czwartek, 19 maja 2016

Odcinek dwunasty: Razem

  Blaise nigdy nie starał się o względy kobiet, to one starały się zdobyć jego. Teraz było inaczej. Chciał aby ich właściwie pierwsza randka była wyjątkowa. Ich pierwsza kolacja się nie liczyła ponieważ sam tak naprawdę nie wiedział czego chciał. To była tylko zabawa. Jedną z przeszkód była także Hermiona, która była współlokatorką Gin. Musiał ją namówić aby zniknęła na kilka godzin i dała mu po prostu działać. Tym razem Granger siedziała sama na błoniach i czytała. O dziwo sama bo ostatnio Weasley znowu zaczął ostro się o nią starać i był cały czas blisko niej. Chyba czuł, że wymykała mu się z rąk i mogła nie chcieć wziąć z nią ślubu.
- Granger, mam sprawę. - zaczął bez ogródek.
- Nie. - powiedziała zanim zdążył cokolwiek coś powiedzieć.
- Nawet nie wiesz o co mi chodzi! Chodzi o Ginny.
- No mów dalej, słucham cię.
- Udostępnij nam dormitorium na kilka godzin. Zaprosiłem ją na randkę ale jest chora więc postanowiłem, że przeniosę randkę do waszego pokoju. - wyjaśnił. - Zaopiekuję się nią jak należy. Obiecuję.
  Oczy Hermiony lekko się zaszkliły. To było takie romantyczne. Nigdy łatwo się nie wzruszała ale tym razem po prostu cieszyła się, że końcu znalazł się ktoś kto się zaopiekuje się Ginny. To nie drugi Potter, który wiecznie nie będzie wiedział czego tak naprawdę chce.
- O której godzinie mam się wynieść? - zapytała.
- Tak o osiemnastej mam zamiar zrobić jej niespodziankę. W sumie nie wiem czy się ucieszy ale mam nadzieję, że chociaż mnie nie wyrzuci.
- Myślę, że będzie zachwycona. Ja w każdym razie bym była. Zrobię tak jak będziesz chciał ale Blaise nie skrzywdź jej dobra?
- Ja nigdy nie krzywdzę kobiet. To one mnie zazwyczaj ranią swoimi niemądrymi domysłami.
- Mówię poważnie, bo powieszę cię za jaja. - zagroziła.
- Kto by pomyślał, że taka przykładna uczennica zna takie słownictwo. - roześmiał się.
   Draco zastanawiał się czy wręczyć list Hermionie, który pisał pół dnia ale uznał, że to by było zupełnie niemądre. Teraz nie była gotowa na rewelacje, które miał jej do opowiedzenia. Poza tym miała by mu za złe jego postępowanie. Musiał ją powoli zdobywać. Do ślubu z Weasley'em było jeszcze trochę czasu. Żadna mu się nigdy tak nie opierała. No przecież to była właśnie jego Granger. Taka w jakiej się zakochał. No właśnie pierwszy raz w życiu się zakochał. No ale czy był w stanie zawalczyć o to uczucie. Poza tym dziwne zachowanie Adama Willingtona wzbudziło jego wątpliwości. Często się gdzieś wymykał, spóźniał na lekcje albo po prostu na nie nie przychodził. Ostatnio był w widziany w lochach Slytherinu. Ten chłopak miał coś w sobie takiego co niegdyś miała ciotka Bellatrix. Ona oszalała z rozpaczy i zapomniała kim tak naprawdę była. Oddała swoje całe życie Czarnemu Panowi i to ją zgubiło. Być może śmierć jego dziewczyny doprowadziła go do takiego stanu ale coś mu mówiło, ze on był naprawdę zły. No i wcale nie wpadł w rozpacz tylko sam ją zabił, a teraz myślał, że ktoś ją zabił i nie miał pojęcia, że to on. Ostatnimi czasy często widywał Wybrańca i Pomylunę. Zauważył także, że dziewczyna trochę przytyła. Nic z tym dziwnego nie było gdyby nie to, że Potter traktował ją trochę tak jakby rzeczywiście oczekiwała jego dziecka. No, a może oczekiwała? Draco głęboko się nad tym zastanawiał i zupełnie nie zauważył, że jego przyjaciel przeżywał bardzo trudne chwile.
- Cholera, nie wiem jak się ubrać, koszula czy jakoś tak na luzacko?
- Pomyluna jest chyba w ciąży. - oznajmił Draco.
- Niby z kim, z Duchem Świętym? - zakpił Blaise.
- Myślę, że Potter miał dwie panny na boku i jednej z nich zrobił dziecko. - wydedukował Malfoy. - Nasz wybraniec wcale nie jest taki idealny. Świat musi o tym usłyszeć.
- Pierdzielisz farmazony. Sam już jesteś w ciąży. Zrób sobie dzidziusia z Granger i po sprawie. - doradził mu przyjaciel.
-Jeszcze mi bachor potrzebny. - westchnął. - Ty się szykuj bo nie zdążysz.
- Ubiorę się na luzacko. Niech nie myśli, że staram się wyłącznie dla niej, choć to poniekąd prawda ale im kobieta więcej wie tym szybciej się starzeje.
- Ty i te twoje powiedzonka, Zabini. - zaśmiał się Malfoy.
- Zaproś Granger na wieczór. - podsunął mu przyjaciel taką myśl. - Co się może wydarzyć? Wszystko i nic.
 Ginny prawie cały dzień przespała. Rozmyślała o Blaise'u o ich rzekomej randce. Mimo wszystko umyła włosy, wzięła prysznic i przebrała się w swoją ulubioną piżamę. Leżała w łóżku i czytała gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Nie otworzyła, sam wszedł. Blaise w jednej ręce miał koszyk, a w drugiej koc.
- Urządzimy sobie piknik. - oznajmił.
- Serio? - zapytała z niedowierzaniem. Tutaj, teraz?
-  No a dlaczego nie? Trochę wyobraźni Weasley. Wyglądasz uroczo w tej różowej piżamce.
  Dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Mówiłam ci, ze nie najlepiej się czuję. - powiedziała cicho. - Nie mam siły na twoje głupie pomysły.
- Jak zawsze urocza. - wytknął jej. - Posłuchaj, ja tu się staram więc proszę mnie nie skreślać na samym wstępie, mała.
- Jeszcze niedawno potrafiłeś mi powiedzieć, że jestem dla ciebie nikim, Blaise. Nie lubię gierek i nie chcę kolejnego rozczarowania. Chcę mieć jedynie partnera na ślub mojego brata i Hermiony. No, a czas ucieka.
- O ile do tego ślubu dojdzie. - odparł Blaise. - W każdym razie ja niczego nie chcę ci obiecać po prostu spędzić z tobą czas bez kłótni i wyzwisk. Ja naprawdę jestem fajnym gościem.
- Nie podoba ci się moja piżama. Jak może nie podobać ci się moja piżama?!
- Wyglądasz sexy. Teraz może coś przekąsimy.
  Blaise przygotował dla nich kanapki, szaszłyki i owoce. Do picia był kompot wiśniowy z dodatkiem cytryny. Taka jego nowatorska kompozycja, która bardzo przypadła Ginny do gustu. Po jakimś czasie rozluźnili się w swoim towarzystwie i zaczęli rozmawiać na przeróżne tematy. Weasley choć bardzo starała w pewnym momencie zasnęła. Gorączka znów zaczęła dawać o sobie znać. Mężczyzna posprzątał po sobie i usiadł na jej łóżku aby jeszcze na nią chwilę popatrzeć przed wyjściem.
- Blaise... - wyszeptała.
- Jestem. - powiedział. - Choć nie słyszysz jestem i będę.
  Przyłożył rękę do jej czoła. Była rozpalona. Cała się trzęsła. Położył się obok niej, mocno przytulił ją do siebie i obejmował zdając sobie sprawę, że rano nie będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy.

  Luna była zmartwiona tym, że ciąża stawała się coraz bardziej widoczna. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała oznajmić całemu światu, że oczekuje dziecka, a jego ojcem jest słynny Harry Potter. Tym razem samotnie przechadzała się po korytarzach Hogwartu gdy zaczepił ją Ron Weasley. On przecież nawet się nie domyślał do zrobili. Zabiłby ich. Uśmiechał się do niej przyjaźnie i nie wyglądało na to, że się czymś martwi.
- Luna, gdzie się podziewałaś ostatnimi czasy? - zapytał. - Nigdzie się nie udzielasz, a o spędzaniu czasu z przyjaciółmi już nie wspomnę.
 Przez chwilę zastanowiła się co mu odpowiedzieć.
- Źle się ostatnio czułam. - odparła Luna. - Miałam problemy zdrowotne.
- Coś poważnego?
- Tak. Ciąża. - oznajmiła i twardo spojrzała mu w oczy.
  Zszokowany Ron z początku nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Nie wiedział czy się śmiać, płakać czy gratulować. Po prostu stanął jak wryty w jednym miejscu i nie potrafił wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
- Gratulacje... - powiedział Weasley. - A mogę zapytać kto jest ojcem czy to jest jakaś tajemnica?
- Nie wiem czy chciałby abyś dowiedział się o tym ode mnie.
- Nie bardzo rozumiem. To jakaś tajemnica?
- Masz racja. Dość tajemnic. - odparła Luna. - To Harry jest ojcem dziecka.
- Nasz Harry?? Ale czekaj bo czegoś nie rozumiem w którym ty właściwie jesteś miesiącu ciąży?
- W czwartym. - odpowiedział.
  On już wiedział wszystko.
- Zabiję go. - warknął.

  Draco często się zastanawiał czy ich życie było z góry zapisane czy rzeczywiście ludzie mogli sami decydować o swoim życiu. On o swoim życiu nie mógł decydował ponieważ jego ojcem był sam Lucjusz Malfoy, który nie dał mu żadnego wyboru. Wzrokiem szukał Hermiony ale natknął się na Adam. Chłopak dużo pisał w swoim notatniku, wyrywał kartki i chował je w skrzynce, którą tylko on mógł otworzyć. Ostatnimi czasy odwiedzał w więzieniu kogoś mu bardzo bliskiego. Odnalazł ją przez przypadek. Po śmierci rodziców oglądał ich wspólne zdjęcia i natknął się na nią. Byli sobie bardzo bliscy. Dlaczego skończyło się to jak się skończyło?

Ty ich zabiłeś! 

ZAMILCZ.

Ona jest taka jak ty. Ciekawe czemu oboje jesteście tacy popieprzeni? 

Odpieprz się ode mnie w końcu!

Zagadki z przeszłości łączą się pełną całość 


***
Dobry wieczór, 
w końcu jestem z nowym odcinkiem, przyznam się nie miałam weny ale chyba nie wyszło wcale tak źle. Tak myślę. Trochę się dzieje, i mam nadzieję, że pojawi się więcej komentarzy pod tym odcinkiem. Dziękuję za mnóstwo wyświetleń i komentarze i mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej. 

Pozdrawiam, Mia. 

poniedziałek, 9 maja 2016

Ostatni raz: Neville Longhbottom - miniaturka XVII

 (muzyka)
Mając czterdzieści jeden lat ciężko opisać  historię wdowca, stratę dziecka i utratę całego dobytku całego życia. Wierzycie, że zmężniałem? Ja, Neville Longhbottom przeżyłem swoje życie najlepiej jak umiałem, a i tak nie mam po co żyć. Jako dziennikarz często zastanawiałem się czy ludzie rzeczywiście wierzą w te niestworzone historię, które wymyślałem przez wiele lat dla Prokoka Codziennego. Tworzyłem opowiadania, które miały na celu przeniesienie w inny świat. Byłem przez wiele lat całkiem niezłym pisarzem, a teraz? Jestem przegrany.
  Chcecie poznać moją historię?
  Zostańcie, jeśli uznacie, że warto.
   Od zawsze wychowywała mnie babcia. Dobrze wiedziałem dlaczego i w głębi serca byłem dumny z rodziców, że odważyli się sprzeciwić Voldemortowi i jego sługusom. Jako dziecko miałem nadwagę i często się ze mnie z tego powodu śmiano. Z początki nie zwracałem na to większej uwagi. Babcia zawsze mi powtarzało, że to nie opakowanie zdobi człowieka, tylko jego wnętrze. Bolało mnie jednak to, że oceniali mnie przez pryzmat wyglądu i mojej niezwykłej ciapowatości. Nigdy zbytnio nie wierzyłem w siebie. To inni wierzyli we mnie. Miałem jedną przyjaciółkę. Miała na imię Emily. Blondynka, niebieska oczy i przepięknie się do mnie uśmiechnęła. Była stuprocentową mugolką. Nic nie wiedziała o moim świecie, a ja nie chciałem jej o tym mówić. Byłem nią zafascynowany. To przy niej uwierzyłem w siebie i nawet zacząłem dbać o swój wygląd. Niestety spędzałem z nią tylko wakacje Ona za każdym razem czekała choć przecież wcale nie musiała. Była przy mnie. Podejrzewała, że gdzieś indziej miałem swoje drugie życie. Okłamywałem ją. I w końcu straciłem ją na zawsze. Przynajmniej tak wtedy myślałem. Ta moja spowiedź ma na celu oczyszczenie mnie przynajmniej z części moich win. W Hogwarcie czułem  się w końcu jak w domu. Miałem w końcu prawdziwych przyjaciół. Babcia była mi bardzo bliska ale nigdy do końca nie potrafiła mnie zrozumieć. Wśród wszystkich moich rówieśników najbardziej polubiłem Lunę Lovegood i Hermionę Granger. Jedna był wystarczająco dziwna, a druga wystarczająco mądra aby mnie polubić. Ku mojemu zdziwieniu obydwie wierzyły we mnie. Byłem zdumiony, że ktoś w końcu we mnie uwierzył. Nie mogłem ich zawieść. W swoim życiu kilkukrotnie nie dotrzymałem tej obietnicy. Ludzie potrafią zaszufladkować nas i nie pozwalają nam mieć innego zdania niż oni. Ja miewałem inne ale bałem je wypowiadać na głos. W świecie magii najbardziej zawsze podziwiałem Albusa Dumbledore'a i Harry'ego Pottera. Ten drugi to mój kumpel więc pewnie nigdy mu tego nie powiem ale podziwiam go za to, że ani przez moment nie przestał wierzyć, ze wygramy. Nigdy. Ja powątpiewałem, a on nigdy. Pisząc ten artykuł i żegnając się z Wami chciałbym odpowiedzieć na wiele pytań ale nie potrafię. Nie jestem Bogiem.
  Myślałem, że straciłem Emily ponieważ usłyszałem od mojej babci, że się zaręczyła i najzwyczajniej w świecie się załamałem. Nie chciałem wrócić do domu rodzinnego. Mojej babci nie można było odmówić uporu. Namówiła mnie żebym poszedł do niej i jej pogratulował. Nie chciałem. No ale to zrobiłem. Otworzyła mi. Miała na sobie różową sukienkę i jak zwykle pięknie się uśmiechała. Pewnie już pisałem o jej uśmiechu ale to nic. Przecież cały świat niech wie jaka ona była.
- Neville! - ucieszyła się, uściskała mnie.
- Witaj Emily. - powiedziałem dosyć oficjalnie.
- Tak się cieszę, że wróciłeś. - odparł cicho.
  Zarumieniła się. Wtedy coś zrozumiałem. Muszę zawalczyć. Przecież jeszcze nie wyszła za mąż prawda? Codziennie zabierałem ją na spacery jak dawniej. Często oponowała, zasłaniała się, że nie powinna ale szczerze? Nie obchodziło mnie to. Pisałem listy to swoich przyjaciółek z radami jak zdobyć kobietę swojego życia. Bo w życiu trzeba po prostu żyć, a nie ciągle się bać i zastanawiać.
- Kocham cię. - wyznałem pewnego wieczoru.
 Przestraszyła się.
- Nie... - westchnęła cichutko. - Nie mogę.
  No a właśnie, ze mogła. Odwołała ślub i uciekła ze mną.
  Na serio tak zrobiła. Pierwszy raz ktoś dla mnie tak zaryzykował. Nie chciałem zniszczyć tego co było między nami. W tym samym momencie odkryłem w sobie talent do pisania różnego rodzaju opowiadań, które zdobywały coraz większą rzeszę czytelników. Tworzyłem najpiękniejsze historie miłosne, czerpałem z życia garściami, a teraz szkoda gadać co się ze mną stało. Wszystko przez to, że człowiek nie może być zanadto szczęśliwy. Musi coś się wydarzyć złego aby z kolei inny mogli być szczęśliwi.  
 Moja Emily była w ciąży. Byliśmy tacy szczęśliwi. Możecie sobie to wyobrazić jakie to było dla nas wydarzenie? Zdążyłem się nacieszyć tą wieścią jakieś dwa miesiące. Było wtedy zimno. Padało. Pojechała rowerem po zakupy. Mówiłem jej, że ją zawiozę a ona jak zawsze nie chciała mnie posłuchać. Przecież to było tak niedaleko...
-  Bardzo nam przykro pańska żona nie żyje. Nic nie mogliśmy zrobić.
- Ona była w ciąży!
- Spokojnie, proszę się uspokoić.
- Ten sukinsyn zabił moją rodzinę, a pan każe mi się uspokoić?!

  Nawet magia nie potrafiła uzdrawiać. Moja wiara w Boga została zachwiana. I wciąż jest. Nie wierzę, że jest tam u góry ktoś mądry skoro odebrał mi dwie najważniejsze osoby w życiu. Jako pisarz sprawdzam się świetnie. Piszę najlepsze powieści na świecie ale jako człowiek nie potrafię spojrzeć sobie w oczy. Minął rok, a ja wciąż sobie nie radzę. Hermiona pozwoliła mi napisać to krótkie wyjaśnienie dlaczego już nigdy żadne opowiadanie nie pojawi się w tej gazecie i dlaczego chcę z tym skończyć. Straciłem serce do pisania. Przepraszam jeżeli liczyliście na mój powrót. To się nigdy nie wydarzy. Wiecie czemu? Bo mnie już nie będzie. Na tym świecie nie ma dla mnie miejsca. Muszę odejść.

 Zawsze bądźcie sobą. Ja nigdy nie żałowałem, że urodziłem się jako Neville Longhbottom. Walczyłem dla sprawy, miałem prawdziwych przyjaciół, wspaniałych rodziców, niekompromisową babcię i wielką miłość. Jedynie czego nigdy nie potrafiłem zdobyć to pewność siebie. Mam dla Was radę. Każdy ma swoją drogą. Nieważne ile czasu wam to zajmie to w końcu ją odnajdziecie. Nie martwcie się, że popełniacie błędy i zdarza wam się powątpiewać. No a jeśli naprawdę czujecie, że nie dajecie rady to po prostu przez chwilę pomyślcie. Warto się poddać? Nie, należy żyć, a nie umierać.

Neville Longhbottom

Żegnajcie, 18 października 2021r, 


***
Dzisiaj nie odcinek ale ktoś o kim zawsze chciałam napisać ale brakowała mi czasu i motywacji. Neville to postać bardzo interesująca i szczera. Z miejsca go polubiłam bo jest taki swojski i dobry. Tutaj pokazałam jego walkę z samym sobą. Tutaj jest pisarzem, pisze artykuły i pisze ten ostatni najważniejszy. Oddałam mnóstwo emocji do tej miniaturki i mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie w tym opowiadaniu coś dobrego. 
Życzę miłego czytania :)
Chciałabym, żebyście napisami co czujecie, tylko to. 

Pozdrawiam, Mia.

czwartek, 5 maja 2016

Odcinek jedenasty: Kochać za bardzo

  Blaise patrzył na swojego przyjaciela z niepohamowanym zainteresowaniem. Cały czas w głowie miał pocałunek z Ginny i zdał sobie właśnie sprawę, że nie miał zamiaru z niej w żaden sposób rezygnować.
- No wyduś to z siebie. - ponaglił go Blaise.
- No więc tak. Adam urodził się w Niemczech i przedtem uczęszczał do  Bachmann Niemieckiej Szkoły Magii. Był wzorowym uczniem. Z tego co się dowiedziałem to nie miał zbyt wielu przyjaciół. Typowy samotnik. Co ciekawe miał dziewczynę. Geraldyn Bieler. Ruda szkolna piękność. Wierz mi sztuka pierwsza klasa. Widziałem na zdjęciu. Niestety dziewczyna popełniła samobójstwo. Podobno napisała list w którym pożegnała wszystkich swoich znajomych i przyjaciół. Po tym podobno się załamał i dlatego postanowił uciec do Hogwartu. Co ciekawe po jego odejściu jego rodzice także zginęli w tajemniczych okolicznościach. Szczerze, nie kupuję tego jej samobójstwa. Coś się musiało wydarzyć między nimi. - wyjaśnił Draco.
- A ja myślę, że to on ją zabił. - szepnął Zabini. - To jakiś psychol. Muszę chronić Weasley przed nim i znaleźć jakieś dowody przeciwko niemu
- Ty już sobie jej nie odpuścisz , prawda?
- Stary, wiesz jak ona całuje? Bosko. - westchnął. - Głupi byłem, że wcześniej jej nie spróbowałem.
- Oszczędź mi szczegółów ja mam swoje problemy.
- Cóż panie Potter musi się pan bardziej dostosowywać do obowiązujących zasad w szkole dlatego minus pięćdziesiąt punktów dla Gryfindoru. Może tego czegoś pana nauczy Panie Potter...
- Nawet nie zaczynaj mi z tym. - warknął Malfoy. -Nie zamierzam uczestniczyć w tej maskaradzie
-Wykapany Potter. - podsumował Blaise.
  Rozmawiali głównie o głupotach aby jakoś rozluźnić atmosferę. Mimo wszystko wciąż można było wyczuć, że Blaise nie był do końca sobą. Pobyt w Azkabanie nigdy nie był miłym przeżyciem. Zawsze uważał się za silnego ale wiedział, że gdyby coś stało się Ginny to by to go złamało. Teraz to zrozumiał i zdawał sobie sprawę, że przez większość czasu był dla niej taki okropny. Coraz częściej zastanawiał się jakby to było gdyby miał ją tylko dla siebie. Wiedział, że to było niemożliwe ponieważ miał zszarganą opinię, a poza tym już jako trzynastolatek wiedział, że poślubi którąś z sióstr Greengrass. Tak przynajmniej przypuszczał ponieważ ich rodzice przyjaźnili się lat. Co prawda sam Blaise nie pałał do nich sympatię, a one interesowały się jedynie jego skarbcem. Koniec końców i tak będzie musiał jedną z nich poślubić. No i to go przerażało. Tym bardziej, że nigdy nie był zakochany, a bardzo chciał poznać smak tego uczucia i zatracić się w nim bez reszty.
  Weasley zmagała się w nocy z gorączką co było bardzo niepokojące. Po pobycie w Azkabanie była bardzo roztrzęsiona i nie mogła spać przez koszmary, które ją nawiedzały. Hermiona po usłyszeniu jej historii coraz bardziej się o nią martwiła. Kluczem do całej zagadki była Bellatrix, która kompletnie oszalała, a wraz z jej psychozą Ginny coraz gorzej się czuła. Gdy jej przyjaciółka spała to Granger postanowiła pójść do biblioteki i trochę poszperać w książkach. Jak zresztą zwykle gdy coś nie dawało jej spokoju. Siedziała w swoim ulubionym miejscu, popijała herbatę i szukała informacji, które mogą się na coś przydać. Do biblioteki także przyszedł Ron. Miał w jednej ręce czerwoną różę, a w drugiej wino.
- Kochanie, na dzisiaj koniec nauki. - odparł Ron. - Czas się zrelaksować.
  Hermiona była trochę zaskoczona jego zachowaniem. Taki miły i słodki był tylko wtedy gdy coś przeskrobał.
- Dobrze się czujesz? - zapytała.
- Ja? Znakomicie. Nie mogę doczekać się kiedy w końcu zostaniesz moją żoną. - westchnął. - Przypominam, że musisz wybrać sukienkę. Pamiętaj, że ni mogę cię w niej zobaczyć.
  W innych okolicznościach pewnie by się z ucieszyła, że Weasley był tak zaangażowany w ich wesele i ślub ale teraz po pocałunkach z Draco czuła pewien na niedosyt. Miała pewną luką w pamięci. Nie pamiętała pewnych wydarzeń, które były dla niej ważne i odżywały właśnie przy nim. Tak bardzo chciała je sobie przypomnieć ale nie potrafiła. Wzięła swoje rzeczy ze stolika i poszła do Rona dormitorium. Przygotował dla nich kolację i romantyczny nastrój. Byli sami. Czuła, że chodziło o seks no bo o co innego? Jednak nie była w stanie całkowicie mu się oddać. Całowali się, pozwalała mu się dotykać, rozebrać do pewnego momentu ale do zbliżenia nie doszło ponieważ myślała o kimś zupełnie innym. Zdradzała w myślach.
- O czym tak myślisz? - zapytał Weasley.
- O przyszłości. - odpowiedziała wymijająco. - O nas , o tym jacy będziemy za dziesięć, dwadzieścia lat.
- Zrzędliwi i pewni mający się kompletnie dość. - zaśmiał się głośno.
- Ron, dlaczego mnie kochasz?
- To co za pytanie?! Bo jesteś najmądrzejszą czarownicą na świecie, a poza tym masz świetne nogi.
  Granger o nic więcej go nie pytała. Tę noc spędziła w jego dotmotorium. Do niczego miedzy nimi nie doszło ponieważ bardzo się przed tym wzbraniała. Dzisiejszego dnia Ron przypominał chłopaka w którym zakochała się kilka lat temu. To był jej Ron. Ten , którego znała i kochała. Tylko po co ten Draco? 

 ***
   Ginny w zaciszy swojego pokoju przeżywała katusze. Gorączka nie ustępowała i zaczynała naprawdę się martwić, że jej życiu zagraża jakieś niebezpieczeństwo. Dopiero w niedzielę popołudniu choroba zaczęła ustępowała. Leżała w swojej piżamie w pokoju i czytała książkę z serii romansów jakie pożyczyła jej Hermiona. Obmyślała także strategię przebrania za Pansy Parkinson. Noc Duchów zbliżała wielkimi krokami. Usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Owinęła się kocem i otworzyła drzwi. W drzwiach stała Luna Lovegood. Ruda chciała jej zamknąć drzwi przed nosem ale to była jednak ciężarna kobieta. Mimowolnie wpuściła ją do środka. 
- Czego chcesz? - warknęła Ginny. 
- Wyglądasz na bardzo chorą. - zmartwiła się  - Gin, co się dzieje?
- Nie udawaj, że cię to teraz obchodzi. Po co tu przyszłaś?
- Chciałam porozmawiać i powiedzieć po raz kolejny, przepraszam. Zawaliłam, popełniłam błąd ale brakuję mi naszej przyjaźni. Brakuję mi ciebie.
- Wyjdź. Nie mamy o czym rozmawiać. 
- Proszę...
- Wynoś się! - wykrzyknęła. - Zniszczyłaś wszystko, nie potrafię ci wybaczyć tej zdrady! 
  W oczach Luny pojawiły się łzy. Odwróciła wzrok i zanim wyszła zawahała się. 
- Wybacz mi, ten jeden jedyny raz, wybacz. 
  I wyszła zostawiając Weasley w parszywym nastroju. Najtrudniejsze jest wybaczenie i zapomnienie czego Gin nie potrafiła na dzień dzisiejszy zrobić. Bardzo chciała jej zaufać ponownie ale taka rana leczy się bardzo długo i potrzebuje dużo czas aby kompletnie się zagoić. W życiu nie chodziło jednak o nienawiść ale o zrozumienie postępowania drugiego człowieka. Ginny jeszcze tego rozumiała ale z czasem będzie wiedziała gdy będzie miała dokonać właściwego wyboru. Siedziała i rozmyślała o tym jak bardzo potrafiła kochać i nienawidzić. Zdała sobie sprawę jednak, że tak naprawdę nigdy nie była prawdziwie zakochana. Harry Potter był dziecięcą obsesją ale nie wielką miłość, która miała doprowadzić ją przed ołtarz. Adam miał zbyt wiele tajemnic, a poza tym nic do niego nie czuła. Z kolei Blaise pociągał ją zarówno psychicznie jak i fizycznie ale zakochanie się w nim było bardzo niebezpieczne. Mógł ją rozkochać w sobie i zostawić, a później śmiać się z niej za jej plecami. Jedno wiedziała na pewno. W dzień ślubu Hermiony i Rona będzie miała chłopaka, z którym będzie najszczęśliwsza na świecie i będzie go kochała aż po grób. Nie chciała być singielką do końca życia. Jej największym problemem był brak kontroli nad swoimi uczuciami i jej własne demony. Cały dzień przeleżała w łóżku . Piła tylko wodę. Nie chciała się odwodnić ale chciała uwolnić się od tych demonów. Zamknęła oczy i oddała się swoim wspomnieniom. Miała nadzieję, że tam odnajdzie odpowiedź. 

 Nigdy nie sądziłam, że mogę trafić gdzieś gdzie już byłam. Zawsze umiałam cofnąć się w czasie o kilka dni, miesięcy czy lat w swoich wspomnieniach. Potrafiłam dostrzec to czego inni nie potrafili wokół siebie dojrzeć. Podczas wojny starałam się być twarda ale oberwałam nie jeden czy dwa razy. Zawsze ktoś mnie bronił. Czułam się z tym paskudnie. Zawsze mogłam polegać na innych. Sama nie potrafiłam sobie poradzić z przeciwnościami losu. Przeglądanie przeszłości było momentami bardzo przykre. Śmierć mojego brata była dla całej rodziny wielką tragedią. Uroniłam łzę i wróciłam dalej do przeglądania swojego życia od nowa. Podczas wojny moja mama obroniła mnie przed Bellatrix tym samym trafiając nią zaklęciem, które lekko odbiło się ode mnie. Już wcześniej się nad tym zastanawiałam ale uznałam, że to głupie. Teraz uważam, że to może być całkiem logiczne. Nie wiedziałam jednak czy to nie była tylko moja wyobraźnia czy to rzeczywiście prawda. Żałowałam tylko, że nie mogłam się z nikomu z tych przemyśleń zwierzyć...

 Przebudziła się nagle i bezwiednie. Została dotknięta i zostało przerwane połączenie ze swoimi wspomnieniami. Przede mną siedział Blaise. 
- Pukałem. - odparł lekko się uśmiechał. - Medytowałaś?
- Zabini, przerwałeś mi coś ważnego! - wykrzyknęła. 
- Zapraszam cię na randkę. Bądź gotowa o ósmej. 
- Nigdzie z tobą nie idę. Mam gorączkę. - westchnęła. - I jaka randka? Jeden buziak randki nie czyni. 
- To randka przyjdzie o ósmej do ciebie. Poproszę Granger aby nie wracała na noc. Ucieszy się, No i ktoś jeszcze na pewno się ucieszy. 
- Odczep się, Zabini. Żadnych randek.
- Kochanie, tak dobrze nam razem będzie. Nie chcesz?  
  Ginny wzięła do ręki poduszkę i nią go rzuciła z całej siły. 
- Ale z ciebie małpa  ale jaka kochana. - powiedział Blaise. - Przyjdę o ósmej. Ślicznie wyglądasz w tej piżamie w żaby. Seksownie. 
  Lekko się zarumieniła i chciała go uderzyć ale ją powstrzymał. 
- Tym zajmiemy się wieczorem, mała. - odparł. - Do zobaczenia!
- Co za buc...
- Słyszałem!



    
Nie odbierzecie mi znowu Geraldyn. Ona jest moja.  Tylko moja. 



Draco wiedział, że swoich błędów nigdy nie można naprawić w stu procentach. Gdy widział ich razem czuł że źle zrobił rezygnując z niej. Teraz musiał o nią walczyć i mógł przegrać. Napisał list w którym postanowił ostatecznie wyznać jej całą prawdę. 
Granger, 
nienawidzę pisać listów ale dla ciebie zrobiłem wyjątek. Jesteś pierwszą osobą o jakiej myślę każdego dnia rano. Popełniłem wiele błędów za które nie zamierzam przepraszać ponieważ już to kiedyś zrobiłem ale ty tego oczywiście nie pamiętasz. Przeze mnie. To ja częściowo wymazałem ci pamięć abyś zapomniała o mnie i naszych wspólnych wspomnieniach. Dokładnie jeden dzień zmienił nasze życie na zawsze. Wiem, że pewnego dnia sobie przypomnisz. Nie chcę abyś myślała, że oczekuję tego od ciebie ale wiem, że nasze uczucia są zbyt silne aby mogło coś je zniszczyć. Masz wybór. Nie chcę ci niczego narzucać i mówić co masz robić. Jeśli będziesz chciała ułożyć sobie życie z kimś innym to cię nie zatrzymam. Ja to spieprzyłem i to ja będę musiał o tobie zapomnieć. Raz na zawsze. Ten list będzie na ciebie czekał, a ja przez resztę czasu, który mi pozostał będę starał się cię przekonać do siebie. Myślę jednak, że czytając ten list będziesz już mężatką. Mam nadzieję, ze moją. 

Twój, Draco 


Dobry wieczór, 
miło mi was powitać po trochę dłuższej przerwie. Przyznam się że byłam zmęczona, i trochę kiepsko się czułam, a w dodatku brak weny zrobił swoje. Ale wracam z zastrzykiem wyobraźni o nowych pomysłów. W rozdziale nie dzieje się aż tak dużo ale jestem z niego zadowolona. Jest więcej opisów i  przemyśleń. Dziękuję za wyświetlenia, których coraz więcej przebywa. Niestety martwi mnie ilość komentarzy. Chciałabym wiedzieć czy wam się podoba czy jednak nie. Komentarze uskrzydlają nasz piszących :D

Pozdrawiam, Mia