- Harry to nie tak jak myślisz... - zaczęła tłumaczyć.
- Herm, ja nic nie myślę. - przerwał jej Harry. - Rozumiem, że to wasza kolejna kłótnia. Nie wnikam i nie chcę nic wiedzieć.
I odszedł zostawiając ich samych. Hermiona szybko zamknęła za nim drzwi i spojrzała prosto w oczy Draco. Cały czas ją obejmował i miał ochotę na coś więcej ale ona mu stanowczo odmówiła.
- Nie. - powiedziała dobitnie. - Przez lata byłeś dla mnie podłym i wstrętnym chamem, a teraz co? Pewnie chciałeś zasmakować szlamy i ją porzucić, a później pochwalić się przed kumplami. Nic z tego. Te dwa pocałunki nic nie znaczyły. I więcej się nie powtórzą.
- Kiedy się denerwujesz jesteś jeszcze bardziej pociągająca niż zwykle, Granger. - skwitował to Draco i delikatnie się do niej uśmiechnął.
- Zejdź mi z drogi.
- Jak sobie życzysz, królewno.
Malfoy odsunął się tym samym muskając ją swoją klatką piersiową. Zadrżała. Szybko wyszła ze składzika na miotły, a zadowolony Draco zaczekał przez chwilę aby nie kojarzono ich razem. Przynajmniej na razie.
- W głębi serca pamiętasz i wiem, że kochasz. - westchnął - Czuję ro Granger.
***
Hermiona wróciła do dormitorium w podłym nastroju. Z kolei na swoim łóżku siedziała przygaszona Ginny Weasley. Na widok swojej przyjaciółki lekko się uśmiechnęła i przytuliła się do poduszki.
- Co ty taka smutna? - zapytała Hermiona.
- Życie mnie zasmuca - odparła cicho Gin i odwróciła wzrok.
- Płakałaś Gin? Mam komuś nakopać do tyłka?
- Niee. - powiedziała ruda. - To nic takiego.
Granger podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła. Obydwie miały swoje problemy i obydwie nie wiedziały jak sobie z nimi poradzić.
- Właściwie jest coś co mogłabyś dla mnie zrobić...- zaczęła Gin.
- Co takiego?
- Chciałabym odwiedzić kogoś w Azkabanie. Nie wiem czy to jest w ogóle możliwe ale gdyby coś musisz mnie kryć.
- Ginny, ale po co i kogo? - zapytała Hermiona. - Zaczynasz mnie przerażać.
Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Obawiała się o to co chciała zrobić jej przyjaciółka. Była taka tajemnicza. Wyprawa do świątyni dementorów i największych złoczyńców w dziejach nie było zbytnio mądrym posunięciem. Wyraz jej twarzy mówił, że dobrze wiedziała co robi ale intuicja jej podpowiadała, że to i tak nie skończy się najlepiej.
- Zaufaj mnie.
- No nie wiem, Gin. Czytałam o tym więzieniu i wiem, że tylko nielicznym udaje się stamtąd wrócić. Owszem można odwiedzić więźnia i z nim porozmawiać ale zawsze jest jakieś ale. Dementorzy nie odpuszczają nawet niewinnym. Musisz pamiętać aby myśleć pozytywnie. Nie możesz dać im się pokonać mała.
- Chcę się tam wybrać w przyszły piątek. Potrzebuję twojego wsparcia. - oznajmiła Gin. - Po powrocie zdradzę ci kilka moich sekretów.
Ginny zamyśliła się i przez chwilę spojrzała na swoją przyjaciółkę. Chciała zapamiętać wszystkie najszczęśliwsze chwile. Zawsze wiedziała, że Hermiona to przyjaciółka na dobre i złe. Nie mogła jej zdradzić, że wariuje i widzi rzeczy, których normalnie nie powinna. Wstydziła się. Jedyną osobą, która była w stanie odpowiedzieć na jej pytania była Bellatrix Lestrange. Tylko czy ona będzie chciała z nią rozmawiać. Tego właśnie się obawiała. Bella była szalona i być może będzie próbowała ją zabić, a to znacznie krzyżowało jej plany. Długo o tym myślała. Zawsze ktoś ją ratował z opresji czy to Harry albo jej matka. W końcu ona sama musiała podjąć walkę ze swoimi demonami.
Blaise starał się przez cały tydzień ignorować Ginny, która odpłacała mu tym samym. Odetchnął z ulgą iż tydzień dobiegał końca. W piątek jak zwykle szukał wzrokiem Weasley, której nigdzie nie mógł znaleźć. Rozglądał się i trochę się zmartwił kiedy jej nigdzie nie było.
- Jest chora. - usłyszał głos Pansy, która przed chwilą usiadła naprzeciwko niego.
- Co? - zapytał nie wiedząc o co jej chodzi.
- Weasley. - wyjaśniła. - Granger mówiła, że ma gorączkę i dlatego dzisiaj nie pojawi się na żadnych zajęciach.
- Skąd...?
- Po prostu wiem. My kobiety po prostu wiemy takie rzeczy. - wyjaśniła. - Ale wiesz co? Głupi jesteś.
- Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. - zaśmiał się.
- I nie ostatnią. Wierz mi. Innym mówisz jak mają żyć, a sam ze swoim życiem nie potrafisz sobie poradzić. - oświadczyła.
Długo rozmyślał nad tym co powiedziała mu Pansy. Od kilku dni czekał również na informacje dotyczące Adama. Draco obiecał mu, że gdy się czegoś dowie to od razu mu dać znać. Martwił się o zdrowie Ginny i miał ochotę ją odwiedzić ale było jedno ale. Po tym jak ostatnio ją potraktował ona nie będzie chciała z nim porozmawiać. Mimo wszystko postanowił zaryzykować. Miał nadzieję, że będzie spała i nawet nie będzie wiedziała, że był. Postępem uzyskał hasło do wieży Gryfindoru i choć rozsądek mówił stanowcze NIE to serce mówiło zupełnie co innego. Odetchnął z ogromną ulgą i wszedł do dormitorium gryfonek. Niepewnie wszedł do środka i okazało się, że nikogo w środku nie było. Rozejrzał się wokół i zajrzał nawet do łazienki. W środku nikogo nie było. Wyglądało na to, że Granger kłamała i jak najszybciej chciał z nią wyjaśnić dlaczego. Grygonka jak zwykle o tej porze była w bibliotece. Nie miał wątpliwości, że i ona dzisiaj tam będzie. Wcale się nie mylił.
- Granger, musimy pogadać. - warknął.
- A niby o czym? - zapytała nie wiedząc o co mu chodzi.
- Weasley wcale nie jest chora. - wyjaśniła. - Byłem w waszym dormitorium. Po co kłamiesz? Gdzie ona jest?
- Byłeś w naszym dormitorium?! Ty wstrętny zboczeńcu...
- Martwiłem się o nią. Chciałem sprawdzić jak się czuje. Okazało się, że ta choroba to jedna wielka ściema. Gdzie ona do cholery jasnej jest, uciekła?
- Nie mogę powiedzieć. - odparła twardo Hermiona.
- W co się ona znowu wpakowała?! Dosłownie osiwieję przed dwudziestką.
- To słodkie, że się tak przejąłeś.
- Nie wkurzaj mnie, Granger. - ostrzegł ją.
- Ona nie uciekła. - wyjaśniła. - Powiedziała, że musi coś załatwić. Mówiła, że wróci. Chociaż niektórzy stamtąd nie wracają.
Nagle w głowie Blaise'a pojawiła się dziwna myśl. Azkaban. On tam był i zdołał wrócić ale niektórym jest bardzo ciężko tam być, a co dopiero przebywać.
- Ty wiesz, prawda? - zapytała. - Proszę cię Blaise ratuj ją. Nie zdołałam jej powstrzymać. Powiedziała, że musi tam kogoś odwiedzić ale kogo? Boję się, że już stamtąd nigdy nie wróci.
Obiecał sobie, że nigdy tam nie wróci. Choćby nie wiem co nigdy nie zjawi się tam ponownie. Jego plany nieco się pokrzyżowały. Dla niej mógłby zrobić wiele, nawet pokonać wszystkich dementorów, śmierciożerców i nawet samego Voldemorta. Voldemort nigdy tego zrozumie, że człowiek może zrobić wiele dla drugiego człowieka, nawet poświęcić swojego życia. Póki co nie zamierzał się dla nikogo poświęcać. W każdym razie miał nadzieję, że nie będzie musiał.
Długo rozmyślał nad tym co powiedziała mu Pansy. Od kilku dni czekał również na informacje dotyczące Adama. Draco obiecał mu, że gdy się czegoś dowie to od razu mu dać znać. Martwił się o zdrowie Ginny i miał ochotę ją odwiedzić ale było jedno ale. Po tym jak ostatnio ją potraktował ona nie będzie chciała z nim porozmawiać. Mimo wszystko postanowił zaryzykować. Miał nadzieję, że będzie spała i nawet nie będzie wiedziała, że był. Postępem uzyskał hasło do wieży Gryfindoru i choć rozsądek mówił stanowcze NIE to serce mówiło zupełnie co innego. Odetchnął z ogromną ulgą i wszedł do dormitorium gryfonek. Niepewnie wszedł do środka i okazało się, że nikogo w środku nie było. Rozejrzał się wokół i zajrzał nawet do łazienki. W środku nikogo nie było. Wyglądało na to, że Granger kłamała i jak najszybciej chciał z nią wyjaśnić dlaczego. Grygonka jak zwykle o tej porze była w bibliotece. Nie miał wątpliwości, że i ona dzisiaj tam będzie. Wcale się nie mylił.
- Granger, musimy pogadać. - warknął.
- A niby o czym? - zapytała nie wiedząc o co mu chodzi.
- Weasley wcale nie jest chora. - wyjaśniła. - Byłem w waszym dormitorium. Po co kłamiesz? Gdzie ona jest?
- Byłeś w naszym dormitorium?! Ty wstrętny zboczeńcu...
- Martwiłem się o nią. Chciałem sprawdzić jak się czuje. Okazało się, że ta choroba to jedna wielka ściema. Gdzie ona do cholery jasnej jest, uciekła?
- Nie mogę powiedzieć. - odparła twardo Hermiona.
- W co się ona znowu wpakowała?! Dosłownie osiwieję przed dwudziestką.
- To słodkie, że się tak przejąłeś.
- Nie wkurzaj mnie, Granger. - ostrzegł ją.
- Ona nie uciekła. - wyjaśniła. - Powiedziała, że musi coś załatwić. Mówiła, że wróci. Chociaż niektórzy stamtąd nie wracają.
Nagle w głowie Blaise'a pojawiła się dziwna myśl. Azkaban. On tam był i zdołał wrócić ale niektórym jest bardzo ciężko tam być, a co dopiero przebywać.
- Ty wiesz, prawda? - zapytała. - Proszę cię Blaise ratuj ją. Nie zdołałam jej powstrzymać. Powiedziała, że musi tam kogoś odwiedzić ale kogo? Boję się, że już stamtąd nigdy nie wróci.
Obiecał sobie, że nigdy tam nie wróci. Choćby nie wiem co nigdy nie zjawi się tam ponownie. Jego plany nieco się pokrzyżowały. Dla niej mógłby zrobić wiele, nawet pokonać wszystkich dementorów, śmierciożerców i nawet samego Voldemorta. Voldemort nigdy tego zrozumie, że człowiek może zrobić wiele dla drugiego człowieka, nawet poświęcić swojego życia. Póki co nie zamierzał się dla nikogo poświęcać. W każdym razie miał nadzieję, że nie będzie musiał.
***
Ginny sporo czytała o Azkabanie i sporo także opowiadała jej Hermiona, która okazała się naprawdę świetną przyjaciółką. O nic nie pytała choć Weasley miała przed nią sporo tajemnic i sekretów. Wyprawę do tego niezwykle strzeżonego więzienia planowała od kilka dni. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i pożegnała się z Hermioną i miała cichą nadzieję, że nie na zawsze. Po opuszczeniu Hogwartu miała zamiar teleportować się do miejsca najbardziej zbliżonego do wyspy na której znajdowało się więzienie. Wierzyła w swojego umiejętności magiczne ale przez chwilę w nie zwątpiła. Teleportacja nie była zbytnio przyjemna. Jej upadek na ziemię był bardzo bolesny. Nagle poczuła chłód. Zewsząd otaczała ją mgła i czuła, że to było tutaj. To był ten koszmar przed którym wszyscy uciekali. No, a ona zjawiła się tu z własnej woli nieprzymuszonej woli. "Myśl pozytywnie" - powtarzała. Chciała przywołać swoje najszczęśliwsze wspomnienie ale przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć co to by miało miało być. Przed jej oczami ukazał się ogromna forteca. Jej widok był przerażający.
Z tego co zauważyła do Azkabanu można było wejść bez przeszkód. Po jej wejściu bramy się zamknęły i nie było odwrotu. Trzeba było iść dalej. Nie było żadnych strażników. Mijała kolejne cele i czuła jakby miała zaraz zwymiotować. Nigdy nie sądziła, że tu kiedyś trafi. Chciała tylko porozmawiać. Przez chwilę myślała, że była odporna na dementorów ale tylko przez chwilę. Poczuła zawoty w głowie i przed jej oczami stanęły jej wszystkie najgorsze wspomnienia. Zdrada przyjaciół, ukochanego, śmierć brata, brak jakichkolwiek uczuć... Czuła, że się zatraca, zapomina, chce zniknąć, ona naprawdę chciała zniknąć na zawsze.
- Ginny, obudź się. Mała, nie rób mi tego. Nie możesz tak łatwo się poddać. - usłyszała jego głos.
On też zawiódł jej zaufanie. Jakim cudem tutaj był?
Jesteś słaba. Zatracasz się w swoich demonach. Nie panujesz nad nimi. Jesteś nikim.
- Ruda, wracaj do mnie. Proszę. - słyszała jego głos coraz wyraźniej.
Powoli otworzyła oczy i przed sobą ujrzała Blaise'a, który klęczał nad nią i gorączkowo nią potrząsał.
- Blaise? - zapytała nieco zaskoczona. - Co ty tutaj robisz?
- O to samo mogę cię zapytać. Ja cię właśnie ratuję. - oświadczył. - Znowu.
Spojrzała mu głęboko w oczy i przez chwile poczuła znajome motylki w brzuchu. Zrobiło jej się cieplej na sercu. Dzisiaj wygrała ze swoimi demonami dzięki tylko i wyłącznie jemu. Gdyby nie on to pewnie nigdy by się nie obudziła z tego snu. Mocno się do niego przytuliła i pośpiesznie wstała. Delikatnie się zarumieniła i uśmiechnęła do niego.
- To i tak nic między nami nie zmienia. - powiedziała. - Nadal cię nienawidzę.
- I vive versa. - odparł. - Wracamy do Hogwartu?
- Nie. - powiedziała Gin. - Ja muszę tu z kimś jeszcze porozmawiać. O ile ten ktoś jeszcze doszczętnie nie oszalał.
- Sama jesteś stuknięta więc wcale mnie to nie dziwi, że nagle zebrało ci się na ploty. - westchnął.
- Przymknij się. To ważne.
- No więc kto jest powodem twojej wyprawy?
- Bellatrix Lestrange.
Przeraźliwy śmiech, który stopniowo narastał z każdym ich oddechem powoli rozbrzmiewał w każdym pomieszczeniu. W pewnej chwili Ginny mocno złapała Blaise'a za rękę aby nie czuć strachu, który rozprzestrzeniał się w każdej komórce jej ciała. Bała się. To było normalne ale w tym uczuciu było coś jeszcze.Żądza mordu.
- Czekałam na ciebie.
***
Dobry wieczór,
przyznam, ciężko mi sie pisało ten rozdział. Nie jestem do końca zadowolona ale tragedii nie ma chyba. Ocenę pozostawiam Wam. Taką miałam wizje Azkabanu. hah. Nie będę się dalej rozpisywać. Dziękuję Wam za mnóstwo wyświetleń i komentarze ;) Zdążyłam na poniedziałek! :D
Przepraszam za błędy.
Pozdrawiam, Mia.
Rozdział jak zwykle ciekawy. Moim zdaniem bardzo dobrze opisałaś Azkaban, strasznie mnie interesuje co będzie dalej i jak potoczą się losy głównych bohaterów. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. O.M
OdpowiedzUsuńWitam nową czytelniczkę, cieszę się, że czytasz i, że Ci się podoba. Dziękuję za komentarz. To dla mnie bardzo ważne :D
UsuńWiedziałam, że to nie Ron przyłapie Draco i Hermionę w tym schowku! :D nie wiem tylko czy Harry w tym rozdziale udaje czy rzeczywiście jest idiotą xd Oczywiście uwielbiam tu Draco, nie próżnuje chłopak w zdobywaniu Granger :) ciekawe czego Ruda dowie się od Bellatrix, może chociaż w małym stopniu wyjaśnią się te tajemnicze głosy i wizje w głowie Ginny. Zabini jest uroczy, w takich sytuacjach jak wędrówka do znienawidzonego i przerażającego miejsca widać, że na serio zakochał się w Ginny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
Olix
Pierwsze zdania jakoś mnie nie urzekły, były takie proste, ale jakby nad tym więcej pomyśleć, to właśnie takie zdania czaiły się w głowie Harry'ego, gdy zobaczył ich razem. Więc już się nie czepiam! W pierwszym akapicie, w dialogu jest literówka zamiast ,,to'' jest ,,ro''. Podoba mi się, że Twój Draco jest taki ciekawy. I ta jego wypowiedź pod koniec 1 akapitu... Bomba! Świetnie to opisałaś. Zakończenie mnie przeraziło, czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńTrzymaj się,
precious-fondness.blogspot.com