wtorek, 23 sierpnia 2016

Odcinek osiemnasty: Kim jestem?

  "Codzien­nie ubiera­my miłość w ty­siące słów, set­ki zdań. A tak nap­rawdę pot­rze­ba tyl­ko jed­ne­go. Na­wet jeżeli jest ba­nal­ne. Miłość po pros­tu jest. Mi­mo słów. Mi­mo łez i tęskno­ty. Uśmie­chu i sple­cionych dłoni. Zaw­sze. To właśnie jest naj­większa ta­jem­ni­ca człowieczeństwa. "

Każdy miał jakieś swoje słabości o których najzwyczajniej w świecie bał się mówić. Draco zawsze myślał, że nic ani nikt go nie złamie. Mylił się. To ona go złamała i doprowadziła, że potrafił myśleć tylko i wyłącznie o niej. Tym bardziej, że powoli przypominała sobie ich zapomniane uczucie, choć on nigdy nie zapomniał to bał się o tym mówić. Ich miłość zawsze była skomplikowana ale była i to się nie zmieniło. Nie zamierzał zdradzić sekretu Weasley'a bo przysiągł ale widział, że Hermiona nie odpuści i będzie dążyła aby to Ron zdradził jej jakim był przez ten cały czas sukinsynem. To musiało niestety poczekać bo widział jak jego najlepszy przyjaciel się miotał i jego zachowanie było bardzo niepokojące. Blaise obudził się i z wielkim przerażeniem spojrzał na swojego przyjaciela.
- Jadę do Francji. - oznajmił Zabini.
- Co?! - zawołał Malfoy.
- To co słyszałeś. Muszę odnaleźć Ginny, powiedzieć jej co czuję i się z nią ożenić. Brzmi dobrze co nie?
- Oszalałeś. Przecież to jest kompletne szaleństwo!
- Cóż, może ale ja ją kocham rozumiesz? Nie mogę jej po raz kolejny stracić.
 Malfoy spojrzał na niego z uwagą. Rozumiał go jak nikt.
- Robisz to na co ja nigdy się nie zdecydowałem. Walczysz o miłość. Szacun za to stary. No i nie myśl, że sam pojedziesz do tej Francji. Jadę z tobą.
- Nie musisz...
- Muszę. Jesteśmy kumplami. Ktoś musi ci uprzykrzać życie. Apropo a jaki jest plan?
- Znikajmy stąd jak najszybciej.
- Poczekaj, muszę się jeszcze z kimś pożegnać.
- Nawet wiem z kim. Taka śliczna szatynka, która co noc ci się śni. No niech zgadnę...
- Och, zamknij się.
  Nie śniła mu się noc, niestety. Jednakże śniła mu się bardzo często. Jeszcze spała gdy zapukał do drzwi jej dormitorium. Otworzyła mu ubrana w niebieską piżamę w białe grochy. Bez makijażu wyglądała jego zdaniem bardzo słodko.
- Malfoy, czego tu chcesz i dlaczego mnie budzisz? - zapytała niewyraźnie.
   Była jeszcze bardzo wczesna godzina, a ona chciała 
- Dzień dobry, Granger. Jak zawsze miła i urocza - odparł śmiejąc się cicho.
- Taka moja natura. - westchnęła. - Streszczaj się o co chodzi bo nie mam całego dnia.
- Wyjeżdżam na trochę. Chciałem się z tobą pożegnać, mała.
- Wyjeżdżasz? Na długo? Dlaczego?
- Nie wiem czy na długo ale to taka przyjacielska przysługa. - wyjaśnił Draco. - Nie mogę zdradzić szczegółów.
- Rozumiem. - powiedziała szatynka. - Uważaj na siebie i co najważniejsze nie daj się zabić.
- No, a ty wybierz mądrze.
  Hermiona dobrze wiedziała o co chodziło Malfoy'owi. Spojrzała mu w oczy. Nie potrafiła o nim zapomnieć, a jednocześnie nie umiała przekreślić tego co miała z Ronem. Z drugiem strony powoli odzyskiwała swoje wspomnienia, które wyraźnie mówiły kogo miałaby wybrać. Mocno się do niego przytuliła aby nie utracić ani jednej chwili. Pocałował ją w czoło i zamknął za sobą drzwi. Jego przyjaciel czekał na niego przed drzwiami wejściowymi do zamku.
- Wycałowany? - zapytał Blaise.
- Chciałbym. - westchnął. - Póki co pozostaje mi czekać. Do niej należy najważniejsza decyzja.
 Blaise spojrzał na niego znacząco. Przyszedł czas aby opuścić Hogwart u zająć ważniejszymi sprawami. Miał nadzieję, że gdy dotrze na miejsce to będzie na nic za późno. Od czasu śmierci babci długo rozmyślał nad swoim życiem i uznał, że musi przede wszystkim wierzyć swojemu instynktowi.

***
  Dla Ginny Akademia Leindre była zagadką. Czytała o tym miejscu kilka razy ale nigdy nie widziała jej na żywo. Gdy ujrzała ją po raz pierwszy to pomyślała, że tak naprawdę nie różni się niczym specjalnym od innych budynków. 
 
Dopiero wewnątrz poczuła się jak w jakimś śnie. Poczuła moc, której nigdy wcześniej nie czuła. Była wybrana, wyjątkowa i wspaniała. Obok niej zawsze czuwał Adam. W środku znajdowało się dwadzieścia pięć sal do pojedynkowania i ćwiczeń. Odbywały się tam także dodatkowe lekcje sztuk walki oraz ważenia eliksirów. Na piętrze znajdowało się kilka pokoi w których zamieszkiwali nauczyciele, uczniowie i goście specjalni. Ona i Adam mieli wspólny pokój ale dwa osobne łóżka. Wystrój wnętrz w budynku wyróżniał się kolorami i barwami, a także światłem, którego ciepło czuło się w każdym pomieszczeniu. Na miejscu przywitał ich dyrektor Akademii pan Louis Watson. Był niewielkiego wzrostu ale jego mądre oczy dostrzegały najmniejszą słabość w człowieku. To go zdecydowanie różniło od innych. Wiedział jak z kimś rozmawiać aby go zranić lub ale sprawić na jego twarzy uśmiech. Na Ginny zrobił bardzo dobre wrażenie Obydwoje robili dobrą minę do złej gry bo tak naprawdę byli bardzo zmęczeni. 
- I jak wrażenia? - zapytał Adam. 
- Podoba mi się tu. - powiedziała Ginny. - Będąc tutaj mam w sobie tyle energii jak nigdy wcześniej. Tez to czujesz? 
- Ja obecnie czuję, że zaraz padnę na twarz. - odparł. - Masz w sobie zdecydowanie za dużo energii ruda. 
- To miejsce tak na mnie działa. - wyjaśniła. - Od bardzo dawna tak dobrze się nie czułam. 
  Adam był zbyt zmęczony aby z nią rozmawiać dlatego szybko położył się. W odróżnieniu do Weasley nie czuł się tam zbyt dobrze. Z kolei Ginny wyszła na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Chciała usiąść na ławeczce ale ławka była już zajęta przez samego dyrektora. Pomyślała, że warto by było zamienić z nim kilka słów. Usiadła tuż obok niego. 
- Dzień dobry po raz drugi dyrektorze. - odparła Ginny. 
- Oo, panna Weasley. Witam. Jak się pani u nas podoba? - zapytał.
- Czuję się tu jak nowo narodzona. - oznajmiła. - Czuję tu tyle ciepła, dobra i mam w sobie mnóstwo energii. 
  Louis spojrzał na nią z ukosa. Przyjrzał jej się uważnie. Zastanawiał się czy to było możliwe aby to ona była kolejną praesidio? Przybyła aż z Londynu i wyglądało na to, że jej dusza była czysta i piękna co bardzo rzadko się zdarzało. W swojej Akademii szkolili największych i nikt nigdy nie miał tak jasnej aury jak ta rudowłosa istota. Czuł, że walczyła z demonami i do końca nie wiedziała jak używać swoich mocy. Nie wiedziała, że nawet je miała. 
- Cóż, cieszę się, że ci się u nas podoba. Pokażemy tobie i twojemu przyjacielowi czym dokładnie jest Akademia Leindre. Przede wszystkim to skarbnica wiedzy ale nie każdy potrafi zdobyte umiejętności dobrze wykorzystać. 
- Mam nadzieję, że będę pojętnym uczniem. 
   
   Myślę, że będziesz najlepsza. - pomyślał Louis. - Mam przynajmniej nadzieję, że to ciebie szukałem. 

 ***
...
    Zawsze myślałam, że wystarczy kogoś zabić aby poczuć się lepiej. Ja zabijałam dla zabawy i dlatego nikt mnie nie będzie żałował. Wszyscy będą się cieszyli, że mnie nie ma. Pisząc ten krótki liścik jestem w pełni przytomna ale za kilka chwil odbiorę sobie życie i dlatego proszę o chwilę uwagi. Głosy w mojej podświadomości nigdy się nie zamkną i będą mnie umoralniać. Na zawsze pozostanę suką. Życie nigdy mnie nie rozpieszczało i być może przez to taka się stałam. Nie wiem. W każdym razie każdy kogo kochacie to was na pewno zawiedzie ale wiecie co? Pieprzyć to. Róbcie i postępujcie odwrotnie niż ja, Bellatrix Lestrange. Ja gówno wiem o was, a wy o mnie więc nie oceniajcie i nigdy nie mówcie, że wiecie lepiej. I jeszcze jedno taka mała rada ufajcie tylko sobie bo ta najbliższa osóbka, którą tak kochacie to pewnie jakiś złamas albo dziwka, którzy z was na pewno drwią na boku. 

 Żegnajcie, z poważaniem Bellatrix Lestrange

  
- Ginny, wszystko dobrze, co jest? - usłyszała. 
- Boże, poczułam jakby ktoś dosłownie dźgnął mnie nożem. - odparła cicho. 
  Wciąż czuła niesamowity ból, który z każdym dniem coraz bardziej narastał.
- Ona umiera...
- Kto? 


***
   Hermiona próbowała jakoś delikatnie wypytać Rona o jego sekrety, który być może pozbawiły ją pamięci ale on idealnie odpowiadał na wszystkie pytania będąc wprost idealnym narzeczonym. Jego zachowanie ją frustrowało. Spędziła z nim cały dzień i niestety nie udało jej się nic ciekawego dowiedzieć. Dopiero wieczorem gdy Ron zasnął w jej dormitorium postanowiła włamać się do jego komnaty i trochę powęszyć. Z tego co mówił Weasley to Harry rzadko wracał do swojego dormitorium na noc. Miała trochę wyrzuty sumienia, że wątpiła w Rona ale musiała mieć pewność. Starała się zachowywać bardzo bezszelestnie. W pierwszej chwili się przeraziła. Wygląd pokoju pozostawiał wiele do życzenia. Ubrania były porozrzucane po całym pokoju i Granger zupełnie wiedziała od czego miała zacząć. Na początek zajrzała pod łózko. W filmach zawsze głowni aktorzy coś tam znajdują. Niestety tak nie było tym razem. Na biurku leżały sterty papierów. Szafka, która była wbudowana w biurko była zamknięta na klucz. To bardzo zdziwiło Hermionę. Co takiego Ron trzymał w tej szafce?
- Alohomora. - mruknęła i szafka się otworzyła. 
  Zawartość tej szafki była dla Granger zagadką. Po co Ronowi zdjęcia matki Malfoy'a? 

 "Wczo­raj to przeszłość, jut­ro to ta­jem­ni­ca, a dzi­siaj to dar losu..." ~ 

***
Dobry wieczór, 
przybywam z nowym rozdziałem. Ogólnie jestem z niego zadowolona. Pisałam go z weną i mam nadzieję, że wam też się spodoba. Powoli dobijamy do końca tego opowiadania. Akcja się rozkręca, a mi coraz lepiej się pisze i to dobry znak. Piszę kiedy mam wolny czas i chciałabym dodać jeszcze jeden rozdział w sierpniu ale nie wiem czy się uda bo z tym wolnym czasem to różnie. Dziękuję za wyświetlenia i za to że jesteście! 
Zapraszam do czytania. 
Pozdrawiam, Mia





niedziela, 7 sierpnia 2016

Odcinek siedemnasty: Nie zatracaj wiary

 "Jeśli chcesz być kochany, kochaj sam." ~
 (muzyka)
   Ron zawsze czuł, że on i Hermiona byli sobie przeznaczeni. Małżeństwo miało być początkiem ich nowego życia. Od kilku dni miał poczucie, że jego ukochana miała przed nim kilka tajemnic. Co prawda i on zataił przed nią kilka sekretów o  których ona nigdy nie mogła się dowiedzieć. Malfoy obiecał, że nie wyjawi nikomu jego brudnego sekretu. Gdyby ona przypomniała sobie co wydarzyło się trzy albo nawet cztery miesiące temu to mogłoby do żadnego małżeństwa nie dojść. Przyglądał jej się z uwaga. Spała dosyć niespokojnie. Ciekawe o czym śniła?

   Czułam do siebie odrazę i wstręt. To było niemiłe uczucie. Byłam między młotem, a kowadłem. Z jednym chciałam spędzać całe dnie a drugi był dla mnie opoką i tą bezpieczną przystanią której niezmiernie potrzebowałam. Wiedziałam jednak, że potrzebowałam czegoś więcej. Podjęłam decyzję, ale jeszcze wtedy nie sądziłam jakie będą jej konsekwencje. 
- Rozstanę się z Ronem. - oznajmiłam stanowczo. 
  Nic nie mówił. Draco milczał. 
- Granger, nie powinnaś tego robić. - odparł cicho. 
- Chcę być z tobą. - powiedziałam. - Dlaczego się nie cieszysz?
- Bo uroiłaś sobie coś w swojej główce i wierzysz w to, że możemy być razem. Nic z tego, Granger. Wracaj do swojego ukochanego Wieprzleja.
 Dlaczego to robił, dlaczego taki był? Był taki jak przed laty. Zimny i podły. Jednak nie końca wierzyłam w słowa, które mówił. Coś było nie tak.
- Spójrz na mnie! - zawołałam. - Powiedz, że to koniec naszego romansu bo inaczej tego można nazwać i odejdę na zawsze!
  Spojrzał ale wtedy ja do niego podbiegłam i mocno go pocałowałam w usta. Całowaliśmy się przez chwilę, a później nasze ciała złączyły się w jedność. Z początku moje sny przypominały zamazane obrazy teraz układały się w całość. Nie chciałam się obudzić. To był taki miły sen. Byłam pewna, że to zdarzyło się naprawdę. Skoro przeżywałam takie głębokie namiętne uniesienia dlaczego zaręczyłam się z kimś innym? Dlaczego on mi na to pozwolił?

  Ginny pakowała się do wyjazdu niemałym przejęciem. Może trochę zbyt była do tego wszystkiego entuzjastycznie nastawiona ale chciała zapomnieć o wszystkich okropnościach, których ostatnio doświadczyła. Co jakiś czas słyszała w głowie słowa Malfoy'a który ją przestrzegał przed Adamem. Co prawda ona też mu zbytnio nie ufała ale nie mogła nie skorzystać z takiej okazji jaką była wycieczka do Francji i przeżycie nowej przygody. Blaise nie wracał, a ona z każdym dniem tłumaczyła sobie, że i tak nie było dla nich żadnej przyszłości. Tak bardzo nie chciała o nim myśleć ale serca niestety nie dało się oszukać. Tęskniła. Tak bardzo za nim tęskniła. Francja miała być ucieczką przed miłością, ale czasem przed nią nie da się uciec.
- Uważaj tam na siebie. - przestrzegła ją Hermiona.
- Oczywiście. - zapewniła ją ruda. - No, a ty powoli przygotowuj się do roli pani Weasley.
- Ta, jasne. - odparła niepewnie.
  Mocno się uściskały.
- Wrócę - odparła cicho ruda.
  Ona i Adam mieli zjawić się punktualnie o północy na błoniach. On już tam na nią czekał.
- Gotowa? - zapytała szeroko się do niej uśmiechając.
- Nie, ale jestem gotowa aby przeżyć nową przygodę, która będzie początkiem czegoś nowego w moim życiu.

  Czekasz na tą jedną chwilę aby zdobyć zaufanie i czuć, że jesteś dla kogoś ważny. Geraldyn była czuła i kochana. Miała w sobie tyle empatii i masę cierpliwości względem mnie. Później zrobiło się niemiło. Czasem miewam chwilę zwątpienia. Popełniła samobójstwo z odrobiną moją pomocą. Zdarza się. Teraz patrząc na piękną Ginny Weasley wiesz, że nigdy nie będziesz miał lepszej okazji aby do niej zbliżyć. Ona jest do niej taka podobna. Taka jak ona. W powozie jest nas trójka. Ona śpi, a ja myślę, że to moja Gerdie. Wraz z nią zemścimy się na wszystkich, którzy nas skrzywdzili. Zmierzamy w nieznane ale ona tego nie dowie. No a gdy się dowie będzie za późno aby coś zmienić. W końcu będę z kimś kto mnie nie porzuci, kto będzie już zawsze. 

***
  Harry siedział w bibliotece do późna i tym samym bardzo zaniedbał Lunę, która coraz bardziej narzekała na brak jego obecności. Chciała spędzać z nim więcej czasu. Po tym jak zobaczyła go z Gin to poczuła się zagrożona.. Była ciekawa dlaczego wciąż czegoś szukał, jakby wciąż szukał odpowiedzi na pytania. 
- Mógłbyś choć przez pół godziny oderwać się od tych książek? Ja tu jestem i potrzebuję odrobiny czułości. 
- Kochanie, przepraszam. - odparła skruszony. - Ostatnio staram się rozwikłać pewną zagadkę, która nie daje mi spokoju. To wszystko jest takie nieprawdopodobnie dziwne.
- Ma to związek z Ginny? 
- Między innymi. Nie bądź zła. Sama poprosiła mnie o pomoc. Chodzi o pewien rodzaj więzi, której nie potrafię rozwikłać. Ona i Bellatrix...
- Bellatrix? Czekaj, czekaj to znaczy, że jeśli Bellatrix umrze to Gin także?
- Nie wiem. Ja byłem horkruksem więc musiałem po części umrzeć aby Voldemort mógł stracić na sile. W tym przypadku nie znamy nawet jasne przyczyny ich więzi. 
- Wiem jednak, że podczas wojny Ginny i Bellatrix dosyć ostro się pojedynkowały i do akcji wkroczyła pani Weasley. Być może część tej jej czarnej magii utkwiła w Ginny. Taka moja mała teoria.
 Nagle oczy Harry'ego zaświeciły i z miłością spojrzał na swoją narzeczoną. 
- To jest możliwe i to nawet bardzo. Tylko jeśli to prawda to nie mam pojęcia jak ją od tego uwolnić. - odezwał się cicho Potter. - Jeśli mamy rację to Bellatrix musi umrzeć, a niezmiernie ważne jest to aby zabiła ją Ginny. 
- Bo jeśli nie...
- Bo jeśli nie to ją to zniszczy. Nieodwracalnie. 

***
  Blaise czuł, że rodzice żałowali swoich decyzji z przeszłości. Chciał wierzyć, że mogło miedzy nimi być jeszcze dobrze. Póki co wracał do swojego prawdziwego domu, do Hogwartu. Babcia znowu mu dała kilka wskazówek jaką miał drogę w swoim życiu wybrać. Draco już prawie spał gdy jego przyjaciel wparował z impetem do ich dormitorium. 
- Siema, grubasie! - zawołał uśmiechnięty Blaise. 
- Kurwa, stary wybrałeś sobie porę, nie ma co. - wymamrotał Draco. 
- Wstawać, nie spać, wypić ognistą! W takiej kolejności proponuje ci dzisiejszy dzień co ty na to?
- Myślałem, że wrócisz przybity i smutny jak zwykle, gdy wracasz od starych, a ty tryskasz energią. 
- Babcia umarła. Przed śmiercią przekazała mi kilka ważnych wskazówek na przyszłość. To mi dało trochę siły i wiary, że jednak można w życiu kierować się sercem. Gadam jak pomyleniec, wiem ale to prawda. Każde słowo. 
- Ruda tu była. - odparł cicho Draco. - Martwiła się i jest coś o czym powinieneś wiedzieć. 
- Coś się stało? 
- Wygrała konkurs na najlepszą przebierankę, wtedy kiedy zniknąłeś, a wygraną był pobyt w Akademii Leindre we Francji. Wyjechała kilka godzin temu wraz z...Adamem. 
  Zaniemówił. Tego się nie spodziewał. No a czego mógł się spodziewać? Ile mogła za nim czekać? Przecież ją zostawił. 
- Cholera, minąłem się z nią. - warknął Blaise. - Zostawiłem ją, a ona znowu mi się wymknęła. 
- Nie wiesz jednak, że ten cały Adam to syn mojej ciotki Bellatrix. 
- Ja pierdolę. Żartujesz?!
- Nie, coś ci pokażę. 
  Draco pokazał Blaisowi list w którym jego ciotka wyznała mu swoje tajemnice. Wrócił i od raz takie rewelacje, których się nawet nie spodziewał. 
- Ostrzegałem ją przed nim ale i tak zdecydowała się z nim jechać. 
- Ruda nikogo nie słucha nie wiesz? To moja wina. Teraz nawet nie wiadomo gdzie mam jej szukać. 
- Poczekaj co ty chcesz zrobić?
- Chcę ją odnaleźć i powiedzieć jej co do niej czuję. No a na pewno chcę dać w pysk temu całemu Adamowi. Sukinsyn sobie na to zasłużył, a poza tym chce poderwać moją dziewczynę. Nic z tego. 
- Ja myślę, że on chce mieć swoją własną osobistą zabawkę w postaci Weasley i później jak gdyby nic dziewczyna popełni samobójstwo tak samo jak jego poprzednia ofiara. - odparł Draco. - Nikt mu znowu nic nie udowodni. 
  Blaise długo się zastanawiał na słowami przyjaciela i uznał, że Malfoy mógł mieć rację. To wszystko mogło być zaplanowane i być może wcale nie dotrą do Francji. Z drugiej strony mogło być tak, że się mylili i tak naprawdę Ginny wróci do Hogwartu cała i zdrowa. Był troch zrezygnowany i zmęczony. Nie myślał jasno.
- Muszę chwilę odpocząć, przespać się i pomyśleć.
- To nie twoja wina, stary. Pamiętaj, to tylko niefortunny zwrot wydarzeń.
  Milczał. Wiedziała, że czasu nie cofnie i nie wymaże przeszłości. Życie było dla niego ciężką przeprawą ale wierzył, że uśmiechnie się do niego słońce. Zasnął z myślami, ze zaraz się obudzi, a tak naprawdę spał przez dobre dziesięć godzin.
  

Byłem w miejscu w, którym tak naprawdę nie chciałem być. Nawet nie wiedziałem gdzie jestem. To przypominało tunel, który nie miał końca. Na końcu czekała nagroda tylko nigdzie nie widziałem końca. Wołałem, błagałem ale było cicho, głucho tak jakby ktoś zaczarował miejsce w którym się znajdowałem. Jakby we mgle widziałem rude włosy i śmiech, który dobrze znałem. Nagle śmiech ucichł i usłyszałem płacz kobiety. Byłem bezradny. Nie wiedziałem jak pomóc. Czułem,że tonę. Nie mogłem nic zrobić. Byłem sam. Nigdy się tak nie czułem. Musiałem się obudzić. To był tylko sen. Tylko nadal tam tkwiłem. Może musiałem uratować tą kobietę aby stąd się wydostać? Nie wiedziałem.  Szedłem cały czas prosto przed siebie. Ten tunel był wskazówką. 

Spójrz w głąb siebie. 

Nie bój się. 

Posłuchaj naszego głosu. 

Zaufaj instynktowi. 

Kochaj i ryzykuj. 

  Może i byłem idiotą ale wróciłem aby uratować tę kobietę. Jej rude włosy opadały na twarz i ramiona. Właściwie to wyglądała dosyć znajomo. Skądś ją kojarzyłem. Tylko skąd? 
- Geraldyn? -  zapytałem niepewnie. 
- Ratuj ją. - usłyszałem jej piękny aksamitny głos. 
  Spojrzała mi głęboko w oczy. 
- Co ty tu robisz, w moim śnie? 
- Jesteś pewny, że to sen czy to aby nie dzieje się naprawdę? 
- Nie rozumiem co tu się u diabła dzieje. - westchnąłem. 
- Jestem tu po to aby cię ostrzec. Nie wahaj się i jedź do Francji. Ona tam będzie. Zaufaj mi. 
- Dlaczego niby mam ci ufać?
- Bo nie masz nic do stracenia. 


 "Mogę być bardzo wściekły na to, czego nie mam, albo bardzo wdzięczny za to, co mam." ~


***
Dzień dobry, 
na początku bardzo chciałam Was przeprosić za swoją długą nieobecność. Przez trzy tygodnie nie miałąm dostępu do laptopa (remont)  i stąd brak nowych rozdziałów. Wracam do Was i choć wiem, że rozdział nie jest może pełen akcji ale jest dosyć solidny. Lubię pisać w pierwszej osobie więc kilka wspomnień wstawek. Mam nadzieję, że ktoś jest tutaj i przeczyta nowy rozdział ;)
Dziekuję że jesteście. ;)

Zapraszam do czytania. 
Pozdrawiam, Mia. 
PS Życzę udanego urlopu dla wszystkich co zaczynają, tak jak i ja :D