sobota, 14 grudnia 2013

Gdy nie znaczy tak - VIII miniaturka

 Jak myślicie gdyby Hermiona miała niezwykły talent do projektowania ubrań, a Draco chciałby mieć kogoś takiego w swoim Domie Mody. Co by się wtedy wydarzyło? Zacznijmy od początku. Po ukończeniu Hogwartu Hermiona przed długi czas pracowała w restauracji "Dream of you" jako kelnerka. Nużyła ją ta praca. Chciała rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Zresztą nie tylko ona. Jej najlepsza przyjaciółka Ginny szykowała się na wykwintną kolację ze swoim chłopakiem Harrym Potterem. Przypuszczała, że owy mężczyzna będzie chciał się jej oświadczyć. Hermiona była jedną z najlepszych stylistek jakie panna Weasley znała. Ginny ubrała niebieską sukienką z niewielkim dekoltem oraz czarne szpilki. Harry czekał na swoją ukochaną w restauracji, która słynęła z dobrego jedzenia oraz bardzo drogich cen.
- Witaj Ginny, jak zawsze pięknie wyglądasz. - odparł Harry i delikatnie pocałował swoją dziewczynę w policzek.
- Oh, Harry... - westchnęła Ginny i usiadła na wskazanym miejscu.
- Jak pewnie się domyślasz mam coś ważnego ci do powiedzenia. A mianowicie...
- Tak! - wykrzyknęła Ginny.
- Jeszcze nie wiesz co chciałem ci powiedzieć. Posłuchaj...
- Dobrze, Harry. Mów.
- Dużo myślałem o nas Gin i uznałem że postanowiliśmy się rozstać...
- Co?! - zawołała zdenerwowana panna Weasley.
- Uspokój się, kochanie...
- Teraz kochanie, teraz kochanie?!
- Porozmawiajmy, wysłuchaj mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Chcę rozwodu!
- Ale przecież my...
- Nie przypominaj mi! Po co to wszystko?! Wykwintna kolacja, wspaniałe jedzenie, cudowna muzyka.
- Nie chciałem aby było ci smutno. - wyjaśnił Potter.
  I tą wymowną wypowiedzią przekreślił wszystko co kiedykolwiek łączyło go z Ginny Weasley. Ruda wzięła do ręki wazon stojący na stole, wyciągnęła kwiaty i rozlała całą jego zawartość na zaskoczonego Pottera. Nie miała siły i ochoty aby więcej się ośmieszać. Prosto pojechała do Hermiony która właśnie na przemian szyła sobie bluzkę oraz objadała się bardzo  kalorycznymi czekoladkami.
- Ginny, tak szybko? - zapytała zmartwiona Granger. - Żadnych igraszek nocnych, nic?
- Rrrrooooozzzssssttttallliiiiiśśśmmmyyyy ssssiiiiięęęęęęęęę!!!! - zawołała zapłakana Weasley.
- Ojej, Gin. Już wiem co ukoi twój ból, kochana.
- Ccccoooooo?
- Czekolada.
  Hermiona wyciągnęła swój zapas słodyczy, który trzymała w szafie.
- Trzymam to na czarną godzinę. - oznajmiła Granger. - Jedz.
- Jak on mógł mi to zrobić, no jaaaaaaaak?!
- Faceci to durnie... - westchnęła Granger.
  Uwagę Ginny zainteresowała bluzka która leżała na kanapie.
- Ładne to. - stwierdziła Ginny. - Gdzie kupiłaś?
- Sama zrobiłam. - odparła Hermiona.
- Niedługo świat o tobie usłyszy moja kochana koleżanko. Na przykłady Dom Mody Malfoy'ów...
- W życiu tam nie będę pracować. U tych podłych, wrednych...
- Ale bogatych i wpływowych gnojków. Kochana, trzeba nazywać rzeczy po imieniu. - odparła Ginny.
- To za co jemy? - zapytała Granger
- Za nowe  życie bez mężczyzn. Świat bez miłości będzie o wiele lepszy.
- I mi to mówisz? Ja to wiem.

***
  Hermiona długo myślała o słowach Ginny. Dom Mody Malfoy'ów był bardzo popularny w świecie czarodziejów. Ostatnio Granger słyszała o tym, że poszukują nowej projektantki. Szatynka dobrze wiedziała, że od razu zostanie potraktowana z góry. Przecież była "szlamą". Spojrzała na swoje projekty i szkice i uznała, że są całkiem dobre. Przypomniała sobie, że za godzinę zaczyna pracę. Coś ją podkusiło aby wziąć swoje szkice do pracy. Dzisiejszego dnia w restauracji był bardzo duży ruch. Szatynka nie pamiętała twarzy wszystkich klientów których obsługiwała. Zostawiła swoje szkice na ladzie. Nie przypuszczała, że ktoś się nimi może zainteresować. A tym kimś był Draco Malfoy. Usiadł przy stoliku i kątem oka zauważył rysunki kilka kartek leżących na ludzi. Nie ukrywał, że bardzo się tym zainteresował. Wziął je do ręki i zaczął przeglądać.
- Przepraszam, co pan robi?- zapytała grzecznie Hermiona.
  I wtedy Malfoy spojrzał jej prosto w oczy.
- Granger? - warknął Draco.
- Malfoy, zostaw moje projekty. - odparła Granger.
- Twoje? - zapytał zaskoczony Malfoy.
- Tak. - powiedziała Hermiona i chciała odejść, ale Draco delikatnie złapał ja za rękę.
- Granger, szukasz pracy?
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Szukam kogoś do pracy. Wydajesz się do tego idealna.
- A nie boisz się, że się ubrudzisz szlamem?
- Wiesz, ja w tym chodzić nie będę...
- Jak zawsze uroczy... - westchnęła szatynka. - Wybacz ale nie jestem zainteresowana.
  I odeszła. Draco nie mógł uwierzyć, że mu odmówiła. Jak mogła? Jeszcze żadna kobieta mu nie odmówiła.
I tym razem nie miał zamiaru odpuścić.

***
- Jak to odmówiła? - zapytał Blaise, najlepszy przyjaciel Draco. 
  O kilku minut przysłuchiwał się opowieści Malfoy'a i wprost promieniał. W końcu jakaś kobieta dała nauczkę niedawnemu królowi Slytherinu. Obydwoje młodzieńców siedziało na tarasie w Malfoy Manor. Powoli sączyli piwo i rozmyślali. Każdy o czym innym. 
- Uwiedź ją. - zaproponował Blaise. 
- Nieeee. - westchnął Draco. - To twarda sztuka. Właśnie takiego pracownika potrzebuję. 
- Przez żołądek do serca kobiety...
- Nie umiem gotować. Ja  nawet herbaty nie umiem zaparzyć. 
- Zacznij być jej prześladowcą, najgorszym koszmarem, wszystkim...
- Myślisz, że to zadziała? 
- Jeśli to nie zadziała to tylko dobry seks może cię uratować. Chociaż w tym jesteś dobry.
- Skąd wiesz? 
- Powiedzmy, że jesteśmy we wszystkim zgodni...

***
  Podczas jednej z wieczornych zmian w pracy Hermiona miała chwilę odpoczynku. Więc zaczęła szkicować. 
- Granger, cześć. - odparł Malfoy. 
- Co ty tutaj robisz? - warknęła szatynka i zakryła to co właśnie naszkicowała. 
- Przyszedłem porozmawiać. Może jednak zmieniłaś zdanie? - zapytał z nadzieją Draco.
  Szczerze  powiedziawszy Hermiona marzyła o takiej pracy jak była już w Hogwarcie ale nie chciała pracować gdzieś gdzie będzie traktowana jak bez żadnego szacunku. Może i praca kelnerki nie była dla niej szczytem marzeń ale przynajmniej nikt na nią nie krzyczał i nie wyzywał od szlam.
- To twoja wielka szansa. - odparł blondyn i podszedł do Granger bliżej.
  Dziewczyna wstała i lekko się zachwiała. Malfoy delikatnie ją przytrzymał.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - powiedziała szatynka. - Ale wolę szkicować tylko dla siebie. Nie lubię krytyki a w Domu Mody Malfoy na pewno będę traktowana jak popychadło.
- Wiem o czym mówisz. - powiedział zimno Draco i ją puścił.
  Zupełnie nie wiedziała o co może mu chodzić. W drodze do domu spotkała znowu Malfoy'a. Czekał na nią pod drzwiami. Czyżby ją śledził?
- Co ty tu robisz?! - zawołała zdenerwowana Hermiona.
- No wiesz, przyszedłem zacieśnić więzy...
  Hermiona weszła do środka. Zauważyła, że drzwi od domu są otwarte. Przypuszczała, że To Ginny która chce odreagować wydarzenia z ostatniego tygodnia. Okazało się, że nie była sama. Chcą nie chcąc szatynka musiała zaprosić Malfoy'a do mieszkania. Z pokoju wyszła zdyszana Ginny. Była w samej bieliźnie. Wraz z nią w pokoju był Theodor Nott. Miała na sobie tylko bokserki.
- O, hej. - powiedziała zawstydzona Ginny.
- Gin, ale z nim? - zapytała zdegustowana Granger.
- No tak wyszło. - odparła Ginny. - Sama nie jesteś lepsza.
  Ruda wskazała na Malfoy'a. który właśnie robił sobie kawę w kuchni.
- Przystojniaczek. - stwierdziła Ginny. - Przyszedł na bara bara?
- Nie, ty tylko o jednym... Malfoy chce mieć przekonać do pracy w jego Domie Mody.
- No to dlaczego się nie zgadzasz? - zapytała panna Weasley.
- To rodzina Malfoy. A ja jestem szlamą.
- I wszystko jasne. - odparła Ginny. - To ja lecę do pokoju na drugi obrót...
  Granger poszła do kuchni. Zauważyła, że Malfoy zrobił dla niej gorącą czekoladą. Taką jak lubi.
- Dzięki. - odparła cicho Granger.
  Między obojgiem panowała niezręczna cisza. Nagle Malfoy delikatnie dotknął dłoni szatynki i przytknął do swojego policzka.
- Zawsze chciałem to zrobić. - wyznał blondyn.
  Granger szybko wyrwała się z jego uścisku.
- To było dziwne. - stwierdziła Hermiona. - I tak się nie zgodzę. Takie teksty na mnie nie działają Malfoy.
- Każda kobieta ma jakiś słaby punkt. - stwierdził Draco.
- Och czyżby...? - zakpiła szatynka. - Nie powinieneś już czasem iść?
  Blondyn bez słowa wyszedł z mieszkania Granger. Tymczasem dziewczyna zaczęła szyć nowo naszkicowaną sukienkę. Sukienka była prosta, krótka i miała czerwony kolor. Może kiedyś ją założy..?

***
  Dni mijały nieubłaganie. Dzisiejszego dnia Ginny wraz z Hermioną postanowiły wyjść na miasto i trochę zaszaleć. Panna Weasley ostatnio dużo piła i Granger zaczęła się o nią bardzo poważnie martwić. Już gdy poszły do klubu, Ginny była lekko podchmielona. Poszły do do klubu "Troxy". Szatynka powoli sączyła drinka, a Ginny zaczęła całować jakiegoś blondyna. Na pierwszy rzut oka szatynka nie spostrzegła kim był owy blondyn. Gdy ruda się od niego odsunęła, Granger spojrzała mu prosto w oczy. Draco Malfoy. W ogóle jej to nie obeszło, w ogóle... A jednak zabolało ją to. Ginny spojrzała na swoją przyjaciółkę i wiedziała, że popełniła wielki błąd całując się z Malfoy'em. Mężczyzna był na tyle perfidny aby podejść do Hermiony i ją pocałować w policzek. Dziewczyna się od niego gwałtownie odsunęła i spojrzała na niego z pogardą. 
- O co chodzi Granger? - zapytał Malfoy. 
- O nic. 
- Niczego ci nie przysięgałem. Mogę całować kogo chcę i nic ci do tego. 
- Ale nie musisz się przede mną tłumaczyć! 
- To mnie tak nie traktuj! 
- Jak? 
- Z taką wyższością! Nic ci nie zrobiłem. Zachowujesz się jak jakaś zakompleksiona krowa i...
  Szatynka w tym momencie nie wytrzymała i wylała całą zawartość drinka na koszulę Malfoy'a. Szybko wybiegła z klubu. Malfoy nie zamierzał jej tego odpuścić. Teleportował się prosto pod domu panny Granger. 
- Malfoy, zostaw mnie w spokoju! - wykrzyknęła Hermiona. 
- Najpierw przeproś.- warknął Draco i mocno przyciągnął ją do siebie. 
- Nigdy. Nie mam cię za co przepraszać, nadęty bucu! 
- Ach tak..? 
  Draco spojrzał jej głęboko w oczy i ją pocałował. Ten pocałunek był odzwierciedleniem wszystkich uczuć które nagromadziły się w ciągu tych paru dni. 
- O jej. - westchnęła szatynka. 
- Gdzie jest sypialnia? - zapytał blondyn. 
- Po prawej. 
  Blondyn zaczął zrywać z Granger ubrania gdy do pokoju wpadła pijana i zapłakana Ginny. 
- Przepraszam hik! Odzyskam dla ciebie Malfoy'a, obiecuję. Tyyy, hik... O kurdę blaszka! 
- Jesteśmy zajęci. - powiedział Draco. 
- Już wychodzę, hik. - powiedziała z uśmiechem na twarzy Ginny.
- Zwariowaliśmy. - podsumowała Granger. 
- Ojjj tak....

***
Nowa miniaturka. Nie wiem jak wyszła. Taka lekka, miałam potrzebę napisania opowiadania takiego no wiecie słodkiego i w ogóle. :) 
Zapraszam do czytania. 
Przepraszam za błędy, 
Mia
  

piątek, 6 grudnia 2013

Znam cię na pamięć - VII miniaturka

 Po ukończeniu Hogwartu zaczęłam pracować w Ministerstwie Magii. Czułam się spełniona zawodowo. Choć prywatnie mi się nie układało to miałam nadzieję, że wszystko się jakoś wyprostuje. Świadomość z tego, że nie mogę mieć dzieci była dla mnie ciosem w samo serce. Ron nie zachował się tak jak przykładny mąż. Zostawił mnie. W sumie mu się nie dziwię. Kto by chciał dzielić życie z kimś takim jak ja? Ginny także rozstała się z Harrym. On pragnął życia pełnego przygód, a ona spokojnego, rodzinnego i w pełni ustatkowanego. A ja?
  Żyłam z dnia na dzień. Starałam się aby cały swój wolny czas spędzać w pracy. Nawet nie chciałam się angażować w coś poważniejszego. Obawiałam się odrzucenia. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na randce a co dopiero...
  Od kilku dni Ginny rozprawiała o swoim nowym chłopaku który był dla niej całym światem. Podobno i ja go znam. Zaprosiła mnie do jednej z włoskich kawiarni na rogu "Te Amo". Cóż za romantyczna nazwa. Weszłam do środka. Dostrzegłam Ginny, jej czarnoskórego chłopaka i blondyna który był bardzo pochylony do przodu. Gdy przyjrzałam się bliżej dostrzegłam, że tym czarnoskórym chłopakiem był Blaise Zabini! No nie, jak Ginny mogła związać się z Ślizgonem... Ale widać, że go kocha. Obok niego siedział blondyn i jego rozpoznałam od razu. Miałam ochotę uciec ale uznałam, że nie zostawię Ginny samej z dwoma ślizgonami. Zauważyłam, że Draco nie jest już taki przystojny jak kiedyś. Miał zmęczoną twarz, a na policzkach kilka niezauważalnych blizn. Prawie nie miał włosów.
- Cześć... - odparłam niepewnie.
- Hej, Hermi. - powiedziała Ginny.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że...
- Bałam się jak zareagujesz, zresztą nie jesteśmy już dziećmi i jestem pewna, że się ze sobą zaprzyjaźnicie.
- Chyba śnisz! - zawołałam, a Draco zrobił dokładnie to samo.
  Próbował wstać ale tylko zdołał się na mnie wymownie spojrzeć i zacisnąć wargi.
- Musimy to dla nich zrobić. - odparł Draco.
- No właśnie bo mamy dla was prośbę... - zaczął Blaise.
- Bierzemy ślub i chcemy abyście pomogli nam w organizacji. - powiedziała szybko moja przyjaciółka.
  Chyba nie była pewna o co nas prosi. Przecież my im zniszczymy tę  całą ceremonię.
- Wiesz, chyba to nie jest najlepszy...
- Zgadzamy się. - powiedział Draco zanim zdążyłam zaprzeczyć.
  Spojrzałam na niego spode łba. Nie miał prawa czegoś takiego robić. Nie miałam wyjścia, musiałam się zgodzić. W tym przypadku tak, oznacza że będę musiała współpracować z Malfoy'em dzień i noc.
- Tak, zgadzam się. - odparłam, a Ginny rzuciła mi się na szyję.
- Bardzo się cieszę. Usiądź Herm. Musimy porozmawiać o szczegółach.
  Usiadłam obok Malfoy'a. Obok Draco leżała laska do podparcia. Byłam ciekawa po co mu ona. Ani się obejrzałam, a Zabini i Ginny zajęli się sobą, a między mną, a Draco panowała niezręczna cisza.
- No więc, co tam u ciebie? - zapytałam.
- Tak jak i widać. Marnie. - powiedział chłodno blondyn.
- Próbuję z tobą normalnie porozmawiać. Trochę inicjatywy, Malfoy. - odparłam. - Nie jesteśmy już dziećmi.
- Może i nie ale ja nie czuję się w obowiązku z tobą rozmawiać. - warknął blondyn.
  Chciałam już coś powiedzieć, ale zauważyłam, że Draco jakby zaciska pięści i na chwilę zamyka oczy z bólu.
- Coś ci jest? - zapytałam.
- Nie. - odparł blondyn. - Powinienem już wracać do domu.
- Odwiozę cię. - zaoferowałam się.
- Nie potrzebuję twojej litości.
- I tak cię odwiozę. - oznajmiłam.
  Draco powoli wstał, wsparł się na lasce, pożegnał Zabiniego i szybko ruszył przed siebie. O nie, mój Panie. Nie zamierzam cię puścić samego do domu w takim stanie, o nie.
- Wsiadaj do samochodu Malfoy! - wykrzyknęłam stanowczo.
- Nie rozkazuj mi, szlamo! - zawołał słabo.
- Nawet nie masz siły krzyczeć, Malfoy. Odwiozę cię do domu. - powiedziałam i wskazałam na swój samochód.
  Draco bez słowa wsiadł do mojego samochodu.
- Gdzie mam jechać? - zapytałam grzecznie.
- Privet Drive 4. - odparł cicho blondyn.
- To tam gdzie Harry mieszkał z wujostwem... Jak to się stało, że ty tam mieszkasz? - zapytałam.
- Nie twój interes Granger. Jedź, miejmy to za sobą.
  Przez całą drogę panowała niezręczna cisza. Gdy dotarliśmy na miejsce Malfoy od razu wyszedł z samochodu, nawet się nie żegnając i wszedł do środka swojej posiadłości.
- Dzięki, Granger jesteś wspaniała, może wejdziesz na chwilę..., nie ma sprawy Malfoy, z wielką rozkoszą. - powtarzałam swój monolog cały czas pukając do drzwi jego domu.
 Gdy otworzył mi drzwi omal się nie przewrócił. Złapałam go i przeciągnęłam na kanapę. Miałam wrażenie, że przed chwilą wymiotował. Miał cały czas zamknięte oczy.
- Czego chcesz, Granger? - zapytał Draco.
- Chcę ci pomóc. Widzę, że jesteś chory. Połóż się, a ja nakryję cię kocem i przygotuję ci jakieś lekarstwo i...
(muzyka)
- To nie grypa. - warknął blondyn.
- Skąd wiesz jak nie byłeś nawet u lekarza.
- Granger, ja mam raka. To choroba śmiertelna.  Nie ma dla mnie  żadnego ratunku.
  I w tym momencie naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chciałam go jakoś pocieszyć ale nie potrafiłam. Dopiero teraz tak naprawdę zdałam sobie sprawę jak to nasze życie jest kruche.
- Byłem u około setki lekarzy. Przez te ich specyfiki prawie nie mam włosów i wciąż mi wypadają, czuję się słaby, cały czas wymiotuję a bóle są coraz częstsze i silniejsze.
- Nie wiedziałam. - odparłam. - Draco, ja...
- Tylko nie rozumiem jednego. Dlaczego akurat teraz ty pojawiłaś się na mojej drodze, dlaczego akurat ty?
- Może Bóg daje ci kolejną szansę. Nie pomyślałeś o tym?
- Jaką szansę? Granger, ja umieram.
- Nie rozumiesz. Ty żyjesz. Wykorzystaj to jakoś póki nie jest jeszcze za późno.
  Spojrzałam mu w oczy i miałam nadzieję, że ujrzę w nich zrozumienie. Niestety zobaczyłam tylko wszechogarniającą pustkę. Wstałam i chciałam odejść ale mnie zatrzymałam. Delikatnie złapał mnie za rękę.
- Nie odchodź. - szepnął Draco. - Jeszcze nie.
  Delikatnie dotknął opuszkami swoich palców moich włosów.
- Twoje włosy wyglądają jak mop do mycia podłogi...
- Ej! - zawołałam.
- Ale i tak mi się podobają. To zadziwiające.
- Co takiego? - zapytałam.
- Spotkałem na swojej drodze wiele kobiet. Nie pamiętam twarzy żadnej z nich ale twoją twarz poznałbym wszędzie. Nawet po śmierci będę pamiętał tę twoją niewinną lecz pyskatą twarzyczkę.
- Nie mów o śmierci.
- Dobrze ale połóż się obok mnie. - zaproponował blondyn.
  Chwilę się wahałam ale położyłam się obok niego. Czułam bicie jego serca, miarowy oddech i te ciepło od niego bijące.
- Umrę szczęśliwy. - szepnął blondyn.
  A ja na chwilkę zamknęłam oczy. Byłam trochę zmęczona, a przy nim nie miałam żadnych problemów ze spaniem. Był moim ukojeniem. Gdy się obudziłam Draco nadal spał.
- Draco, pobudka, wstawaj śpiochu. - odparłam.
  Blondyn nie reagował. Dotknęłam jego twarzy, rąk, brzucha... Zimne jak lód. Draco, nie odchodź jeszcze nie...
  Po moim policzku popłynęło kilka pojedynczych łez. Zauważyłam maleńką karteczkę, którą trzymał zaciśniętą w ręku. Otworzyłam dłoń, wzięłam karteczkę i przeczytałam.

"Dzięki tobie odszedłem z uśmiechem na twarzy widząc ciebie blisko mnie. Dziękuję. Nie mówię żegnaj tylko do widzenia. Gwarantuję, że jeszcze kiedyś się spotkamy
                                                                                                 Draco"

  Trzymam cię za słowo. Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy. Muszę ci wygarnąć jak bardzo cię nienawidzę i jak bardzo cię pragnę.

***
  Ślub Ginny i Blaise'a odbyła się maleńkim kościołku na obrzeżach Londynu. Byli szczęśliwi choć miałam wrażenie, że Blaise wciąż przeżywał żałobę po śmierci przyjaciela. Jego uśmiech nie był szczery ponieważ wciąż odczuwał smutek po utracie kogoś bliskiego. Dla mnie Malfoy też był bliski choć nie znałam go zbyt dobrze. Wierzę, że patrzy na nas wszystkich z góry i uśmiecha się tym swoim firmowym uśmiechem. Bo śmierć to nie koniec tylko początek...


&&&
   Dawno mnie na tym blogu nie było ale wracam z miniaturką. Nie powala długością, jest smutna ale mimo wszystko mam nadzieję, że wam się spodoba. Śnieg, święta, uwielbiam ten świąteczny klimat :D
Zapraszam do czytania i komentowania. 

Mia