. Byliśmy jednością. Jego oczy były pełne czułości. Nigdy nie zapomnę tej wyjątkowej nocy. Nie śpieszyliśmy się. Błądziłam po jego nagim torsie i drapieżnie się uśmiechałam. Chciałam jeszcze raz i jeszcze raz… I jeszcze.

***
   Godzinę przed planowanym wieczorem panieńskim Hermiona teleportowała się pod Malfoy Manor. Musiała uzgodnić wszelkie szczegóły z Narcyzą. Była świadkiem jak kobieta wyganiała z domu Peter’a i Draco.
- Cześć Granger. - przywitał się Draco.
- Witaj Hermiono. - odparł Peter.  Wszystko gotowe na wieczór?
- Tak. - powiedziała tajemniczo szatynka.
- Będzie striptizer? - podpytywał się blondyn.
- No nawet nie jeden. - oświadczyła Granger i lekko się uśmiechnęła.
  Peter gwałtownie stanął.
- Będzie ich więcej?! - zawołał Peter.
- Niewykluczone…
  Hermiona zapukała do drzwi, otworzyła jej Narcyza. Salon był już prawie gotowy. Narcyza przygotowała wina, piwa, whisky oraz wódkę. Spodziewała się, że dziewczyny nie będą jeść ale była przygotowana na każdą ewentualność.
- Zamówiłaś…? - zapytała kobieta.
- Tak. Będzie się działo. - zapewniła szatynka.
  Pietnaście minut później pod Malfoy Malnoy teleportowały się Luna i Ginny. Hermioną od razu zauważyła, że Luna dziwnie się zachowuje.
- Luna, co ci jest? - zapytała szatynka. - Od razu zabrałaś się za picie. Przede nami kilka godzin dobrej zabawy.
- Nie jesteś moją matką by prawić mi takie morały. - odparła Luna i wypiła następny kieliszek wódki.
  Granger już się więcej nie odzywała. Wolała nie drażnić koleżanki.
- Gdzie oni są? - pytała Ginny.
- Oni? - zapytała zaskoczona Narcyza.
- Zamówiłam dwóch tancerzy. - wyjaśniła szatynka.
  No, a Luna wciąż piła. Do rezydencji Malfoy Manor zapukało dwóch mężczyzn. Jeden przebrany był za policjanta, a drugi za lekarza. Hermiona wprowadziła ich do salonu i zasiadła na widowni.


  Rozbrzmiewała muzyka. Mężczyźni zaczeli kręcić tyłkami i nieznacznie się rozbierać. Obydwaj byli bardzo przystojni. Mieli ciemne włosy i byli bardzo wysocy. Jeden z nich podszedł do przyszłej panny młodej i zaczął wokół niej tańczyć. Narcyza nie wiedziała co robić. Pierwszy raz spotkała się z czymś takim.
- Klepnij go! - zawołała roześmiana Ginny, która właśnie błądziła palcami po torsie drugiego tancerza.
  Narcyza zamachnęła się i z całej siły uderzyła striptizera w pupę. Mężczyzna aż podskoczył.
- Przepraszam. - odparła zakłopotana Narcyza.
  Mężczyzna szeroko się uśmiechnął. Ściągnął swój mundur policjanta i można było podziwiać jego muskularne ciało prawie w całej okazałości. Drugi mężczyzn kręcił się cały czas wokół Ginny.
- Dasz mi swój numer? - zapytał mężczyzna przebrany za lekarza.
- Nie mogę. - odpowiedział Ginny.
- A to dlaczego?
- Bo mam chłopaka. - odpowiedziała panna Weasley.
 Prawdę mówiąc wymsknęło jej się to. Nie wiedziała czy to do końca jest prawdą. Chciała aby to była prawda. Zakochała się. Wybrała Blaise’a.
- Masz chłopaka? - zapytała Hermiona.
- Tak, chyba tak.
- Zabini?
  Ginny na potwierdzenie pokiwała głową i lekko się zarumieniła.


***
Kurcze nie wierzę, że się zdecydowałam :o Pisałam coś takiego pierwszy raz. Wiem, że czekacie na taką scenę między Draco i Hermioną. Na pewno się pojawi i będzie lepsza od tej. Wciąż się uczę. ;)
Przepraszam za błędy bo na pewno są ;D 
Mam nadzieję, że się wam się podoba. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
hogwart-diary.blogspot.com. - zapraszam na nowy rozdział, który pojawił się wczoraj. Może was zainteresuje. Każdy komentarz jest dla mnie ważny :P 
Nowy rozdział nie wiem kiedy się pojawi. To zależy od was :D 
Rozdział dedykuje wszystkich czytelnikom

Mia.