"Trzeba się nauczyć ponosić porażki. Nie można stworzyć nic nowego, jeżeli nie potrafi się akceptować pomyłek" . – Charles Knight
Nawet w najśmielszych snach Ginny nie wyobrażała sobie, że od kilku dni będzie otrzymywała dziwne prezenty i zaproszenia od chłopaków. Jednakże żaden z nich nie zainteresował jej tak jej jak Pan XYZ. Nic nie mogła na to poradzić ale całymi dniami zastanawiała się kto to. Ona rzadko się uczyła czegokolwiek. Była wzrokowcem i często zdawała się na swoje przypadkowe szczęście. Ostatnio przyglądała się Lunie, która coraz częściej wymiotowała i nie przychodziła na lekcje. Ciąża to nie był choroba ale dobrze wiedziała, że nauczyciele w końcu domyślą się prawdy. Zamyślona Weasley często spędzała wolny czas na błoniach. Lubiła spacerować w samotności tym bardziej iż jesień była jej ulubioną porą roku. Mogła w spokoju zebrać myśli. W tym roku zrezygnowała z gry w quiditcha. Już jej to nie bawiło, a poza tym nie chciała spędzać całych dni ze swoim byłym chłopakiem. Tym razem postanowiła wybrać się na trening ślizgonów. Przecież to nie było zabronione. Mogła przez chwilę na nich popatrzeć, a nie słuchać bo od słuchania więdły uszy. Przypatrywała się każdemu po kolei. Jej wzrok utkwił w Blaisie Zabinim. Chyba jeden z nielicznych z którym mogłaby spędzić trochę więcej czasu sam na sam. Wyglądał na takiego który był inny w towarzystwie i zupełnie inny na osobności. To były jej spekulacje, których nie zamierzała rozwijać.. Uwięziona w swych myślach nie zauważyła pędzącego w jej stronę kafla. Leciał z coraz większą prędkością i był wycelowany prosto w nią. Przestraszona zasłoniła się rękami zapominając zupełnie, że przecież była czarodziejka i mogła zrobić cokolwiek. Spodziewała się najgorszego. Zamknęła oczy i oczekiwała. Minęło kilku sekund zanim spostrzegła, że nic się nie stało. Otworzyła oczy ze ogromnym zdziwieniem. Przed nią stał Blaise Zabini, który trzymał kafel w swojej prawej ręce. Głupio się do niej uśmiechał.
- Zabini, ty mnie właśnie uratowałeś. - powiedziała zszokowana tym co właśnie zdążyła sobie uświadomić. - Po tobie mogłabym spodziewać się wiele ale nie tego. W innej sytuacji pewnie byś mnie dobił. No ale cóż dzięki za uratowanie tyłka.
- Tylek masz nie powiem zgrabny, Weasley. - odparł Blaise i głośno się roześmiał. - Teraz jesteś mi coś winna. Poza tym co ty tak właściwie robisz na naszym treningu?
- Przyszłam na was popatrzeć i właśnie uświadomiłam sobie, że właściwie to zmarnowałam swój cenny czas i prawie straciłam życie. - westchnęła. - Więc co byś chciał w zamian?
- Niech pomyślę...
- Twój czas powoli się kończy. - prychnęła i zamierzała oddalić się ale Blaise zręcznie jej w tym przeszkodził.
- Każdego dnia przez tydzień zaczynając od dzisiaj będę miał dla ciebie zadanie, które będziesz musiała wykonać. - oznajmił chłopak.
- O niee... Nie zgadzam się!
- Uratowałem ci życie, jesteś mi coś winna skarbie.
- Zapewne upokorzysz mnie na oczach całej szkoły. Nie zgadzam się na taki układ - powiedziała twardo Ginny.
Blaise przemyślał wszystkie za i przeciw. Uznał, że i tak w tej sprawie nic nie wskóra. Musiał znaleźć inne rozwiązanie w tej całej sytuacji.
- Przyjdź wieczorem do mojego dormitorium. Będziemy sami. Tylko ty i ja. - odparł Zabini.
- Nie ma mowy. To brzmi strasznie jednoznacznie zboczeńcu!
- Kochanie, nie dziwię ci się, że masz przy mnie kosmate myśli ale zwolnij trochę. - odparł - Jeśli nie przyjdziesz uznam, że stchórzyłaś. Hasło to czysta krew.
Blaise dobrze wiedział, że trafił w jej czuły punkt. Gryfoni nie byli tchórzami i był pewien, że na pewno się zjawi. Chłopak wrócił do treningu i już planował wspólny wieczór z tą nieznośną istotą.
- Co ty tak długo z nią robiłeś Blaise? - zapytał Draco z widocznym wyrzutem na twarzy.
- Umówiłem się z nią na wieczór. - odparł Zabini.
- Ona nie przyjdzie. - odparł blondyn.
Blaise już więcej nie odezwał się słowem tylko wrócił do dalszej gry. Jeśli nie przyjdzie to go bardzo zawiedzie. Zawsze uważał ją za odważną dziewczynę, która nie boi się ryzyka. Chciał się przekonać jak bardzo się mylił.
***
Jesteś chora psychicznie. Nie umiesz nic dobrze zrobić. Jesteś bezużyteczna. Dziwak. Inna niż wszyscy. Bez uczuć. Kochasz tylko i wyłącznie siebie. Nikt cię nigdy nie pokocha. Czarny Pan tylko cię wykorzystywał, nie widzisz tego?! Wszyscy się z ciebie śmieją Bella, jesteś nikim. Upadłaś na samo dno, Go już nie ma, a ty zostałaś zupełnie sama. Psychopatka. Zemsta, jaka zemsta, skarbie? Spójrz na siebie. Ty umierasz. Twoja dusza znika, a ty wraz z nią. Nie widzisz tego? Kogo chcesz oszukać?
ZAMKNĄĆ SIĘ!!
Potrafisz z nami wygrać? Nie, bo w hierarchii zawsze byłaś na drugim miejscu. Na pierwszym miejscu zawsze był Severus, a później ty, nieudacznik i zero. Przestań się opierać. Poddaj się nam, Bella. Nie bój się. Już nigdy nie będziesz taka sama. Będziesz lepsza. Obiecujemy ci to.
Kim wy jesteście?
Szaleństwem, które tak przez wiele lat w sobie rozwijałaś. Już zawsze taka będziesz. Taka pokręcona.
***
Blaise przygotował kolację dla siebie i dla Ginny. Mimo słów Malfoy'a wierzył, że dziewczyna się jednak zjawi. Chciał z nią spędzić choć jeden wieczór sam na sam. Nie chciał żadnego związku czy miłości po prostu miał ochotę na chwilę rozrywki w jej towarzystwie. To przecież nie było nic złego. Ubrał się w granatową koszulę i czarne spodnie. Nigdy tak się nie starał dla żadnej z kobiet. No bo przecież tej uratował życie więc musiała być po części wyjątkowa.
- Zabini, to ty? - usłyszał jej głos.
"Przyszła" - pomyślał ucieszony Blaise.
- Wiewiórko, skarbie zapraszam. - powiedział z uśmiechem chłopak i zaprosił ją do stołu.
Ginny długo się wahała ale w końcu zgodziła się na spotkanie z Blaise'm. Przyniosła wino i przekąski oraz kruche ciasteczka, które sama upiekła. Była mu coś winna. Ubrała krótką czarną dopasowaną sukienkę na ramiączkach i czarne szpilki. Delikatnie się do niego uśmiechała i tak naprawdę nie wiedziała jak rozpocząć z nim rozmowę. Czuła się skrępowana. To wszystko było takie nie na miejscu. Przecież nawet się nie lubili.
- Zadowolony? - zapytała Ginny.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. - westchnął zadowolony Blaise. - Jestem taki uroczy, że mi się nie odmawia.
- Po co to wszystko?
- Chciałem z tobą porozmawiać tak normalnie bez świadków, bez Granger i Malfoy'a, którzy się wiecznie kłócą, bez tego przygłupa Weasley'a i bez Pottera, który cały czas się koło ciebie kręci. - wyjaśnił. - Dla jasności ciągle jesteśmy wrogami.
Dziewczyna zaśmiała się na wyznanie Zabiniego, który także miał ochotę głośno się roześmiać ale się opanował.
- Nie jesteś wcale taki zły. Mogłeś zrobisz wszystko aby mnie upokorzyć, a jednak tego nie zrobiłeś. Poza tym też masz niezły tyłek. - odparła ruda i wyzywająco spojrzała mu w oczy.
- Za dużo wina, skarbie. - odparł Zabini.
- Arogancki palant z ciebie ale przynajmniej przystojny. Chyba muszę już iść, no wiesz gadam głupoty. - odparła Ginny. - W każdym razie dobrze się bawiłam. To będzie nasza tajemnica.
- Musisz już iść?
- Muszę, bo jak nie wyjdę to może to się skończyć różnie.
Chwiejnym krokiem wyszła z dormitorium Blaise'a i przyznała sama przed sobą, że naprawdę dobrze się z nim bawiła. Jej pierwsza randka jako singielki okazała się niezwykle udana. Miała nadzieję, że będzie takich więcej. Chciała aby jej życie znowu nabrało barw. Było już późno dlatego starała się zachowywać jak najciszej. Okazało się, że nie tylko ona nie spała. Usłyszała w oddali dziwną rozmową. Nie od razu rozpoznała kto to był. Podążyła za głosami licząc na to, że może coś uda jej się podsłuchać. Czuła się z tym okropnie ale nie mogła się powstrzymać.
- Ona nie jest na to gotowa. - odparła dziewczyna i było w niej coś znajomego.
"Luna!" - pomyślała podchmielona Ginny.
- Ja już nie umiem tak dalej udawać. - odparł chłopak, który wydał jej się nadzwyczaj znajomy. - Powiedzmy jej prawdę.
- Harry, ona tego teraz nie zrozumie. Musisz być cierpliwy.
- Harry... - wyszeptała Ginny.
"Co wy ukrywacie, czy wy...? " - myślała rozgorączkowana Weasley. - "Nie, nie, nie!"
- Dobrze. - powiedział cicho. - Boję się, że ją stracimy.
- Nie stracimy, skarbie. - powiedziała dobitnie Luna.
"Skarbie? Co to ma być" - pomyślała Gin. - "Oni są parą!"
- Zajmę się tobą i naszym dzieckiem. - oznajmił dobitnie Harry.
Zszokowana Ginny nie wytrzymała i postanowiła się ujawnić. Tego było dla niej za wiele. No, a ona chciała jej pomóc, być najlepszą ciocią na świecie. Teraz wiedziała jak bardzo pomyliła się do tych dwojga.
- Waszym dzieckiem?! - zawołała Ginny.
"Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić."
Terry Goodkind
- Zabini, to ty? - usłyszał jej głos.
"Przyszła" - pomyślał ucieszony Blaise.
- Wiewiórko, skarbie zapraszam. - powiedział z uśmiechem chłopak i zaprosił ją do stołu.
Ginny długo się wahała ale w końcu zgodziła się na spotkanie z Blaise'm. Przyniosła wino i przekąski oraz kruche ciasteczka, które sama upiekła. Była mu coś winna. Ubrała krótką czarną dopasowaną sukienkę na ramiączkach i czarne szpilki. Delikatnie się do niego uśmiechała i tak naprawdę nie wiedziała jak rozpocząć z nim rozmowę. Czuła się skrępowana. To wszystko było takie nie na miejscu. Przecież nawet się nie lubili.
- Zadowolony? - zapytała Ginny.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. - westchnął zadowolony Blaise. - Jestem taki uroczy, że mi się nie odmawia.
- Po co to wszystko?
- Chciałem z tobą porozmawiać tak normalnie bez świadków, bez Granger i Malfoy'a, którzy się wiecznie kłócą, bez tego przygłupa Weasley'a i bez Pottera, który cały czas się koło ciebie kręci. - wyjaśnił. - Dla jasności ciągle jesteśmy wrogami.
Dziewczyna zaśmiała się na wyznanie Zabiniego, który także miał ochotę głośno się roześmiać ale się opanował.
- Nie jesteś wcale taki zły. Mogłeś zrobisz wszystko aby mnie upokorzyć, a jednak tego nie zrobiłeś. Poza tym też masz niezły tyłek. - odparła ruda i wyzywająco spojrzała mu w oczy.
- Za dużo wina, skarbie. - odparł Zabini.
- Arogancki palant z ciebie ale przynajmniej przystojny. Chyba muszę już iść, no wiesz gadam głupoty. - odparła Ginny. - W każdym razie dobrze się bawiłam. To będzie nasza tajemnica.
- Musisz już iść?
- Muszę, bo jak nie wyjdę to może to się skończyć różnie.
Chwiejnym krokiem wyszła z dormitorium Blaise'a i przyznała sama przed sobą, że naprawdę dobrze się z nim bawiła. Jej pierwsza randka jako singielki okazała się niezwykle udana. Miała nadzieję, że będzie takich więcej. Chciała aby jej życie znowu nabrało barw. Było już późno dlatego starała się zachowywać jak najciszej. Okazało się, że nie tylko ona nie spała. Usłyszała w oddali dziwną rozmową. Nie od razu rozpoznała kto to był. Podążyła za głosami licząc na to, że może coś uda jej się podsłuchać. Czuła się z tym okropnie ale nie mogła się powstrzymać.
- Ona nie jest na to gotowa. - odparła dziewczyna i było w niej coś znajomego.
"Luna!" - pomyślała podchmielona Ginny.
- Ja już nie umiem tak dalej udawać. - odparł chłopak, który wydał jej się nadzwyczaj znajomy. - Powiedzmy jej prawdę.
- Harry, ona tego teraz nie zrozumie. Musisz być cierpliwy.
- Harry... - wyszeptała Ginny.
"Co wy ukrywacie, czy wy...? " - myślała rozgorączkowana Weasley. - "Nie, nie, nie!"
- Dobrze. - powiedział cicho. - Boję się, że ją stracimy.
- Nie stracimy, skarbie. - powiedziała dobitnie Luna.
"Skarbie? Co to ma być" - pomyślała Gin. - "Oni są parą!"
- Zajmę się tobą i naszym dzieckiem. - oznajmił dobitnie Harry.
Zszokowana Ginny nie wytrzymała i postanowiła się ujawnić. Tego było dla niej za wiele. No, a ona chciała jej pomóc, być najlepszą ciocią na świecie. Teraz wiedziała jak bardzo pomyliła się do tych dwojga.
- Waszym dzieckiem?! - zawołała Ginny.
"Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić."
Terry Goodkind
***
Witam i o zdrowie pytam,
Nowy rozdział, który za dużo nie wnosi. Wszystko rozwija się powoli. Na końcu bardzo mi szkoda mi Ginny ale mogę obiecać, ze jeszcze będzie szczęśliwa. Dziękuję za to, że wpadacie i że ciągle jesteście ze mną. 205 tysięcy !! :D
Przepraszam za błędy.
Do zobaczenia później.
Życzę weny piszącym, i dobranoc :)
Mia