sobota, 27 lutego 2016

Odcinek drugi: Prócz ciebie nic

 
"Trzeba się nauczyć ponosić porażki. Nie można stworzyć nic nowego, jeżeli nie potrafi się akceptować pomyłek" . – Charles Knight

  Nawet w najśmielszych snach Ginny nie wyobrażała sobie, że od kilku dni będzie otrzymywała dziwne prezenty i zaproszenia od chłopaków. Jednakże żaden z nich nie zainteresował jej tak jej jak Pan XYZ. Nic nie mogła na to poradzić ale całymi dniami zastanawiała się kto to. Ona rzadko się uczyła czegokolwiek. Była wzrokowcem i często zdawała się na swoje przypadkowe szczęście. Ostatnio przyglądała się Lunie, która coraz częściej wymiotowała i nie przychodziła na lekcje. Ciąża to nie był choroba ale dobrze wiedziała, że nauczyciele w końcu domyślą się prawdy. Zamyślona Weasley często spędzała wolny czas na błoniach. Lubiła spacerować w samotności tym bardziej iż jesień była jej ulubioną porą roku. Mogła w spokoju zebrać myśli. W tym roku zrezygnowała z gry w quiditcha. Już jej to nie bawiło, a poza tym nie chciała spędzać całych dni ze swoim byłym chłopakiem. Tym razem postanowiła wybrać się na trening ślizgonów. Przecież to nie było zabronione. Mogła przez chwilę na nich popatrzeć, a nie słuchać bo od słuchania więdły uszy. Przypatrywała się każdemu po kolei. Jej wzrok utkwił w Blaisie Zabinim. Chyba jeden z nielicznych z którym mogłaby spędzić trochę więcej czasu sam na sam. Wyglądał na takiego który był inny w towarzystwie i zupełnie inny na osobności. To były jej spekulacje, których nie zamierzała rozwijać.. Uwięziona w swych myślach nie zauważyła pędzącego w jej stronę kafla. Leciał z coraz większą prędkością i był wycelowany prosto w nią. Przestraszona zasłoniła się rękami zapominając zupełnie, że przecież była czarodziejka i mogła zrobić cokolwiek. Spodziewała się najgorszego. Zamknęła oczy i oczekiwała. Minęło kilku sekund zanim spostrzegła, że nic się nie stało. Otworzyła oczy ze ogromnym zdziwieniem. Przed nią stał Blaise Zabini, który trzymał kafel w swojej prawej ręce. Głupio się do niej uśmiechał.
- Zabini, ty mnie właśnie uratowałeś. - powiedziała zszokowana tym co właśnie zdążyła sobie uświadomić. - Po tobie mogłabym spodziewać się wiele ale nie tego. W innej sytuacji pewnie byś mnie dobił. No ale cóż dzięki za uratowanie tyłka.
- Tylek masz nie powiem zgrabny, Weasley. - odparł Blaise i głośno się roześmiał. - Teraz jesteś mi coś winna. Poza tym co ty tak właściwie robisz na naszym treningu?
- Przyszłam na was popatrzeć i właśnie uświadomiłam sobie, że właściwie to zmarnowałam swój cenny czas i prawie straciłam życie. - westchnęła. - Więc co byś chciał w zamian?
- Niech pomyślę...
- Twój czas powoli się kończy. - prychnęła i zamierzała oddalić się ale Blaise zręcznie jej w tym przeszkodził.
- Każdego dnia przez tydzień zaczynając od dzisiaj będę miał dla ciebie zadanie, które będziesz musiała wykonać. - oznajmił chłopak.
- O niee... Nie zgadzam się!
- Uratowałem ci życie, jesteś mi coś winna skarbie.
- Zapewne upokorzysz mnie na oczach całej szkoły. Nie zgadzam się na taki układ - powiedziała twardo Ginny.
  Blaise przemyślał wszystkie za i przeciw. Uznał, że i tak w tej sprawie nic nie wskóra. Musiał znaleźć inne rozwiązanie w tej całej sytuacji.
- Przyjdź wieczorem do mojego dormitorium. Będziemy sami. Tylko ty i ja. - odparł Zabini.
- Nie ma mowy. To brzmi strasznie jednoznacznie zboczeńcu!
- Kochanie, nie dziwię ci się, że masz przy mnie kosmate myśli ale zwolnij trochę. - odparł - Jeśli nie przyjdziesz uznam, że stchórzyłaś. Hasło to czysta krew.
  Blaise dobrze wiedział, że trafił w jej czuły punkt. Gryfoni nie byli tchórzami i był pewien, że na pewno się zjawi. Chłopak wrócił do treningu i już planował wspólny wieczór z tą nieznośną istotą.
- Co ty tak długo z nią robiłeś Blaise? - zapytał Draco z widocznym wyrzutem na twarzy.
- Umówiłem się z nią na wieczór. - odparł Zabini.
- Ona nie przyjdzie. - odparł blondyn.
  Blaise już więcej nie odezwał się słowem tylko wrócił do dalszej gry. Jeśli nie przyjdzie to go bardzo zawiedzie. Zawsze uważał ją za odważną dziewczynę, która nie boi się ryzyka. Chciał się przekonać jak bardzo się mylił.

***
   Jesteś chora psychicznie. Nie umiesz nic dobrze zrobić. Jesteś bezużyteczna. Dziwak. Inna niż wszyscy. Bez uczuć. Kochasz tylko i wyłącznie siebie. Nikt cię nigdy nie pokocha. Czarny Pan tylko cię wykorzystywał, nie widzisz tego?! Wszyscy się z ciebie śmieją Bella, jesteś nikim. Upadłaś na samo dno, Go już nie ma, a ty zostałaś zupełnie sama. Psychopatka. Zemsta, jaka zemsta, skarbie? Spójrz na siebie. Ty umierasz. Twoja dusza znika, a ty wraz z nią. Nie widzisz tego? Kogo chcesz oszukać? 

ZAMKNĄĆ SIĘ!!

Potrafisz z nami wygrać? Nie, bo w hierarchii zawsze byłaś na drugim miejscu. Na pierwszym miejscu zawsze był Severus, a później ty, nieudacznik i zero. Przestań się opierać. Poddaj się nam, Bella. Nie bój się. Już nigdy nie będziesz taka sama. Będziesz lepsza. Obiecujemy ci to. 

Kim wy jesteście?

Szaleństwem, które tak przez wiele lat w sobie rozwijałaś. Już zawsze taka będziesz. Taka pokręcona. 

***
   Blaise przygotował kolację dla siebie i dla Ginny. Mimo słów Malfoy'a wierzył, że dziewczyna się jednak zjawi. Chciał z nią spędzić choć jeden wieczór sam na sam. Nie chciał żadnego związku czy miłości po prostu miał ochotę na chwilę rozrywki w jej towarzystwie. To przecież nie było nic złego. Ubrał się w granatową koszulę i czarne spodnie. Nigdy tak się nie starał dla żadnej z kobiet. No bo przecież tej uratował życie więc musiała być po części wyjątkowa.
- Zabini, to ty? - usłyszał jej głos.
  "Przyszła" - pomyślał ucieszony Blaise.
- Wiewiórko, skarbie zapraszam. - powiedział z uśmiechem chłopak i zaprosił ją do stołu.
  Ginny długo się wahała ale w końcu zgodziła się na spotkanie z Blaise'm. Przyniosła wino i przekąski oraz kruche ciasteczka, które sama upiekła. Była mu coś winna. Ubrała krótką czarną dopasowaną sukienkę na ramiączkach i czarne szpilki. Delikatnie się do niego uśmiechała i tak naprawdę nie wiedziała jak rozpocząć z nim rozmowę. Czuła się skrępowana. To wszystko było takie nie na miejscu. Przecież nawet się nie lubili.
- Zadowolony? - zapytała Ginny.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. - westchnął zadowolony Blaise. - Jestem taki uroczy, że mi się nie odmawia.
- Po co to wszystko?
- Chciałem z tobą porozmawiać tak normalnie bez świadków, bez Granger i Malfoy'a, którzy się wiecznie kłócą, bez tego przygłupa Weasley'a i bez Pottera, który cały czas się koło ciebie kręci. - wyjaśnił. - Dla jasności ciągle jesteśmy wrogami.
  Dziewczyna zaśmiała się na wyznanie Zabiniego, który także miał ochotę głośno się roześmiać ale się opanował.
- Nie jesteś wcale taki zły. Mogłeś zrobisz wszystko aby mnie upokorzyć, a jednak tego nie zrobiłeś. Poza tym też masz niezły tyłek. - odparła ruda i wyzywająco spojrzała mu w oczy.
- Za dużo wina, skarbie. - odparł Zabini. 
- Arogancki palant z ciebie ale przynajmniej przystojny. Chyba muszę już iść, no wiesz gadam głupoty. - odparła Ginny. - W każdym razie dobrze się bawiłam. To będzie nasza tajemnica.
- Musisz już iść?
- Muszę, bo jak nie wyjdę to może to się skończyć różnie.
  Chwiejnym krokiem wyszła z dormitorium Blaise'a i przyznała sama przed sobą, że naprawdę dobrze się z nim bawiła. Jej pierwsza randka jako singielki okazała się niezwykle udana. Miała nadzieję, że będzie takich więcej. Chciała aby jej życie znowu nabrało barw. Było już późno dlatego starała się zachowywać jak najciszej. Okazało się, że nie tylko ona nie spała. Usłyszała w oddali dziwną rozmową. Nie od razu rozpoznała kto to był. Podążyła za głosami licząc na to, że może coś uda jej się podsłuchać. Czuła się z tym okropnie ale nie mogła się powstrzymać.
- Ona nie jest na to gotowa. - odparła dziewczyna i było w niej coś znajomego.
  "Luna!" - pomyślała podchmielona Ginny.
- Ja już nie umiem tak dalej udawać. - odparł chłopak, który wydał jej się nadzwyczaj znajomy. - Powiedzmy jej prawdę.
- Harry, ona tego teraz nie zrozumie. Musisz być cierpliwy.
- Harry... - wyszeptała Ginny.
 "Co wy ukrywacie, czy wy...? " - myślała rozgorączkowana Weasley. - "Nie, nie, nie!"
- Dobrze. - powiedział cicho. - Boję się, że ją stracimy.
- Nie stracimy, skarbie. - powiedziała dobitnie Luna.
"Skarbie? Co to ma być" - pomyślała Gin. - "Oni są parą!"
- Zajmę się tobą i naszym dzieckiem. - oznajmił dobitnie Harry.
  Zszokowana Ginny nie wytrzymała i postanowiła się ujawnić. Tego było dla niej za wiele. No, a ona chciała jej pomóc, być najlepszą ciocią na świecie. Teraz wiedziała jak bardzo pomyliła się do tych dwojga.
- Waszym dzieckiem?! - zawołała Ginny.


"Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić."
Terry Goodkind
 
***
Witam i o zdrowie pytam, 
Nowy rozdział, który za dużo nie wnosi. Wszystko rozwija się powoli. Na końcu bardzo mi szkoda mi Ginny ale mogę obiecać, ze jeszcze będzie szczęśliwa. Dziękuję za to, że wpadacie i że ciągle jesteście ze mną. 205 tysięcy !! :D 
Przepraszam za błędy. 
Do zobaczenia później. 
Życzę weny piszącym, i dobranoc :) 

Mia

piątek, 19 lutego 2016

Odcinek pierwszy: Proszę, pamiętaj.

  Blaise Zabini i Draco Malfoy byli najlepszymi przyjaciółmi od niepamiętnych czasów. Hogwart był ich wspólnym domem. To tutaj przeżywali swoje pierwsze miłości i pierwsze rozczarowania. Nic dziwnego, że powrót był dla nich czymś wyjątkowym. Wszyscy wokół zastanawiali się po co ci dwaj śmierciożercy wrócili, a to ich jeszcze bardziej nakręcało aby tutaj zostać i trochę namieszać. Nie mieli nic przeciwko temu aby trochę się zabawić. Zabini zabrał z domu dwie butelki ognistej whiskey aby podczas pierwszego dnia zapomnieć o problemach i o kimś kto przez kilka miesięcy nie dawał mu spokoju.
- O czym tak myślisz, Blaise? - zapytał nagle Draco.
- Matka dała mi ultimatum. Do kwietnia muszę sobie znaleźć narzeczoną. - oznajmił Blaise.
- Hm, zabrzmiałeś teraz trochę jak Weasley. - prychnął - Popieprzeni desperaci. Miłość to gówno.
- Draco... - westchnął Zabini.
- To boli, to cholernie boli. Miłość sprawia, że człowiek staje się słaby i nie kontroluje samego siebie. To była moja decyzja. Ona jest szczęśliwa, a ja jakoś to wszystko przetrwam. W końcu jestem Draco Malfoy.
  Blondyn sięgnął po szklankę z alkoholem i wypił do dna.
- To ona powinna zdecydować czy chce z tobą być czy nie. Nie dałeś jej takiej szansy. Wymazałeś jej siebie i będziesz tego żałował do końca życia. - odparł cicho Blaise.
- Jesteśmy pijani, a tego tematu nie było.
    Blaise długo zastanawiał się czy warto dla kogoś się poświęcać jeśli to przynosi tylko cierpienie. Sam nigdy nie  był zaangażowany w żaden związek i może dlatego do końca nie rozumiał swojego przyjaciela. Owszem umawiał się na randki, spędzał całe wieczory w łóżku ale tylko i wyłącznie dla przyjemności nie dla miłości. Tylko jedna mała ruda osóbka wiecznie była do niego wrogo nastawiona. Lubił to. No i lubił walczyć. Ogłosiła konkurs na idealnego faceta. Będzie go miała ale w zupełnie innym znaczeniu.

***
   Ginny była zaskoczona dziwnym zachowaniem Luny. Po uczcie w Wielkiej Sali spotkały się Pokoju Życzeń. Po wystąpieniu, Weasley nie za bardzo miała ochotę na poważne rozmowy. No ale cóż, widocznie to musiała być bardzo poważna sprawa.
- Gin, obiecaj że nie nikomu nie powiesz. - powiedziała Luna.
- Obiecuję. No powiedz w końcu co się dzieje.
- Jestem w ciąży. - wyszeptała.
  To było niespodziewane, nieoczekiwane i Ginny zupełnie nie wiedziała co miałaby powiedzieć. Zawsze uważała Lunę za bardziej odpowiedzialną od siebie. Myślała, że jej przyjaciółką była jeszcze dziewicą. Teraz dowiedziała się, że dawno przestała nią być i za kilka miesięcy zostanie mamą.
- Nic nie powiesz?
- Jestem w szoku, Luna. - westchnęła cicho Gin. - Kto jest ojcem?
Luna nie odpowiadała. Było jej strasznie przykro, że jej przyjaciółka zaczęła ją oceniać i choć miała do tego pełne prawo nie znała tak naprawdę całej prawdy. Prawda mogłaby ją zabić.
- Nieważne. - powiedziała ostro Luna. - Chcę sama wychować to dziecko.
   To było dla niej za wiele. Ginny dobrze wiedziała, że zareagowała zbyt impulsywnie. Nie powinna na nią krzyczeć ani nawet oceniać. Po prostu powinna być przy niej i ją wspierać. Mocno przytuliła przyjaciółkę i to dodało jej więcej otuchy.
- Będę najlepszą ciocią na świecie. - powiedziała ruda i delikatnie się do niej uśmiechnęła.
  Jeszcze przez chwilę rozmawiały o tajemnicy, która je połączyła. Planowały wtajemniczyć w ten sekret tylko Hermionę, która z kolei przeżywała swoje własne rozterki. Położyła się bardzo wcześnie spać. Podczas wakacji które spędzała z Ronem czuła się fantastycznie. Spędzała z nim każdą noc. Czuła do niego pociąg fizyczny, pożądanie ale cały czas było jakieś ale, czegoś albo kogoś było jej ciągle brak. Powrót do Hogwartu był dla nich ostatnim przystankiem do dorosłości. Miała dobry humor, cały czas się uśmiechała ale dopiero pojawienie się Draco Malfoy'a wyzwoliło jej prawdziwe uczucia w dziwnych erotycznych snach.Nie umiała wytłumaczyć dlaczego przyśnił się jej właśnie on. Kochała się w z nim w każdej możliwej pozycji. Jednej nocy miała pięć orgazmów. Czuła jak jęczy. Wstyd jej było przed Ginny, która na pewno słyszała jej jęki. Nie mogła nic na to poradzić. Nigdy jej się to wcześniej nie zdarzało. Jak miała spojrzeć Ronowi prosto w oczy, całować się z nim i o zgrozo uprawiać z nim seks? Ten sen był tak bardzo realistyczny, że momentami myślała, że zaraz zwariuje. Najgorsze w tym wszystkim było to, że tego chciała. Tak bardzo chciała przeżywać ten sen od nowa. Pragnęła to bardziej niż zdołała to sobie wyobrazić.

  Rano Ginny nie dała po sobie nic poznać. Wstała wcześnie rano, wzięła prysznic, uczesała włosy i poszła do Wielkiej Sali. Siedzieli tam głównie Ślizgoni, kilku Krukonów i Harry Potter. Postanowiła do niego podejść i zagaić rozmowę.
- Cześć. - odparła Ginny i lekko się do niego uśmiechnęła.
  Usiadła obok niego i po prostu udawała jego przyjaciółkę. Harry był do niej przyjacielsko nastawiony.
- Cześć Gin.
  Rozmawiali głównie na tematy neutralne. Nagle usłyszała na sobą męski głos. Przed nią stał przystojny chłopak, brunet o niebieskich oczach. W ręce trzymał czerwoną różą.
- Ginerwa Weasley? - zapytał niepewnie.
- Tak to ja. - odparła i uśmiechnęła się do niego szeroko.
- To dla ciebie. Od tajemniczego wielbiciela. Ja tylko dostarczam. - odparł i już go nie było.
  Weasley wzięła do ręki różę. Pięknie pachniała, a w dodatku była w kolorze czerwonym, jej ulubionym. Z boku był przyczepiony liścik.

Nie będę pisał, że cię kocham bo to kłamstwo,przynajmniej jeszcze kłamstwo. 
Czerwona róża ro symbol miłości, a ja chcę się po prostu bliżej poznać. 
Uważam, że warto. To zawsze jakiś początek, prawda? 
 Mam nadzieję, że róża Ci się spodoba. 
PS W pewnym sensie mnie znasz
Pan XYZ

   Mężczyzna, który zdołał zdobyć się na taki gest był na pewno wyjątkowy. Przez chwilę zapomniała nawet o obecności Harry'ego obok. 
- Bardzo ładny gest. - odezwał się Harry. 
- Tak, ciekawe kto to. - zamyśliła się ruda. 
  
   Hermiona zaspała. Nie mogła poradzić sobie z codziennymi obowiązkami ponieważ jej myśli zaprzątał pewien nagi mężczyzna."Boże, Granger weź się w garść!" - zganiła siebie w myślach. Bardzo śpieszyła się na zajęcia. Niosła przed sobą trzy bardzo ciężkie ksiażki oraz notatki. Nie zauważyła osoby, w którą właśnie uderzyła. Wszystko rozsypało się na korytarzu a ona gorączkowo zaczęła przepraszać i zbierać wszystkie swoje rzeczy. 
- Granger, co ty wyprawiasz?! - usłyszała. 
  Podniosła głowę i spojrzała w jego bladoniebieskie oczy. Draco Malfoy. Robiła wszystko aby go dzisiaj nie spotkać. Jednak nie mogła przed nim w żaden sposób uciec. 
- Przepraszam... - westchnęła. 
- Uważaj jak chodzisz, szlamo. - warknął. 
  Nie zareagowała. Nie dała po sobie poznać jak bardzo zabolały ją jego słowa. Wewnątrz czuła, że zaraz eksploduje. 
- Tylko obrażać potrafisz, Malfoy. Masz na czole wypisane arogancki cham i dupek. - wyrzuciła z siebie.
  Nic nie powiedział tylko nieznacznie się do niej zbliżył i pomógł jej uporządkowaniu jej notatek. Spojrzał jej głęboko w oczy i przez jedną krótką chwilę poczuła dziwne mrowienie w okolicy szyi i brzucha. Przeniknęła między nimi iskra, ta sama co podczas tego nieszczęsnego snu Hermiony.
- Czujesz to? - zapytał cicho.
- Co takiego? 
- Szlam, twój szlam. Umyj się, Granger. 
- Pieprz się Malfoy. 
- Chcesz? Możemy od zaraz...  - zaśmiał się cicho. 
- Zejdź mi z oczu, dupku. warknęła. 
  I rzeczywiście ją posłuchał. Zniknął, a Granger czuła, że była spóźniona na lekcję Numerologii ponad piętnaście minut. Szybko zabrała swoje pobiegła do klasy. Miała mieszane uczucia, a przecież to był dopiero początek roku szkolnego. Tyle problemów, dziwne sny, pożądanie co jeszcze? 
  


- Dlaczego mnie kochasz? 
- Za cholerę nie wiem ale kocham
*** 
Dobry wieczór, 
witam Was z pierwszym odcinkiem i jak wrażenia? Mi się dobrze go pisało ale ocenę pozostawiam Wam. Przepraszam za błędy bo wiem, że pewnie będą się pojawiać ponieważ miałam dłużą przerwę z światem Potterowskim i muszę się wdrożyć. Najbardziej spodobał mi się z wątek z snem erotycznym Hermiony, sam pomysł przyszedł sam. Cały czas się uśmiechałam jak o tym pisałam
Zapraszam Was do czytania

Mia
 

piątek, 12 lutego 2016

Prolog - Singielka

   Słowem wstępu, 
pewnie zastanawiacie się co znowu dodaję, przecież żadnych dłuższych opowiadań nie miałam publikować ale nie wytrzymałam i stęskniłam się za tym magicznym światem. Tym razem główną bohaterką jest Ginny Weasley. Jest na siódmym roku w Hogwarcie, i przed nią ważne życiowe decyzje. Hermiona i Ron powoli organizują swój ślub, a Ginny chce na niego przyprowadzić idealnego partnera. Będzie ich zmieniała, szukała odpowiedniego i będzie próbowała uciec przed miłością. Z czasem zrozumie, że dla miłości warto poświęcić wszystko. Być może to nie jest tak do końca Dramione ale Draco i Hermiona będą się pojawiać. Mam dla nich plan. :)
Zapraszam Was na prolog :D
Mia
 (inspiracja)
 "Wszystko w Twoich rękach. Życie to Twoja historia, spraw by była piękna "
  Siódmy rok nauki w Hogwarcie, najlepszej Szkoły Magii i Czarodziejstwa był ostatnim rokiem w którym ona miała podjąć decyzję czego naprawdę pragnie i czym będzie zajmowała się w przyszłości. Ginny Weasley czuła, że to będzie dla niej przełomowy rok, pełen niespodzianek i miała nadzieję, że także przyjemności. Była znowu singielką. Zazwyczaj zawsze miała chłopaka ale tym razem było inaczej. Przez trzy miesiące była w związku z jej największą miłością. Miał być na zawsze, a okazało się, że był tylko na chwilę. To rozstanie bardzo dużo emocji ją kosztowało. Harry Potter to był jedyny mężczyzna, który złamał jej serce po trzykroć. Wszystko co mówił i czuł okazało się jedną wielką pomyłką. Postanowiła, że zachowa się jak kobieta z klasą i jakoś tą całą sytuację przeboleję w ciszy. Hermiona Granger była jej najlepszą przyjaciółką. Zawsze potrafiła doradzić i wysłuchać. Była niezastąpiona. Miesiąc temu zaręczyła się z jej bratem Ronem. Ślub ma odbyć się w dzień zakończenia szkoły dlatego wszyscy tak bardzo to przeżywali. Właściwie wszyscy oprócz niej. Hermiona i Ron oznajmili jej, że chcieliby aby pojawiła się na ich ślubie wraz z osobą towarzyszącą, a ona nie miała szczególnej ochoty poznawać nowych mężczyzn. No ale przystała na to. Była druhną honorową.
  Pierwszego września Ginny wraz z Hermioną i Ronem wybrali się na peron 9 i 3/4 aby znów przeżyć magiczną przygodę. Z tego co się orientowała Harry miał dołączyć do nich trochę później. Był osobą publiczną i często spotykał się z ważnymi osobistościami. Dużo czasu spędzał w Ministerstwie Magii i dużo się mówiło o tym, że po ukończeniu nauki zostanie nowym Ministrem Magii. To były tylko pogłoski ale wielu uważało, że decyzja już dawno została podjęta. Wszyscy troje weszli do pociągu aby zająć któryś z przedziałów. Gin siedziała na przeciwko zakochanej pary i głupio jej było patrzeć na nich gdy co chwilą szepczą sobie słodkie słówka. W międzyczasie Hermiona przeglądała magazyny ślubne. Szukała sukienki ślubnej i sukienek dla druhen, które miałyby jej nie przyćmić w tak ważnym dniu.
- Idę porozmawiać z Luną. Zaraz wrócę. - rzuciła Ginny.
  Nikt jej nawet nie odpowiedział. Luna była także jej przyjaciółką, były w tym samym wieku i często ze sobą korespondowały podczas wakacji. Wstała i wyszła z ich wspólnego przedziału. Luna należała do Rawenclawu i była bardzo inteligentną kobietą. Gin nie rozumiała dlaczego niektórzy się z niej wyśmiewali. Szła powoli i co jakiś świat zatrzymywała się aby przywitać się ze znajomymi. Niestety do Hogwartu postanowili wrócić Ślizgoni. Chciała przejść obok nich niezauważona ale niestety ją dostrzegli.
- Weasley, skarbie nie uciekaj. - usłyszała  za plecami drwiący głos Blaise'a Zabiniego.
Uznała, że jeśli nie będzie zwracać na niego większej uwagi to może jakoś uda jej się przez to jakoś przejść.
- Gdzie masz Pottera, hm? W końcu przejrzał na oczy, co?
 Westchnęła  i spojrzała mu prosto w oczy. Czarnoskóry mężczyzna był chyba zadowolony z tego, że udało mu się w pewnym stopniu wyprowadzić ją z równowagi.
- Odpieprz się, Zabini. - warknęła.
- Uważaj jak się wyrażasz ruda. Staram się być miły.
- A ja staram się na ciebie nie rzucić.
- Uaaa, aż tak mnie pragniesz?
- Aż tak cię nienawidzę, ty wstrętny śmierciożerco! - wykrzyknęła Ginny.
   Tym razem nic nie powiedział tylko się do niej znacznie przybliżył. Poczuła dziwne mrowienie w dolnych częściach ciała. Poczuła, że to napięcie między nimi było nie zniesienia.  Odwróciła wzrok aby przez przypadek go nie pocałować. Pocałować?! Co to to nie! Nigdy w życiu! Zmieszana odwróciła wzrok i próbował przejść obok niego.
- Przepuść mnie. - odparła stanowczo.
- Nie dziwię się, że Cię zostawił, jesteś nie do zniesienia. - powiedział zimno i wrócił do swojego przedziału.
  Ginny poczuła napływające łzy do oczu. Nie chciała mu dać tej satysfakcji i poszła prosto przed siebie aby jakoś się uspokoić. Nie chciała z nikim rozmawiać dlatego szybko wróciła do swojego przedziału. Wytłumaczyła, że nigdzie nie mogła znaleźć Luny. Przed dalszą część jazdy milczała. Zawsze myślała, że Blaise był najmilszy ze wszystkich Ślizgonów. Nigdy się z nim nie kłóciła, przynajmniej nie tak jak Draco z Hermioną. Poza tym rzadko ją zaczepiał i naprawdę myślała, że przynajmniej on nie był do niej wrogo nastawiony. Nawet nie spostrzegła, że już dotarli na miejsce. Wzrokiem szukała Luny, która szła samotnie w otoczeniu smutnych i szarych ludzi. Ona zawsze była taka kolorowa i pełna życia.
- Luna! - zawołała Ginny i mocno uściskała przyjaciółkę.
- Witaj Gin. - powiedziała Luna i odwzajemniła równie mocno uścisk.
- Plebs. - usłyszała za plecami.
  Nie zwracała większej uwagi na Ślizgonów, a zwłaszcza na dziewczyny które zazdrośnie się na nie spoglądały.
- Jak spędziłaś wakacje? - pytała zaciekawiona Ruda.
- Muszę ci coś ważnego powiedzieć. - wyszeptała. - Po kolacji, w pokoju życzeń.
  Weszły do Wielkiej Sali aby powitać nowych uczniów. Nowym dyrektorem w Hogwarcie została pani profesor Minerwa McGonnagall, zawsze surowa ale także błyskotliwa i umiejąca radzić sobie w najgorszych sytuacjach. Podczas kolacji Ginny słyszała swoje imię, Harry Potter, zostawił ją, biedaczka, nikt jej nie chce. Starała ukryć swoje emocje przed cały światem ale nie potrafiła. Miała dosyć tego. Zawsze uważała Hogwart za drugi dom ale tym razem chciała stamtąd jak najszybciej uciec.
- Wiem. - powiedziała cicho Hermiona i mnie objęła. - Nie przejmuj się.
- Jak mam się nie przejmować. Oni nic nie wiedzą, a obgadują na każdym kroku. To jest chore. - westchnęła Weasley. - Muszę coś z tym zrobić.
- Gin, nie rób głupot, proszę Cię.
  Postanowiła, że zrobi coś głupiego i szalonego. Chciała pokazać tym wszystkim ludziom, że ich zdanie nic jej nie obchodziło, a ona zasługiwała na szczęście. Wstała i z rezerwą spojrzała na tych wszystkich otaczających ją ludzi
- Tak, zostawił mnie. - powiedziała głośno.
  Zapadła cisza.
- Głupia i naiwna Ginny Weasley, której nikt nie chce. Tak to ja. Obgadujecie mnie i nazywacie dziwką. Najpierw może spójrzcie na siebie. I wiecie co wam jeszcze powiem? Mam was wszystkich gdzieś. Jeśli jest wśród was normalny facet to niech się w końcu ujawni. Mam dość szukania i zakochiwania w niewłaściwych mężczyznach. Sto dziewięćdziesiąt cztery dni, tyle dni mi pozostało aby odnaleźć tego jedynego. Mam nadzieję, że na tej sali znajduje się ktoś taki.
   Wierzyła w słuszność tego co zrobiła. Było to lekkomyślne i nie do końca przemyślane ale w końcu zrobiła coś co chciała. Miała zamiar zająć swoje miejsce ale jej wzrok powędrował w stronę drzwi wejściowych. W nich stał nie kto inny jak Harry Potter. Nie uśmiechał się. Jego wzrok był pusty i pozbawiony emocji. Teraz uświadomiła sobie, że i on pożegnał się z ich jakże piękną ale nie ostatnią miłością. Czuła, że zrobiła pierwszy krok do tego aby o nim zapomnieć. Jej życie było w jej rękach.