- Granger, mam sprawę. - zaczął bez ogródek.
- Nie. - powiedziała zanim zdążył cokolwiek coś powiedzieć.
- Nawet nie wiesz o co mi chodzi! Chodzi o Ginny.
- No mów dalej, słucham cię.
- Udostępnij nam dormitorium na kilka godzin. Zaprosiłem ją na randkę ale jest chora więc postanowiłem, że przeniosę randkę do waszego pokoju. - wyjaśnił. - Zaopiekuję się nią jak należy. Obiecuję.
Oczy Hermiony lekko się zaszkliły. To było takie romantyczne. Nigdy łatwo się nie wzruszała ale tym razem po prostu cieszyła się, że końcu znalazł się ktoś kto się zaopiekuje się Ginny. To nie drugi Potter, który wiecznie nie będzie wiedział czego tak naprawdę chce.
- O której godzinie mam się wynieść? - zapytała.
- Tak o osiemnastej mam zamiar zrobić jej niespodziankę. W sumie nie wiem czy się ucieszy ale mam nadzieję, że chociaż mnie nie wyrzuci.
- Myślę, że będzie zachwycona. Ja w każdym razie bym była. Zrobię tak jak będziesz chciał ale Blaise nie skrzywdź jej dobra?
- Ja nigdy nie krzywdzę kobiet. To one mnie zazwyczaj ranią swoimi niemądrymi domysłami.
- Mówię poważnie, bo powieszę cię za jaja. - zagroziła.
- Kto by pomyślał, że taka przykładna uczennica zna takie słownictwo. - roześmiał się.
Draco zastanawiał się czy wręczyć list Hermionie, który pisał pół dnia ale uznał, że to by było zupełnie niemądre. Teraz nie była gotowa na rewelacje, które miał jej do opowiedzenia. Poza tym miała by mu za złe jego postępowanie. Musiał ją powoli zdobywać. Do ślubu z Weasley'em było jeszcze trochę czasu. Żadna mu się nigdy tak nie opierała. No przecież to była właśnie jego Granger. Taka w jakiej się zakochał. No właśnie pierwszy raz w życiu się zakochał. No ale czy był w stanie zawalczyć o to uczucie. Poza tym dziwne zachowanie Adama Willingtona wzbudziło jego wątpliwości. Często się gdzieś wymykał, spóźniał na lekcje albo po prostu na nie nie przychodził. Ostatnio był w widziany w lochach Slytherinu. Ten chłopak miał coś w sobie takiego co niegdyś miała ciotka Bellatrix. Ona oszalała z rozpaczy i zapomniała kim tak naprawdę była. Oddała swoje całe życie Czarnemu Panowi i to ją zgubiło. Być może śmierć jego dziewczyny doprowadziła go do takiego stanu ale coś mu mówiło, ze on był naprawdę zły. No i wcale nie wpadł w rozpacz tylko sam ją zabił, a teraz myślał, że ktoś ją zabił i nie miał pojęcia, że to on. Ostatnimi czasy często widywał Wybrańca i Pomylunę. Zauważył także, że dziewczyna trochę przytyła. Nic z tym dziwnego nie było gdyby nie to, że Potter traktował ją trochę tak jakby rzeczywiście oczekiwała jego dziecka. No, a może oczekiwała? Draco głęboko się nad tym zastanawiał i zupełnie nie zauważył, że jego przyjaciel przeżywał bardzo trudne chwile.
- Cholera, nie wiem jak się ubrać, koszula czy jakoś tak na luzacko?
- Pomyluna jest chyba w ciąży. - oznajmił Draco.
- Niby z kim, z Duchem Świętym? - zakpił Blaise.
- Myślę, że Potter miał dwie panny na boku i jednej z nich zrobił dziecko. - wydedukował Malfoy. - Nasz wybraniec wcale nie jest taki idealny. Świat musi o tym usłyszeć.
- Pierdzielisz farmazony. Sam już jesteś w ciąży. Zrób sobie dzidziusia z Granger i po sprawie. - doradził mu przyjaciel.
-Jeszcze mi bachor potrzebny. - westchnął. - Ty się szykuj bo nie zdążysz.
- Ubiorę się na luzacko. Niech nie myśli, że staram się wyłącznie dla niej, choć to poniekąd prawda ale im kobieta więcej wie tym szybciej się starzeje.
- Ty i te twoje powiedzonka, Zabini. - zaśmiał się Malfoy.
- Zaproś Granger na wieczór. - podsunął mu przyjaciel taką myśl. - Co się może wydarzyć? Wszystko i nic.
Ginny prawie cały dzień przespała. Rozmyślała o Blaise'u o ich rzekomej randce. Mimo wszystko umyła włosy, wzięła prysznic i przebrała się w swoją ulubioną piżamę. Leżała w łóżku i czytała gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Nie otworzyła, sam wszedł. Blaise w jednej ręce miał koszyk, a w drugiej koc.
- Urządzimy sobie piknik. - oznajmił.
- Serio? - zapytała z niedowierzaniem. Tutaj, teraz?
- No a dlaczego nie? Trochę wyobraźni Weasley. Wyglądasz uroczo w tej różowej piżamce.
Dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Mówiłam ci, ze nie najlepiej się czuję. - powiedziała cicho. - Nie mam siły na twoje głupie pomysły.
- Jak zawsze urocza. - wytknął jej. - Posłuchaj, ja tu się staram więc proszę mnie nie skreślać na samym wstępie, mała.
- Jeszcze niedawno potrafiłeś mi powiedzieć, że jestem dla ciebie nikim, Blaise. Nie lubię gierek i nie chcę kolejnego rozczarowania. Chcę mieć jedynie partnera na ślub mojego brata i Hermiony. No, a czas ucieka.
- O ile do tego ślubu dojdzie. - odparł Blaise. - W każdym razie ja niczego nie chcę ci obiecać po prostu spędzić z tobą czas bez kłótni i wyzwisk. Ja naprawdę jestem fajnym gościem.
- Nie podoba ci się moja piżama. Jak może nie podobać ci się moja piżama?!
- Wyglądasz sexy. Teraz może coś przekąsimy.
Blaise przygotował dla nich kanapki, szaszłyki i owoce. Do picia był kompot wiśniowy z dodatkiem cytryny. Taka jego nowatorska kompozycja, która bardzo przypadła Ginny do gustu. Po jakimś czasie rozluźnili się w swoim towarzystwie i zaczęli rozmawiać na przeróżne tematy. Weasley choć bardzo starała w pewnym momencie zasnęła. Gorączka znów zaczęła dawać o sobie znać. Mężczyzna posprzątał po sobie i usiadł na jej łóżku aby jeszcze na nią chwilę popatrzeć przed wyjściem.
- Blaise... - wyszeptała.
- Jestem. - powiedział. - Choć nie słyszysz jestem i będę.
Przyłożył rękę do jej czoła. Była rozpalona. Cała się trzęsła. Położył się obok niej, mocno przytulił ją do siebie i obejmował zdając sobie sprawę, że rano nie będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Luna była zmartwiona tym, że ciąża stawała się coraz bardziej widoczna. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała oznajmić całemu światu, że oczekuje dziecka, a jego ojcem jest słynny Harry Potter. Tym razem samotnie przechadzała się po korytarzach Hogwartu gdy zaczepił ją Ron Weasley. On przecież nawet się nie domyślał do zrobili. Zabiłby ich. Uśmiechał się do niej przyjaźnie i nie wyglądało na to, że się czymś martwi.
- Luna, gdzie się podziewałaś ostatnimi czasy? - zapytał. - Nigdzie się nie udzielasz, a o spędzaniu czasu z przyjaciółmi już nie wspomnę.
Przez chwilę zastanowiła się co mu odpowiedzieć.
- Źle się ostatnio czułam. - odparła Luna. - Miałam problemy zdrowotne.
- Coś poważnego?
- Tak. Ciąża. - oznajmiła i twardo spojrzała mu w oczy.
Zszokowany Ron z początku nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Nie wiedział czy się śmiać, płakać czy gratulować. Po prostu stanął jak wryty w jednym miejscu i nie potrafił wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
- Gratulacje... - powiedział Weasley. - A mogę zapytać kto jest ojcem czy to jest jakaś tajemnica?
- Nie wiem czy chciałby abyś dowiedział się o tym ode mnie.
- Nie bardzo rozumiem. To jakaś tajemnica?
- Masz racja. Dość tajemnic. - odparła Luna. - To Harry jest ojcem dziecka.
- Nasz Harry?? Ale czekaj bo czegoś nie rozumiem w którym ty właściwie jesteś miesiącu ciąży?
- W czwartym. - odpowiedział.
On już wiedział wszystko.
- Zabiję go. - warknął.
Draco często się zastanawiał czy ich życie było z góry zapisane czy rzeczywiście ludzie mogli sami decydować o swoim życiu. On o swoim życiu nie mógł decydował ponieważ jego ojcem był sam Lucjusz Malfoy, który nie dał mu żadnego wyboru. Wzrokiem szukał Hermiony ale natknął się na Adam. Chłopak dużo pisał w swoim notatniku, wyrywał kartki i chował je w skrzynce, którą tylko on mógł otworzyć. Ostatnimi czasy odwiedzał w więzieniu kogoś mu bardzo bliskiego. Odnalazł ją przez przypadek. Po śmierci rodziców oglądał ich wspólne zdjęcia i natknął się na nią. Byli sobie bardzo bliscy. Dlaczego skończyło się to jak się skończyło?
Ty ich zabiłeś!
ZAMILCZ.
Ona jest taka jak ty. Ciekawe czemu oboje jesteście tacy popieprzeni?
Odpieprz się ode mnie w końcu!
Zagadki z przeszłości łączą się pełną całość
***
Dobry wieczór,
w końcu jestem z nowym odcinkiem, przyznam się nie miałam weny ale chyba nie wyszło wcale tak źle. Tak myślę. Trochę się dzieje, i mam nadzieję, że pojawi się więcej komentarzy pod tym odcinkiem. Dziękuję za mnóstwo wyświetleń i komentarze i mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej.
Pozdrawiam, Mia.