poniedziałek, 28 listopada 2016

Odcinek dwudziesty trzeci: Żyj, po prostu żyj

6 miesięcy później

  Hermiona Granger 
Draco Malfoy 
mają zaszczyt i przyjemność zaprosić
Sz.P. Ginerwę Weasley 
na ślub, który odbędzie się w Hogwarcie, 
Szkole Magii i Czarodziejstwa dnia,15 sierpnia 1998 roku 
o godzinie 18:00. 

Prosimy o potwierdzenie przybycia poprzez wysłanie sowy


  Spodziewała się, że w końcu to nastąpi. Z gazet dowiedziała się o ich niespodziewanych zaręczynach i ślubie. Ginny co jaki czas pisała do przyjaciół. Niestety dobrze wiedziała, że na ślubie swojej najlepszej przyjaciółki nie będzie mogła się zjawić. To było wbrew regułom. Sięgnęła po papier i atrament. Długo zastanawiała się co ma tam napisać ale było tylko jedno rozsądne rozwiązanie. 

Kochana Hermiona, 
jest mi ogromnie przykro ale nie mogę zjawić się na twoim ślubie. Nie mniej jednak życzę Ci dużo szczęścia i miłości. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Pisz jak najczęściej. Wiem, że nasz kontakt jest utrudniony poprzez moją pracę ale nie mogę niestety złamać reguł jakie tu panują. 
Kocham Cię!

Twoja Ginny

***
   Hermiona czytała już po raz dziesiąty to co napisała Ginny. Było jej strasznie przykro, że jej najlepsza przyjaciółka nie zjawi się na jej ślubie. Parę miesięcy temu ona wraz ze swoim narzeczonym zamieszkali w Malfoy Manor. Dzisiejszy wieczór spędzała samotnie ponieważ Draco poszedł spotkać się z Blaisem. To miał być męski wieczór. Nie przeszkadzało jej to. Miał prawo po spędzonym dniu w pracy wyjść na piwo z przyjacielem. Granger często odwiedzała Lunę, która kilka miesięcy temu urodziła zdrową córeczkę i nazwała ją, Laura. Mała była bardzo podobno do Harry'ego. Po ukończeniu szkoły Harry został aurorem, a Hermiona objęła stanowisko Ministra Magii. Spotykali się tak często jak to było możliwe. O Ronie ślad zaginął. Obserwował z dala ale miał plan aby zemścić się na tych, którzy go zawiedli najbardziej. Kochał, myślał, że że to było na zawsze ale było tylko na chwilę. Popełnił wiele błędów. Nie chciał nikogo skrzywdzić. Stało się zbyt wiele aby tak nagle miał odpuścić. Nie miał zamiaru tak po prostu odpuścić.


    Po ukończeniu Hogwartu Blaise kupił dom w Londynie oraz otworzył swoją własną mugolską  firmę transportową. Dla niego ta firma była przyjemnym hobby. Czasami pracował jako auror ale rzadko się tego podejmował. Spotykał się z różnymi kobietami. Żadnej jednak nie kochał. Miesiąc temu poznał piękną Rachel. Miał w planach ją zaprosić na ślub Draco i Hermiony. Miała idealna figurą i ładną buzię. Niestety w żaden sposób nie była podobna do Ginny. Sześć miesięcy minęły odkąd ostatnio ją widział. Po tym jak go zobaczyła całującego się z Pansy przestał miał jakąkolwiek nadzieję na to, że kiedyś będą razem. W barze umówił się z Malfoy'em. Ostatnie kilka tygodni wolności musiał jak najlepiej wykorzystać.
- Za co pijemy? - zapytał Draco.
- Za wolność. - odpowiedział Blaise.
- Co ty pierdzielisz? Ja niedługo się hajtam. - parsknął Malfoy. - Za miłość!
- W dupie tam z tą miłością. - warknął.
- Ej, ej proszę bez wulgaryzmów, Zabini. Nie moja wina, że zawaliłeś sprawę. Ja ją urabiałem a ty wybrałeś łóżko innej.
- Do niczego nie doszło.
- Buzi, buzi, bara, bara...
- Żałuję tego jak cholera ale byłem strasznie pijany. Teraz to i tak bez znaczenia. Co się stało to się nie odstanie.
- Hermiona zaprosiła ją na nasz ślub. - odparł Draco. - Ciekawe czy się pojawi. To w końcu jej najlepsza przyjaciółka.
- Może w końcu ją zobaczę. Stęskniłem się, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że przyjdę z Rachel. - przypomniał sobie Blaise.
- Kolejna modelka?
- Nie wiem ale ma fajne cycki i nogi. - zaśmiał się Zabini.
- Nie nastawiaj się, że Weasley na pewno się zjawi. Oni mają tam twarde zasady, które muszę przestrzegać. Moja Hermiona korespondowała z nią i mi co nieco o tym opowiedziała. To jest chore. - wyjaśnił blondyn.
- Jest szansa, że się zjawi więc nie tracę nadziei. Chcę być jej przyjacielem. Jeśli nie mogę być mężem ani kochankiem to przyjaźń musi mi wystarczyć.
- Nie pierdziel, pij przyjacielu. Pijmy za kobiety nieuchwytne, piękne i niebezpieczne!

***
   Louis dostrzegł, że Ginny najzwyczajniej w świecie nie była szczęśliwa w Akademii. Wykonywała swoje obowiązki tak dobrze jak tylko potrafiła. W jej oczach nie było tego blasku, który kiedyś dostrzegł. Całe dnie spędzała w swoim pokoju. Czasami pomagała uczniom w nauce i spacerowała. Dużo radości przynosiły jej listy od przyjaciół. Rodzina całkowicie się od niej odwróciła. Wybrała swoja drogą, a oni nie potrafili tego zaakceptować. Ona mu przypominała jaki był kiedyś. Był taki sam. Miał  podobne dylematy, a praca strażnika nie dawała mu tyle szczęścia ile myślał, że mu przyniesie. 
- Powiedz co cię trapi, Ginny. - odparł Louis. - I nie kłam bo wiesz, że czuję twoje emocje. 
- Eh. - westchnęła Weasley. - Nic takiego się nie dzieje.
- Czyżby? 
- Moja najlepsza przyjaciółka za kilka tygodni bierze ślub, a ja nie mogę się tam zjawić przez te nasze pieprzone zasady. - westchnęła.
- A więc o to chodzi. Rozumiem. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć chyba, że...
- Chyba, że co?
- Złamiesz zasady. - podsunął jej myśl Louis.
- Przecież wtedy mnie stąd wywalą. - wytknęła mu - Ja nie mam gdzie się podziać.
- Ja mam mieszkanie w Londynie. Nikt tak nie mieszka. Możesz się tam zatrzymać.
- Nie rozumiem, dlaczego to robisz? Dlaczego chcesz mi pomóc?
- Ja ci nie pomagam. - powiedział i lekko się do niej uśmiechnął. - Po prostu podsuwam ci celne rozwiązania.
   Powrót do tego co było mógł być dla niej ciężki. Jej przyjaciele się zmienili. Ona także. Nie wiedziała jak funkcjonować z ludźmi ponieważ większość czasu spędzała sama. Zazwyczaj była duszą towarzystwa ale życie w samotni nauczyło jej pokory i samokontroli. Nauczyła się kontrolować swoją moc. Niestety nie miała bliskich obok siebie i to ją męczyło. Jedyną osobą, która próbowała się z nią skontaktować był Ron. Obawiała się jednak, że miał do niej jakiś interes. Od Blaise'a otrzymała jeden list. To on nie dawał jej spać co noc. Nikomu o tym nie mówiła ale gdyby zjawił się tu i teraz to rzuciła by wszystko aby z nim być.

Przepraszam, 
za wszystko. Wybacz mi za moje słowa w których zraniłem cię i nie pozwoliłem ci wytłumaczyć. Za pocałunek, to był tylko głupi pijacki pocałunek. Nic więcej. Kochałem cię, kocham, może kiedyś przestanę. 
Twój, Blaise

Nigdy mu nie odpisała. Teraz żałowała. Mogła to naprawić. Nie wiedziała tylko czy on przestał czy nadal kochał?

***
 15 sierpnia 2016 roku 

 Od samego rana trwały przygotowania do wielkiego dnia jakim był długo oczekiwany ślub Hermiony Granger mugolki i panicza Draco Malfoy'a czarodzieja czystej krwi. Od lat się nienawidzili, a teraz spotykają się na ślubnym kobiercu aby stać się jednością. Wśród zaproszonych byli tylko najbliżsi pary młodej. Zjawiła się także Narcyza, matka Malfoy'a, która pomagała w organizacji i wyborze sukni ślubnej. Draco zabrał ją ze szpitala aby mogła zamieszkać kilka przecznic dalej od Malfoy Manor. Była szczęśliwa bo w końcu miała swoje miejsce, swój kąt. Była wolna. Świadkową Hermiony była Luna. Granger od zawsze myślała, że to Ginny była przy niej podczas tego wyjątkowego dnia. Przeliczyła się. Wyczarowała dla siebie delikatny makijaż i upięła włosy w kok. Sukienka była dla niej wyzwaniem. Zdecydowała się na biel. Była skromna i elegancja. Pasowała do niej. 

Makijaż 

Fryzura

Sukienka 

- Pięknie wyglądasz. - powiedziała cicho Luna. 
- Dziękuję. - odparła Hermiona. - Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę... 

- To uwierz, Herm. Wyglądasz olśniewająco. - usłyszała znajomy głos. Odwróciła się. 
- Ginny! - zawołała. - Co ty tutaj robisz?! 
- Długa historia. Najważniejsze, że zdążyłam. - powiedziała cicho. 
- Tak się cieszę! - zawołała jeszcze panna Granger. - Ślicznie wyglądasz. Dziękuję, że jednak jesteś. 

  Ginny zdecydowała się na krótką pudrową sukienkę i beżowe szpilki. Włosy miała rozpuszczone. Pomalowała się bardzo delikatnie. Nie miała zbyt wiele czas na makijaż ani na dobranie odpowiedniej kreacji. Chciała jak najlepiej wyglądać ponieważ miała nadzieję, że zwróci uwagę Zabiniego. 

- Gotowa? - zapytała Ginny. 
- Nie, ale chodźmy... - wyszeptała Hermiona. 
   Ślub miał odbyć się w Wielkiej Sali. Chciała nawiązać do najpiękniejszych wspomnień. To miejsce było dla niej wyjątkowe i chciała przeżyć tu najważniejsze wydarzenie w swoim życie. Teraz wszyscy najważniejsi dla niej ludzie byli tam gdzie powinni być. Przy niej, Szła w towarzystwie Luny i Ginny. Rozglądała się wokół i przyglądała się ludziom, którzy przybyli aby wspierać ją i Draco w tym ważnym dniu. Była im bardzo wdzięczna. Mina Blaise'a była bezcenna gdy zobaczył Ginny. Draco mu wyraźnie dał mu do zrozumienia, że jej nie będzie. Zrobiła wszystkim ogromną niespodziankę. Nie dała się ponieść emocjom gdy zobaczyła Blaise'a z piękną blondynką. Po prostu usiadła obok Harry'ego i jego córeczki Laury. Nie zwróciła na niego większej uwagi. W myślach zastanawiała się jednak czy to ktoś dla niego wyjątkowy? Co jeśli on ją kocha? Co jeśli już za późno?
Jej rozmyślania przerwał pastor, który miał udzielać ślubu Hermionie i Draco. Nauczyła się rozpoznawać aury innych ludzi, a także ich emocje. Zachowanie tego mężczyzny było dla niej co najmniej dziwne. "Hermiona, nie dotykaj go!'' - przeszło jej przez myśl. Jego aura była szara. Coś było nie tak. Tylko co?
- Kochani, zebraliśmy się tutaj aby połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim... 
   Szybko się rozejrzała, ściągnęła szpilki i szybko podbiegła do pary młodej. 
- Nie dotykajcie go! - zawołała Ginny - Odsuńcie się!
- Co jest Weasley? - zapytał Draco. 
- Ktoś się podszył pod pastora. To jest ktoś zupełnie inny, ktoś kto pragnie zemsty. - wyjaśniła. 
- Skąd wiesz? - zapytała zaintrygowana Hermiona. 
- Po prostu wiem. Zaraz się dowiem kto to...
  Mężczyzna spojrzał na Ginny i próbował uciec ale zanim się zorientował to Draco z pomocą Blaise'a zatrzymali go i nie miał jak się stamtąd wydostać. Ginny delikatnie dotknęła jego ręki i zobaczyła jego wspomnienia. Jego wygląd się zmieniał. Pojawiły się rude włosy i oczy, które znała od urodzenia. 
- Ron... - szepnęła. 
- Ron? - zapytała Hermiona. - Co ty tu robisz? 
  Goście zaczęli szeptać między sobą. Ron walczył z myślami ale w końcu uznał, że i tak nie miał żadnych szans z Malfoy'em. 
- Chciałem wam przeszkodzić i nie dopuścić do tego ślubu ale Ginny mnie niestety przejrzała. - wyznał Ron. 
- Nic nie zmądrzałeś? - zapytała Hermiona. 
  Pamiętała to co między nimi się wydarzyło kilka miesięcy temu i nie chciała przeżywać tego znowu. 
- Przepraszam. - odparł cicho. - Kochałem cię i mi najzwyczajniej w świecie odbiło. 
  Chciał się do niej zbliżyć ale odsunęła się od niego. 
 - Nie zbliżaj się do mnie. - warknęła. 
  Chłopaki przytrzymali go mocniej aby nie mógł uciec. 
- Zostawcie go chłopaki. - rozkazała. - A teraz zamknę oczy i gdy je otworzę to ciebie już tu nie będzie. Znikniesz z naszego życia raz na zawsze. Rozumiesz?
  W milczeniu odsunął się od nich i skierował się do wyjścia. 
- Pisz czasem. - odezwała się Ginny gdy już wychodził. - Nie zapominaj, że masz rodzinę. Masz mnie. 
  Nie odezwał się do niej  ani słowem. 
- Co on chciał tak naprawdę zrobić, Gin? - zapytał Blaise. 
- Nie wiem ale na pewno coś złego. - wyjaśniła. 
- Coś mu zrobiłaś. Coś co go zmieniło. - wtrąciła Hermiona. - Jesteś niesamowita. 
- To nic takiego. Mam w zanadrzu kilka sztuczek, których nauczyłam się we Francji. 
  Hermiona spojrzała na gości, którzy zaczęli wychodzić zniesmaczeni całą sytuacją. Sama nie wiedziała tak naprawdę dlaczego. Przecież nic takiego się nie wydarzyło. 
- Niestety udało mu się zepsuć nasz wielki dzień. - podsumowała Hermiona. 
  W Wielkiej Sali pozostali najwierniejsi czyli Narcyza, Harry z Luną i mała Laurą, Rachel, która właśnie poprawiała sobie makijaż i czekała na kolejny zwrot akcji. W Blaise'a wpatrywała się jak w obrazek, a on przez ten cały czas nie spuszczał wzroku z Ginny. Był nią oczarowany.
- To było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. - powiedziała gorzko szatynka. 
- To będzie w końcu ten ślub czy nie? - zawołała Rachel. - Bo my i Blaisik mamy plany na wieczorek prawda, kochanie? 
  Z wielką gracją objęła Zabiniego. Złapała go za rękę i delikatnie pogłaskała po włosach. 
- Wróżę nam świetlaną przyszłość. - szczebiotała. 
  Weasley spojrzała na nią z politowaniem. Blaise nic nie mówił. Czekał na jej reakcję ale się jej nie doczekał. 
- Ja mogę wam udzielić ślubu. - usłyszeli. 
   To był Neville.
- Musiałem wyjść na chwilę aby przypomnieć sobie regułki, których uczył mnie profesor Dumbledore. On mi nadał uprawnienia pastora. Myślę, że dam radę. - wyjaśnił Longhbottom. 
- W sumie czemu nie. - powiedział Draco. - W końcu na coś się przydasz Longhbottom. 
  Neville miał minę jakby miał zamiar zaraz zwymiotować ale wziął się w garść i zaczął działać. 
- Jaki słodki! - pisnęła zachwycona Rachel. 


   Ślub odbył się bez większych zakłóceń. Na weselu było łącznie dziesięć osób. Mieli cały parkiet dla siebie. Panna Hermiona Malfoy była prze szczęśliwa. Rachel była zauroczona Neville'em i przez cały wieczór tylko z nim tańczyła. Z kolei między Ginny i Blaise'em panował chłód i brak komunikacji. Zachowywali się tak jakby nigdy wcześniej nic między nimi nie było. No, a przecież było i to sporo. Wesele odbywało się w Malfoy Manor. Hermiona tańczyła z Draco i poza nim świata nie widziała. 
- Kocham cię. - wyznała cicho Hermiona. 
- Ja ciebie też. - powiedział cicho Draco. - A jak myślisz co będzie z tym dwojgiem, dogadają się? 
- Oby, bo to ich mijanie trwa zdecydowanie zbyt długo. 

  Pierwszy krok wykonał Blaise. Poprosił Ginny o rozmowę i o wyjście na zewnątrz. Szedł za nią w ciemności i zastanawiał się o czym ma jej dokładnie powiedzieć, 
- O czym chciałeś rozmawiać? - zapytała sucho. 
- O nas. - powiedział cicho. 
- Nie ma żadnych nas. 
- Nie skończyłem. - warknął. - Daj nam tą jedną, jedyną szansę. Po coś wróciłaś, prawda? 
-  To się nie uda. Tyle razy się mijaliśmy i jednocześnie krzywdziliśmy. To bezsensu. 
- To co mówisz jest bezsensu. Dlaczego zaprzeczasz sama sobie? 
- Bo się boję. Tak bardzo się boję, że ktoś mnie skrzywdzi. - wyszeptała i głęboko spojrzała mu w oczy. - Nie wiem czy jestem na to gotowa. 
- Na miłość nikt nie jest z nas gotowy, mała. Chcę ciebie i tylko ciebie. - wyznał i delikatnie pogłaskał ją po włosach. 
  Przybliżył się do niej ale uważnie jej się przyjrzeć. Chciał ją pocałować. Czekał jednak na jakikolwiek gest z jej strony. 
- Gorzko, gorzko! - wołała Hermiona, i Draco, którzy cały czas obserwowali ich przez okno. 
- To jak, wchodzisz w to, Ginny?


Lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, a z pewnością o niebo lepiej, niż bez celu się cofać. ~ Andrzej Sapkowski 
***
Dobry wieczór, kochani :D
Ostatni rozdział powstawał w męczarniach. Pisałam, pisałam i tak naprawdę do końca nie wiedziałam jak to skończę. Jeszcze został Epilog i koniec.  Napiszę więcej słów od siebie pod ostatnim postem. Zdecydowałam się na Happy End bo tak mało Happy Endów w życiu, więc niech będzie chociaż tutaj. Czas się uśmiechnąć, tak po prostu. 
Jeszcze nie żegnam, tylko Pozdrawiam. 
Miłego czytania. 
Dobranoc :D 

Mia


środa, 16 listopada 2016

Odcinek dwudziesty drugi: Kochałam Ciebie.

 (muzyka)
 "Jak się umiera?
Tak jak się żyje..." ~  Musiał dokonać wyboru, a dla niego wybór był tylko jeden. Musiał o niej zapomnieć. Bolało go jak cholera, że wybrała to miejsce zamiast jego. Myślał że ich uczucia względem siebie są podobne. Pomylił się. Draco spoglądał na niego cały czas w milczeniu.
- Co się gapisz? - zapytał Blaise.
- Nic. - odparł cicho Draco. - Powiesz mi w końcu co się stało?
- Niepotrzebnie tu przyjeżdżałem wmówiłem sobie, że mnie potrzebuje. Idiota, nic więcej. Ona nie wraca do Hogwartu. Ma wyjebane.
- A co z Granger, rodziną, przyjaciółmi i co najważniejsze z tobą?
- Przyjedzie się pożegnać, a później zniknie jak gdyby nigdy nic. - wyjaśnił Zabini. - Jutro wracamy do domu. Muszę się napić bo nie wyrobię. Jest tu jakaś wódka?
- To nic nie da. Prześpij się i przemyśl sprawę. Może warto jeszcze zawalczyć?
- Stary, tu nie ma nad czym myśleć. Trzeba po prostu zapomnieć. - oznajmił Blaise. - Ogarnę się za kilka dni i będę jak nowo narodzony.
- No nie wiem...
- Ale najpierw wódka bo póki co nie jestem w stanie znieść tego na trzeźwo.
    Pierwszy raz w życiu miał złamane serce i w żaden sposób nie potrafił sobie z tym poradzić. Chciał uciec jak najdalej stąd ale co chwilę przypominał sobie jak bardzo ją kochał, a ból był nie do zniesienia. Nie mógł spać ani jeść. Nie myślał trzeźwo choć nie wypił ani kropli alkoholu. Nie pożegnał się z nią ponieważ najzwyczajniej w świecie nie chciał jej oglądać. Powrót do Hogwartu pozwolił mu na przemyślenie kilku spraw. Po pierwsze musi znaleźć następczynię Ginny Weasley i jak najszybciej zapomnieć o jej istnieniu.
  Z kolei Draco w pierwszej kolejności chciał zobaczyć się z Hermioną. Czekał na jej ostateczną decyzję. Zapukał do jej dormitorium.
- Kto tam ? - usłyszał jej drżący głos. Coś było nie tak.
  Chciał otworzył drzwi ale były zamknięte. Nici z niespodzianki.
- Malfoy. Draco Malfoy. - odparł blondyn.
  Drzwi od razu się otworzyła, a dziewczyna złapała go za ręce i go mocno do siebie przytuliła. Cała drżała w jego ramionach.
- Takie powitanie to ja rozumiem. - wyszeptał Draco.
  Spojrzał jej głęboko w oczy i zauważył w nich smutek. Na nadgarstkach dostrzegł siniaki, a jej wyraz twarzy zdradzał, że coś było nie tak.
- Ja już wszystko wiem, Draco. - powiedziała cicho.
- Skąd...?
  Uważnie jej się przyjrzał. Dopiero teraz zaczął rozumieć co mogło się wydarzyć kiedy go nie było. Hermiona zaczęła węszyć, a to nigdy nie kończyło się dobrze.
- Rozmawiałam z twoją mamą. - odparła cicho Granger.
  Zbolała mina Malfoy'a mówiła jej wszystko. Odwiedzał mamę tak często jak tylko mógł ale sama jej obecność w Mungu była dla niego wystarczająco przygnębiająca. Wiedział, że było innego wyjścia. Weasley mógł znowu ją porwać, a nie mógł tego ryzykować.
- Ron uciekł. Był wściekły, że dowiedziałam się prawdy. Boję się, że znowu... - urwała.
- Co on ci zrobił? Granger, czego mi nie mówisz? - zażądał odpowiedzi. - Pobił cię?
- To już nieważne. - powiedziała szatynka, tym samym uciekając od odpowiedzi. - Czekałam na ciebie.
- On już cię nie skrzywdzi. Nikt cię nie skrzywdzi. - wyszeptał i delikatnie ją pocałował w usta. - Nigdy.
  Pogłaskał ją po policzku i mocno przytulił do siebie.
- Teraz już nie ma innych dziewczyn. Jestem tylko ja, zrozumiano?
- Kobieta, co ja powiem moim największym fankom?
- No, że masz dziewczynę. - powiedziała twardo i głośno się roześmiała. - Kiedyś może zostanę panią Malfoy. Co myślisz?
 - Myślę, że cię kocham. - powiedział Draco i  głęboko spojrzał jej w oczy. - A Draco Malfoy nigdy nie rzuca słów na wiatr. Nie zdziwię się jak zostaniesz panią Malfoy.
  Hermiona delikatnie popchnęła Draco na łóżko dając mu do zrozumienia, że chce z nim spędzać czasu sam na sam.
- Żadnego seksu nie będzie. - zastrzegła. - Tylko przytulanie.
- To spadam, narka Granger!
- Ej!
- Kobiety to naprawdę nie znają się na żartach.
  Uśmiech nie schodził im w twarzy. Byli w końcu szczęśliwi. Przytulali się, na przemian całowali i rozmawiali. Ich nagły związek mógłby być dla innych szokiem. Jeszcze niedawno Hermiona była zaręczona z Ronem. Nikt do końca nie wiedział dlaczego się rozstali. Jedno było pewne Hermiona jeszcze nigdy nie była taka szczęśliwa i nie musiała się z tym ukrywać. Nie sądziła, że ktoś obserwował jej każdy krok i tylko czekał aby ją skrzywdzić.

  Ginny długo myślała nad tym jak ma się pożegnać z rodziną i przyjaciółmi. Obiecała Louisowi, ze wróci. To co wydarzyło się w Akademii nigdy nie ujrzy światła dziennego. Nie chciała aby ktoś dowiedział się o jej mocy i wykorzystał to przeciwko niej. Hogwart był od zawsze jej drugim domem. Powrót bez Adama będzie dla co niektórych zagadką, a na to tez miała odpowiedź. Gdy tylko weszła do zamku zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę w objęciach Draco Malfoy'a. To był dla niej szok. A co z Ronem? Zdradza go? Dlaczego?
- Herm, co ty wyprawiasz?! - zawołała Ginny.
    Zaskoczona Granger odsunęła się od Malfoy'a na chwilę aby zasłonić go swoim ciałem.
- Uspokój się. - powiedziała Hermiona. - Pisałam do ciebie. Nie odczytałaś moich listów?
- Jakich listów?
  Szatynka głośno westchnęła.
- Chodź do dormitorium. Wszystko ci wytłumaczę. - wyjaśniła Granger. - Kochanie, później do ciebie przyjdę, dobrze?
- Będę czekać. - zapewnił ją i pocałował ją delikatnie w policzek.
  Przyjaciółki szły w milczeniu.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś...
  Kiedy weszły do środka Hermiona w milczeniu kazała swojej przyjaciółce usiąść na łóżku.
- Jak mogłaś?!
- Zamknij się przez chwilę, Gin dobra? Po pierwsze twój brat okazała się skończonym skurwysynem. Manipulował, okłamywał i porwał matkę Malfoy'a. Próbował mnie zgwałcić i pobił mnie. Uważasz, że tak zachowuje się zakochany mężczyzna? No chyba nie. Poza tym gdybyś odczytywała moje listy to byś o tym wszystkim wiedziała. Ślub został odwołany. - mówiła Hermiona i z każdym słowem coraz bardziej robiło jej się nie niedobrze.
  Wydarzenia z ostatnich kilku dni były dla niej cały czas bolesne.
- Ron nie mógłby tego zrobić. - odparła cicho Ginny.
  Przez myśl przeszło jej, że Ron w stosunku do niej był także czasami agresywny. To mogła być prawda ale póki co nie dopuszczała sobie tej myśli do głowy. Zbyt wiele bolesnych informacji naraz.
- Zniknął. - powiedziała sucho Granger. - Nie wiem gdzie jest, co robi. Nie chcę go więcej widzieć. No a Draco to moja przyszłość. Kocham go. Od zawsze coś do niego czułam. Popełniłam wiele błędów. Zdradziłam Rona ale to co on zrobił było okrutne i zniszczył wszystko to co między nami było.
- Przykro mi. - westchnęła cicho Weasley. - Naprawdę Herm, nie wiem co powiedzieć. To w końcu mój brat.
- To nie twoja wina. - odparła Hermiona i mocno objęła przytuliła. - A jak tam ci się żyło w pięknej Francji, co?
- Właściwie to chcę zostać tam na stałe. Przyjechałam się pożegnać. - wyznała Ginny.
- Chyba żartujesz...
- Zostanę strażnikiem świata magii i mugoli. Będę mieszkać w Akademii Leindre. Niestety mój kontakt z rodziną i przyjaciółmi będzie nieograniczony. - wyjaśniła Weasley.
- Czytałam o tym! - wykrzyknęła Granger. - To wielki zaszczyt i honor ale jesteś pewna? Nigdy nie będziesz miała męża i dzieci. To jest inny świat ale czy lepszy, który mamy teraz? Dla mnie nie ponieważ mam kogoś kogo kocham. Może dla ciebie to właśnie najlepsze wyjście.
  Ginny na chwilę zastanowiła się nad jej słowami. Był ktoś kto był dla niej ważny ale wszystko spieprzyła. Już tego nie zmieni. Jego życie toczyło się dalej. Ona także nie mogła stanąć w miejscu. Musiała działać. Dużo czasu spędziły razem w dormitorium wspólnie się śmiejąc i rozmawiając. Po kilku godzinach Hermiona poszła spotkać się z Draco. Weasley zaczęła pakować wszystkie swoje rzeczy. Louis obiecał, ze porozmawia z profesor McGonnagall i wyjaśni jej całą sytuację. Dziewczyna nie chciała tłumaczyć się ze swoich wyborów. Przez chwilę przyglądała się jej wspólnym zdjęciom z rodzicami, Hermioną, braćmi i Harrym.




  Najcenniejsze wspomnienia są  w zdjęciach ukryte. Musiała jeszcze porozmawiać z jedną osobą i sobie wybaczyć. Zapukała do drzwi Luny Lovegood. Dziewczyna leżała na swoim łóżku. Miała już okazały brzuch. Trudno jej było wstać.Gdy zobaczyła Ginny szybko się wyprostowała. 
- Hej. - powiedziała cicho Ginny. 
- Cześć. - odparła Luna. - Chodź. Siadaj. 
- Ja tylko na chwilę. Chciałam z tobą pogadać. 
- Ginny, ja...
- Wiem. - odparła szybko Weasley. - Wiele złych rzeczy między nami się wydarzyło. Przepraszam za wyzwiska ale zasłużyłaś sobie. Cóż, życzę wam szczęścia. Nie kochałam Harry'ego. Pragnęłam jego miłości i uwagi ale to nie był facet dla mnie. Chcę żebyś wiedziała, że ci wybaczyłam. 
- Herma, dla mnie to wiele znaczy. Dziękuję, naprawdę dziękuję. 
  Po policzkach Luny popłynęły łzy. Nagle na jej twarzy pojawił się grymas bólu. 
- Co jest? - zapytała zaniepokojona Ginny. 
- Nie wiem. Bardzo mnie zabolał brzuch. - jęknęła. - To stanowczo za wcześnie na poród. Coś jest nie tak. Zaprowadzisz mnie do pani Pomfrey?
- Może zawołam Harry'ego?
 - Niee, Nie chcę go martwić na zapas. 
  Z wielkim trudem Luna wstała i przytrzymała się Ginny, która była dla niej wielkim oparciem. Szły powoli i rozmawiały ale ciężarna nie wyglądała zbyt dobrze. Była blada i osłabiona. Po drodze spotkały Blaise'a. Chłopak tylko raz się na nią spojrzał. Nawet nie odezwał się słowem. To było dla niej bardzo bolesne. Gdyby jeszcze raz odbyła z nim tą ważną rozmowę to jej decyzja być może byłaby inna. Z kolei Zabini starał się nie okazywać uczuć ale z coraz większym trudem mu to przychodziło. Gdy tylko ją zobaczył chciał jej wykrzyczeć, że złamała mu serce i jest okropnym człowiekiem. Nic nie powiedział. Szedł dumnie wyprostowany jak paw. Prowadziła ciężarną Lunę, która wyglądała dosyć kiepsko. Pani Pomfrey od razu gdy zobaczyła Lunę wiedziała co się święci.
- Czym się tak denerwujesz kochaniutka? - zapytała pani Pomfrey. 
- Właśnie teraz już niczym. Jestem w końcu szczęśliwa. Nie wiem skąd te bóle. - odpowiedziała zgodnie z prawdą Luną. 
  Ginny uścisnęła Lunę za rękę i zostawiła ją samą w towarzystwie pielęgniarki aby się nią dobrze zaopiekowała. Dobrze było wrócić do przyjaciół. Uważnie przyglądała się obrazom i ludziom. Tyle lat spędziła w tym miejscu. Ciężko jej było zostawić to wszystko. Czuła powołanie i miała poczucie, że musi uciekać. 


- Nie żal zostawiać ci tego wszystkiego, Weasley? - usłyszała. 
 Malfoy. Ten głos poznałaby wszędzie. 
- Nie twoja sprawa Malfoy. - warknęła. 
- Spokojnie, jestem pokojowo nastawiony. Po prostu jestem ciekawy skąd taka decyzja. - powiedział cicho Draco. - Hermiona będzie tęskniła za tobą. Już tęskni. 
- Nie mieszaj w to Hermiony. Przeżyłam to najważniejsze chwile w swoim życiu ale czas na zmiany. Teraz będzie tylko lepiej. 
- Czyżby? Odrzucasz miłość tak jak niegdyś ja to zrobiłem. Na szczęście w moim przypadku zainterweniowała Hermiona. Blaise jest bardzo uparty, a ty go bardzo zraniłaś. Jak teraz tego nie naprawisz to już nigdy nie będziecie razem. Zastanów się. 
  Słowa Draco dały jej do myślenia. Nie miała zamiaru zmienić swojej decyzji ale chciała jeszcze raz z nim porozmawiać. Ten ostatni raz. Tylko, że alkohol, złamane serce i piękna dziewczyna to nie była  dla niego najlepsza mieszanka. Nie wiele pamiętał ale wiedział, że popełnił błąd życia, a ona to wszystko widziała. Pamiętał  przez mglę jak całował się z Pansy Parkinson. Myślał, że całuje Ginny ale ona patrzyła na nich i nie mogła uwierzyć w to co widziała. Chciał za nią pobiec ale nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Nie pamiętał co zdarzyło się później. Obudził się z ostrym bólem głowy. Na łóżku leżała mała karteczka. 

Blaise, 
życzę ci szczęścia. Każdy powinien podążać swoją własną ścieżką. Ja wybrałam swoją. Ty swoją. Nigdy cię nie zapomnę i naszych wspólnych chwil, które tak naprawdę nic nie znaczyły. 
Ginny

- Cholera jasna!

"Uczuć się nie wymazuje.
Wy­mazu­je się człowieka." ~

***
Hej, długo mnie nie było za co przepraszam. Znowu zdecydowałam się zostać wolontariuszką Szlachetnej Paczki co opóźniło wstawienie nowego rozdziału. Nic mnie nie usprawiedliwia. Ten rozdział to taki wstęp do końca. Prawdopodobnie będzie jeszcze jeden rozdział i epilog. Dziękuję że jesteście i że komentujecie! To takie pożegnanie z Hogwartem po części. Moje osobiste ale to już po epilogu Wam powiem do jakich wniosków doszłam. Zapraszam do czytania ;)
 Pozdrawiam, Mia