piątek, 22 listopada 2013

34. Zostań

6 miesięcy później…
  Nawet po tych pięciu latach rozłąki Draco nie przestał wierzyć, że pewnego dnia ujrzy Hermionę w drzwiach swojego mieszkania. Mieszkał wraz z Blaisem. Tuż po śmierci Ginny wolał mieć swojego przyjaciela na oku. Pierwsze tygodnie były najgorsze. Zabini siedział sam w swoim pokoju i popijał ognistą whisky myśląc, że to coś da. Malfoy nie mógł znieść zachowania Blaise’a. Wiedział, że musi coś zrobić bo inaczej jego przyjaciel zapije się na śmierć. Blondyn próbował jakoś pocieszyć Zabiniego. Uznał, że tylko gwałtowny wstrząs może go obudzić. Draco zabrał Blaise’a na grób Ginny.
- Nie chcę tam iść, zostaw mnie! - wykrzykiwał Blaise.
- To jedyny sposób abyś wrócił do żywych Zab! - zawołał Malfoy.
- Nie byłem tam od kilku tygodni, nie chcę tam wracać!
- Pożegnaj się z nią, Blaise. Wiem, że to trudne ale musisz spojrzeć prawdzie w oczy.
  Blaise starał się nie patrzeć na grób należący do jego ukochanej. Wciąż wierzył, że zaraz wróci. Nagle coś go tknęło. Podszedł bliżej i ukląkł na jedno kolano. Pierwszy raz od ponad roku był trzeźwy i dopiero teraz zdawał sobie sprawę krzywdę sobie wyrządził.
- Co ja robię? - zapytał sam siebie Blaise. - Nie mogę tak dalej…
- Blaise…
- Zawiodłem ją. Bez niej jestem taki słaby. To ty kierujesz pubem, moim pracownikami…
- Potrzebowałeś czasu. - odparł Draco poklepując go po ramieniu.
- I wciąż go potrzebuję ale muszę jakoś się ogarnąć, Draco bo inaczej skończę jak ona. No a ty także potrzebujesz wsparcia. Myślisz, że nie wiem jak dotknęło cię rozstanie z Granger?
- Nie czas o tym teraz mówić.
- Wiem. Nie umiem się z nią pożegnać. Byłem tutaj ostatnio jakieś pół roku temu. I wiem, że jeszcze minie dużo czasu zanim to wrócę. Jak na razie przestanę pić, zacznę pracować i…
- Ogolisz się. - powiedział blondyn. - Nie chciałem ci nic mówić ale strasznie zarosłeś.
  Blaise wstał  i jeszcze raz spojrzał na grób należący do Ginny. Obiecał sobie, że kiedyś tu wróci i tym razem nie będzie płakał tylko wspominał wspólnie razem spędzone chwile.
- Blaise, bo widzisz zatrudniłem nową kelnerkę… - zaczął niepewnie Draco.
- Masz z nią romans? - zapytał Blaise.
- Nie! - zawołał Malfoy.
- Jest podobna do Hermiony?
- Nie, no dobra trochę tak. Mam nadzieję, że ją zaakceptujesz.
  Blaise lekko się uśmiechnął do Draco.
- Czas wrócić do żywych. - oznajmił Zabini.

***
   Hermiona została redaktorem naczelnym gazety “Żongler”. Czuła się w pełni spełniona pod względem zawodowym. Pracowała od wczesnego ranka do późnego wieczora. Wraz ze swoimi współpracownikami pracowała nad nową formułą gazety. Miała nadzieję, że czytający to docenią. Jej blizna na policzku nie znikała. Dużo rozmawiała z Harrym. Przyjaciel bardzo ją wspierał. Ostatnio się do siebie zbliżyli. Hermiona podziwiała Pottera za to, że zrezygnował ze swojej posady dyrektora Hogwartu na rzecz bycia tylko i wyłącznie aurorem. Od sześciu miesięcy nie rozmawiała z Draco i wolałaby aby tak na razie zostało. Nie akceptowała samej siebie. Miał potworne kompleksy które nie pozwalały jej być szczęśliwą.
- Tęsknisz za nim? - zapytał pewnego dnia Harry.
- Tak ale…
- To dlaczego nie spróbujesz?
- Nie chcę, nie mogę… - odparła Hermiona. - Muszę sama się tym uporać.
- Jesteś egoistką, Hermiono. Myślisz tylko o sobie. Tylko ja, ja tego nie bo nie, jestem tchórzem ale się z tego szczycę… - zaczął wymieniać Potter.
- Przestań, Harry.
- Wiem co mówię. Gdybym mógł cofnąć czas… - zaczął Harry. -  Nie zawahałbym się ani przez chwilę. Zrobiłbym wszystko aby być z kimś kogo kocham ale ty wolisz uciekać. Życzę powodzenia.
  I wyszedł. Hermiona głęboko zastanowiła się nad jego słowami. Wiedziała, że Harry miał po części rację. Choć z drugiej strony. Zawsze myślała o innych, o tym co oni potrzebują. Teraz gdy w końcu chce zrobić coś dla siebie wszyscy mają do niej pretensje.

***
  2 lata później
  Blaise był wzorowym szefem. Pracował za trzech, był wypłacalny i nie interesowały go romanse w pracy. Po prawdzie nowa kelnerka, którą zatrudnił Draco była naprawdę bardzo atrakcyjna to Blaise wciąż nie do końca pozbierał się po utracie Ginny. Lana, bo tak miała na imię nowa pracownica miała długie czarne włosy, piękne zielone oczy i figurę której nie powstydziła się żadna modelka. Poza tym lubiła się kłócić co budziło w Blaisie pewne pozytywne uczucia.
- Lana, zostaniesz dzisiaj dłużej w pracy? - zapytał Zabini.
- Nie wiem no, umówiłam się. - odparła Lana.
- Na randkę?
- Właściwie to tak…. - powiedział kobieta.
  Miała nadzieję, że Blaise się nad nią jakoś zlituje.
- A kim jest ten szczęściarz?
- Wydaję mi się jednak, że to nie twój interes.
- Ach tak… - odparł Zabini. - Dzisiaj bezdyskusyjnie masz zostać dłużej w pracy, Mitchell!
- Ale dlaczego… - jęknęła zdenerwowana Lana.
- Bo ja tak mówię. - powiedział Blaise i już go nie było.
 Jego uczucia do niej były bardzo silne. Może był zazdrosny, może mu zależało, ale nie chciał przed samym sobą się do tego przyznać, jeszcze nie…


  Praca w redakcji  pochłaniała cały wolny czas Granger. “Żongler” w końcu zaczął przypominać gazetę sprzed kilku lat. Tematy były interesujące, ciekawe co bardzo zachęcało co czytania. Gdy wróciła do domu zauważyła leżącą na wycieraczce kopertę. Długo zastanawiała się czy ją otworzyć ale gdy zauważyła pieczątkę z lwem, wężem, krukiem i borsukiem wiedziała, że Hogwart ją potrzebuje.

Panno Granger, 
Wiem, że masz dużo zajęć, swoją redakcję oraz wiele innych spraw do załatwienia. Naprawdę nie miałam się do kogo zwrócić. Jesteś jedną z moich najlepszych uczennic jakie kiedykolwiek miałam przyjemność uczyć. Mam dla ciebie propozycję pracy w Hogwarcie jako nauczycielka Transmutacji. Chciałabym żebyś chociaż się nad tym zastanowiła i przyjechała na kilka dni do zamku. Wyjaśniłabym ci dlaczego teraz cię o tym informuję. 


Z poważaniem
Dyrektorka Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
Minerwa McGonnagall



   Hermiona nie było zbytnio zainteresowana nowym stanowiskiem pracy ale z wielką chęcią odwiedzi Hogwart, swój drugi dom.
Dwa dni później poinformowała swoich współpracowników o pilnym wyjeździe. Obiecała, że wróci w ciągu tygodnia. Spakowała się i teleportowała się prawie pod mury Hogwartu. Nie mogła bliżej może zamek był silnie strzeżony różnymi zaklęciami ochronnymi. Szła powoli, pamiętała doskonale jak wraz z Harrym i Ronem za każdym razem łamała szkolny regulamin aby przeżyć coraz to nowe przygody. Spojrzała w bok…
- To tam walnęłam Malfoy’a w nos… - powiedziała Hermiona. - Wspaniałe chwile.
- No nie znowu takie wspaniałe. Mój nos bardzo ucierpiał. - usłyszała za swoim plecami.
- Malfoy?! - wykrzyknęła z zapytaniem Granger.
- Witaj, Granger. - odparł Draco.
- Ty tutaj?
-McGonnagall mnie wezwała. - wyjaśnił blondyn. - Pomóc ci z tymi bagażami?
- Nie, dzięki. Sama sobie poradzę…
  Od razu ją rozpoznał. Jej włosy powiewały na wietrze, usta delikatnie drgały, a oczy mogły wyrażać praktycznie wszystko. Miał wrażenie, że Granger nie ma ochoty z nim rozmawiać. Jest oschła, a w dodatku unika jego wzroku.
- Wchodzimy? - zapytała nagląco szatynka.
  Szli w milczeniu jakby nigdy nic między nimi nie było. Zapukali do drzwi gabinetu dyrektorki Minerwy McGonnagall.
- Proszę, wejdźcie. - odparła Minerwa.
- Po nas pani wzywała? - zapytał ogródek Draco.
- W liście przekazałam co bym chciała abyście dla mnie zrobili.
- Myślałem, że jest w tym jakiś haczyk czy coś. - odparł blondyn. - W takim razie ja się nie zgadzam. Mam sporo pracy w redakcji i nie mam czasu.
- Wyjątkowo popieram Draco. - odezwała się Hermiona.
- Chociaż się nad tym zastanówcie. - poradziła McGonnagall. - Nie wiem do kogo mam się jeszcze zwrócić…
- Dlaczego wszyscy odmawiają? - zapytała szatynka.
- Nasi młodzi czarodzieje pokazują rogi, nie chodzą na zajęcia, śmiecą, nie słuchają, na lekcjach jest jak na jakimś koncercie rockowym. Nauczyciele sobie z nimi nie radzą.
- No ale dlaczego akurat my? - zapytał Malfoy.
- Macie twarde charaktery co pozwala mi myśleć, że poradzicie sobie z nimi. -wyjaśniła dyrektorka.
- Zostanę na kilka dni. Spróbuję choć nie widzę sensu. - odparła szatynka.
  Granger była prawie pewna, że gdy ona zostanie to Draco wyjedzie. Niestety pomyliła się.
- Ja też chciałbym spróbować. - odparł Malfoy.
  Przez chwilę na siebie popatrzyli.
- Przygotuję dla was dormitoria. - odparła Minerwa.
  Zdenerwowana Hermiona zamaszystym krokiem wyszła z gabinetu dyrektorki. Draco poszedł za nią, a ona ze wściekłością wykrzyczała co o nim myśli.
- Robisz to specjalnie! - zawołała Hermiona. - Dlaczego nie możesz wyjechać?!
- No bo, no bo… Nie! - zawołał blondyn.
  Nikt nie będzie mu mówił co ma robić.
- Hej, gdzie idziesz, Malfoy?! Jeszcze z tobą nie skończyłam!
- Chodź, zobacz jak pięknie… - odparł blondyn.
  Hermiona popatrzyła w pokazane miejsce przez Draco. Piękna łąka porośnięta kolorowymi kwiatami i drzewami oraz chatka Hagrida.
- Nic się tutaj nie zmieniło. - odparła Granger.
- No właśnie, zawsze lubiłem tutaj przychodzić. - odparł blondyn.
- To akurat wiem… - westchnęła szatynka. - Pamiętam jak w pierwszej klasie nas wydałeś i tym samym straciliśmy sto pięćdziesiąt punktów.
- Było minęło. Może odwiedzimy Hagrida? - zaproponował Draco.
- Ale ty go przecież nie znosisz, Draco.
- Ludzie się zmieniają, panno Granger.
  Blondyn wyprzedził dziewczynę, która stała dosłownie jak słup soli. Poszła na błonia aby przypomnieć sobie najwspanialsze chwile jakie spędziła w Hogwarcie. Jej wspomnienia były wciąż żywe. Położyła się na trawie, zamknęła oczy i poczuła jak ktoś się do niej zbliża. Poczuła jak ten ktoś delikatnie ją dotyka i głaszcze. Bardzo dobrze znała ten rodzaj dotyku. Obawiała się, że jeśli otworzy oczy to czar pryśnie.
- Moja mała Granger.  - usłyszała Hermiona.
  Draco cały czas przypatrywał się jej z uwagą.
- Czego ty chcesz? - warknęła szatynka.
 No i magia prysła. Jak bańka mydlana.
- Z wrednością ci nie do twarzy, Granger. - odparł Malfoy.
- Nie zamierzałam się z Tobą kłócić ale chyba nie mam wyboru. - odparła Hermiona.
- To ty zaczynasz. Nie wiem o co ci chodzi, Granger. Próbuję się z tobą dogadać a ty masz cały czas jakieś fochy.
- Jestem zła ponieważ muszę spędzić cały tydzień w twoim towarzystwie. O to mi tylko chodzi.
  Malfoy spojrzał na Hermionę swoimi błękitnymi oczami i namiętnie pocałował w usta. Wyrywała się, próbowała uciekać ale pocałunek Draco był o wiele bardziej silniejszy. Gdy na chwilę się od niej odsunął Hermiona głęboko westchnęła i odetchnęła z ulgą.
- Co to miało być? - zapytała szatynka.
- Wyznanie moich uczuć względem ciebie. - wyszeptał Draco.
- Ty wciąż… ?
- Tak, wciąż cię kocham. Jedno twoje słowa, a zostanę na zawsze.
  Szatynka się nie odzywała. Draco wstał i szedł w stronę zamku.
- Draco! - zawołała Hermiona.
  Zaskoczony mężczyzna się odwrócił.
- Hm? - zapytał zaskoczony blondyn.
- Zostań. - wyszeptała szatynka.

***
  10 lat później…
   Każda historia kiedyś się musi skończyć. Hermiona i Draco osiedlili się w Londynie. Tam zamieszkali w nowo wybudowanym domu. Obecnie Hermiona spodziewał się pierwszego dziecka. Długo trwało zanim w końcu mogła zajść w ciążę. Draco przez cały czas wspierał swoją ukochaną. Razem stworzyli nową gazetę o nazwie “Euphoria”.. Pokazany jest w niej zupełnie inny świat, świat magii. Ich życie wywróciło się do góry nogami. Hermiona nie żałowała swojej decyzji, że dała szansę Draco na ich wspólne życie.
- Zastanawiałeś się kiedyś jakby to było gdybym ci nie powiedziała abyś został? - zapytała pewnego dnia szatynka.
- Nie chcę nawet o tym myśleć. - odparł Draco i pocałował w czoło. - Kocham cię.
- Ja ciebie też, mośku. - odparł szatynka i przytuliła się do swojego ukochanego.
  Tymczasem Blaise dużo czasu spędzał z Laną. Bardzo ją polubił i miał nadzieję, że ona go też. Aby udowodnić, że jej ufa zabrał Lanę na cmentarz. Wskazał grób w którym leżała Ginny.
- Była dla ciebie bardzo ważna prawda? - zapytała Lana.
- Najważniejsza. - powiedział Blaise. - Mam nadzieję, że patrzy na mnie z góry i jest ze mnie dumna.
  Zabini podszedł do Lany i się do niej mocno przytulił. Była dla niego ukojeniem. Była jego drugą szansą na normalne i szczęśliwe życie…


Koniec

   No i koniec. Nie wiem jak wyszło, nie będę narzekać tym razem, że mi się nie podoba itp. To wielki dzień. Zakończyłam swojego pierwszego bloga :D Dziękuję wam wszystkim komentującym, WSZYSTKIM!!!! 51 obserwatorów, 49 tysięcy wyświetleń to naprawdę DUŻO :) . Nie mówię, że nie pojawi się tutaj jakaś miniaturka. Moja wena lubi płatać figle. Kurczę, śmieję się i mam ochotę płakać do monitora. To chyba nie jest normalne. Zapraszam już oficjalnie : 
 I tradycyjnie zapraszam do komentowania, tak na koniec jak NAJWIĘCEJ KOMENTARZY!!! :D 

Mia








sobota, 16 listopada 2013

33. Dziewczyna z blizną

Moje wyznanie chyba wszystkich zszokowało. Ja tylko stałem z boku i obserwowałem jak mój ukochany braciszek zareaguje. Wyglądał tylko na lekko zdezorientowanego. Cóż, nie można mu się dziwić. Niecodziennie się słyszy, że morderca i bezuczuciowy tyran w jednym to twój brat. 
- Jesteś moim bratem? - zapytał Harry. - To niemożliwe…
  Uważał, że kłamie. To było po nim widać. Poza tym śmierć Ginny bardzo wpłynęła na Granger, Malfoy’a i Zabiniego, który przez cały czas przytulał się do martwego ciała panny Weasley. 
- Odpowiedz na pytanie. - warknęła Granger. 
  Typowa kobieta. Do wszystkiego podchodzi sentymentalnie. Zauważyłem, że Malfoy wyciągnął różdżkę i wymierzył nią we mnie. On myśli, że mnie pokona..? Nie wie z kim zadziera. Dużo się zmieniło odkąd ostatnio rozmawialiśmy, Draco. 
- Jesteśmy braćmi, Potter. Może trudno ci jest w to uwierzyć ale to prawda. Mój ojciec tuż przed bitwą o Hogwart powiedział mi całą prawdę. Lilly Evans była moją matką. Niestety nigdy jej nie poznałem. Nie miałem okazji. Od razu po moimi urodzeniu oddała mnie i uciekła. Jestem od ciebie dwa lata starszy, Harry. Co znaczy, że panna Evans miał krótki aczkolwiek namiętny romansik z moim ojcem.
- Kłamiesz. - odparł Potter. 
- Po co miałbym kłamać? - zapytałem. 
- Leo, ja cię nie poznaje. - wyszeptał Draco. 
- Ja ciebie też, Draco. Gdzie się podziała twoja nienawiść do szlam? 
- Dlaczego to robisz? Zabiłeś te wszystkie kobiety? 
   Starałem się nie okazywać żadnych uczuć. Nie zamierzałem przed nikim się tłumaczyć. 
- Mam brata. - odparł Potter. - O Boże, jak mama mogła to zrobić?!
  Zaczął wątpić. Dobrze, bardzo dobrze. Spojrzałem na Zabiniego. Az żal było na niego patrzeć. Nagle usłyszałem damski głos. No to zrobi się jeszcze ciekawiej… Panie i Panowie Luna Lovegood. 

***
   Hermiona usłyszała kobiecy głos. Szatynka nawet się nie domyślała kto to może być. Słyszała jak ten ktoś wchodzi do sypialni. Szatynka spojrzała w stronę drzwi wejściowych i zamarła.
- Luna?! - zawołała Hermiona.
  Nawet Harry miał wrażenie, że coś tu jest nie tak jak powinno być. Luna podeszła do Leo i cmoknęła go w policzek.
- Zaraz, zaraz ty z nim?! - zawołał Potter.
- Przez cały czas byliście w zmowie? - zapytał Draco.
- Tak, Luna to moja prawa ręka. - wyjaśnił Leo.
-  I tylko po to się ze mną związałaś, to wszystko było na pokaz? - zapytał Harry.
  Hermiona widziała, że jej przyjaciel jest w nie najciekawszym stanie. Wszystko co się działo było jak koszmarny sen z którego trudno było jej się obudzić.
- Po co to wszystko? - zapytała Granger.
  Szatynka traktowała Lovegood jak siostrę. Ufała jej. Nie mogła uwierzyć, że była zdolna do czegoś takiego. Hermiona nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie. Draco delikatnie złapał Granger za rękę dając jej do zrozumienia, że ma u niego pełne wsparcie i może na niego liczyć.
- Wiedziałaś, że Ginny jest przetrzymywana i nawet jej nie pomogłaś, dlaczego? - zapytała szatynka.
- Lubię patrzeć na krzywdę innych. - wyjaśniła Luna i tym razem pocałowała Leo prosto w usta.
  Jej głos był ostry jak brzytwa, a Harry nie dowierzał, że jego urocza Luna dopuściła się czegoś takiego. To wszystko było dla niego czymś nieprawdopodobnym. Wiedział, że Leo jest odpowiedzialny za śmierć Ginny. Zbyt wiele informacji na raz. Malfoy co jakiś czas spoglądał na Pottera. Nigdy za sobą nie przepadali ale te kilka dni poszukiwań bardzo zbliżyły ich do siebie.
- Po co nas tutaj ściągnęliście? - zapytała Hermiona.
  Leo podszedł do oniemiałej Granger. Spojrzał głęboko jej w oczy. Wyciągnął różdżkę.
- Mortem Cicatricem… - zaczął powtarzać Leo.
  W tym samym czasie Luna rzuciła na Draco i Pottera zaklęcie Cruciatusa. Granger zaczynała się wyrywać. Mimo zaklęcia, Draco przybliżył się do Leo na wyciągnięcie dłoni i złapał go za nogę przeszkadzając mu tym samym rzucenie zaklęcie na Granger.
- Zostaw ją. - warknął blondyn.
  Leo odwrócił się i przerwał zaklęcie. Hermiona upadła. Na jej policzku pojawiła się widoczna blizna która bardzo ją szpeciła. Granger pogłaskała się po  policzku i dopiero do niej dotarło, że będzie miała ją na zawsze. Leo mocno kopnął Draco. W tym samym czasie Potter’owi udało się przechytrzyć Lunę.
- Drętwota. - odparł Potter.
  Luna zachowywała się jak w transie. Zaklęcie ją tak oszołomiło, że straciła przytomność. Szatynka z lękiem spojrzała na Draco.
-  Ta blizna już nigdy nie zniknie. Pozostanie z tobą na zawsze. - wyszeptał Leo.
- Paralysis! - zawołał Draco.
  Niestety Leo z ogromną łatwością odwrócił zaklęcie tym samym ugadzając samego Malfoy’a. Hermiona szybko zareagowała i rzuciła się z pięściami na czarodzieja. Ten z łatwością odepchnął ją i ruszył w stronę Harry’ego.
- Expelliarmus! - zawołał Potter.
  Niestety Leo był bardzo dobrym czarodziejem. Bez trudu unikał zaklęć, a bezbłędnie nimi rzucał w przeciwników.
- Drętwota!
- Expulso!
- Immobilus!
  Dzięki pomocy Hermiony, Draco mógł wstać i się wyprostować. Cały czas zastanawiał się jak pokonać swojego dawnego przyjaciela.
- Granger, jeśli dwójkę osób łączą jakiekolwiek więzy krwi to jest możliwość rzucenia zaklęcia Genus incantatores*?
- Taak ale to jest bardzo niebezpieczne. Harry może nawet umrzeć…
- Go nawet Voldemort nie potrafił zabić. - odparł Draco.
  Harry i Leo cały czas wymieniali się zaklęciami. Potter był cały czas słabszy, a Leo rósł w siłę. Draco, Hermiona i Harry otoczyli Leo. Potter zachowywał się tak jakby czytał im w myślach.
- Harry, teraz! - zawołali Malfoy i Granger.
- Genus incantatores… - mruczał pod nosem Potter.
- Co się dzieje? - pytał Leo.
  Mężczyzna próbowała się wyrwać ale bezskutecznie. Z różdżki Pottera wyłonił się brązowy pył, który zaczął powoli topić ciało Leo. To zaklęcie było bardzo niebezpieczne. Jeden fałszywy ruch i wszyscy troje mogliby zostać zniszczeni.
- Żegnaj, braciszku. - wyszeptał Harry.
  Szatynka delikatnie poklepała Pottera po ramieniu. Mężczyzna przyjrzał jej się uważnie. Pogłaskał ją po policzku i przytulił do siebie. Następnie wszyscy troje spojrzeli na Blaise’a i martwe ciało Ginny.
- Blaise, musimy iść. - odparł Draco - Zabierzmy jej ciało stąd i …
- Nie, nie możemy. Ona się obudzi, na pewno, już zaraz… - zaczął powtarzać Zabini.
- Nie, ona już się nigdy nie obudzi…
- Kłamiesz, zaraz zobaczysz ona…
- Ona umarła! - zawołał Malfoy i przytulił Blaise’a do siebie.
- A z nią co zrobimy? - zapytała Hermiona wskazując na leżącą na ziemi Lunę.
- Azkaban na pewno będzie dla niej odpowiednim miejscem. - odparł Potter.
  Pierwszy raz od kilku tygodni Hermiona pozwoliła sobie na chwilę słabości. Spojrzała przez okno i zobaczyła swoje odbicie. Nie akceptowała samej siebie. Ta blizna przysłaniała jej wszystko. Po jej policzku spłynęło kilka pojedynczych łez.

***
  3 dni później…
     Pogrzeb Ginny był naprawdę bardzo smutnym wydarzeniem zarówno dla jej rodziny jak i przyjaciół. Hermiona potrzebowała dużo spokoju i samotności. Malfoy starał się ją jakoś wspierać. Blaise nie radził sobie  z odejściem panny Weasley. Wciąż miał ją przed oczami. Podczas pogrzebu stał z boku. Obok niego stali Harry i Draco aby go jakoś wesprzeć. Potter’owi też nie było łatwo. Ginny była jego pierwszą prawdziwą miłością. Poza tym podjął jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Postanowił zrezygnować z stanowiska dyrektora w Hogwarcie. To nie było zajęcie dla niego. Teraz to wiedział. Hermiona stała obok rodziny Weasley’ów. Ci nie zwracali na nią najmniejszej uwagi. Podeszła do chłopaków.
- Idę się przejść. - oznajmiła szatynka. - Muszę pomyśleć.
- Poczekaj, pójdę z tobą.- odparł Malfoy.
  Szli w milczeniu.
- Granger, chyba musimy porozmawiać. - odezwał się pierwszy Draco.
- Tak, masz rację. - wyszeptała szatynka.
- Bo widzisz od dawna chciałem ci to powiedzieć…
- Nie, proszę nie mów tego. - odparła Granger. - Dużo myślałam o nas i o tym co nas tak naprawdę łączy. Po tym co się ostatnio wydarzyło po prostu nie jestem gotowa aby się z kimkolwiek związać.
- Nawet jeśli…
- Draco, wyglądam jak wyglądam. Poza tym moje samopoczucie pozostawia wiele do życzenia.
- Nie przeszkadza mi ta blizna. - odparł blondyn.
- Tylko, że mi ona przeszkadza. - powiedziała z bólem szatynka. - Nie mogę się tym pogodzić.
- Daj mi szansę, proszę…
 Draco próbował wpłynąć jakoś na szatynkę dotykając jej ale ona delikatnie się od niego odsunęła.
- Jeśli za kilka lat wciąż będziesz chciał być tylko ze mną to ja będę na ciebie czekała. Teraz to niemożliwe. - odparła szatynka i odeszła.
  Draco odwrócił się i poszedł w zupełnie inną stronę. On o niej nigdy nie zapomni i będzie czekał aż w
końcu Hermiona pozwoli mu wyznać swoje prawdziwe uczucia...

***
Koniec? Nie, to jeszcze nie koniec. Choć już bardzo blisko. Nie  jestem zadowolona z rozdziału. Ocenę pozostawiam wam. W wielu komentarzach jest mowa o tym czy Ginny przeżyje czy może jakoś tak odzycje... ALE ona już nie powróci. Choć cieszę się, że potrafię was jeszcze zaskoczyć, to  naprawdę fajne ;) Blaise będzie musiał sobie z tym poradzić...  Reszty nie zdradzam. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 

Mia

piątek, 8 listopada 2013

32. Ginny

Draco długo rozmyślał nad treścią zagadki zawartej w tych kilku słowach. Widział swojego przyjaciela, który ukrył swoją twarz w dłoniach i chyba się modlił. Dawno tego nie robił. Może on także powinien. Spojrzał na Hermionę, która wyglądała na bardzo zrezygnowaną. Teraz to nawet jego obecność jej nie pomoże. Musiał coś wymyślić. Wszyscy się poddali. Tylko on starał się w tej sytuacji myśleć logicznie. Ta zagadka miała drugie dno. Może chodzi tutaj o tę kartkę, może jest jakaś zaczarowana? Draco wziął ten kawałek papieru do ręki i wyczuł coś dziwnego. To nie była zwykła kartka.
- Draco, co ty wyprawiasz? - zapytała szatynka.
- Próbuję uratować życie twojej przyjaciółce. - powiedział Draco.
  Blondyn wyprostował rękę, położył kartkę na wyprostowanej dłoni i zaczął czarować. Przecież nie miał nic do stracenia.
-  Ostende mihi via  - wyszeptał Draco.
- Co to znaczy? - zapytał Blaise.
- Wskaż mi drogę. - wyjaśniła szatynka przypatrująca się Malfoy’owi. - Co on kombinuje?
- Ja chyba wiem co on kombinuje. - odparła Potter. - Jeśli ta karteczka jest zaczarowana to właściwe zaklęcie powinno nam wskazać odpowiednią drogę do Ginny.
  Malfoy miał zamknięte oczy. Nie słuchał swoich przyjaciół tylko namiętnie powtarzał trzy słowa Ostende mihi via. Miał nadzieję, że to coś da. Przed oczami miał jakąś drogę, porośniętą drzewami i krzakami. Za nimi znajdował się niewielki dom. Dom był objęty licznymi zaklęciami. Z tego powodu Draco poczuł silny ból skroni i opadł na podłogę. Wiedział mniej więcej gdzie znajduje się ten dom. Nie wiedział dokładnie skąd ale miał przeczucie, które mu podpowiadało, że ma rację. Tam może znajdować się Ginny i Pan L.
- Draco! - zawołała Hermiona.
  Szatynka pomogła Malfoy’owi wstać i jakoś dojść do siebie.
- Co zobaczyłeś? - zapytał Blaise.
- Wiem gdzie może znajdować się Ginny. - odparł blondyn. - Nie wiem tylko czy tam drugi raz trafię.
- To chodźmy. - odparł Zabini.
- A jeśli jej tam nie będzie? - zapytał niepewnie blondyn.
- Musimy spróbować. Zaufajmy twojej intuicji Draco. - powiedziała Granger.
  Draco nakazał wszystkim jak najszybciej się ubrać w wygodne rzeczy. Wiedział, że w lesie dzieją się dziwne rzeczy. Po kilku minutach wszyscy już byli gotowi. Tym razem nie użyli magii. Po prostu szli za Draco. Blondyn sam nie wiedział co robi. Rozglądał się wokół, skręcał, cofał się… Wciąż szukał miejsca w którym znajduje się owy dom. Las do którego dotarli był bardzo gęsty. Łatwo było się w nim zgubić.
- Jesteśmy już blisko. - odparł Draco.

***
  Draco jest naprawdę bardzo dobrym czarodziejem. Niestety marnuje się z tą przebrzydłą szlamą. Może jeszcze uda mi się go przekonać aby do mnie dołączył.  Ginny była w coraz gorszym stanie. Spała obok mnie. Przez całą noc głęboko wzdychała. Czasem nawet nie mogła złapać oddechu. Poczułem, że się budzi. W nocy była świetna zabawa. Bardzo długo na to czekałem. No i się nie zawiodłem. Dostałem to czego tak naprawdę bardzo pragnąłem. Jej. Teraz mogę się jej pozbyć. Spojrzałem na nią wzrokiem bazyliszka. 
- Czego jeszcze od mnie chcesz? - zapytała zlękniona Ginny. 
- Właściwie dostałem to o co tak długo zabiegałem. - odparłem. - No może prawie wszystko. Muszę jeszcze rozprawić się w twoimi przyjaciółmi. 
  Po twarzy Ginny spłynęło kilka pojedynczych łez. Kobiety mówią o tym gwałt. A ja uważam, że  przecież same tego podświadomie chcą. Seks to nic złego. To przyjemność. Ubierają się w wyzywające ciuszki, układają włosy, mocniej się malują tylko i wyłącznie aby nam zaimponować. Wodzą nas na pokuszenie, a później co? Nic. Teraz Ginny nie była mi już do niczego potrzebna. Wstałem z łóżka i popatrzyłem na nią swoim zimnym i bezlitosnym wzrokiem. Ona wiedziała co to może oznaczać. Z trudem wstała i usiadła na łóżku. Spojrzała mi prosto w oczy choć tak naprawdę nigdy ich nie widziała. Moja twarz była wciąż schowana pod kapturem. 
- Jesteś tchórzem. - odparła Ginny. - Nawet nie potrafisz pokazać swojej twarzy. 
Jej słowa nic dla mnie nie znaczyły. To zwykła dziwka. Podszedłem do niej bliżej. 
- Co ty możesz wiedzieć? - prychnąłem. 
- Sukinsyn. - oznajmiła ruda krzywiąc się lekko z bólu. 
  A ja na to wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem. Popchnąłem ją na łóżko. Ustałem nad nią. 
- Ostatnie życzenie? - zapytałem. 
- Zgnij. - wyszeptała panna Weasley. 
- Nigrum angelus mortis… - powiedziałem. 
   Zamknąłem oczy, a następnie maksymalnie skupiłem się na Ginny. Powoli jej ciało stawało się martwe. Jej nogi, jej dłonie… Nie mogła w żaden sposób się poruszyć. Czułem, że spojrzała na mnie ten ostatni raz. Je oczy były pełne bólu i łez. Jedno machnięcie różdżki sprawiło, że przestała oddychać i reagować na cokolwiek. Była martwa. Teraz należało poczekać na jej oddanych przyjaciół. Dzisiaj będzie moje pierwsze oficjalne spotkanie z moim braciszkiem. Jestem ciekaw jak zareaguje.

***
     Szli dokładnie przez trzy godziny. Byli już trochę zmęczeni. Zaczęli wątpić w powodzenie tej misji.
- Ale mnie nogi bolą. - westchnęła szatynka.
  Blondyn nie zważał na przyjaciół i szedł dalej. Przyciągało go coś do tego miejsca. Nie umiał tego nazwać ale wobec tego uczucia czuł się bezradny. Nagle pośród gęstych drzew i krzewów ujrzał niewielki dom. To był dom z jego snów. On tu kiedyś był. Kojarzył to miejsce bardzo dobrze.
- Znalazłem ten dom! - zawołał uradowany Malfoy.
  Przyjaciele odetchnęli z ulgą. Trochę obawiali się tego co zastaną. Zdecydowanym krokiem weszli do środka. Chociaż z zewnątrz dom wyglądał dość ubogo to w środku miał wiele pomieszczeń i był przyozdobiony bardzo kosztownymi dekoracjami.
- Wow. - odparła Hermiona. - Ciekawe w którym pokoju jest Ginny…
- Ja tu kiedyś byłem… - wyszeptał Malfoy. - Tylko dokładnie nie pamiętam z kim.
   Draco wszedł na piętro. U góry znajdował się tylko jeden pokój, sypialnia. Wszedł do środka i zauważył, że ktoś śpi na łóżku. Rude włosy, kobieca budowa… Ginny! Szybko do niej podbiegł i zaczął ją budzić. Zauważył, że coś jest nie tak. Dziewczyna cały czas miała zamknięte. oczy Ponadto zauważył jej brak włosów oraz liczne blizny na twarzy. Była sina i zimna. Dopiero po kilku minutach zdał sobie sprawę, że Ginny była martwa.
- O Boże. - odparł Draco.
  Blondyn bezskutecznie próbował jakoś ocucić dziewczynę. Oszukiwał sam siebie.
- No, no, no… - usłyszał za plecami. - Draco Malfoy we własnej osobie.
  Draco natychmiast się odwrócił aby zobaczyć kto zabił Ginny. Mężczyzna miał na sobie czarną pelerynę, a na głowie kaptur. Malfoy miał wrażenie, że skądś zna ten głos. Był mu tak samo znajomy jak ten dom.
- Zaskoczony widokiem koleżanki? - zakpił mężczyzna.
  Draco nie odpowiedział tylko podszedł do niego bardzo blisko. Nagle usłyszał głosy dobiegające z parteru. Hermiona, Blaise i Harry szli w stronę sypialni w której znajdowali się Draco i zamaskowany mężczyzna. Weszli do środka z nadzieją, że właśnie tam znajdowała się Ginny. No i nie pomylili się. Pierwsza do łóżka podbiegła Hermiona, a za nią Blaise. Byli tak przejęci, że nawet nie dostrzegli zamaskowanej postaci. Granger chciała jak najszybciej obudzić swoją przyjaciółkę. Niestety ta nie reagowała.
- Co jest? - zapytała szatynka i pierwszy raz w tym pokoju spojrzała na Draco.
- Co się dzieje, dlaczego ona nie reaguje? - pytał rozgorączkowany Blaise.
 - Blaise, ona nie żyje. - wyszeptała szatynka.
   Granger nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Już jej nic nie obchodziło. Dopiero teraz dostrzegła zamaskowaną postać, która wręcz cieszyła się z ich nieszczęścia.
- Kim jesteś? - zapytała Hermiona.
  Mężczyzna nie odpowiadała. Powoli zaczął ściągać z głowy swój kaptur Gdy go ściągnął Draco nie mógł uwierzyć w to co właśnie zobaczył.
- Leo… - powiedział cicho Malfoy.
  Większość jego twarzy pokrywały blizny. Lecz i bez tego Draco potrafił w nim rozpoznać swojego dawnego przyjaciela z dzieciństwa.
- Jesteś synem Snape’a, prawda? - zapytała Hermiona.
- Zabiłeś Ginny. - warknął Potter.
   Leo spojrzał na Harry’ego z bardzo widocznym błyskiem w oczach. Mieli taki sam kolor oczu i włosów. Pod wieloma względami byli do sobie bardzo podobni.
- Potter, nawet nie wiesz jak długo na to czekałem. - odparł Leo.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - odparł Potter nie wiedząc o co mu chodzi.
  Blaise siedziała nad ciałem Ginny i rzewnie płakał. Nie umiał sobie z tym wszystkim poradzić. Jego serce przepełniała pustka, której nikt nie będzie potrafił załatać.
- Braciszku, naprawdę nie widzisz tego, że mamy taki sam kolor oczu. Mamy takie same spojrzenie jak nasza już nieżyjąca matka. - westchnął Leo.
 - Matka?! - zawołał Potter.
  Nawet Blaise zaczął przysłuchiwać się ich rozmowie. Zaskoczona Hermiona miała wrażenie, że śni. Harry był bratem tego potwora?! To niemożliwe…
  Draco czuł się bardzo rozczarowany, a jednocześnie nie rozumiał postępowania Leo. Miał ochotę go zabić ale najpierw chciał go chociaż wysłuchać. Leo stał się bardzo potężnym czarodziejem. Używa bardzo starej czarnej magii. Tu nie tylko ważne są umiejętności ale także spryt i wykiwanie przeciwnika. Najbardziej zadziwiły go słowa Leo. Jeśli Harry był bratem Leo to Draco już sam nie wiedział w co ma wierzyć. Zbyt dużo informacji jak na jeden dzień. No, a ten dzień się jeszcze nie skończył







***
Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział może wam się nie podobać. ;) 
Mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach, których ostatnio jest mało. Przybywa wyświetleń, a zmniejsza się liczba komentarzy :P Każda opinia nawet negatywne jest bardzo ważna. Parę osób w komentarzach zastanawiało się czy to Harry jest bratem Leo. I się nie pomyliłyście. Kobieca intuicja nigdy nie zawodzi. :D Wyjaśnienie co i jak w następnym rozdziale. 


Zapraszam do czytania i komentowania

Mia



piątek, 1 listopada 2013

31. "Manes"

- Chłopaki, mam  następną wskazówkę! - zawołała uradowana Hermiona.
  Jej radość nie trwała zbyt długo. Jeden z zamaskowanych postaci dotkliwie ugodził Blaise’a w brzuch. Mężczyzna skręcał się z bólu. Szatynka szybko w wyciągnęła ze swojej torebki Esencję dyptamu. Dyptam jest to potężne źródło lecznicze i regeneracyjne. Służy do gojenia ran. Granger podeszła do obolałego Blaise’a i nakazała mu wypić całą buteleczkę Esencji dyptamu. Mężczyzna od razu poczuł się lepiej.
- Dziękuję Hermiono. - powiedział Zabini. - Uratowałaś mnie.
- Skąd to masz? - zapytał zaciekawiony Draco i wskazał na buteleczkę eliksiru.
- Jestem przygotowana na wszystko. - odparła szatynka.
- Jak brzmi druga zagadka? - zapytał Potter.
- Każdy człowiek coś w życiu zrujnował, jednak tylko człowiek niezwykły potrafi z tych ruin wydobyć zabytki. - przeczytała Granger.
- Zanim zaczniemy główkować to wynośmy się stąd. Może pan L coś jeszcze dla nas przyszykował. Wolę nie ryzykować- powiedział Harry.
  Wszyscy czworo złapali się za ręce i teleportowali się pod dom Granger. Weszli do środka i zmęczeni usiedli na kanapie.
- Nie chcę mi się myśleć. - powiedział Draco.
- Ta wskazówka musi mieć drugie dno. - odparł Potter.
- Chcecie napić się herbaty? - zapytała Hermiona.
  Odmówili więc Hermiona postanowiła zrobić sobie gorącą czekoladę. Potrzebowała odsapnąć. Wciąż myślała nad słowami zagadki. Co to mogło oznaczać? To nie miało żadnego sensu. Do zamyślonej dziewczyny podszedł Draco. Objął ją od tyłu.
- O czym myślisz? - zapytał blondyn.
- O Ginny. - odparła zgodnie z prawdą Hermiona.
  Co jakiś czas to właśnie o nim rozmyślała. O jego włosach, dotyku, oczach i tym jego rozbrajającym uśmiechu.
- Znajdziemy ją całą i zdrową. - zapewnił ją Malfoy.
- Mam nadzieję. A wiesz, myślę, że wśród tych zakapturzonych postaci był ktoś kogo bardzo dobrze znamy. - odparła szatynka.
- Kto taki? - zapytał Draco.
- Nie jestem tego pewna. Mam nadzieję, że się mylę…
- Granger, od kilku dni staram ci się powiedzieć, że cię…
- Chyba wiem o co chodzi w tej zagadce! - zawołał Blaise.
  Hermiona od razy do niego podbiegła. Zabini był czarodziejem czystej krwi tak samo jak Draco. Tylko, że Blasie przez długi czas interesował się kulturą mugoli. Ukrywał to przed całym światem. Był tym wszystkim bardzo zafascynowany. Odwiedzał muzea, centra handlowe i również miał przyjemność być przed zamkiem “Manes“. Nic by w tym zamku nie było takiego dziwnego gdyby nie to, że w środku podobno dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Nikt od czterdziestu lat tam nie był. Blaise pomyślał, że może tam właśnie jest ukryta następna zagadka.
- Co wymyśliłeś? - zapytała Hermiona.
- Znasz zamek “Manes”? - zapytał  Blaise.
- Tam straszy… - powiedziała  z przestrachem Hermiona. - Podobno każdy kto tam wszedł już nigdy stamtąd nie wyszedł.
- Tam może być ukryta kolejna zagadka. - odparł Potter. - Musimy dowiedzieć się prawdy.
- Ale tam straszy… - westchnęła szatynka.
- Widziałaś duchy, trole, Voldemorta bez głowy a boisz się wejść do jakiegoś zamku? - zakpił Draco.
- Ale, ale…
- Granger, masz mnie. Nie pozwolę cię skrzywdzić. - odparł Malfoy.

***
     Jak słodko. 
Idzie im coraz lepiej. Myślałem, że na tą zagadkę poświęcą trochę więcej czasu. Ginny próbowała się jakoś uwolnić. Widziałem to w jej oczach. Głupiutka, naiwna dziewczynka. Niech myśli, że jej się udało. Przecież na tym polega część mojego planu. Jest taka skupiona na rozwiązywaniu tych sznurów…. Podstawowe pytanie, dlaczego jej na to pozwalam? Nie ma na sobie praktycznie ubrania. Jest bardzo seksowna gdy próbuje być groźna. Poza tym gdy ją już złapię nie będzie miała gdzie uciec. Będzie moja. Ginny rozwiązała sznury i próbowała wyjść z klatki. Nadaremnie. Ułatwiłem jej to. Dzięki moim zdolnościom magicznym jednym ruchem różdżki udało mi się zniszczyć kłódkę. Ucieszona Ginny zaczęła kuśtykać do wyjścia. Nic nie zapowiadało tego co miało zaraz nadejść. 
- Crucio. - powiedziałem. 
  Panna Weasley upadła na ziemię cały czas zwijając się bólu. 
- Dlaczego to robisz? - westchnęła ruda. - Dlaczego od razu mnie nie zabijesz?
- Muszę się z tobą jeszcze trochę pobawić. - powiedziałem. 
- To jest według ciebie zabawa? - zapytała dziewczyna cały czas się krzywiąc. 
- Nie jesteś pierwszą osobą, która tego nie rozumie. - odparłem łagodnie. 
- Ty jesteś jakiś psychiczny. - stwierdziła Ginny. - Co ja ci takiego zrobiłam? 
- Ty? Nic. - odparłem. - Czekam na twoich przyjaciół. Zwłaszcza z jedną osobą mam do porozmawiania. 
- Wypuść mnie. - powiedziała błagalnym głosem Ginny. 
   Kobiety umieją z nas mężczyzn robić kompletnych idiotów. Ja wiem czego chcę. Chcę, pragnę i pożądam jej ciała. Podszedłem to niej bliżej i delikatnie pogłaskałem ją po jej bliznach na twarzy. Następnie pocałowałem ją w oba policzka, a później usta. Wyrywała mi się ale ja nie dawałem za wygraną. Nie tym razem maleńka. Wziąłem ją na ręce i powoli zmierzałem do swojej sypialni. 
- Co ty wyprawiasz, puść mnie natychmiast?! - krzyczała zdezorientowana kobieta. 
  Gdy położyłem ją na łóżku od razu się zorientowała o co mi chodzi. 
- Zostaw mnie, proszę… - błagała dziewczyna. 
- Cii. - wyszeptałam. 
  Dokładnie już po trzech minutach była moja. 
- Nie!!!!
  Jej przerażony krzyk rozpierał moją dumę. Cała się trzęsła. Była kompletnie naga. Nie obchodziło mnie jej samopoczucie. Ma robić to co jej każe. 
- Proszę, ja nie chcę… - mówiła Ginny. 
  Nie słuchałem jej. Byłem zbyt zajęty swoimi potrzebami. No, a jej ciało było takie rozkoszne…

***
   Zamek “Manes” znajdował się aż za Londynem. To była bardzo długa podróż. Przez ten czas rzadko kto się odzywał. Każdy rozmyślał. Hermiona spała na ramieniu Draco. Harry prowadził samochód, no a Blaise cały czas rozmyślał o Ginny. Tylko po co czarodziejom samochód? Tylko Blaise wiedział gdzie znajduje się owy zamek, a Hermiona tylko co nie co o nim słyszała. Draco cały czas zbierał się w sobie aby powiedzieć szatynce co do niej czuje. Tylko do końca nie wiedział jak. Bał się jak zareaguje. Wspólne noce są niczym w porównaniu z wyznaniem swoich prawdziwych uczuć. Co jeśli znowu mu powie, że nic dla niej nie znaczy? Niegdyś to on traktował dziewczyny przedmiotowo, a teraz obawiał się tego samego. Wszystko co złe zawsze do nas wraca.
- Potter, zatrzymaj się. - odezwał się nagle Blaise.
  Harry nie wiedząc o co chodzi zatrzymał się i z zaskoczeniem spojrzał na Zabiniego.
- Co się dzieje? - zapytała zaspana Hermiona.
- To tutaj. - odparł Blaise i wskazał na okazałą budowlę pomiędzy drzewami i zabudowanymi zagajnikami.
- Nie wygląda jakoś wyjątkowo. - odparł Draco.
- Przekonamy się jak wejdziemy do środka. - powiedział twardo Blaise.
  Czwórka młodych przyjaciół, jeśli ich tam można nazwać przekroczyła próg zamku “Manes”. Po ich przybyciu drzwi wejściowe same zamknęły się z hukiem.
- Tak miało być? - zapytała przestraszona  Hermiona
- Nie mam pojęcia. - wyszeptał Draco.
- Spokojnie, może tak tu jest. - powiedział Potter. - Chodźmy dalej. Musimy znaleźć następną wskazówkę.
  Przez jakieś trzydzieści minut drogi nie działy się jakieś paranormalne zjawiska. Dopiero później miały miejsce dziwne rzeczy. Zamek oświecały zapalone świece znajdujące się po prawej stronie. Nagle wszystkie zgasły.
- Ej, co się dzieje? - zapytała szatynka łapiąc Draco za rękę.
Ściany zamku zaczęły się przesuwać w różne strony. Hermiona wraz z Harrym, Draco i Blaisem przesuwali się w prawo i w lewo. Zupełnie nie wiedzieli o co chodzi. Z sufitu zaczęła spływać krew.
- O mój Boże, to krew! - zawołał Harry.
- Jak mamy się stąd wydostać jak nawet nie możemy wyciągnąć różdżki? - Blaise zadał retoryczne pytanie na które nie było odpowiedzi.
Hermiona zaczęła swoją burzę mózgu. Przeszkadzał jej hałas. Nie umiała się na niczym skupić. Zastanawiała się co ma w torebce mugolskiego. Po kilku minutach zdała sobie sprawę, że na dnie torebki znajduje się bardzo długi sznur, który schowała pod wpływem impulsu. Jednym z sekretów panny Granger było to, że podczas jednych z wspólnych wakacji z rodzicami jako młoda dziewczyna nauczyła się łapać zwierzęta na lasso. Potrafiła zrobić wiele rzeczy z tym kawałkiem sznurka. Wzięła go do ręki i zaczęła nim obracać w różne sprawy.
- Granger, co ty wyprawiasz?! - zawołał Draco.
- Złapcie się mnie! - krzyknęła szatynka.
- Hermiono, ty wiesz co robisz?  - zapytał Blaise.
- Łapcie, nie gadajcie!
  Chłopaki posłusznie objęli Hermionę. Dziewczyna powoli zaczęła posuwać się do góry. U góry znajdowało się okno. To była ich jedyna szansa. Niespodziewanie Draconowi udało się wyjąć różdżkę i pociągnąć resztę do góry. Jednym ruchem różdżki wybił okno i dzięki temu udało im się uciec.
- O rety. - westchnął Blaise. - Hermiono, jesteś wspaniała.
- Dzięki. - odparła szatynka i się do niego uśmiechnęła.
- Hej, a ja? - zawołał Draco.
- No ty też jesteś wspaniały. - odparła zawstydzona Hermiona i delikatnie pocałowała go w policzek.
- Słuchajcie, coś znalazłem! - zawołał Harry.
  W ręce trzymał kawałek papieru, który miał być zaczątkiem nowej i ostatniej wskazówki.


“Jestem prawdziwie samotnym wędrowcem i nigdy całym sercem nie przynależałem do mojego kraju, domu, przyjaciół, a nawet najbliższej rodziny. W związku z tym nigdy nie zatraciłem dystansu i potrzeby izolacji” *

- Nic mi tak zagadka nie mówi. - odezwał się Potter.
- No właśnie. To będzie trudny orzech do zgryzienia. - odparł Blaise. - Ale damy radę. Musimy odnaleźć Ginny.


* słowa Alberta Einsteina

***
I jest. Rozdział taki specyficzny. Ostatnia zagadka jest taka psychologiczna. Mam nadzieję, że wam się podoba. Wyraźcie swoją opinię. To naprawdę dla mnie ważne. Zapraszam do czytania i komentowania. 
Życzę weny. 

Mia Vlad