"Może się zdarzyć, że urodziłaś się bez skrzydeł, ale najważniejsze, żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć. "~ Coco Chanel
"Czekałam na ciebie"
Te słowa przybrały na sile i były powtarzane w głowie Ginny Weasley jak mantra. Problemem było to, że tylko ona to słyszała i zaczęła coraz bardziej wariować. Spojrzała ze strachem na Blaise'a który mimowolnie ją przyciągnął do siebie. Powoli rozumiał co tak naprawdę działo się z rudowłosą. Słyszała w głowie głos kobiety, która skrzywdziła jej najbliższych, była okrutna wobec Hermiony, a w jej oczach nie było niczego dobrego i znajomego. Dopóki sama nie zaakceptuje siebie samej nigdy nie przestanie czuć tego co czuje Bella i nie będzie wiedziała się z tego wyzbyć. Chciała by ta odpowiedziała jej chociaż na kilka pytań. Niestety sama Bellatrix nie wiedziała co się z nią dzieje. Siedziała sama w swojej celi i oglądała swoje palce u nóg. Dopiero po chwili się ocknęła i spojrzała w oczy przerażonej Ginny.
- Weasley. - warknęła Bellatrix.
- Wiedziałaś, że się zjawię prawda? - zapytała Ginny.
- Tak i nie. - odparła i cicho zachichotała sama do siebie.
- Dlaczego słyszę cię w swojej głowie, czuję twoje emocje, czasem... Czasem jestem tobą.?
- Może jesteś takim samym potworem jak ja.
- Może, ale znasz odpowiedź na chociaż część moich pytań?
- Ale ja nie jestem potworem. - powiedziała stanowczo Bellatrix.
- Ginny, to nie ma sensu... - powiedział cicho Blaise.
- Ale ja muszę wiedzieć. - odparła Weasley. - Bo inaczej zwariuję.
- Ja słyszę ciebie w swojej głowie, a ty mnie. To takie zabawne. - odezwała się i ponownie zaczęła się złowieszczo śmiać.
Ginny delikatnie zwiesiła głowę i westchnęła. Czuła, że tak może być ale nie sądziła, że to stanie się prawdą. Ta dziwna więź była podobna do więzi Pottera i Voldemorta. Tylko w tym rozrachunku obydwie musiałaby zginąć.
- Myślę, że podczas wojny między nami coś się wydarzyło. - powiedziała Gin. - Mam pewne dziury w pamięci i ty zapewne też. Coś się w nas zmieniło.
Bellatrix odwróciła wzrok jakby chciała sobie przypomnieć coś co mogłoby być przydatne ale to było tylko złudzenie. Ona rzeczywiście oszalała. Dostała taką karę na jaką zasłużyła. W myślach ją przeklinała i chciała ją zabić. To było niepodobne do słodkiej rudowłosej Ginny Weasley.
- Blaise, to nie ma sensu. - odparła Ginny. - Wynośmy się stąd.
- Obydwie poniosłyśmy stratę. - odezwała się. - Ja się z tym nigdy nie pogodziłam. Ty też nie, dlatego pod pewnymi względami jesteśmy podobne. Ja też mam jakąś przeszłość. Niewiele niestety z niej pamiętam ale przez te wszystkie lata nigdy o nim nie zapomniałam. Tobie te głosy w głowie szkodzą, a ja w końcu zdaję sobie sprawę co zrobiłam i ilu ludzi zabiłam.
Dziewczyna się zamyśliła i przytaknęła. Wzięła Blaise'a za rękę i obydwoje z wielkim skupieniem opuścili Azkaban. Zrobili to razem i czuli tą wewnętrzną siłę i pewność siebie w sobie. Nikt i nic nie zdoła ich powstrzymać. Jeszcze raz spojrzała na Azkaban, a później na Zabiniego.
- Skąd wiedziałeś? - zapytała niedowierzająco.
- Mógłbym powiedzieć, że szósty zmysł mi podpowiedział ale nie będę czarował. Granger mi powiedziała. - wyjaśnił Blaise. - Nie bądź na nią zła. To ja ją podpuściłem.
- Cieszę się, że się zjawiłeś. - wyznała. - Choć po ostatniej naszej kłótni czuję się trochę zdezorientowana.
- Spędziłem w Azkabanie trzy miesiące. Nawet najgorszemu wrogowi tego nie życzę. - powiedział cicho nie patrząc na nią.
- Mimo to dziękuję.
- Wracamy?
- Tak.
Przez dalszą część podróży rzadko rozmawiali. Woleli milczeć. Ona nie chciała go denerwować, a on nie chciał znowu wyjść na dupka. W swoim towarzystwie czuli się swobodnie ale wystarczyło delikatne dotknięcie aby wzniecić między nimi nić pożądania. Ginny także myślała nad słowami Belli, któa wyraźnie dała jej do zrozumienia, że wcale nie oszalała tylko strata bliskiej osoby spowodowała takie wielkie zamieszanie. Śmierć kogoś kogo się kocha zawsze sprawia wiele bólu i zamętu w życiu. Nie rozumiała dlaczego tak reagowała. Być może cały czas rozpamiętywała i po prostu nie była szczęśliwa. Miała mętlik w głowie co nie uszło uwadze Blaise'a. Postanowili rozstać się przed Hogwartem aby nikt nie skojarzył, że byli razem.
- Czas wrócić do normalności. - powiedział cicho.
Było już późno i byli bardzo zmęczeni. Ciężko im było skupić się na tym co mają mówić i czuć. Dziewczyna głośno westchnęła i nieznacznie się do niego przybliżyła. Była tak blisko. Przez chwilę spojrzał na jej usta i szybko odwrócił wzrok. Zauważyła to i choć pamiętała jak ją potraktował jeszcze kilka dni temu to tak bardzo chciała go posmakować.
- Blaise, ja... - urwała.
- Dobranoc, Weasley. ****
Z jednej strony obmyślała jak go pocałować, a z drugiej jak z tym walczyć. Nie pozwoliła mu się odwrócić tylko mocno go objęła, wspięła się na palce, zamknęła oczy i delikatnie musnęła go swoimi ustami w policzek.Spojrzał jej głęboko w oczy i cała obojętność zniknęła. Mocno pocałował ją w usta nie zważając na żadne konsekwencje. Miał dość czekania i chciał ją mieć tylko do siebie. Całowali się namiętnie, dotykali, obejmowali i potrzebowali swojej wzajemnej bliskości. Unosiła się między nimi magia i to zdecydowanie nie była sprawka Hogwartu. Ginny gwałtownie się od niego odsunęła i w pierwszej chwili chciała uciec ale się powstrzymała ponieważ w myślach uznała, że to głupie.
- Miałeś trzymać się ode mnie z daleka, słyszałam. - mruknęła.
- To prawda. - przytaknął
- Dobranoc, Blaise. - odparła i go wyminęła.
Zaskoczony chciał coś jeszcze dodać ale ona zniknęła, a ona pierwszy raz przeżył pocałunek od początku do końca z dreszczami wszędzie. Jak te kobiety mogą człowieka owinąć wokół palca. Lekko się uśmiechnął i wrócił do swojego dormitorium. Ten dzień nie mógł się skończyć lepiej. Gdy wszedł do środka czekał na niego zdenerwowany Malfoy.
- Człowieku, gdzieś ty był?! Granger mi powiedziała, że poszedłeś ratować rudą do Azkabanu, odbiło Ci?!
- Całowaliśmy się. - westchnął cicho.
- No nie... Totalnie zbzikowałeś.
- Przecież wróciłem, nic wielkiego się nie stało. Poza tym ona była warta tego aby zaryzykować dla niej życiem. Zaryzykowałeś dla Granger, prawda?
- To nie to samo. - zaprzeczył.
- Nie? Ja wcale nie jestem tego taki pewny.
- Słuchaj, martwiłem się stary. Sam z własnej woli do Azkabanu bym nie wrócił. Nawet nie wiem czy dla niej. Poza tym zdobyłem informacje na temat tego twojego Adama.
Oczy Zabiniego się rozjaśniły.
- Teraz mi dopiero mówisz! - zawołał. - Co tam masz o nim ciekawego?
- Właściwie to dosyć spokojny facet. Miał tylko jedną dziewczyną ale pojawiają się pewne nieścisłości...
***
Luna czuła się z każdym dniem coraz lepiej. Dziecko rozwijało się prawidłowo i póki co była jeszcze na tyle szczupła, że mogła je ukrywać. W końcu i tak będzie musiała się ujawnić. To było dla niej dosyć trudne bo nigdy nie lubiła być w centrum uwagi. Harry poświęcał jej mnóstwo uwagi i zachowywał się w stosunku do niej bardzo opiekuńczo.
- Kochanie, jak się dzisiaj czujesz? - zapytał troskliwie i pocałował ją w policzek.
Gdy byli sami mogli pozwolić sobie na delikatne pieszczoty i okazywanie uczuć.
- Coraz lepiej. Mała rośnie. - odpowiedziała.
- A zmieniając temat wiesz kogo widziałem w schowku na miotły?
- Znowu jakąś ukrywającą się parę?
- Naszą Herm i Malfoy'a. Nic nie chciałem mówić ale raczej nie przypominali pary wrogów tylko kochanków
- To nie nasza sprawa. - ucięła. - Jesteśmy ostatnimi osobami, którzy mogą ich oceniać.
- No, a Ron? To mój najlepszy przyjaciel.
- Szukasz dziury w całym. - odparła Luna. - Założę się, że znowu się ostro kłócili, a ty im w tym przeszkodziłeś. Potter, ty i te twoje teorie spiskowe.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz, mała?
Mocno ją do siebie przytulił i pocałował. Bardzo ją kochał i choć zranił przy tym wiele bliskich osób to wiedział, że to była ta jedna jedyna.
***
Hermiona czekała na swoją przyjaciółkę w dormitorium. Bała się , że już do niej nie wróci. Gdy drzwi się otworzyły od razu przyjaciółka rzuciła jej się na szyję.
- Wróciłaś! - zawołała Hermiona. - Tak się bałam.
- Ja też. - przyznała jej Gin. - Wydałaś mnie Blaise'owi!
- Wiem, przepraszam.
- Dziękuję ci za to. Gdyby nie on to nie wiem co by się tam stało.
- Powiesz mi teraz po co ci to wszystko było?
- Wszystko się zaczęło od śmierci Freda...
Ginny zaczęła opowiadać swoją historię i z każdym słowem robiło jej się lżej na sercu. Bellatrix nie odpowiedziała jej na żadne z zadanych pytań. Jednak ostatnie słowa Belli dały jej do myślenia. Wszystko tkwiło w jej głowie. Chciała rozwiązać tą zagadkę ale najpierw musiała wygrać bitwę
sama ze sobą.
"Najpiękniejsze chwile przeżywamy wtedy, kiedy dowiadujemy się, że ktoś nas kocha." ~
***
Dobry wieczór,
jak tam rozdział?
Dzisiaj mi się go dobrze pisało. Jestem zadowolona. Nie wiem co wy sądzicie. Dziękuje za komentarze i wyświetlenia, które rosną w siłę! Nie będę wam zawracać gitary. Życzę Wam miłego wieczoru.
Pozdrawiam,
Mia