czwartek, 1 grudnia 2016

Epilog: W związku. Mężczyźni, których kochamy.

   ,,Dziura w moim sercu ma twój kształt i nikt inny do niej nie pasuje.” ~

 Koniec, początkiem nowego lepszego życia. Zaczynałam od bycia zdesperowaną singielką zakochaną w swojej pierwszej wielkiej miłości. To była pomyłka. To nie była żadna miłość. Każda miłość na swój sposób jest pierwsza. Tego się między innymi nauczyłam. Od pięciu dniu jestem w związku i wiecie co jest najpiękniejsze?  Nie wiem jak się zachować, nie wiem jak do niego mówić i nie wszystko mi się w nim podoba ale w końcu znalazłam to na co czekałam tak długo. Na tą iskrę, błysk w oku i szaleństwo. Wszystko jest dla mnie nowe bo On nie jest taki jak inni i to mi się w nim podoba. Wiem, że będę musiała stawić czoło rodzicom i z nimi poważnie porozmawiać ale już się nie boję. Przez całe życie się bałam, martwiłam się, chciałam wpasować w tłum ale teraz? Mam wszystko w dupie, bo mam Jego! Mam chłopaka, to nowość ale w końcu wieczna singielka znalazła swoją drugą połówkę i tak łatwo jej nie odda. Jestem szczęśliwa i życzę wszystkim tego samego! Boże, jak ta miłość zmienia! Zrobiłam się miękka... Moje myśli brną stanowczo za daleko. Gdy tak patrzę gdy śpi to myślę, a co gdyby go tak obudzić pocałunkiem? Hm, chyba tak zrobię.
- Kochanie, śpisz?
- Daj, mi spokój kobieto... - wymruczał. - Tu się śpi.
- Uroczy jak zwykle.
- No ale jak już się obudziłem to może podziałamy coś pod kołdrą, hmm?
- Blaise!
- No co, przecież o to ci właśnie chodziło zbereźnico...
 
  Nie szukajcie ideałów, po prostu otwórzcie szeroko oczy i nie przegapcie swojej szansy.

***

- Nie chcę spędzić całego miesiąca miodowego w sypialni na igraszkach, Draco! 
- Dlaczego nie? Moglibyśmy postarać się o dziecko... - wymruczał. - Nie możemy marnować ani dnia. 
  Z facetami niestety tak jest, że rzadko myślą o czymkolwiek innym niż o seksie. Tak sobie myślę, że nikt nigdy w życiu nie potrafił mnie rozśmieszyć jak On. Na początku była nienawiść i przez długi czas było jak było ale z czasem między nami się ułożyło. Do dzisiaj nie pamiętam wszystkiego, ale On rozumie. Przynajmniej mam nadzieję, że stara się przynajmniej mnie zrozumieć. Mam za sobą bardzo ciężki rok ale i bardzo szczęśliwy. No i chyba jestem w ciąży ale jeszcze nie czas o tym mówić. Nikomu o tym nie mówiłam.Za wcześnie się chwalić bo można przechwalić. Tak patrzę na niego i się cieszę. Do końca życia razem aż oo grób? Nie wiem czy wytrzymam. Śmieję się. Wiem, że będzie dobrze. Musi być. Przecież to miłość. 

***
 
Laura śpi, Harry śpi , a ja czytam. Nie mogę się skupić. Myślę o Nas, o tym co było i nie jestem zbyt dumna z tego co zrobiłam. Nie żałuję bo bez nich nie wyobrażam sobie swojego życia. Zbudowałam swoje szczęście na nieszczęściu Ginny, swojej najlepszej przyjaciółki.  Utraciłam ją na kilka miesięcy ale teraz znowu jest między nami dobrze. Oby tak pozostało. Nie chciałam, nie planowałam ale stało się. Fajnie jest, tak zwyczajnie po prostu żyć. Dla siebie, dla Niego, dla innych. Wiem, że nigdy w życiu nic nie jest pewne póki co cieszę się chwilą, tym co jest.
 
  Już nie szukam. bo mam to na co tak długo czekałam.

,,Nasza miłość jest jak wiatr, nie widzę jej ale czuje” ~


KONIEC ?

Tak, i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. 







.
&&&

I Koniec

Kończę tę historię i kończę historię z blogowaniem, Czasami ciężko mi się pisało to opowiadanie i przyznam, że miałam kilka chwil zwątpienia, że nie skończę. Myślę, że nigdy nie wyrosnę z Harry'ego Pottera i tego świata, który naprawdę przeniósł mnie w świat wyobraźni. Zaczęłam pisać tego bloga w 2013 roku. To kawał czasu. przez ten czas trochę dojrzałam i zaczęłam myśleć, żeby napisać coś własnego. Cały czas będę zaglądać na Wasze blogi i czytać. Teraz rzadko komentuję bo nie mam zbyt wiele czasu. Wiedzcie, że popieram Was w pełni. Spełniajcie swoje marzenia, i piszcie. Rozwijajcie swoją wyobraźnie i twórzcie. Przez myśl nawet mi przeszło aby napisać coś o nowym pokoleniu. Uznałam, że ja muszę pisać swoją powieść bo po prostu czas na coś nowego. Dziękuję wszystkim tym, którzy wytrwali , komentowali i czytali. ! Jesteście wspaniali!!!!!
249 tysięcy, może dobijemy do 250tys. Who knows? 
81 obserwatorów <3 


I wiecie co?
Znam to uczucie gdy nie ma się weny, jest się zmęczonym, a niestety wszystko idzie nie tak jak ma iść. Każdy jest człowiekiem i każdy ma prawo do chwili słabości. Dlatego ważne jest aby w tym wszystkim nie zatracić samego siebie. 

Pozdrawiam, Mia 


poniedziałek, 28 listopada 2016

Odcinek dwudziesty trzeci: Żyj, po prostu żyj

6 miesięcy później

  Hermiona Granger 
Draco Malfoy 
mają zaszczyt i przyjemność zaprosić
Sz.P. Ginerwę Weasley 
na ślub, który odbędzie się w Hogwarcie, 
Szkole Magii i Czarodziejstwa dnia,15 sierpnia 1998 roku 
o godzinie 18:00. 

Prosimy o potwierdzenie przybycia poprzez wysłanie sowy


  Spodziewała się, że w końcu to nastąpi. Z gazet dowiedziała się o ich niespodziewanych zaręczynach i ślubie. Ginny co jaki czas pisała do przyjaciół. Niestety dobrze wiedziała, że na ślubie swojej najlepszej przyjaciółki nie będzie mogła się zjawić. To było wbrew regułom. Sięgnęła po papier i atrament. Długo zastanawiała się co ma tam napisać ale było tylko jedno rozsądne rozwiązanie. 

Kochana Hermiona, 
jest mi ogromnie przykro ale nie mogę zjawić się na twoim ślubie. Nie mniej jednak życzę Ci dużo szczęścia i miłości. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Pisz jak najczęściej. Wiem, że nasz kontakt jest utrudniony poprzez moją pracę ale nie mogę niestety złamać reguł jakie tu panują. 
Kocham Cię!

Twoja Ginny

***
   Hermiona czytała już po raz dziesiąty to co napisała Ginny. Było jej strasznie przykro, że jej najlepsza przyjaciółka nie zjawi się na jej ślubie. Parę miesięcy temu ona wraz ze swoim narzeczonym zamieszkali w Malfoy Manor. Dzisiejszy wieczór spędzała samotnie ponieważ Draco poszedł spotkać się z Blaisem. To miał być męski wieczór. Nie przeszkadzało jej to. Miał prawo po spędzonym dniu w pracy wyjść na piwo z przyjacielem. Granger często odwiedzała Lunę, która kilka miesięcy temu urodziła zdrową córeczkę i nazwała ją, Laura. Mała była bardzo podobno do Harry'ego. Po ukończeniu szkoły Harry został aurorem, a Hermiona objęła stanowisko Ministra Magii. Spotykali się tak często jak to było możliwe. O Ronie ślad zaginął. Obserwował z dala ale miał plan aby zemścić się na tych, którzy go zawiedli najbardziej. Kochał, myślał, że że to było na zawsze ale było tylko na chwilę. Popełnił wiele błędów. Nie chciał nikogo skrzywdzić. Stało się zbyt wiele aby tak nagle miał odpuścić. Nie miał zamiaru tak po prostu odpuścić.


    Po ukończeniu Hogwartu Blaise kupił dom w Londynie oraz otworzył swoją własną mugolską  firmę transportową. Dla niego ta firma była przyjemnym hobby. Czasami pracował jako auror ale rzadko się tego podejmował. Spotykał się z różnymi kobietami. Żadnej jednak nie kochał. Miesiąc temu poznał piękną Rachel. Miał w planach ją zaprosić na ślub Draco i Hermiony. Miała idealna figurą i ładną buzię. Niestety w żaden sposób nie była podobna do Ginny. Sześć miesięcy minęły odkąd ostatnio ją widział. Po tym jak go zobaczyła całującego się z Pansy przestał miał jakąkolwiek nadzieję na to, że kiedyś będą razem. W barze umówił się z Malfoy'em. Ostatnie kilka tygodni wolności musiał jak najlepiej wykorzystać.
- Za co pijemy? - zapytał Draco.
- Za wolność. - odpowiedział Blaise.
- Co ty pierdzielisz? Ja niedługo się hajtam. - parsknął Malfoy. - Za miłość!
- W dupie tam z tą miłością. - warknął.
- Ej, ej proszę bez wulgaryzmów, Zabini. Nie moja wina, że zawaliłeś sprawę. Ja ją urabiałem a ty wybrałeś łóżko innej.
- Do niczego nie doszło.
- Buzi, buzi, bara, bara...
- Żałuję tego jak cholera ale byłem strasznie pijany. Teraz to i tak bez znaczenia. Co się stało to się nie odstanie.
- Hermiona zaprosiła ją na nasz ślub. - odparł Draco. - Ciekawe czy się pojawi. To w końcu jej najlepsza przyjaciółka.
- Może w końcu ją zobaczę. Stęskniłem się, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że przyjdę z Rachel. - przypomniał sobie Blaise.
- Kolejna modelka?
- Nie wiem ale ma fajne cycki i nogi. - zaśmiał się Zabini.
- Nie nastawiaj się, że Weasley na pewno się zjawi. Oni mają tam twarde zasady, które muszę przestrzegać. Moja Hermiona korespondowała z nią i mi co nieco o tym opowiedziała. To jest chore. - wyjaśnił blondyn.
- Jest szansa, że się zjawi więc nie tracę nadziei. Chcę być jej przyjacielem. Jeśli nie mogę być mężem ani kochankiem to przyjaźń musi mi wystarczyć.
- Nie pierdziel, pij przyjacielu. Pijmy za kobiety nieuchwytne, piękne i niebezpieczne!

***
   Louis dostrzegł, że Ginny najzwyczajniej w świecie nie była szczęśliwa w Akademii. Wykonywała swoje obowiązki tak dobrze jak tylko potrafiła. W jej oczach nie było tego blasku, który kiedyś dostrzegł. Całe dnie spędzała w swoim pokoju. Czasami pomagała uczniom w nauce i spacerowała. Dużo radości przynosiły jej listy od przyjaciół. Rodzina całkowicie się od niej odwróciła. Wybrała swoja drogą, a oni nie potrafili tego zaakceptować. Ona mu przypominała jaki był kiedyś. Był taki sam. Miał  podobne dylematy, a praca strażnika nie dawała mu tyle szczęścia ile myślał, że mu przyniesie. 
- Powiedz co cię trapi, Ginny. - odparł Louis. - I nie kłam bo wiesz, że czuję twoje emocje. 
- Eh. - westchnęła Weasley. - Nic takiego się nie dzieje.
- Czyżby? 
- Moja najlepsza przyjaciółka za kilka tygodni bierze ślub, a ja nie mogę się tam zjawić przez te nasze pieprzone zasady. - westchnęła.
- A więc o to chodzi. Rozumiem. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć chyba, że...
- Chyba, że co?
- Złamiesz zasady. - podsunął jej myśl Louis.
- Przecież wtedy mnie stąd wywalą. - wytknęła mu - Ja nie mam gdzie się podziać.
- Ja mam mieszkanie w Londynie. Nikt tak nie mieszka. Możesz się tam zatrzymać.
- Nie rozumiem, dlaczego to robisz? Dlaczego chcesz mi pomóc?
- Ja ci nie pomagam. - powiedział i lekko się do niej uśmiechnął. - Po prostu podsuwam ci celne rozwiązania.
   Powrót do tego co było mógł być dla niej ciężki. Jej przyjaciele się zmienili. Ona także. Nie wiedziała jak funkcjonować z ludźmi ponieważ większość czasu spędzała sama. Zazwyczaj była duszą towarzystwa ale życie w samotni nauczyło jej pokory i samokontroli. Nauczyła się kontrolować swoją moc. Niestety nie miała bliskich obok siebie i to ją męczyło. Jedyną osobą, która próbowała się z nią skontaktować był Ron. Obawiała się jednak, że miał do niej jakiś interes. Od Blaise'a otrzymała jeden list. To on nie dawał jej spać co noc. Nikomu o tym nie mówiła ale gdyby zjawił się tu i teraz to rzuciła by wszystko aby z nim być.

Przepraszam, 
za wszystko. Wybacz mi za moje słowa w których zraniłem cię i nie pozwoliłem ci wytłumaczyć. Za pocałunek, to był tylko głupi pijacki pocałunek. Nic więcej. Kochałem cię, kocham, może kiedyś przestanę. 
Twój, Blaise

Nigdy mu nie odpisała. Teraz żałowała. Mogła to naprawić. Nie wiedziała tylko czy on przestał czy nadal kochał?

***
 15 sierpnia 2016 roku 

 Od samego rana trwały przygotowania do wielkiego dnia jakim był długo oczekiwany ślub Hermiony Granger mugolki i panicza Draco Malfoy'a czarodzieja czystej krwi. Od lat się nienawidzili, a teraz spotykają się na ślubnym kobiercu aby stać się jednością. Wśród zaproszonych byli tylko najbliżsi pary młodej. Zjawiła się także Narcyza, matka Malfoy'a, która pomagała w organizacji i wyborze sukni ślubnej. Draco zabrał ją ze szpitala aby mogła zamieszkać kilka przecznic dalej od Malfoy Manor. Była szczęśliwa bo w końcu miała swoje miejsce, swój kąt. Była wolna. Świadkową Hermiony była Luna. Granger od zawsze myślała, że to Ginny była przy niej podczas tego wyjątkowego dnia. Przeliczyła się. Wyczarowała dla siebie delikatny makijaż i upięła włosy w kok. Sukienka była dla niej wyzwaniem. Zdecydowała się na biel. Była skromna i elegancja. Pasowała do niej. 

Makijaż 

Fryzura

Sukienka 

- Pięknie wyglądasz. - powiedziała cicho Luna. 
- Dziękuję. - odparła Hermiona. - Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę... 

- To uwierz, Herm. Wyglądasz olśniewająco. - usłyszała znajomy głos. Odwróciła się. 
- Ginny! - zawołała. - Co ty tutaj robisz?! 
- Długa historia. Najważniejsze, że zdążyłam. - powiedziała cicho. 
- Tak się cieszę! - zawołała jeszcze panna Granger. - Ślicznie wyglądasz. Dziękuję, że jednak jesteś. 

  Ginny zdecydowała się na krótką pudrową sukienkę i beżowe szpilki. Włosy miała rozpuszczone. Pomalowała się bardzo delikatnie. Nie miała zbyt wiele czas na makijaż ani na dobranie odpowiedniej kreacji. Chciała jak najlepiej wyglądać ponieważ miała nadzieję, że zwróci uwagę Zabiniego. 

- Gotowa? - zapytała Ginny. 
- Nie, ale chodźmy... - wyszeptała Hermiona. 
   Ślub miał odbyć się w Wielkiej Sali. Chciała nawiązać do najpiękniejszych wspomnień. To miejsce było dla niej wyjątkowe i chciała przeżyć tu najważniejsze wydarzenie w swoim życie. Teraz wszyscy najważniejsi dla niej ludzie byli tam gdzie powinni być. Przy niej, Szła w towarzystwie Luny i Ginny. Rozglądała się wokół i przyglądała się ludziom, którzy przybyli aby wspierać ją i Draco w tym ważnym dniu. Była im bardzo wdzięczna. Mina Blaise'a była bezcenna gdy zobaczył Ginny. Draco mu wyraźnie dał mu do zrozumienia, że jej nie będzie. Zrobiła wszystkim ogromną niespodziankę. Nie dała się ponieść emocjom gdy zobaczyła Blaise'a z piękną blondynką. Po prostu usiadła obok Harry'ego i jego córeczki Laury. Nie zwróciła na niego większej uwagi. W myślach zastanawiała się jednak czy to ktoś dla niego wyjątkowy? Co jeśli on ją kocha? Co jeśli już za późno?
Jej rozmyślania przerwał pastor, który miał udzielać ślubu Hermionie i Draco. Nauczyła się rozpoznawać aury innych ludzi, a także ich emocje. Zachowanie tego mężczyzny było dla niej co najmniej dziwne. "Hermiona, nie dotykaj go!'' - przeszło jej przez myśl. Jego aura była szara. Coś było nie tak. Tylko co?
- Kochani, zebraliśmy się tutaj aby połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim... 
   Szybko się rozejrzała, ściągnęła szpilki i szybko podbiegła do pary młodej. 
- Nie dotykajcie go! - zawołała Ginny - Odsuńcie się!
- Co jest Weasley? - zapytał Draco. 
- Ktoś się podszył pod pastora. To jest ktoś zupełnie inny, ktoś kto pragnie zemsty. - wyjaśniła. 
- Skąd wiesz? - zapytała zaintrygowana Hermiona. 
- Po prostu wiem. Zaraz się dowiem kto to...
  Mężczyzna spojrzał na Ginny i próbował uciec ale zanim się zorientował to Draco z pomocą Blaise'a zatrzymali go i nie miał jak się stamtąd wydostać. Ginny delikatnie dotknęła jego ręki i zobaczyła jego wspomnienia. Jego wygląd się zmieniał. Pojawiły się rude włosy i oczy, które znała od urodzenia. 
- Ron... - szepnęła. 
- Ron? - zapytała Hermiona. - Co ty tu robisz? 
  Goście zaczęli szeptać między sobą. Ron walczył z myślami ale w końcu uznał, że i tak nie miał żadnych szans z Malfoy'em. 
- Chciałem wam przeszkodzić i nie dopuścić do tego ślubu ale Ginny mnie niestety przejrzała. - wyznał Ron. 
- Nic nie zmądrzałeś? - zapytała Hermiona. 
  Pamiętała to co między nimi się wydarzyło kilka miesięcy temu i nie chciała przeżywać tego znowu. 
- Przepraszam. - odparł cicho. - Kochałem cię i mi najzwyczajniej w świecie odbiło. 
  Chciał się do niej zbliżyć ale odsunęła się od niego. 
 - Nie zbliżaj się do mnie. - warknęła. 
  Chłopaki przytrzymali go mocniej aby nie mógł uciec. 
- Zostawcie go chłopaki. - rozkazała. - A teraz zamknę oczy i gdy je otworzę to ciebie już tu nie będzie. Znikniesz z naszego życia raz na zawsze. Rozumiesz?
  W milczeniu odsunął się od nich i skierował się do wyjścia. 
- Pisz czasem. - odezwała się Ginny gdy już wychodził. - Nie zapominaj, że masz rodzinę. Masz mnie. 
  Nie odezwał się do niej  ani słowem. 
- Co on chciał tak naprawdę zrobić, Gin? - zapytał Blaise. 
- Nie wiem ale na pewno coś złego. - wyjaśniła. 
- Coś mu zrobiłaś. Coś co go zmieniło. - wtrąciła Hermiona. - Jesteś niesamowita. 
- To nic takiego. Mam w zanadrzu kilka sztuczek, których nauczyłam się we Francji. 
  Hermiona spojrzała na gości, którzy zaczęli wychodzić zniesmaczeni całą sytuacją. Sama nie wiedziała tak naprawdę dlaczego. Przecież nic takiego się nie wydarzyło. 
- Niestety udało mu się zepsuć nasz wielki dzień. - podsumowała Hermiona. 
  W Wielkiej Sali pozostali najwierniejsi czyli Narcyza, Harry z Luną i mała Laurą, Rachel, która właśnie poprawiała sobie makijaż i czekała na kolejny zwrot akcji. W Blaise'a wpatrywała się jak w obrazek, a on przez ten cały czas nie spuszczał wzroku z Ginny. Był nią oczarowany.
- To było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. - powiedziała gorzko szatynka. 
- To będzie w końcu ten ślub czy nie? - zawołała Rachel. - Bo my i Blaisik mamy plany na wieczorek prawda, kochanie? 
  Z wielką gracją objęła Zabiniego. Złapała go za rękę i delikatnie pogłaskała po włosach. 
- Wróżę nam świetlaną przyszłość. - szczebiotała. 
  Weasley spojrzała na nią z politowaniem. Blaise nic nie mówił. Czekał na jej reakcję ale się jej nie doczekał. 
- Ja mogę wam udzielić ślubu. - usłyszeli. 
   To był Neville.
- Musiałem wyjść na chwilę aby przypomnieć sobie regułki, których uczył mnie profesor Dumbledore. On mi nadał uprawnienia pastora. Myślę, że dam radę. - wyjaśnił Longhbottom. 
- W sumie czemu nie. - powiedział Draco. - W końcu na coś się przydasz Longhbottom. 
  Neville miał minę jakby miał zamiar zaraz zwymiotować ale wziął się w garść i zaczął działać. 
- Jaki słodki! - pisnęła zachwycona Rachel. 


   Ślub odbył się bez większych zakłóceń. Na weselu było łącznie dziesięć osób. Mieli cały parkiet dla siebie. Panna Hermiona Malfoy była prze szczęśliwa. Rachel była zauroczona Neville'em i przez cały wieczór tylko z nim tańczyła. Z kolei między Ginny i Blaise'em panował chłód i brak komunikacji. Zachowywali się tak jakby nigdy wcześniej nic między nimi nie było. No, a przecież było i to sporo. Wesele odbywało się w Malfoy Manor. Hermiona tańczyła z Draco i poza nim świata nie widziała. 
- Kocham cię. - wyznała cicho Hermiona. 
- Ja ciebie też. - powiedział cicho Draco. - A jak myślisz co będzie z tym dwojgiem, dogadają się? 
- Oby, bo to ich mijanie trwa zdecydowanie zbyt długo. 

  Pierwszy krok wykonał Blaise. Poprosił Ginny o rozmowę i o wyjście na zewnątrz. Szedł za nią w ciemności i zastanawiał się o czym ma jej dokładnie powiedzieć, 
- O czym chciałeś rozmawiać? - zapytała sucho. 
- O nas. - powiedział cicho. 
- Nie ma żadnych nas. 
- Nie skończyłem. - warknął. - Daj nam tą jedną, jedyną szansę. Po coś wróciłaś, prawda? 
-  To się nie uda. Tyle razy się mijaliśmy i jednocześnie krzywdziliśmy. To bezsensu. 
- To co mówisz jest bezsensu. Dlaczego zaprzeczasz sama sobie? 
- Bo się boję. Tak bardzo się boję, że ktoś mnie skrzywdzi. - wyszeptała i głęboko spojrzała mu w oczy. - Nie wiem czy jestem na to gotowa. 
- Na miłość nikt nie jest z nas gotowy, mała. Chcę ciebie i tylko ciebie. - wyznał i delikatnie pogłaskał ją po włosach. 
  Przybliżył się do niej ale uważnie jej się przyjrzeć. Chciał ją pocałować. Czekał jednak na jakikolwiek gest z jej strony. 
- Gorzko, gorzko! - wołała Hermiona, i Draco, którzy cały czas obserwowali ich przez okno. 
- To jak, wchodzisz w to, Ginny?


Lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, a z pewnością o niebo lepiej, niż bez celu się cofać. ~ Andrzej Sapkowski 
***
Dobry wieczór, kochani :D
Ostatni rozdział powstawał w męczarniach. Pisałam, pisałam i tak naprawdę do końca nie wiedziałam jak to skończę. Jeszcze został Epilog i koniec.  Napiszę więcej słów od siebie pod ostatnim postem. Zdecydowałam się na Happy End bo tak mało Happy Endów w życiu, więc niech będzie chociaż tutaj. Czas się uśmiechnąć, tak po prostu. 
Jeszcze nie żegnam, tylko Pozdrawiam. 
Miłego czytania. 
Dobranoc :D 

Mia


środa, 16 listopada 2016

Odcinek dwudziesty drugi: Kochałam Ciebie.

 (muzyka)
 "Jak się umiera?
Tak jak się żyje..." ~  Musiał dokonać wyboru, a dla niego wybór był tylko jeden. Musiał o niej zapomnieć. Bolało go jak cholera, że wybrała to miejsce zamiast jego. Myślał że ich uczucia względem siebie są podobne. Pomylił się. Draco spoglądał na niego cały czas w milczeniu.
- Co się gapisz? - zapytał Blaise.
- Nic. - odparł cicho Draco. - Powiesz mi w końcu co się stało?
- Niepotrzebnie tu przyjeżdżałem wmówiłem sobie, że mnie potrzebuje. Idiota, nic więcej. Ona nie wraca do Hogwartu. Ma wyjebane.
- A co z Granger, rodziną, przyjaciółmi i co najważniejsze z tobą?
- Przyjedzie się pożegnać, a później zniknie jak gdyby nigdy nic. - wyjaśnił Zabini. - Jutro wracamy do domu. Muszę się napić bo nie wyrobię. Jest tu jakaś wódka?
- To nic nie da. Prześpij się i przemyśl sprawę. Może warto jeszcze zawalczyć?
- Stary, tu nie ma nad czym myśleć. Trzeba po prostu zapomnieć. - oznajmił Blaise. - Ogarnę się za kilka dni i będę jak nowo narodzony.
- No nie wiem...
- Ale najpierw wódka bo póki co nie jestem w stanie znieść tego na trzeźwo.
    Pierwszy raz w życiu miał złamane serce i w żaden sposób nie potrafił sobie z tym poradzić. Chciał uciec jak najdalej stąd ale co chwilę przypominał sobie jak bardzo ją kochał, a ból był nie do zniesienia. Nie mógł spać ani jeść. Nie myślał trzeźwo choć nie wypił ani kropli alkoholu. Nie pożegnał się z nią ponieważ najzwyczajniej w świecie nie chciał jej oglądać. Powrót do Hogwartu pozwolił mu na przemyślenie kilku spraw. Po pierwsze musi znaleźć następczynię Ginny Weasley i jak najszybciej zapomnieć o jej istnieniu.
  Z kolei Draco w pierwszej kolejności chciał zobaczyć się z Hermioną. Czekał na jej ostateczną decyzję. Zapukał do jej dormitorium.
- Kto tam ? - usłyszał jej drżący głos. Coś było nie tak.
  Chciał otworzył drzwi ale były zamknięte. Nici z niespodzianki.
- Malfoy. Draco Malfoy. - odparł blondyn.
  Drzwi od razu się otworzyła, a dziewczyna złapała go za ręce i go mocno do siebie przytuliła. Cała drżała w jego ramionach.
- Takie powitanie to ja rozumiem. - wyszeptał Draco.
  Spojrzał jej głęboko w oczy i zauważył w nich smutek. Na nadgarstkach dostrzegł siniaki, a jej wyraz twarzy zdradzał, że coś było nie tak.
- Ja już wszystko wiem, Draco. - powiedziała cicho.
- Skąd...?
  Uważnie jej się przyjrzał. Dopiero teraz zaczął rozumieć co mogło się wydarzyć kiedy go nie było. Hermiona zaczęła węszyć, a to nigdy nie kończyło się dobrze.
- Rozmawiałam z twoją mamą. - odparła cicho Granger.
  Zbolała mina Malfoy'a mówiła jej wszystko. Odwiedzał mamę tak często jak tylko mógł ale sama jej obecność w Mungu była dla niego wystarczająco przygnębiająca. Wiedział, że było innego wyjścia. Weasley mógł znowu ją porwać, a nie mógł tego ryzykować.
- Ron uciekł. Był wściekły, że dowiedziałam się prawdy. Boję się, że znowu... - urwała.
- Co on ci zrobił? Granger, czego mi nie mówisz? - zażądał odpowiedzi. - Pobił cię?
- To już nieważne. - powiedziała szatynka, tym samym uciekając od odpowiedzi. - Czekałam na ciebie.
- On już cię nie skrzywdzi. Nikt cię nie skrzywdzi. - wyszeptał i delikatnie ją pocałował w usta. - Nigdy.
  Pogłaskał ją po policzku i mocno przytulił do siebie.
- Teraz już nie ma innych dziewczyn. Jestem tylko ja, zrozumiano?
- Kobieta, co ja powiem moim największym fankom?
- No, że masz dziewczynę. - powiedziała twardo i głośno się roześmiała. - Kiedyś może zostanę panią Malfoy. Co myślisz?
 - Myślę, że cię kocham. - powiedział Draco i  głęboko spojrzał jej w oczy. - A Draco Malfoy nigdy nie rzuca słów na wiatr. Nie zdziwię się jak zostaniesz panią Malfoy.
  Hermiona delikatnie popchnęła Draco na łóżko dając mu do zrozumienia, że chce z nim spędzać czasu sam na sam.
- Żadnego seksu nie będzie. - zastrzegła. - Tylko przytulanie.
- To spadam, narka Granger!
- Ej!
- Kobiety to naprawdę nie znają się na żartach.
  Uśmiech nie schodził im w twarzy. Byli w końcu szczęśliwi. Przytulali się, na przemian całowali i rozmawiali. Ich nagły związek mógłby być dla innych szokiem. Jeszcze niedawno Hermiona była zaręczona z Ronem. Nikt do końca nie wiedział dlaczego się rozstali. Jedno było pewne Hermiona jeszcze nigdy nie była taka szczęśliwa i nie musiała się z tym ukrywać. Nie sądziła, że ktoś obserwował jej każdy krok i tylko czekał aby ją skrzywdzić.

  Ginny długo myślała nad tym jak ma się pożegnać z rodziną i przyjaciółmi. Obiecała Louisowi, ze wróci. To co wydarzyło się w Akademii nigdy nie ujrzy światła dziennego. Nie chciała aby ktoś dowiedział się o jej mocy i wykorzystał to przeciwko niej. Hogwart był od zawsze jej drugim domem. Powrót bez Adama będzie dla co niektórych zagadką, a na to tez miała odpowiedź. Gdy tylko weszła do zamku zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę w objęciach Draco Malfoy'a. To był dla niej szok. A co z Ronem? Zdradza go? Dlaczego?
- Herm, co ty wyprawiasz?! - zawołała Ginny.
    Zaskoczona Granger odsunęła się od Malfoy'a na chwilę aby zasłonić go swoim ciałem.
- Uspokój się. - powiedziała Hermiona. - Pisałam do ciebie. Nie odczytałaś moich listów?
- Jakich listów?
  Szatynka głośno westchnęła.
- Chodź do dormitorium. Wszystko ci wytłumaczę. - wyjaśniła Granger. - Kochanie, później do ciebie przyjdę, dobrze?
- Będę czekać. - zapewnił ją i pocałował ją delikatnie w policzek.
  Przyjaciółki szły w milczeniu.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś...
  Kiedy weszły do środka Hermiona w milczeniu kazała swojej przyjaciółce usiąść na łóżku.
- Jak mogłaś?!
- Zamknij się przez chwilę, Gin dobra? Po pierwsze twój brat okazała się skończonym skurwysynem. Manipulował, okłamywał i porwał matkę Malfoy'a. Próbował mnie zgwałcić i pobił mnie. Uważasz, że tak zachowuje się zakochany mężczyzna? No chyba nie. Poza tym gdybyś odczytywała moje listy to byś o tym wszystkim wiedziała. Ślub został odwołany. - mówiła Hermiona i z każdym słowem coraz bardziej robiło jej się nie niedobrze.
  Wydarzenia z ostatnich kilku dni były dla niej cały czas bolesne.
- Ron nie mógłby tego zrobić. - odparła cicho Ginny.
  Przez myśl przeszło jej, że Ron w stosunku do niej był także czasami agresywny. To mogła być prawda ale póki co nie dopuszczała sobie tej myśli do głowy. Zbyt wiele bolesnych informacji naraz.
- Zniknął. - powiedziała sucho Granger. - Nie wiem gdzie jest, co robi. Nie chcę go więcej widzieć. No a Draco to moja przyszłość. Kocham go. Od zawsze coś do niego czułam. Popełniłam wiele błędów. Zdradziłam Rona ale to co on zrobił było okrutne i zniszczył wszystko to co między nami było.
- Przykro mi. - westchnęła cicho Weasley. - Naprawdę Herm, nie wiem co powiedzieć. To w końcu mój brat.
- To nie twoja wina. - odparła Hermiona i mocno objęła przytuliła. - A jak tam ci się żyło w pięknej Francji, co?
- Właściwie to chcę zostać tam na stałe. Przyjechałam się pożegnać. - wyznała Ginny.
- Chyba żartujesz...
- Zostanę strażnikiem świata magii i mugoli. Będę mieszkać w Akademii Leindre. Niestety mój kontakt z rodziną i przyjaciółmi będzie nieograniczony. - wyjaśniła Weasley.
- Czytałam o tym! - wykrzyknęła Granger. - To wielki zaszczyt i honor ale jesteś pewna? Nigdy nie będziesz miała męża i dzieci. To jest inny świat ale czy lepszy, który mamy teraz? Dla mnie nie ponieważ mam kogoś kogo kocham. Może dla ciebie to właśnie najlepsze wyjście.
  Ginny na chwilę zastanowiła się nad jej słowami. Był ktoś kto był dla niej ważny ale wszystko spieprzyła. Już tego nie zmieni. Jego życie toczyło się dalej. Ona także nie mogła stanąć w miejscu. Musiała działać. Dużo czasu spędziły razem w dormitorium wspólnie się śmiejąc i rozmawiając. Po kilku godzinach Hermiona poszła spotkać się z Draco. Weasley zaczęła pakować wszystkie swoje rzeczy. Louis obiecał, ze porozmawia z profesor McGonnagall i wyjaśni jej całą sytuację. Dziewczyna nie chciała tłumaczyć się ze swoich wyborów. Przez chwilę przyglądała się jej wspólnym zdjęciom z rodzicami, Hermioną, braćmi i Harrym.




  Najcenniejsze wspomnienia są  w zdjęciach ukryte. Musiała jeszcze porozmawiać z jedną osobą i sobie wybaczyć. Zapukała do drzwi Luny Lovegood. Dziewczyna leżała na swoim łóżku. Miała już okazały brzuch. Trudno jej było wstać.Gdy zobaczyła Ginny szybko się wyprostowała. 
- Hej. - powiedziała cicho Ginny. 
- Cześć. - odparła Luna. - Chodź. Siadaj. 
- Ja tylko na chwilę. Chciałam z tobą pogadać. 
- Ginny, ja...
- Wiem. - odparła szybko Weasley. - Wiele złych rzeczy między nami się wydarzyło. Przepraszam za wyzwiska ale zasłużyłaś sobie. Cóż, życzę wam szczęścia. Nie kochałam Harry'ego. Pragnęłam jego miłości i uwagi ale to nie był facet dla mnie. Chcę żebyś wiedziała, że ci wybaczyłam. 
- Herma, dla mnie to wiele znaczy. Dziękuję, naprawdę dziękuję. 
  Po policzkach Luny popłynęły łzy. Nagle na jej twarzy pojawił się grymas bólu. 
- Co jest? - zapytała zaniepokojona Ginny. 
- Nie wiem. Bardzo mnie zabolał brzuch. - jęknęła. - To stanowczo za wcześnie na poród. Coś jest nie tak. Zaprowadzisz mnie do pani Pomfrey?
- Może zawołam Harry'ego?
 - Niee, Nie chcę go martwić na zapas. 
  Z wielkim trudem Luna wstała i przytrzymała się Ginny, która była dla niej wielkim oparciem. Szły powoli i rozmawiały ale ciężarna nie wyglądała zbyt dobrze. Była blada i osłabiona. Po drodze spotkały Blaise'a. Chłopak tylko raz się na nią spojrzał. Nawet nie odezwał się słowem. To było dla niej bardzo bolesne. Gdyby jeszcze raz odbyła z nim tą ważną rozmowę to jej decyzja być może byłaby inna. Z kolei Zabini starał się nie okazywać uczuć ale z coraz większym trudem mu to przychodziło. Gdy tylko ją zobaczył chciał jej wykrzyczeć, że złamała mu serce i jest okropnym człowiekiem. Nic nie powiedział. Szedł dumnie wyprostowany jak paw. Prowadziła ciężarną Lunę, która wyglądała dosyć kiepsko. Pani Pomfrey od razu gdy zobaczyła Lunę wiedziała co się święci.
- Czym się tak denerwujesz kochaniutka? - zapytała pani Pomfrey. 
- Właśnie teraz już niczym. Jestem w końcu szczęśliwa. Nie wiem skąd te bóle. - odpowiedziała zgodnie z prawdą Luną. 
  Ginny uścisnęła Lunę za rękę i zostawiła ją samą w towarzystwie pielęgniarki aby się nią dobrze zaopiekowała. Dobrze było wrócić do przyjaciół. Uważnie przyglądała się obrazom i ludziom. Tyle lat spędziła w tym miejscu. Ciężko jej było zostawić to wszystko. Czuła powołanie i miała poczucie, że musi uciekać. 


- Nie żal zostawiać ci tego wszystkiego, Weasley? - usłyszała. 
 Malfoy. Ten głos poznałaby wszędzie. 
- Nie twoja sprawa Malfoy. - warknęła. 
- Spokojnie, jestem pokojowo nastawiony. Po prostu jestem ciekawy skąd taka decyzja. - powiedział cicho Draco. - Hermiona będzie tęskniła za tobą. Już tęskni. 
- Nie mieszaj w to Hermiony. Przeżyłam to najważniejsze chwile w swoim życiu ale czas na zmiany. Teraz będzie tylko lepiej. 
- Czyżby? Odrzucasz miłość tak jak niegdyś ja to zrobiłem. Na szczęście w moim przypadku zainterweniowała Hermiona. Blaise jest bardzo uparty, a ty go bardzo zraniłaś. Jak teraz tego nie naprawisz to już nigdy nie będziecie razem. Zastanów się. 
  Słowa Draco dały jej do myślenia. Nie miała zamiaru zmienić swojej decyzji ale chciała jeszcze raz z nim porozmawiać. Ten ostatni raz. Tylko, że alkohol, złamane serce i piękna dziewczyna to nie była  dla niego najlepsza mieszanka. Nie wiele pamiętał ale wiedział, że popełnił błąd życia, a ona to wszystko widziała. Pamiętał  przez mglę jak całował się z Pansy Parkinson. Myślał, że całuje Ginny ale ona patrzyła na nich i nie mogła uwierzyć w to co widziała. Chciał za nią pobiec ale nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Nie pamiętał co zdarzyło się później. Obudził się z ostrym bólem głowy. Na łóżku leżała mała karteczka. 

Blaise, 
życzę ci szczęścia. Każdy powinien podążać swoją własną ścieżką. Ja wybrałam swoją. Ty swoją. Nigdy cię nie zapomnę i naszych wspólnych chwil, które tak naprawdę nic nie znaczyły. 
Ginny

- Cholera jasna!

"Uczuć się nie wymazuje.
Wy­mazu­je się człowieka." ~

***
Hej, długo mnie nie było za co przepraszam. Znowu zdecydowałam się zostać wolontariuszką Szlachetnej Paczki co opóźniło wstawienie nowego rozdziału. Nic mnie nie usprawiedliwia. Ten rozdział to taki wstęp do końca. Prawdopodobnie będzie jeszcze jeden rozdział i epilog. Dziękuję że jesteście i że komentujecie! To takie pożegnanie z Hogwartem po części. Moje osobiste ale to już po epilogu Wam powiem do jakich wniosków doszłam. Zapraszam do czytania ;)
 Pozdrawiam, Mia


środa, 26 października 2016

Odcinek dwudziesty pierwszy: Utracone marzenia.

  (muzyka)
"Pa­miętaj, by nie ugiąć się pod ciężarem bólu, ja­ki nakłada na nas los.
Nig­dy się nie pod­da­waj, nie każda po­zyc­ja jest stracona. "~
 
   Śniła o sobie w pięknej białej sukni i mężczyźnie, który czekał na nią na samym końcu drogi. Miała kilka możliwości. Czy była gotowa na to aby zrezygnować z tego i zostać tu na zawsze? Miała bardzo lekki sen. Wystarczyło lekkie szurnięcie aby ją obudzić. Gdy kładła się spać, Adama jeszcze nie było w pokoju. Spodziewała się, że to on wrócił i kładł się właśnie spać. Przeliczyła się. Stał nad nią Blaise. W ręce trzymał kartkę o formacie A5.
- Śpisz? - usłyszała.
- Mmm, Blaise? - pytała zaspana. - Jest druga w nocy i nie powinno cię tu być...
- Wiem ale muszę ci coś powiedzieć bo po prostu nie wytrzymam.
- Nie możesz rano?
- Nie. Ginny, wysłuchaj mnie. - zaczął. - Lumos.
  Weasley straciła jakiekolwiek szanse na sen. Usiadła i kazała Zabiniemu także się przysiąść obok niej. Chłopak usiadł obok niej. W ręce trzymał fotografię. W milczeniu podał ją jej. Na fotografii widniał czarnoskóry chłopczyk w wieku dziesięciu lat i starsza kobieta. Uśmiechali się do siebie i widać było, że darzyli się wielką miłością.
- Nadal nie rozumiem. Kto to?
- To ja i moja babcia. To ona praktycznie mnie wychowała. Była ze mną zawsze. Nie byłem w stanie ci powiedzieć, że prawdopodobnie jadę na jej na pogrzeb. Zdążyłem się z nią pożegnać. Tylko to chciałem ci powiedzieć. - szepnął cicho.
  Dziewczyna przysunęła się do niego bliżej i delikatnie go objęła aby dodać mu otuchy. Chciała mu dać znak, że rozumie ale nie była do końca pewna czy to nie było za to za późno.
- Nie musisz się tłumaczyć, Blaise. - powiedziała cicho Ginny.
- Ale chcę. - odparł. - Naprawdę chcę byś była obecna w moim życiu.
- To nie czas na tak poważne rozmowy.  - ucięła ostro.
- A kiedy będziesz gotowa powiedzieć mi co czujesz, ruda? Za rok, dwa, a może nigdy nie będziesz gotowa, co?
  Głęboko westchnęła i odwróciła wzrok aby nie patrzeć mu w oczy. Nie miała jak odwrócić jego uwagi. Musiała po prostu powiedzieć  prawdę.
- Blaise, ja nie wracam do Hogwartu. - oznajmiła.
- Co ty mówisz, Ginny? - zapytał nie wiedząc o co w tym wszystkim chodzi.
  Nagle usłyszeli w oddali krzyki i błaganie o pomoc. Krzyk przypominał głos Louisa. Obydwoje ruszyli mu na ratunek.
- Wiedz, że jeszcze z tobą nie skończyłem. - wyszeptał.
  Odgłosy dobiegały z gabinetu.
- Alohomora! - zawołał Zabini.
  W środku Louis nie była sam. Mężczyzna klęczał i skręcał się z bólu. Został ugodzony zaklęciem cruciatusa. Ból był nie do zniesienia. Nad nim stał Adam. To on był rzucił na niego zaklęcie niewybaczalne. W jego oczach czaiło się zło. Ginny w końcu dostrzegło złą stronę jego oblicza. Gdy tylko wpadli do gabinetu zaczął się histerycznie śmiać.
- Hej, kochani. Zapraszamy. - odparł lekko Adam.
- Zostaw go. - powiedziała Ginny.
  Dziewczyna chciała za wszelką cenę odebrać mu różdżkę. Blaise odsunął ją ponieważ bał się o jej bezpieczeństwo.
- W co ty grasz Lestrange? - warknął Zabini.
- Lestrange? - zapytała nie wiedząc o co chodzi dziewczyna.
- To syn Bellatrix. - wyjaśnił jej.
Zaskoczona i lekko zdezorientowana zaczęła w końcu rozumieć dlaczego wszyscy ją przed nim ostrzegali. Adam był bardzo niebezpieczny i miał wiele mrocznych tajemnic.
- Jesteś nową Geraldyn. - odparł cicho Adam. - Należysz do mnie.
- Co ty pieprzysz?! Chcesz się zabawić i ją zabić, a później po prostu zatrzeć wszystkie ślady. Wiem o tobie wszystko. Myślisz dlaczego tu jestem, co? Zabiłeś kobietę którą podobno kochałeś. - wrzasnął Blaise,
- Nie zabiłem jej! To była wina Gerdie, sprowokowała mnie!
   Lestrange przestał panować nad sobą i tym samym nie kontrolował rzucanych przez siebie zaklęć. Ginny zauważyła w nim słabość, którą można było w nim wykorzystać.
- Okej. - powiedziała. - Będę twoja.
   Nieznacznie się do niego uśmiechnęła. Przybliżyła się do niego i delikatnie go objęła.
- Razem możemy zdziałać cuda... - wyszeptała mu do ucha i pogłaskała go po włosach.
- Ginny co ty...
  Nikt nie wiedział o tym, że ruda od dawna miała w sobie moc, która kiełkowała w niej od paru lat. Czuła w sobie w sobie mnóstwo siły ponieważ dotykając Adama odbierała mu energię, a on po prostu osuwał się na podłogę. Nic nie mógł powiedzieć. Patrzył na nią błagalnym spojrzeniem. Nie mógł stać na nogach. Jego aura była brązowa i z każdym mocniejszym dotykiem była coraz jaśniejsza. Nie panowała nad swoją mocą w stu procentach. Nie chciała go zabić tylko unieszkodliwić. Bała się kogokolwiek dotknąć aby go nie skrzywdzić. Pragnęła aby Adam cierpiał w Azkabanie i tam spędził ostatnie chwile swojego życia.
- Ginny, już wystarczy. - usłyszała.
  Podczas wysysania energii nie była sobą. Kilka razy zrobiła tylko to przez kilka sekund. Teraz to trwało o wiele dłużej. Louis czuł, że to będzie wspaniały materiał na strażnika. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić z tą złą energią. Chciała się jej pozbyć. Nie była na tyle silna aby ją wchłonąć. Spojrzała błagalnie na Louisa. I zemdlała. Była jeszcze zbyt słaba aby używać swojej mocy przez dłuższy okres czasu. Miała nadzieję, że już nigdy więcej nie spotka Adama. Czekało ją wiele ważnych decyzji.

***

  Nie mogła spać. Miała dziwne przeczucia. Ron zniknął. Wyjechał. Taka była przynajmniej oficjalna wersja. Ślub został odwołany, a ona cóż poczuła ulgę. Czuła wewnętrzny niepokój.  Była kłębkiem nerwów. Tęskniła za Ginny i Draco. Chciała aby oboje cali i zdrowi do niej wrócili. Jej przyjaciółka napisała do niej kilka listów ale ostatnio się do niej nie odzywała. Luna znała całą sytuację. Jej brzuszek był widoczny ale postanowiła dodać jej otuchy. Granger najlepiej radziła sobie z książkami. Siedziała w swoim dormitorium i czytała mugolski romans. 
- Mogę? - zapytała Luna. 
- Cześć, no pewnie. - powiedziała Hermiona. Wchodź. Świetnie wyglądasz. 
- Jak się czujesz? 
- Eh, dlaczego mnie o to wszyscy pytają... - westchnęła. - Bywało lepiej ale trzymam się. 
- Harry mi wszystko powiedział. Przykro mi. - odparła Luna. 
- Nie sądziłam, że tak się zawiodę na kimś, kogo miałam poślubić. Wciąż się boję, że wróci i będzie chciał mnie zgwałcić. - wyznał. - Pierwsza próba mu się nie udała. 
  Luna mocno przytuliła przyjaciółkę. 
- Wokół ciebie jest tyle świetnych ludzi, którzy cię kochają i nikt nie da cię skrzywdzić - zapewniła ją. 
- Tęsknię za nim. Chyba go kocham. Od zawsze. 
- Domyśliłam się. Czasem uczucia są silniejsze od rozsądku. Wiem po sobie. Najważniejsze abyś w tym wszystkim wybrała siebie. - poradziła jej. 
  Hermiona nieznacznie się do niej uśmiechnęła i dobrze wiedziała, że ma w niej ogromne oparcie. Prawdziwa przyjaźń nigdy się nie kończy. Choćby nie wiadomo co się działo zawsze będzie czuła jej wsparcie. 

Kochanie, czekam. 
Granger, tęsknię ale bądź cierpliwa. Niedługo się zobaczymy. 

***

  Czuła przeszywający ból głowy. Powoli otworzyła oczy. Przy jej łóżku siedział Blaise. Wyglądał na zmęczonego. Nie spał przez ten cały czas tylko czuwał. Bardzo się o nią martwił. 
- Obudziłaś się. - powiedział cicho. - W końcu. Już myślałem, że się nie obudzisz. 
- Co się stało? Zabiłam go? - pytała zdezorientowana. 
- Nie. - odparł zdecydowanie. - Co prawda był zbyt słaby aby walczyć. Louis odesłał go w ekspresowym tempie do Azkabanu. 
- Załatwiłam go. 
- Skąd znasz takie sztuczki ruda? - zapytał Blaise. 
- Mam to w sobie od zawsze. Bałam się z tego korzystać. Dopiero tutaj odkryłam w sobie tą moc. - wyjaśniła. 
- Byłaś niesamowita. - powiedział z podziwem. - Mogłaś to wypróbować na Potterze. 
  Zabini delikatnie ujął jej rękę i przysunął ją do swoich ust. Zadrżała. 
- Odpoczywaj, nie będę cię przeszkadzać. Na poważne rozmowy przyjdzie jeszcze czas. 
- Nie. Chcę ci coś powiedzieć. Louis zaproponował mi posadę strażnika, który będzie kontrolował świat magii i świat mugoli. To ważna funkcja i będę mogła się tutaj wiele nauczyć. 
- Będę mogła...? Czyli podjęłaś już decyzję?
- Chcę się pożegnać z rodziną i przyjaciółmi. Gdy wrócę tutaj nie będę miała kontaktu z nikim z was. Tak, podjęłam już decyzję. Chcę tu zostać. 
  Chłopak się od niej znacznie odsunął. Poczuł, że nie może zostać w tym pomieszczeniu bo zaraz je zdemoluje. Dlaczego to robiła? Przyjechał specjalnie dla niej, a ona co? Znów postanawia odejść i to na zawsze. 
- Nic do mnie nie czujesz. - powiedział cicho. - A ja głupi myślałem, że...
- Blaise...
- Wiesz co? Nie chcę mi się z tobą gadać. Jutro wracam do Hogwartu. Nie bawią mnie twoje gierki. - warknął. 
  Wstał, odwrócił się na pięcie i trzasnął drzwiami. Została zupełnie sama. 
- Co ja zrobiłam? - zapytała samą siebie. 
  No właśnie co? Straciłaś coś cennego i niepowtarzalnego. Straciłaś miłość idiotko! - podpowiadał jej głos w głowie. Jeszcze mogła to wszystko odwrócić ale na to było już za późno. Po jej policzkach popłynęły pojedyncze łzy. Ukryła twarz w dłoniach. Nie potrafiła zaufać po raz drugi ani postarać się zaufać. Gdy starała się zmienić po raz kolejny swoje życie to wszystko niszczyła. Tym razem wiedziała, że to mógł być koniec. 

\
"Upadła.

-Nie pod­niesie się, nie ma dla niej już szan­sy, jest stracona.

Gdy to mówiłeś pod­niosła się, ot­rze­pała ko­lana i odeszła. 
Nie możli­we? 
Tyl­ko dla Ciebie. " ~ 

***
Witajcie!
Zdążyłam przed północą. Jak się domyślacie, niedługo koniec. Chciałabym podziękować za komentarze pod ostatnim odcinkiem. Mega motywacja. Nie wiem jak rozdział. Oceńcie sami. Życzę miłego czytania. Dobranoc ;)
Pozdrawiam, Mia

środa, 12 października 2016

Odcinek dwudziesty: Odkryte karty

   "Szczęście przez całe życie! Nikt by te­go nie mógł znieść, to byłoby piekło na ziemi. " ~ 

W pierwszej chwili gdy go zobaczyła to myślała, że to tylko kolejny głupi sen. Była pewna, że ona i Blaise to historia skończona. Wszystkie uczucia wróciły jednak ze zdwojoną siłą gdy go tylko zobaczyła. Żadne konkretne słowa nie zostały wypowiedziane na głos. Wtuliła się w jego silne ramiona i przez chwilę zapomniała o rewelacjach, które usłyszała niedawno od Louisa. Chciała podjąć mądrą decyzję aby nigdy tego nie żałować. Nie mogła jednak wybaczyć Blaisowi, że wyjechał bez pożegnania, bez słowa. Spojrzała mu głęboko w oczy i miała tyle pytań.
- Przepraszam, Ginny. Przepraszam, że cię zostawiłem samą. - powiedział cicho.
- I słusznie, bo masz za co. - odparła cicho Weasley i zamachnęła się z całej siły uderzając Blaise'a prosto w twarz.
  Należało mu się za to, że zniknął bez słowa i zranił jej uczucia. Całymi dniami zastanawiała się dlaczego tak nagle wyjechał. Obiecała sobie, że we  Francji zapomni, a on nagle zjawił i po prostu znów odżyły uczucia, które do niego żywiła.
- Niezły strzał, Weasley. - skwitował Malfoy i lekko się do niej uśmiechnął.
- Ciebie to już w ogóle się tutaj nie spodziewałam. - warknęła. - Co wy dwoje do jasnej cholery tu robicie? Hm, ale tak naprawdę?
- Co się tu wyrabia?! - usłyszeli w oddali.
  To był Louis. Nie wyglądał na szczęśliwego. Nie lubił obcych. Nie lubił gdy ktoś nieproszony nawiedzał ich szkołę. Dla niego Akademia była drugim domem. Nie wyobrażał sobie, że ktoś mógłby to zniszczyć.
- Co to za staruszek? - zapytał Draco.
- To dyrektor Akademii Leindre, pan Louis. - wyjaśniła. - Co ja mam niby mu o was powiedzieć?
- Prawdę. - odezwał się Zabini. - Przyjechał twój chłopak, bardzo się stęsknił i czy mógłby zostać z tobą do końca twojego pobytu tutaj.
- A co z przyjacielem?
- Taki widać z nas trójkącik. - odparł Zabini i się zaśmiał
 Louis szedł w stronę Ginny i nie miał zbyt wesołej miny. Czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia z obu stron. Pierwsza odezwała się Gin.
- Dyrektorze, to moi przyjaciele z Hogwartu. Przyjechali do mnie w odwiedziny. Dla mnie też to jest nieoczekiwana wizyta. - wyjaśniła Gin.
 Mężczyzna z z uwagą przyjrzał się zarówno Blaise'owi jak i Malfoy'owi. Wyglądali na przyjaznych choć ich obecność tutaj była ciągle zagadką.
- Dzień dobry. - powiedział niepewnie Zabini.
- Witajcie. Twoi przyjaciele to także moi przyjaciele, Ginny. - przywitał się Louis. - Przygotujemy dla was dodatkowy pokój na czas waszego pobytu tutaj.
- Dziękujemy. - odparł Zabini.
- Cóż, czujcie się jak u siebie w domu. - powiedział. - Ginny, przemyśl naszą rozmowę i podejmij właściwą decyzję.
  Spojrzał znacząco na dziewczynę i odszedł zostawiając ją sam na sam z Zabinim i Malfoy'em.
- Jaką decyzję? - dopytywali się.
- Nie czas na takie rozmowy teraz. - powiedziała cicho. - Chodźcie, oprowadzę was po Akademii.
 Szli za nią w milczeniu i słuchali jej wywodów. Obydwaj mieli mieszane uczucia. Nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo, Czuli się jak idioci. Czekali aż zjawi się Adam. Mieli z nim do pogadania.

***
   Nienawidziła szpitali ale tym razem zrobiła wyjątek od reguły. Była zmuszona aby się tam zjawić i odkryć wszystkie tajemnice. Czuła, że tutaj odnajdzie odpowiedź na dręczące ją pytania. W Mungu każdy miał swoją odrębną historię. Przebywali tutaj ludzie, którzy przeżyli coś wielkiego i smutnego w swoim życiu, a niestety w żaden sposób nie dało się tego odwrócić. Przedstawiła się jako siostrzenica Narcyzy Malfoy. Trochę zmieniła swój wygląd dla wiarygodności swoich słów. Miała blond włosy i piegi. Zupełnie nie przypominała Hermiony Granger. 
- Narcyzo, ma pani gościa. Przyszła do pani siostrzenica. Rose Winfred. - przedstawiła ją pielęgniarka i zostawiła je same. 
- Nie znam cię. - usłyszała Granger. 
  Narcyza Malfoy była blada, chuda, miała podkrążone oczy ale nie wyglądała na szaloną. Raczej po prostu przypominała zmęczoną kobietę po przejściach, a jej wyniosłe zachowanie pamiętała do dziś.  Nawet na nią nie spojrzała. Patrzyła cały w okno jakby oczekiwała czyjejś wizyty. 
- Wiem, że mnie pani nie zna. - powiedziała Hermiona. - Proszę spojrzeć na mnie, a przekona się pani, że jednak skądś mnie pani zna.
  Kobieta ani drgnęła.
- Znam twój głos. - powiedziała cicho Narcyza. - Granger co tu robisz?
- Mam kilka pytań do pani. - odparła Hermiona. - Chcę poznać odpowiedzi na temat tego co się wydarzyło między mną, Ronem, Draco i panią i dlaczego nic z tego nie pamiętam.
- Cóż, nie jestem odpowiednią osobą, żeby o tym mówić. To Weasley powinien opowiedzieć ci jakim skończonym skurwysynem jest. On cię wcale nie kocha. On po prostu nie chce żebyś była z moim synem. Ja też tego nie chcę ale widzę, że to i tak nieuniknione skoro się dopytujesz i doszłaś aż tutaj. Dużo już wiesz i wystarczy to wszystko poskładać w jedną całość.
- Nie, nie wystarczy. Chcę pani szczęścia swojego syna czy nie?
- Niekoniecznie z tobą Granger ale skoro chcesz wiedzieć...
 Odwróciła się. W końcu na nią spojrzała. Usiadła obok niej.
- Na pewno masz jakieś przebłyski, Granger. Z tego co wiem Draco cię uratował podczas wojny i od tego czasu wasze uczucie się jakby pogłębiło, a związek z tym fiutem coraz bardziej przechodził do historii. Przyznam się, że gdy widziałam szczęście mojego syna to ja także byłam szczęśliwa. Niekoniecznie z tobą bo o takiej synowej nie marzyłam, ale miłość nie sługa. Tylko ty nie wiedziałaś o jednym. Byłaś za każdym razem śledzona przez swojego ówczesnego chłopaka. Chciał się zemścić dlatego wykorzystał przy tym mnie. Mnie też śledził. Rzadko wychodziłam ale tym razem chciałam wybrać się na jakieś zakupy. Nawet nie zdążyłam zareagować bo uderzył mnie w tył głowy i zamknął w ciemnej piwnicy. Myślałam, że to jakiś sen. Strasznie schudłam, a on przynosił mi tylko wodę i jakieś stare bułki. Zagroził Draco, że jeśli nie rozstanie się z tobą to on mnie zabije. Torturował mnie. To było straszne. Sukinsyn z niego, Jego zachowanie było porównywalne do zachowania Lucjusza. Draco usunął z twojej pamięci wasze wspólne chwile i przysiągł na wieczystą przysięgę, że nigdy nie wyjawi ci prawdy o tym co się wydarzyło ale ja nic nie przysięgałam. Myślałam, że mnie wypuści ale go chyba bawiło to, że byłam taka bezbronna. Na szczęście zjawił się Draco i mnie uratował. Razem uznaliśmy, że najbezpieczniejsza będę w Mungu. Tu mam ciszę i spokój. Nadal się boję ale już mniej.
- Nie wiem co powiedzieć. - powiedziała zszokowana Hermiona.
   Dziewczyna delikatnie pogłaskała Narcyzę po ręce. Nie spodziewała się po Ronie tak nieludzkiego zachowania. Ta historia ją przerosła. W jej oczach pojawiły się łzy. Jak mogła spojrzeć w oczy Rona i wziąć z nim ślubu? Nie mogła.
- Żadnego ślubu nie będzie. - odparła cicho Granger,
- Mam nadzieję jednak, że jakiś będzie i będę na niego zaproszona. - odezwała się Narcyza. - Mój syn był naprawdę z tobą szczęśliwy, a ja nie muszę cię lubić, Granger, Teściowe i synowe nigdy nie będą pałały do siebie sympatią. Będziemy się tolerować i to wystarczy.
  Hermiona lekko się uśmiechnęła do niej.
- Na mnie już czas. Dziękuję za opowieść. Dużo mi pani pomogła.
- Zrównaj go z ziemią i pozdrów ode mnie.
- Na pewno to zrobię.
  Wyszła stamtąd jak najszybciej i nagle ją oświeciło. Kochała i nienawidziła ale tylko i zawsze Draco. Ron chciał jej wmówić, że było inaczej, chciał zniszczyć ich uczucie ale to się nie udało bo miłość za każdy razem okazywała się silniejsza.

Będę czekać, Draco. 
Bo na ciebie warto czekać. Masz to coś co czyni mnie szczęśliwą, a to największy dar w życiu. Kochać i być kochanym. 

  Wspomnienia wracały i nie pozwalały odejść.

Powrót do Hogwartu był bardzo trudny dla Hermiony. Umówiła się z Ronem w jego dormitorium. Chciała mu wykrzyczeć, że jest popieprzony i powinien się leczyć. Gdy go tylko zobaczyła pojawiły się wspomnienia z młodzieńczych lat. Co się z nim stało? Może się pogubił? Nie mógł być zły. To nie mogła być prawda. Prawda jednak bolała. Wiedziała, że ona także nie była fair. Zdradziła go ale ich uczucie już wtedy się wypaliło. To już nie była miłość tylko zwykłe przyzwyczajenie.
- Kochanie, coś się stało? - zapytał Ron.
  Wyglądał na zatroskanego. Co za ściema!
- Tak, zdradziłam się. - wypaliła.
- Słucham?
- Tak i wiesz co? Żadnego ślubu nie będzie ty pieprzony gnojku! Wiem o tobie już wszystko i ciągle nie mogę uwierzyć...
- Uspokój się skarbie i powiedz mi o co naprawdę tutaj chodzi.
- Nie wiesz? Naprawdę nie wiesz? To pozwól, że cię oświecę. Jak mogłeś zamknąć matkę Malfoy'a w piwnicy, torturować ją, grozić i zmusić Draco aby mi siebie wymazał z pamięci. Wyobraź sobie, że wszystko wiem i to nie od niego.
  Spojrzał jej w oczy. Jego oczy były zimne i pełne odrazy. To już nie był ten Ron w którym się kiedyś zakochała.
- Ty wstrętna dziwko, miałaś się nigdy nie dowiedzieć! Zostaniesz moją żoną czy chcesz tego czy nie! - zawołał.
  Mężczyzna złapał ją za ręce i przycisnął mocno do ściany. Próbowała się mu wyrwać ale był na to zbyt silny.
- Najpierw się z tobą bzyknę, a później uduszę co ty na to? - zapytał i zaczął się histerycznie śmiać.
- Podobno mnie kiedyś kochałeś, Ron. - westchnęła cicho. - Co się z tobą stało?
- Przejrzałem na oczy. Zdradzałaś mnie i myślisz, że się nie dowiem?!
  Weasley szybko zabrał się do rzeczy. Siłą zdarł z Hermiony ubranie i zaczął całować ją po cały ciele wbrew jej woli. Dziewczyna krzyczała ale nikt jej nie słyszał. Uderzył ją z całej aby w końcu zamilkła. Była przerażona. Nie chciała z nim uprawiać seksu. Tym bardziej, że czuła do niego obrzydzenie. Płakała, a on nawet nie zwracał na to uwagi. Nagle do pokoju wparował Harry, który rzadko tu bywał ze względu na Lunę. Chciał pożyczyć od Rona notatki z transmutacji. Nie spodziewał się takiego widoku tym bardziej iż Hermiona płakała i wyrywała się, a jego przyjaciel był na to wszystko nieczuły.
-   Harry! - zawołała.
  Wykorzystała nieuwagę Weasley'a i kopnęła go mocno pomiędzy nogi. Mężczyzna zawył z bólu, a dziewczyna uwolniła się z jego objęć.
- Herm, co tu się wyrabia?! - zapytała zszokowany Potter.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś. On chciał mnie zgwałcić.
- Czegoś tu nie rozumiem, to twój narzeczony...
- Już były. To podstępny gnojek, Harry. To nie Ron, którego kochałam i to nie jest mój przyjaciel. Niech on ci powie całą prawdę bo ja mam dość. W każdym razie oficjalnie odwołuje ślub i całe to kłamliwe przedsięwzięcie.
  Dziewczyna szybko pobiegła do swojego dormitorium i rzuciła się na łóżko. Rozpaczliwie pragnęła kogoś przytulić. On naprawdę chciał ją zabić. Wystarczyła może godzina, dwie aby ją zabić. To był jej przyjaciel.  Teraz nienawidziła go z całego serca. Ranił niewinnych, chciał ją skrzywdzić jeszcze bardziej, jak mogła być z kimś takim i o nim nic nie wiedzieć? Nie rozumiała.

***
      Spała ale czuła gdy ktoś pojawiał się obok. Poczuła wzrok na sobie. Stał. Patrzył. Kto to był? Miał coś w ręce. Kim był? 

"Oto jest mi­łość. Dwo­je ludzi spo­tyka się przy­pad­kiem, a oka­zuje się, że cze­kali na siebie całe życie." ~ 


Dobry wieczór, 
cóż ja będę pisać więcej. Mam nadzieję, że ktoś tam jeszcze jest. Rozdział poświęcony Dramione. Od tego wszystko się zaczęło od tej pary moja historia z blogosferą się zaczęła i pewnie niedługo się skończy. Dziękuję, że tu jesteście. Bo mam nadzieję, że jesteście. ;)
Życzę miłego czytania. 

Pozdrawiam, Mia

niedziela, 18 września 2016

Odcinek dziewiętnasty: Carpe diem, chwilo trwaj

 (muzyka)
 "Aby zna­leźć miłość, nie pu­kaj do każdych drzwi. Gdy przyj­dzie two­ja godzi­na, sa­ma wej­dzie do twe­go do­mu, w twe życie, do twe­go serca. "

 Po wyjeździe Ginny, Hermiona czuła się dosyć dziwnie siedząc cały wieczór sama w pokoju. Dzieliła go z przyjaciółką przez  kilka lat i tęskniła za nią. Ron spędzał z nią mało czasu. Tak jakby od niechcenia wpadał, całował w policzek i tłumaczył się, że był wielce zajęty. Granger coraz bardziej korciło aby zapytać o zdjęcia Narcyzy Malfoy, które znalazła w jego pokoju. Powstrzymywała się tylko ze względu na to, że bała się co mogłaby ode niego usłyszeć. Kolejny wieczór spędzała samotnie w swoim pokoju. Usłyszała nagłe pukanie do drzwi. Z niechęcią otworzyła i w drzwiach ujrzała swojego przyjaciela Harry'ego Pottera. Tak dawno z nim nie rozmawiała. On miał swoje sprawy, a ona swoje. Zapomnieli o przyjaźni, która ich łączyła przez wiele lat.
- Cześć, Herm. - przywitał się Harry i wszedł do środka.
- Hej. - powiedziała cicho Granger.
- Słyszałaś najnowsze wieści?
- Jakie? Nic nie wiem...
- Bellatrix Lestrange nie żyje. - oznajmił. - Popełniła samobójstwo.
-  Ona i samobójstwo? - odparła zszokowana szatynka. - Niemożliwe i dość zaskakujące nie powiem.
- Zasługiwała na śmierć od dawna. Poza tym skrzywdziła wiele osób i być może w końcu zaczęła czuć wyrzuty sumienia. - podsumował
- Każdy w końcu żałuje tego co zrobił. Tak przynajmniej mi się wydaję.
- A jak przygotowania do ślubu wam idą?
- Właściwie to sama nie wiem. - powiedziała wymijająco.
- Herm, co się dzieje?
- Nie wiem czy ten ślub w ogóle dojdzie do skutku. On ma tyle tajemnic przede mną. Myślę, że to nic dobrego, Harry. Zwłaszcza tuż przed ślubem.
- Szczerze mówiąc chciałem cię o to zapytać. Już od kilku miesięcy jest cieniem samego siebie. To nie ten sam Ron co kiedyś. Coś niedobrego się z nim dzieje.
- Zanim zaczniemy rozwiązywał kolejną tajemnicę, mam do ciebie dosyć dziwne pytanie.
- No pytaj. Może wspólnie coś wymyślimy.
- Wiesz, gdzie teraz obecnie przebywa Narcyza Malfoy?
  Zaskoczony Harry nie spodziewał się takiego pytana ze strony swojej przyjaciółki.
- Chyba jest w Mungu. Podobno trafiła tam jakoś niedawno. Wygadywała podobno jakieś głupoty i nie rozpoznawała samej siebie w lustrze. - wyjaśnił Harry. - Neville ją czasami odwiedza.
- To smutne, tym bardziej, że po części jej własny mąż ją zniszczył. - podsumowała. - Muszę się z nią zobaczyć.
- Ale po co?
-  Chcę z nią porozmawiać. Mam do niej kilka pytań.
- Hermiona...
- Wiem ale muszę chociaż spróbować.
 Ona nie uznawała żadnych ale. Czuła, że prawda była blisko. Chciała rozwiązać tajemnice i w końcu zaznać szczęścia i prawdziwej miłości. Przede wszystkim pragnęła w końcu być lojalna wobec bliskich ale również chciała żyć w zgodzie z samą sobą.
- Pomogę ci. - zaoferował Harry.
- Nie, Harry. Dla ciebie priorytetem jest teraz Luna i dziecko. - powiedziała łagodnie. - Już nigdy nie będzie tak jak wtedy gdy byliśmy dziećmi i pakowaliśmy się w kłopoty aby potajemnie ratować świat. Zawsze będziemy przyjaciółmi ale każde z nas dorosło i musi ponosić konsekwencje swoich czynów.
  Potter skinął głową i mocno przytulił swoją przyjaciółkę. Była dla niego największym wsparciem gdy ciąża Luny wyszła na jaw. Miała rację. Każdy z nich miało już swoje życie i każdy podążał już swoją drogą. Ich przyjaźń nigdy nie będzie miała końca bo więzy z Hogwartu pozostawały na zawsze.

***
  Nie musiała czytać gazet aby wiedzieć, że Bellatrix zniknęła z jej życia. Czuła to. Czuła się  tutaj lepiej niż kiedykolwiek. W Akademii Leindre wyczuwała talenty, których wcześniej u siebie nie znała. Pod czujnym okiem Louisa robiła duże postępy i mogła pojedynkować się z najlepszym. W ciągu kilku dni stawała się jedną z najlepszych. Zawsze była w cieniu Harry'ego i Hermiony. Teraz w końcu doceniano jej pracę i wysiłek. Adam również rozwijał się tutaj jako czarodziej. Niestety to nie wróżyło nic dobrego. Był zły na to, że nie mógł pobyć z Weasley trochę czasu sam na sam. Widział jaka była radosna i jak jej się tu podobało. Powoli zapominała o Hogwarcie i o tym co ją łączyło z Zabinim. Odnalazła w końcu swoje miejsce na ziemi. 
- Nie chcę wracać. - wyznała Ginny. - Francja jest taka piękna i idealna dla takiej dziwaczki jak ja, 
- To nie wracajmy. - odezwał się Adam. 
- W Hogwarcie czeka na nas milion spraw. Jednak jedno wiem na pewno. Ja tu jeszcze wrócę i tym razem zostanę na zawsze. 
  Louis przyglądał się jej przez dłuższy czas. Z początku nie był pewny czy to ona byłą kolejną praesidio. Jednak gdy rozmawiał z nią na osobności to dowiedział się o niej bardzo ciekawych rzeczy. Wyczuwała emocje tych, którzy zarówno ją ranili jak i tych którzy ją kochali. Czuła ból i cierpienie. Jej aura była tak samo jasna jak na początku ich znajomości. Nie miała żadnych negatywnych myśli mimo iż wielu ją skrzywdziło. To ona była strażniczką, która miała być łącznikiem między światem magii i mugoli. Jedyną przeszkodą byli jej rodzina i przyjaciele z którymi nie mogłaby się kontaktować. Oczywiście mogłaby się także nie zgodzić ale wyczuwała, że tutaj było jej miejsce i droga, którą chciałaby podążać. W Leindre cały czas ona oraz jej moc mogłaby się rozwijać. Chciał z nią porozmawiać póki tu była i mogła by podjąć dla niej jakże ważną decyzję. 
- Ginny, mogę cię na chwilę prosić? - zawołał Louise. 
- Tak, o co chodzi dyrektorze?
- Chciałbym ci coś pokazać. Chodź ze mną. 
  Szli w milczeniu, a dziewczyna nie za bardzo wiedziała o co mogło chodzić. Zatrzymali się przed drzwiami do biblioteki. W środku znajdowało się królestwo Hermiony Granger, która zapewne spędzałaby tu całe dnie.
- Pewnie się zastanawiasz co my właściwie tu robimy. Biblioteka jak biblioteka niczym się nie różni od tej którą macie w Hogwarcie. Nic nadzwyczajnego.
- Różni się na pewno wielkością. - odparła rudowłosa. - No ale racja. Nadal nie rozumiem co chciał pan mi pokazać.
  Mężczyzna lekko się do niej uśmiechnął. Podszedł do jednego z regałów i złapał za pierwszą lepszą książkę. Okazało się, że to nie była taka zwykła biblioteka tylko przejście do zupełnie tajemniczego pomieszczenia. Ku jej zdumieniu ukazały się schody, które prowadziły w dół. Przez chwilę dziewczyna się zawahała ale bez słowa zeszła z Louisem w dół. To co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. W środku znajdowała się mała biblioteczka, teleskop, ogromne łóżko, biurko, a na ścianach widniały obrazy ludzi, których pierwszych raz w życiu widziała.
- To praesidia. - wyjaśnił. - Są tacy jak ty. Jesteś jedną z nich.
- Pra.. co? - zapytała zupełnie nie rozumiejąc o co w tym wszystkim chodziło.
- Kilkaset lat temu co dekadę wybierano osobę, która miałaby kontrolować świat magii i świat mugolów. Dzięki interwencjom tych, że osób na całym świecie panował spokój i zgoda. Cechami charakterystycznymi strażników jest czysta dusza, wyjątkowa empatia, upartość oraz wola walki. Bierze się także pod uwagę umiejętności psychiczne i fizyczne oraz dobra umiejętność pojedynkowania się. Ostatni Strażnik Tomas zginął z rąk samego Voldermota. Teraz przyszła kolej na ciebie. Ukryta jest w tobie bardzo szlachetna moc. Widzisz to czego inni nie widzą, a słyszysz wszystko to, co jest ważne.
- Coś się panu pomyliło... - odezwała się. - To pomyłka. Pierwszy raz o tym wszystkim słyszę
- Nasza organizacja jest bardzo tajna. Nie chcemy aby ktokolwiek o nas wiedział. Przyprowadziłem cie do miejsca w którym zamieszkałabyś gdybyś zgodziła się z nami zostać na zawsze.
- Mogę się nie zgodzić?
- Oczywiście zrozumiemy jeśli podejmiesz taką decyzję. Praesidia nie utrzymują kontaktów z rodziną ani przyjaciółmi. Są całkowicie oddani Akademii. - wyjaśnił Louis.
- O Boże, to wszystko jest takie nierealne. - odparła cicho. W końcu byłabym kimś...
- Przemyśl wszystkie za i przeciw. - poradził jej.
- Skąd ty tyle wiesz o tej całej szopce skoro nie jesteś jednym z nich?
- Bo kiedyś byłem strażnikiem. - wyszeptał. - Tak jak i ty czułem się bezużyteczny, a dzięki tej funkcji mogłem być kimś więcej.
- Co się stało że, zrezygnowałeś?
- Zakochałem się. - wyznał.
  Nagle przed oczami Ginny stanął Blaise. Gdyby zdecydowała się zostać tu na zawsze to już nigdy miałaby go nie zobaczyć. Pomyślała o swojej matce, która wiecznie się o nią martwiła oraz o Hermionie za którą bardzo by tęskniła.
- Żałujesz? - zapytała
- Nigdy nie powinno się żałować, że się kochało. - powiedział twardo. - To o wiele ważniejsze niż ta cała szopka tutaj. Dwa lata temu zmarła ale wciąż mam ją w sercu i dziękuję jej za to, że pojawiła się w moim życiu.
- Chciałabym przeżyć taką miłość jak tak. - westchnęła.
- A nie przeżywasz?
- Chyba jest już za późno.

***
 - Myślisz, że tam trafimy? - pytał po raz setny raz Malfoy. - Tej Akademii nie widać na pierwszy rzut oka. Może jesteśmy za głupi aby ją zobaczyć, jak myślisz? 
- Och, zamknij się Malfoy. - odezwał się znużony Blaise. 
- Mówisz dosłownie jak Granger. 
- Dziewczyna ma świętą rację co do ciebie. - warknął. 
- Ej to nie czasem tu? 
 Blaise spojrzał na swojego przyjaciela jak na idiotę ale gdy spojrzał w górę to budynek przed nimi przypominał ten, który szukali od dwóch godzin. W książce, którą "pożyczyli" z biblioteki widniała fotografia Akademii Leindre i przypominała miejsce do którego trafiła Ginny wraz z Adamem. 
- Wchodzimy? - zapytał Draco. 
- Tak. - odparł Zabini. - Mam nadzieję, że wszystko z nią dobrze. 
  Do środka można było wejść bez żadnych problemów. Dopiero wewnątrz nauczyciele oraz uczniowie mogli nabrać większych podejrzeń. Każdy miał specjalne przepustki, które mogły sprawdzić tożsamość każdego z osobna. 
- Co robimy, stary? 
- Wtapiamy się w tłum. Pytamy i co najważniejsze szukamy jej . Ona gdzieś tu musi być. Mam nadzieję, że ten idiota nic jej nie zrobił. - wyjaśnił Blaise. 
- Zobacz, idzie dumny jak paw. Widać, że się dobrze tutaj bawi. - skwitował Draco i wskazał na Adama , który roześmiany przemierzał korytarz wraz z grupką jego nowych znajomych. 
- A Gin? Mała, gdzie jesteś? 
- Na zewnątrz. Stoi tam wraz z jakimś starym dziadem. Obejmuje ją. Patrz jaki szybki. 
- Idziemy tam. - zarządził Blaise. 
  Ginny miała mętlik ale gdy go tylko zobaczyła to w pierwszej chwili miała ochotę rzucić mu się na szyję. Później jednak przypomniała sobie wszystko to co się między nimi wydarzyło wcześniej. Kilka pocałunków, kilka niedopowiedzeń oraz zawiedzione marzenie, które już nigdy miało się nie spełnić.
- Blaise? Co ty tu robisz? 
- Ratuję cię i co najważniejsze... Tęskniłem bardzo, mała. - powiedział cicho i mocno się do niej przytulił. 
  Nie odepchnęła go tylko również go przytuliła. Tęskniła. Nie chciała myśleć o tym co będzie później i o tym co będzie musiała jeszcze dzisiaj powiedzieć. Tak bardzo nie chciała nic mówić tylko kochać. Chwilo ulotna, trwaj. Tylko czasem sama miłość nie wystarczy i pozostają słodko gorzkie wspomnienia. 


"Pa­miętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość ska­zała mnie na śmierć. "

***
Dobry wieczór, 
po długiej nieobecności wracam do Was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Nie wszystko się wyjaśniło co z Adamem, Ronem, i co najważniejsze z Ginny ale małymi kroczkami podążamy do finału. Nowy rozdział na pewno do końca września się pojawi. Wiem, że dodaje rzadziej niż kiedyś ale to też zmęczenie daje swe znaki. Czasami na chwilę kładę się i już śpię, i wieczór przeznaczony do pisania zamienia się w bardzo głęboki sen. ;) Wolę pisać wieczorami i tylko wtedy mam na to czas ale mam nadzieję, że dotrwacie do końca tej opowieści. Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. ! I za wyświetlania, dajecie znak, że nie zapomniałyście/zapomnieliście <3
Rozdział dedykuję Jowicie, która ma dzisiaj urodziny i czekała na nowy odcinek. 
Wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że odcinek spełnił oczekiwania! ;D

Pozdrawiam, Mia