niedziela, 21 grudnia 2014

Część druga

Szczerze mówiąc to trochę obawiałam się rozmowy z tą całą profesor McGonnagall. Bałam się co mi powie. Postanowiłam, że sama z nią porozmawiam. Bez żadnych zbędnych  świadków. Lekko zapukałam do drzwi i weszłam do jej gabinetu. Siedziała przy swoim biurku i coś zapisywała. Wyglądała na jakieś sześćdziesiąt parę lat, jej włosy związane były w ciasny kok, nosiła okulary, a na jej twarzy widniały delikatne zmarszczki.
- Dzień dobry pani profesor. - odparłam niepewnie.
- Witaj Hermiono. - odparła i lekko się do mnie uśmiechnęła. - Dobrze, że jesteś.
- Chciałabym poważnie z panią porozmawiać o mojej dalszej pracy w Hogwarcie. - zaczęłam. - Szczerze, zupełnie sobie tego nie wyobrażam. Jak pani wie straciłam pamięć. Nie znam żadnych zaklęć, nie znam uczniów, a Hogwart jest dla mnie wciąż jedną wielką zagadką.
- Jesteś naprawdę bardzo dobrą i wymagającą nauczycielką Hermiono ale zrozumiem jeśli nie będziesz czuła się na siłach aby znowu zacząć uczyć. - odparła spokojnie Minerwa.
  Im bardziej mnie zniechęcała tym bardziej chciałam spróbować swoich sił jako nauczycielka. Wahałam się. Wiedziałam, że sama sobie z tym nie poradzę. Minerwa McGonnagall wyczuwała w ludziach niepewność, która jednocześnie często była ich słabością.
-Może dzięki pracy w Hogwarcie coś nie coś sobie przypomnę. - powiedziałam. - Co pani na to?
- Do ciebie moje zaufanie jest bezgraniczne.
- Jednak będę potrzebowała pomocy. Sama sobie z tym nie poradzę.
- Znam kogoś kto na pewno będzie chciał ci pomóc. - powiedziała pani dyrektor. - Poznałaś już Blaise'a? Idealnie się do tego nadaje.
  Dobrze, że nie wymieniła Draco. Przy nim nie potrafiłabym się na niczym skupić. Blaise kompletnie nie jest w moim typie, a poza tym moja najlepsza przyjaciółka się w nim podkochuje. Może uda mi się wybadać dlaczego się rozstali. Pożegnałam się z profesor McGonnagall i wyszłam z jej gabinetu. Odetchnęłam z ulgą. Na korytarzu czekała na mnie Ginny. Była ciekawa jaką podjęłam decyzję.
- Zostaję w Hogwarcie. - oznajmiłam. - To szalona decyzja ale wydaję mi się, że jak najbardziej właściwa.
  Ginny lekko się do niej uśmiechnęła.
- Pokaże ci twoje dormitorium. - powiedziałam Ginny. - I znikam.
  Szłyśmy w milczeniu. Każda zastanawiała się o czymś zupełnie innym. Teraz dopadły mnie wątpliwości. Cóż czas poznać dla mnie zupełnie nowy świat. Nic w tej szkole nie było by takiego dziwnego gdyby nie to, że obrazy na mój widok zupełnie się ożywiły. Wołały: Witamy ponownie w szkole panno Granger! Patrzyłam na nie w kompletnym osłupieniu.. No a to był dopiero początek.
- Tutaj mieszkasz i spędzasz jak najwięcej czasu. - oznajmiła Gin.
  Dormitorium było niewielkie. Było jedno łóżko, małe biurko, jedna szafka i ogromny regał z książkami. Az tak bardzo uwielbiałam czytać książki?
- Przypominasz sobie coś? - zapytała Gin.
- Nic. - odparłam. - Nie wiem czy kiedykolwiek sobie coś przypomnę.
  Nie chciałam się smucić. Gin robiła wszystko co było w jej mocy abym przypomniała sobie cokolwiek. Usiadłam na łóżku gdy nagle do mojego dormitorium wpadł Blaise.
- Kochana Granger, cieszę się że zostałem twoim mentorem! - zawołał.
  Zdziwiona Ginny spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Od dziś Blaise został moim osobistym nauczycielem. - wytłumaczyłam. - Opowie mi o Hogwarcie, tradycjach tu panujących a co najważniejsze pomoże mi w prowadzeniu lekcji. Moja wiedza na ten temat jest niestety znikoma.
  Gdyby spojrzenie mogło zabijać to już dawno byłabym trupem. Potrzebowałam oddechu dlatego wyszłam na chwilę na zewnątrz. Nie chciałam się zbytnio oddalać. Usiadłam na ławeczce, która stała nieopodal zamku. Trochę zakręciło mi się w głowie. Poczułam ucisk, który z każdym ruchem coraz bardziej się nasilał. Złapałam się za głowę, zamknęłam oczy i liczyłam na to, że ból zaraz minie.
- Granger, co ty wyprawiasz? - usłyszałam znajomy męski głos.
  Powoli otworzyłam oczy i przed sobą ujrzałam przystojnego aczkolwiek bardzo niedostępnego mężczyznę, Draco Malfoy'a.
- Rozbolała mnie głowa. - powiedziałam cicho.
-  W takim stanie wypuścili cię ze szpitala? - zapytał nagle.
- Właściwie to ich o to poprosiłam. Miałam dosyć bezczynnego leżenia w łóżku.
- Cała Granger. - warknął. - Zawsze musi postawić na swoim.
- Daruj sobie. - powiedziałam. - Właściwie to dobrze, że cię widzę. Mam pytanie.
- Streszczaj się, Granger. Nie mam całego dnia.
- Gdzie mnie znalazłeś, gdzie to dokładnie było? No i czy coś, kogoś dziwnego tam zauważyłeś? - pytałam gorączkowo.
- Cóż masz prawo wiedzieć. To było niedaleko klubu "Exotic" w południowej części Londynu.
- Niedaleko klubu? Z tego co widzę nie jestem typem jakiejś imprezowiczki. Co ja bym miała tam robić... - zastanawiałam. - Dzięki, Draco. Muszę się tam jak najszybciej wybrać.
- Granger, uważaj na siebie. - poradził jej. - Nie zawsze ci, którzy uważają się za naszych przyjaciół są nimi naprawdę.
 Gdy odszedł głęboko zastanowiłam się nad jego słowami. Czyżby coś sugerował? Może rzeczywiście coś widział? No ale przynajmniej posiadam już jakiś trop. Dzięki tej krótkiej rozmowie ból głowy zniknął, a ja mogłam wrócić do zamku. Miałam dużo planów, marzeń, które chciałam zrealizować. Czekały na mnie poważne zmiany.

***
Hej!
Wiem, że dość późno wstawiam rozdział. Święta, brak czasu, nauka, trochę dały mi w kość. Rozdział jest krótki ale dość znaczący. Nie mogę nic jak na razie ujawnić. Mogę tylko zapewnić, że będzie coraz ciekawiej. Dziękuję wam za komentarze, i ciepłe słowa. Życzę wam Wesołych spokojnych, radosnych i pełnych miłości świąt Bożego narodzenia! Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie przed Nowym Rokiem. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy.
 Mia

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Część pierwsza

 (Only Human - Christina Perri) tej piosenki słuchałam pisząc tą część
 Lekarze nie potrafili mi odpowiedzieć dlaczego nie potrafię sobie niczego przypomnieć. Patrzyłam na siebie w lustro i nie dowierzałam że to ja. Może i byłam atrakcyjna, ale totalnie zaniedbałam swój wygląd. Gdy Ginny przywiozła część moich ubrań nie mogłam uwierzyć, że te ciemne, workowate ubrania są moje. Moje włosy sterczały na wszystkie strony. Upięłam je w luźny kok. Moja przyjaciółka, póki co jedyna którą mam i którą znam przyprowadziła do mojej sali dwóch mężczyzn. Jeden był rudy i dziwnie na mnie spoglądał, a drugi nosił okulary, na jego czole widniała śmieszna blizna w kształcie błyskawicy. Delikatnie się uśmiechał. Z miejsca go polubiłam. Nawet nie wiedziałam właściwie dlaczego.
- Cześć Herm, przyprowadziłam Harry'ego i Rona. To twoi najbliżsi przyjaciele. Ron to mój brat. - wyjaśniła Ginny. - Przypominasz sobie coś, cokolwiek?
 Nic, kompletnie nic. Od razu skojarzyłam, że Ron i Gin są rodzeństwem. Są podobni do siebie choć Ginny jest od niego ładniejsza.
- Miło was poznać. - odparłam i lekko się do nich uśmiechnęłam.
  Chciałam dodać im jakoś otuchy. Usiedli obok i zaczęli opowiadać o Hogwarcie i o tym jak się poznaliśmy. Wciąż upierali się przy tym, że jestem czarodziejką,i  że powinnam zacząć poznawać ten dziwny i nieznany dla mnie świat. Z tego co się dowiedziałam kilkakrotnie wraz ze swoimi przyjaciółmi uratowałam świat przed zagładą. Taka ze mnie bohaterka. Nie można mi się dziwić, że im nie ufam. To normalne. Nie mogę im we wszystko wierzyć. Z tego co mi opowiadali nie wiodłam zbytnio interesującego życia. Nie miałam męża, rodziny, moi rodzice nie żyli, mieszkałam w Hogwarcie czyli w tym czarodziejskim internacie. Byłam nauczycielką. Niezbyt ciekawe zajęcie. Żadnego życia prywatnego.
- Jestem straszną nudziarą. - podsumowałam.
-  Wcale nie. - zaprzeczyła Ginny. - Raczej perfekcjonistką. Zawsze musisz mieć wszystko pod kontrolą.
   Mężczyźni nie lubią perfekcjonistek. Pewnie dlatego taki przystojniak jak Draco Malfoy nigdy nie zwrócił na mnie większej uwagi. No oprócz tej jednej kiedy mnie uratował.

Trzy dni później...
  Uprosiłam lekarzy, pielęgniarki i wszystkich wokół aby wypuścili mnie już do domu. Okazało się, że w Londynie miałam małe mieszkanko w którym spędzałam wakacje i wszelkie wolne weekendy od pracy. Ku mojemu zdziwieniu bardzo podobało mi się miejsce w którym jak twierdziła Ginny, pomieszkiwałam. Było idealnie urządzone. Pastelowe kolory, śliczne meble i w dodatku wspaniale utrzymany porządek, który aż raził w oczy.
- Będziesz musiała porozmawiać z profesor McGonnagall. - poradziła jej Ginny.
- A kto to taki? - zapytałam.
- To dyrektorka w Hogwarcie. Coś tam napomknęłam jej o twoim wypadku ale to ty powinnaś z nią o tym porozmawiać. Nie możesz uczyć w takim stanie. Przecież nic nie pamiętasz.
- Może jutro? - zaproponowałam. - Im szybciej zacznę rozmawiać z ludźmi z  którymi miałam wcześniej coś wspólnego tym prędzej sobie wszystko przypomnę. Przynajmniej taką mam nadzieję.
  Moja sypialnia bardzo mi się podobała. Jednak czułam się w niej bardzo obco. Uznałam, że głównie to ja muszę zacząć rozwiązywać zagadkę na temat utraty przeze mnie pamięci. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Na ścianach wisiały zdjęcia z moimi rodzicami, z Ginny, Harrym, Ronem, jakąś dziwnie wyglądającą blondynką, jadła budyń. To pewnie były zdjęcia ze szkoły. Wszyscy mieliśmy na sobie długie czarne szaty, a na głowach śmieszne kapelusze. Wyglądaliśmy na bardzo szczęśliwych. Tęsknota za czymś czego się nie pamięta jest straszna. Przecież to znaczna część mojego życia. Kto chciał mnie aż tak skrzywdzić? Draco Malfoy? No ale skoro tak to dlaczego mnie uratował... To nie on. Może i jest złym człowiekiem jak mawiała Ginny ale dużo mu zawdzięczam i póki co nie mam żadnych dowodów na jego winę nie będę go o nic oskarżać.
   Byłam naprawdę zmęczona. Nie miałam siły i ochoty na głębsze zastanawianie się nad swoim życiem. Przebrałam się w piżamę i położyłam spać. Jutro musiałam wcześnie wstać. Czekał mnie ciężki dzień. Poza tym musiałam wybrać się na zakupy i do fryzjera. Nie wyglądałam zbytnio apetycznie. Chociaż to mogłabym zmienić. Próbowałam zasnąć. Starałam się myśleć o czymś przyjemnym. Niestety zdałam sobie sprawę, że nie potrafię kontrolować swoich snów. Koszmar w którym się znalazłam był nie do zniesienia. Ciemność w której się znalazłam bardzo mnie przytłoczyła. Chciałam się stamtąd wydostać, niestety wiedziałam jak. Ktoś złapał mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać, ale coś mnie do tego kogoś przyciągało. Nie potrafiłam tego wyjaśnić. Był moją zgubą. Za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć kto to jest. Może to ten ktoś jest odpowiedzią na moje wszystkie dotychczasowe pytania?
- Hermiona! - usłyszałam piskliwy głos Ginny.
Czas wstać. Kompletnie zmęczona, niewyspana wstałam i zaczęłam się ubierać. Od wczoraj pomieszkiwałam wraz z Gin. To ona mi we wszystkim pomagała. Byłam jej za to bardzo wdzięczna.
- Gin, dlaczego ty nie masz chłopaka? - zapytałam nagle. - To naprawdę dziwne.
- Był taki jeden, Blaise ale zbyt dużo nas dzieliło niż łączyło. Zresztą poznasz go. Pracuje w Hogwarcie. - wyznała Ginny.
- Mogę skopać mu tyłek, jeśli chcesz. - zaproponowałam. - Dziewczyny powinny trzymać się razem.
  Ruda się zaśmiała.
- Nie, po prostu chciałabym o nim zapomnieć. - powiedziała. - To przeszłość, a przecież należy skupić się głównie na teraźniejszości.
   O nic więcej nie pytałam. Nie chciałam jej w żaden sposób obrazić. Czekała mnie długa podróż. Przynajmniej tak mi się wydawało, że długa.
- Teleportujemy się. - oznajmiła.
- Tele co? - pytałam.
- Bezpośrednio do Hogwartu nie możemy się teleportować ale przed a i owszem. - wyjaśniła Ginny. - Po prostu mocno złapiesz mnie w pasie. Nic więcej nie musisz robić.
- Gin, może po prostu pojedziemy do tego internatu taksówką albo czymś...
- Nie bądź śmieszna Herm. Chyba, że obleciał cię strach...
- Mnie? Strach? Nie ma takiego słowa w moim słowniku. - odparłam hardo.
  Zrobiłam tak jak kazała. Złapałam ją mocno w pasie. Zamknęłam oczy i... . Strasznie zaczęło kręcić mi się w głowie, poczułam nagłe nudności, nie do końca rozumiałam co się ze mną dzieje. Gdy otworzyłam oczy to poczułam, że spadam. Gin stała nade mną, a ja z wielkim hukiem upadłam na ziemię.
- Jak się czujesz? - zapytała Ginny.
- Źle. - odparłam. - Co to było?
- Teleportacja. Każdy tak reaguje za pierwszym razem. - wyjaśniła. - Dla ciebie to wszystko jest nowe.
  Mój tyłek bardzo źle zareagował na te jej magiczne sztuczki.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam.
- Znajdujemy się dokładnie pięćset metrów od Hogwartu. - wyjaśniła. - Krótki spacer nam nie zaszkodzi. Poznasz trochę tą okolicę.
   Szłyśmy w milczeniu. Obserwowałam piękne widoki. Byłam pod wielkim wrażeniem tej całej magicznej otoczki. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłyśmy na miejsce. Jedno wiem na pewno. Hogwart to najpiękniejszy i najdoskonalszy zamek jaki kiedykolwiek widziałam. Niewiele pamiętam więc nie mam żadnego porównania ale wiem jedno. Właśnie przeżywam największą przygodę w swoim życiu. Jak można tego nie doceniać? 
  Przed zamkiem stał przystojny czarnoskóry mężczyzna. Obstawiałam, że jest w mniej więcej naszym wieku. Pewnie jakiś nauczyciel. Palił papierosa. Miałam wrażenie, że Gin na chwilę jakby przystanęła i zastanawiała się co zrobić. Szybko się zreflektowała.
- Witaj Blaise. - odparła Ginny.
 Czyli już wszystko wiem.
 - Cześć dziewczyny. - powiedział Blaise i delikatnie się do mnie uśmiechnął.
- Nie do końca wiem kim jesteś. - wypaliłam.
- Wiem, Draco mi o wszystkim opowiedział. - odparłam. - Blaise Zabini, nic więcej nie musisz wiedzieć. Choć przypuszczam, że Gin już dość ci kłamstw o mnie naopowiadała. 
  Ginny go zignorowała. I bardzo dobrze. Nie miałyśmy czasu i ochoty reagować na bezmyślne zaczepki. Coś mi nie dawało spokoju. Draco. Skąd on zna Draco? A jeśli on tu jest? Oby nie. Nie chcę aby znowu widział mnie w stanie absolutnej nieważkości. Cały czas kręciło mi się w głowie. Weszłyśmy do środka. Szłyśmy wzdłuż korytarza. Nie wiem czemu ale wchodząc do środka poczułam się jak w domu. Gdy jednak zobaczyłam latające świeczki, duchy i nastolatków szepczących za moimi plecami lekko się przeraziłam. Gin od razu wyczuła moje zdenerwowanie. To wszystko było dla mnie takie obce.
- Spokojnie. - powiedziała Ginny.
 Cały czas się rozglądałam. Nie zauważyłam przechodzącego Draco Malfoy'a i się z nim mocno zderzyłam. Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Miał w rękach książki, które podczas zderzenia wypadły mu z rąk. Czyżby on tu też uczył?
- Granger, może byś trochę uważała? - warknął.
- Przepraszam. - odparłam. - Czuję się tu trochę zagubiona.
 Jestem głupia. Nie powinno się wyznawać swoich prawdziwych uczuć facetowi, który ma cię gdzieś i w dodatku na zatłoczonym korytarzu. No ale już za późno.
- Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Uczę. - odparł. - Tak samo jak i ty.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie, Granger?
  Ma. Dla mnie ma. I już go nie było. Moja słabość do niebieskich oczu jest moim największym przekleństwem.
- Herm, chodź. - poganiała mnie Ginny.
- Nie wiedziałam, że Draco tu uczy.
- Tak dziwnie słyszeć z twoich ust jego imię. - westchnęła. - Nie przejmuj się nim. To palant. Nigdy się nie zmieni.
  Ten palant uratował mi życie. O tym fakcie nie mogę nigdy zapomnieć.
- Profesor McGonnagall to przemiła osoba. Trzeba z nią poważnie porozmawiać na temat twojej amnezji. Nie wiem co postanowicie. Zrezygnujesz?
- Pozwól, że najpierw porozmawiam z panią profesor. - odparłam. - Chciałabym poznać ten przedziwny magiczny świat. Może Bóg dał mi drugą szansę na coś więcej niż tylko beznadziejnie nudne życie.

" Jeśli zre­zyg­nu­jesz, dru­ga szan­sa może się nie powtórzyć ,a ty cza­su nie cof­niesz"
***
Hej wam!
Dobrze mi się pisało ten rozdział. Miałam dużo weny. Nie wiem jak wyszło. Nie ma zbyt dużo akcji ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Hermiona dopiero oswaja się ze wszystkim. Duże opisów a ja niestety nie jestem w tym za dobra. Cóż więcej mogę wam powiedzieć. Dziękuję Wam za komentarze. Nie sądziłam, że po tak długiej przerwie będzie tak dużo komentarzy. Ja już czuję tą magię świąt, a wy? :D
Przepraszam za błedy. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Dobranoc :)


poniedziałek, 1 grudnia 2014

Prolog: Bez pamięci

"Kiedy cze­kasz na spełnienie marze­nia resztka­mi bez­nadziej­nej nadziei i przychodzi ten dzień gdy się Ono do­konu­je - boisz się wie­rzyć by nie ut­ra­cić tej chwi­li ... "
 Obudziłam się z niesamowitym bólem głowy. Nie mogłam nawet się poruszyć. Gdy otworzyłam oczy pierwsze to co zobaczyłam to śnieżnobiała pościel, kroplówka, bandaże na rękach... Chyba trafiłam do szpitala. No ale co ja tu robię? Co mi się stało? Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Bezskutecznie. Dopiero później zauważyłam, że wygląd mojej sali odbiegał znacznie od rzeczywistości. Gdy się odwróciłam zauważyłam, że przy moim łóżku siedział jakiś blondyn. Miał zamknięte oczy. Wyglądał na zmęczonego. Lekko pociągnęłam go za włosy. Przecież musiałam się od niego czegoś dowiedzieć. Gdy otworzył oczy od razu zauważył moje przebudzenie.
- Granger, w końcu się obudziłaś. - stwierdził blondyn.
  Jaka Granger? Patrzył prosto na mnie więc to pewnie ja. Tylko, że ja nic nie pamiętam. To dziwne ale to nazwisko zupełnie nic mi nie mówi.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Mam jedno pytanie. - wychrypiałam.. - Kim ty właściwie jesteś?
- Granger, wiem że mnie nie lubisz no ale nie musisz udawać, że mnie nie znasz. - warknął. - Zaraz sobie pójdę.
 Jego ostre spojrzenie tylko na chwilę zbiło mnie z tropu. Próbowałam przypomnieć sobie swoje imię. Niestety bez żadnych rezultatów.
- Ja nawet nie wiem kim ja jestem. - wyszeptałam z przerażeniem. - Nie mogę sobie przypomnieć...
  Jego ostre spojrzenie tylko na chwilę wywołało w mojej głowie zamęt. Gdy w końcu dotarło do niego, że go go nie poznaję to wezwał lekarza, który zdiagnozował amnezję wywołaną mocnym uderzeniem w tył głowy. Wszystko pięknie, ładnie ale ja wciąż nie wiem dlaczego trafiłam do tego przedziwnego szpitala. Zostałam uderzona w głowę, no ale dlaczego, no i co robi tu ten blondyn? Nie żebym miała coś przeciwko no bo w końcu był przystojny i miał pewną tajemnicę w oczach no ale nawet nie znałam jego imienia. A jeśli to jakiś zbok i ma niecne zamiary w stosunku do mnie?
- Jestem Draco Malfoy. - przedstawił się w końcu. - Poznaliśmy się w szkole. Nie utrzymujemy żadnych bliskich kontaktów. To ja cię znalazłem, leżałaś nieprzytomna w kałuży krwi. Zawiozłem cię do szpitala.
- No a ja, jak mam na imię? - zapytałam. - Wciąż mówisz do mnie po nazwisku.
- Hermiona. - powiedział cicho.
Hm, nic mi to imię nie mówi. Takie obce i przedziwne imię. Jakby irlandzkie. Zresztą wszystko to co mi mówił wydawało mi się jakieś sztuczne. Nie do końca mu we wszystko wierzyłam. Jednak tylko on był jedyną osobą, którą w pewien sposób znałam. Nie był zbytnio skory do zwierzeń.
- Do jakiej szkoły wspólnie chodziliśmy? - zapytałam - Może nazwa mi coś podpowie?
- Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie kształci przyszłych czarodziejów w zdobyciu wymaganej wiedzy. Jesteś czarodziejką, choć jak dla mnie jesteś zwykłym mugolem. - odparł
  Nie wierzę w ani jedno jego słowo. Czary, magia, że niby ja czarodziejką?! No i kto to jest mugol? Moje zdziwienie było coraz to większe.
- Myślę, że powinieneś się porządnie zbadać. - odparłam poważnie. - No a zwłaszcza głowę.
- Granger, mówię poważnie. - powiedział Draco. - Zresztą za parę minut przybędzie twoja przyjaciółeczka Weasley i wszystko ci opowie. Nie chcę brać w tym udziału.
- Mam przyjaciółkę? - zapytałam. - Jaka ona jest?
- Ruda, piegowata, i przemądrzała. Zresztą tak jak i ty. - westchnął.
- Mam wrażenie, że mnie nie lubisz. - odparłam.
- No bo tak jest. - warknął.
- A ja gdybym nie podejrzewała, że jesteś seryjnym zabójcą to pewnie nawet pomyślałabym, że jesteś miły. - powiedziałam i lekko się do niego uśmiechnęłam.
- Cóż, nie wiesz nawet jak bardzo jesteś blisko prawdy. - powiedział zimno.
  Zauważyłam, że nigdy się nie uśmiechał. No i nie przepadał za mną. Nawet chyba dobrze, że nie pamiętam co było wcześniej między nami. Pewnie same kłótnie i niedomówienia. Po co do tego wracać.
- To po co tu cały czas przy mnie siedzisz? - zapytałam. - Nie musisz. Sama sobie z tym wszystkim dam radę.
- I taką Granger pamiętam. - oznajmił.
  Nagle usłyszeliśmy piskliwy głos. Drzwi otworzyły się, a w nich pojawiła się mała ruda osóbka o niezwykle szczerym uśmiechu. Była naprawdę niska. Ubrana była w fioletowy t-shirt i dżinsy. Jej włosy miały naprawdę piękny rudy odcień. Od razu do mnie przybiegła i się mocno przytuliła.
- Herm, jak dobrze że nic ci się nie stało. Tak się martwiłam! - zawołała.
  Odwzajemniłam uścisk ale nie bardzo wiedziałam z kim rozmawiam. Była mi całkowicie obca. Nie wiem czemu ale byłam przekonana, że jest naprawdę dobrym człowiekiem. Wzrokiem błagalnym spojrzałam na Draco, który stał z boku i uważnie się nam przyglądał.
- Co on tu robi? - zapytała wrogo wskazując na Draco.
- Odpuść sobie Weasley. To ja znalazłem Granger i zawiozłem ją do szpitala. - warknął. - Nie musisz dziękować. Poza tym jest coś o czym powinnaś wiedzieć. Twoja ukochana przyjaciółeczka straciła pamięć. Nic nie pamięta. Nawet nie wie jak  ty masz na imię. Uważa, że zmyślam, nie wierzy w magię ani tym bardziej w Hogwart.
  Zszokowana Ginny spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Oczekiwała jakiejkolwiek odpowiedzi z mojej strony.
- Draco ma rację. - odparłam. - Nie pamiętam kim jesteś. Zupełnie nic nie wiem.
- Mam nadzieję, że znowu nie będę musiał cię ratować, Granger.- odezwał się nagle Malfoy. - Żegnam.
 I wyszedł.
- Nikt cię o to nie prosił. - warknęłam.
   Moja przyjaciółka lekko dotknęła mojej ręki i mocno mnie objęła. Poczułam jej wsparcie i troskę. Może rzeczywiście na tym świecie istniała choć jedna osoba, która mnie kochała.
- Pomogę ci, Herm. Nie zostaniesz z tym sama.
  Mimo wszystko poczułam wszechogarniającą pustkę. Brak wspomnień, brak zaufania do najbliższych ludzi i lęk który nie pozwalał na więcej. Chciałam poznać prawdę. Tylko prawdę. Nic więcej mnie nie interesowało.


***
I taki sobie prolog, wprowadzenie. I co sądzicie? Wracam z kochanym Dramione, trochę innym dziwnym i momentami niezrozumiałym. Trochę tajemnic ale przecież każdy je lubi. Mam jeden cel. Chcę czerpać dużą radość z pisania o tych dwojga, ja kiedyś :D Przecież od tego wszystko się zaczęło. Mroźno, zimno, śniegu brak.
Zapraszam do czytania i komentowania.
PS Piszcie o swoich nowościach na blogach, bo jestem trochę w tyle.
Przepraszam za błędy.

Mia