wtorek, 16 lipca 2013

13. Szpital Świętego Munga

   Draco myślał, że ma zwidy. Z tego co się orientował Leo wyjechał. Nie miał z nim żadnego kontaktu. Blondyn wmawiał sobie, że za dużo wypił. Steve wyglądał zupełnie inaczej. Jednak Draco poznał swojego przyjaciela po oczach. Były takie same. Miały w sobie tyle smutku i żalu. Blondyn nie rozumiał dlaczego Leo rzucił na siebie zaklęcie maskujące, zmienił swoje imię i nazwisko i zaczął się dobierać do Ginny Weasley. To było do niego niepodobne.
- Steve, muszę porozmawiać z Blaisem. - odparła Ginny. - To trochę potrwa dlatego możesz już iść.
   Blaise uśmiechnął się triumfująco. Przez twarz Steve’a przeszedł cień smutku.
- Dobrze, rozumiem. - powiedział Steve i ruszył do wyjścia.
   Draco szybko zareagował i poszedł za Reynoldsem. Steve to wyczuł i się zatrzymał.
- Dlaczego mnie śledzisz? - zapytał ostro Steve.
- Chciałbym z Toba porozmawiać, Steve a może raczej Leo… - odparł Draco.
- Nie wiem o czym ty mówisz.
   Leo był coraz bardziej zdenerwowany zaistniałą sytuacją. Chciał jak najszybciej odejść ale Malfoy go powstrzymał.
- Wytłumacz mi. - oznajmił twardo blondyn.
  Draco zatarasował przejście Leo. Mężczyzna nie chciał się ujawnić. Spojrzał głęboko w oczy Draconowi.
- Paralysis.* - wyszeptał Leo.
  Malfoy upadł na podłogę nie mogąc się poruszyć. Jego oczy były unieruchomione. Draco nie mógł w żaden sposób się poruszyć. W myślach błagał aby go ktoś uratował.
- Kochany przyjacielu, lepiej żebyś nie wiedział co zrobiłem i co mam zamiar zrobić. - odparł Leo i lekko się uśmiechnął - To dla twojego dobra. Ktoś na pewno cię znajdzie.
  Gdy Leo miał się już teleportować. Spojrzał głęboko w oczy Dracona.
- Oblivate. - wyszeptał Leo. - Tak na wszelki wypadek.
   Draco stracił przytomność. Nic nie czuł, nie pamiętał. Chciał tylko umrzeć.

***
   Głupia Weasley! 
Jak ona mogła mi odmówić! Łudziłem się z myślą, że będzie tak łatwo. Ona jeszcze będzie moja… Biedny Draco, na pewno go boli ale cóż, na drugi raz niech nie wtyka nosa w nieswoje sprawy. Nie umrze, prędzej czy później ktoś go znajdzie. Teraz najważniejsza jest Weasley. Już tak gładko mi szło. Pocałunki, pieszczoty ale niestety pojawił się Zabini i wszystko spieprzył. Ta mała ruda istotka go kocha. Miłość, cóż to jest? Nic nie warte uczucie. Na szczęście moje zaklęcie wciąż ma na nią duży wpływ. Dziewczyna będzie miała mętlik w głowie, nie będzie potrafiła podjąć odpowiedniej decyzji. Teleportowałem się do swojej siedziby. Tam czekała na mnie Luna. Kobieta była ubrana w skąpy, lateksowy strój. Ździra. Zapewne miała dla mnie jakieś wieści.
- Co nowego? - zapytałem. 
- Panie, Potter próbuje cię odnaleźć. , szuka informacji w książkach, siedzi do późnej nocy ale nic nie może wskórać. - odparła Luna. - Ta Granger mu pomaga. 
- Co masz na myśli? 
- Szuka na ciebie sposobu, mój panie. 
  Ta Granger to zwykła szlama ale także najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny Rawenclaw. Trzeba mieć ją na oku. 
- Szlama Granger jest bardzo ciekawska. Miej ją na oku. - poradziłem. - Tylko jej nie zabijaj. Ona i mój brat zostaną zabici na samym końcu. 
- Nie wiem czy to aby najlepszy pomysł… 
- Sprzeciwiasz mi się?! 
   Żadna dziwka nie będzie mi się sprzeciwiać! 
Mocno ją popchnąłem. Luna przewróciła się i spojrzała na mnie dziwnym błagalnym spojrzeniem. Nic mnie to nie obchodziło. Następnie z całej siły kopnąłem ją w brzuch. I jeszcze raz, i jeszcze raz. Wyciągnąłem różdżkę i rzuciłem na nią zaklęcie paraliżujące. Niech trochę pocierpi. To ją nauczy aby się nie sprzeciwiać swojemu panu. 
- Vulnera evanescunt* - odparłem. 
  Rany zniknęły. Dzięki zaklęciu zagoiły się. Nie interesowało mnie jak się czuła. Te parę chwil sprawiły mi wielką przyjemność
Teraz czas aby zająć się panną Weasley. Należy wdrożyć mój plan w życie. 
Następnie zajmę się panną Granger i moim ukochanym braciszkiem. 
Z każdym dniem jestem coraz silniejszy. 
Już niedługo…


***
   Ginny nie wiedziała co się z nią dzieje. Nie potrafiła się na nic zdecydować. Jakby żyła w ciągłym zawieszeniu. Jej sny były wyuzdane, czasem nawet obrzydliwe. Steve’a znała od niedawna, a czuła jakby znała go całe życie. Czasami w jej snach pojawiał się Blaise. Gdy już miała wziąć go za rękę, pojawiał się Steve. Została w pubie. Chciała porozmawiać z Zabinim o zaistniałej sytuacji.
- Czy ty i ten Steve to coś poważnego? - zapytał Blaise.
- Nie wiem. - odparła Ginny.
  Pogubiła się.
- A do mnie coś czujesz? - zapytał zdezorientowany mężczyzna.
- Nie wiem.
   Nastała cisza.
- Cholera jasna! -zawołał zdenerwowany Blaise.
Mężczyzna nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.
- Poznajmy się bliżej, porozmawiajmy tak po prostu jak przyjaciele. - zaproponował Blaise.
- Czyli nie będziesz mi robił wyrzutów jeśli umówię się ze Stevem na randkę? - zapytała Ginny.
- Nie. - oznajmił Blaise.
   Zabini miał nadzieję, że jakoś uda mu się wpłynąć na uczucia Ginny. Nie znała tego Steve’a. Mógł być niebezpieczny lub mieć jakieś poważniejsze w stosunku do niej zamiary. Blaise nie wiedział z kim ma do czynienia. Był gotowy walczyć o przyjaźń i miłość tej małej rudej istotki.
- Na początek może cię odprowadzę? - zaoferował się Blaise.
- No dobrze. - powiedziała Ginny i lekko się uśmiechnęła.
- Zamknę pub i możemy iść.
  Ginny spojrzała w prawą stronę. Zauważyła, że ktoś leży na ziemi. Podeszła bliżej. Na ziemi leżał sparaliżowany Draco Malfoy.
- O Boże, Blaise! - zawołała Ginny.
  ***
Hermiona siedziała sama w domu. Czekała na Ginny. Dochodziła północ. Granger coraz bardziej niepokoiła się o przyjaciółkę. Zadzwoniła komórka. To była Ginny.
- Gin, co się dzieje, gdzie ty jesteś?! - pytała zdenerwowana Hermiona.
- Spokojnie nic mi nie jest. - powiedziała Ginny. - Tylko jest coś co powinnaś wiedzieć.
- Co takiego?
- Malfoy trafił do szpitala. Został sparaliżowany. Jego stan jest krytyczny. Co jakiś czas wypowiada twoje nazwisko. Myślę, że powinnaś…
  Hermiona nie słuchała, tylko jak najszybciej teleportowała się do szpitala. Przypuszczała, że Draco trafił do Szpitala Świętego Munga. Taką przynajmniej miała nadzieję. Nie pomyliła się. Na korytarzu siedzieli Ginny z Blaise, oraz Narcyza ze swoim narzeczonym.
- Herm, co tak nagle się rozłączyłaś? - zapytała Ginny.
- Co z nim? - zapytała zdenerwowana Hermiona.
- Nie jest za wesoło. Podali mu jakiś eliksir… - odparł Blaise.
- Zapewne Converterent incantatores. * - odparła Hermiona.
- Skąd wiesz? - zapytała zaskoczona Ginny.
- Czytałam o tym. - powiedziała Hermiona - Czy można do niego zajrzeć?
- Na razie nie. - odparła Ginny.
  Hermiona nie mogła zrozumieć dlaczego tak się martwiła o tego nadętego, snobistycznego i egoistycznego arystokratę. Z drugiej strony wcale nie był taki zły. Jako jedyny zauważył zadrapania i siniaki na jej skórze. Obronił ją i zaopiekował się nią gdy tego najbardziej potrzebowała. Chciała aby wyzdrowiał. Co jakiś czas przypatrywała się Narcyzie. Kobieta była obojętna na innych ludzi. Jej narzeczony trzymał ją cały czas za rękę.
  Minęły dwie godziny. Draco ani razu się nie obudził. Każdy po kolei odwiedzał Draco. Przyszła kolej na Hermionę. Dziewczyna usiadła na krześle obok łóżka szpitalnego.
- Draco, wróć do nas. - poprosiła Hermiona. - Jesteś bożyszczem kobiet. Co one bez ciebie zrobią?
   Żadnego odzewu.
- Co ja bez ciebie zrobię? - zapytała szatynka. - Mimo wszystko to cię lubię. Choć nie zmieniłam o tobie zdania. Jesteś najbardziej nadętym, snobistycznym i egoistycznym mężczyzną jakiego znam. To chyba w tym tkwi twój urok.
  Draco lekko poruszył ręką. Słyszał doskonale co Hermiona ma do powiedzenia. Postanowił nie przerywać jej monologu.
- Skłamałam mówiąc, że wróciłam do Rona. Co prawda dałam mu drugą szansę, ale chciałam aby się wyprowadził. Czasami nie mogę na niego patrzeć. - powiedziała panna Granger.
   Malfoy lekko się uśmiechnął. Granger tego oczywiście nie zauważyła i dalej mówiła…
- Malfoy, ty tleniona fretko obudź się! - zawołała Hermiona.
  Draco nie mógł już więcej udawać. Otworzył oczy.
- Granger, nie krzycz na chorego. - odparł zachrypniętym głosem Draco.
- Draco! - zapiszczała Hermiona.
- Mówiłem nie krzycz bo cię wyproszę, Granger. - zagroził Malfoy i lekko się uśmiechnął
- Okej, okej. Jak się czujesz?
- Jestem trochę obolały, a tak poza tym nic nie pamiętam - powiedział Draco.
    W oczach Hermiony pojawiły się łzy.
- Dobrze, że wróciłeś. - odparła szatynka. - Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić?
- Tak. Pocałuj mnie.

Paralysis* - zaklęcie paraliżujące, wiem że w Hogwarcie było podobne ale nie pamiętam jak się nazywało dlatego nazwałam je zupełnie inaczej
Vulnera evanescunt* - zaklęcie powodujące gojenie się ran.
Converterent incantatores.*- eliksir jest lekarstwem na paraliż ciała. Działa powoli ale ma bardzo dobre zastosowanie. Przykładem jest Draco ;)



***
Cześć wszystkim, wróciłam z nowym rozdziałem. 
Rozdział w którym o wiele więcej się dzieje niż w poprzednich. Czy wy też macie zawsze największy problem z tytułem rozdziału ? -.- Ja mam zawsze ogromny
Zapraszam do czytania i komentowania. 
http://ask.fm/MiaVlad  - pytajcie o co chcecie. 
Nowy rozdział ...? 
To tylko od was zależy ;) 

Mia




 


 


15 komentarzy:

  1. Świetny ! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że chodziło ci o Petrificus Totalus ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, o to, coś kojarzyłam, że na p, ale nie mogłam sobie przypomnieć ;)

      Usuń
  3. Super!
    I ta końcówka ♥
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozkręcasz się :D Twoje notki czyta się coraz przyjemniej i są coraz to lepszej jakości :D
    Mam nadzieję, że Hermiona pocałuje Draco <3
    A Ginny w końcu zrozumie, że kocha Blaise'a. Mam nadzieję, że się obudzi nim będzie za późno.
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mm, końcówka mi się podoba najbardziej ;)
    A Leo mnie przeraża xd
    Mam nadzieje że Ginny wreszcie przejrzy na oczy i będzie z Blaisem ;) Spodobał mi się pomysł Zabiniego z tą "przyjaźnią" :D Zbliża się może do siebie :) Łiiii xd
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział ;p
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  6. A tak wgl, rozdział super <3 U mnie jutro z Draco i Ślizgonami :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne :D Blais i Ginny przyjaciele no fajny pomysł tylko ten Leo mnie przeraza tak o pobil Lune tak o rzucił zaklęcia na byłego kumpla no masakara. Ciekawe jak to rozegrasz :) Rozdział cudo :) weny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech ten caly Steav czy jak mu tam trzyma sie z daleka od Ginny ona ma byc z Diabelkiem i juz!!!
    Rozdzial cudowny po prostu i ta koncowka ojej *.* ten Leo przeraza naprawde dlamnie to taki drugi voldzio tyle ze gorszy.
    Czekam na nastepny :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na następny rozdział ♥ i następy i następny i następny... ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział :-)Końcówka znakomita :-) Czekam na następny !!
    Zapraszam do mnie Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mi szkoda Blaise'a ! Kurde tak bardzo chciałabym aby wszystko sie miedzy nimi ulozylo. Ciekawie wykreowalas postac Luny :D no i miedzy Draco i Hermiona zacznie sie moze ukladac? :D
    without-magic

    OdpowiedzUsuń
  12. Cholibka, znowu spóźniona ja. Ugh, powinnam dostać w łeb ;p

    Boję się tego Leo. To jakiś psychopata ! Czy tylko Draco i Diabeł są na tym świeci dobrzy, a zarazem seksowni i Merlin wie co jeszcze ?

    Luna oberwała, hm. Mimo że jej się należało, to i tak mi jej szkoda. Ta Lunałka ma coś w sobie ;)
    Ach, Blaisiątko ! Steve to dupek, niewyżyty i agggr. Oszczędzę epitetów.
    Końcówka była e p i c k a.
    Draco, ty kanciarzu ! Kocham go ;p

    Ok. Koniec.
    Pozdrawiam,
    Madeleine :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyjątkowy :) zwłaszcza końcówka jest taka urocza i doskonała :) nienawidzę tego Leo, normalnie niecierpie. Nie mogę się doczekać następnej części :) //ALEKSANDRA

    OdpowiedzUsuń
  14. Ona go, mam nadzieję, pocałowała ^^ Ooooo końcówka najlepsza! Ten Leo jest jakiś psychiczny... Ale przez to bardzo ciekawy...
    ^^
    Pozdrawiam magicznie i idę dalej
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń