sobota, 21 lutego 2015

Część dziewiąta

 Spędzając czas z Draco bardzo zgrzeszyłam. Jeden dzień spędzony z nim sam na sam i zaczęłam myśleć o naszej przyszłości i o tym jak mogłoby być, a przecież nigdy to tego nie dojdzie. Patrzyłam na niego z wielkim uwielbieniem w oczach. Być może po raz ostatni. On nawet się nie domyślał jak jest mi ciężko. Wspólne gotowanie było nie lada wyczynem ale także świetną zabawą. Siedzieliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy na kanapie.
- Nie wierzę, że nie uciekłaś. - odparł Malfoy.
- A dlaczego miałabym to zrobić? - zapytałam.
-  Myślałem, że będziesz mnie o coś podejrzewać zresztą jak wszyscy. Miła odmiana.
- Ufam ci. - szepnęłam.
  Mocno się do niego przytuliłam aby zapewnić go o swoich uczuciach. Pogłaskałam go po policzku i delikatnie ucałowałam dolną wargę. Miłość jest jak narkotyk. Teraz rozumiem jak to jest. Jestem uzależniona od jego zapachu, wyglądu, a zwłaszcza od jego wrednego charakteru.
- Skarbie, dasz nam szansę? - zapytał niepewnie.
- Draco, ja za parę dni wyjeżdżam. -  wypaliłam.
-  Gdzie?
  Nie wyglądał na zadowolonego. Właściwie to żadnych uczuć nie potrafiłam odczytać z jego twarzy. Przenikliwie mi sie przyglądał.
- Do Kanady. Jadę na delegację w sprawie życia mugolów w świecie czarodziejów. Profesor McGonnagall mnie o to prosiła. - wyjaśniłam. - Zgodziłam się.
  Pomijając to, że pani profesor nic o tym nie wie to wszystko zabrzmiało całkiem realnie. Jej jedynej będę musiała powiedzieć prawdę. Miałam nadzieję, że dochowa tajemnicy.
- Ale wrócisz do mnie, prawda?
- Tak...
  Miałam łzy w oczach. Tak bardzo nie chciałam się z nim rozstawać. Byłam okropnym człowiekiem ale tak będzie lepiej. Dopiero po mojej śmierci dowie się całej prawdy. Nie chcę go obarczać swoim cierpieniem. Byś może zachowuję się jak tchórz ale nie potrafię inaczej. Zaraz po powrocie do Hogwartu odwiedziłam Minerwę McGonnagall. Siedziała w swoim gabinecie i sączyła herbatę. Nie chciałam jej przeszkadzać ale były pewne kwestie do omówienia które po prostu nie mogły czekać. 
- Dzień dobry pani profesor, nie przeszkadzam? - zapytałam niepewnie.
- Witaj Hermiono. Oczywiście, że nie przeszkadzasz. W czym mogę ci pomóc? 
  Spojrzałam jej prosto w oczy i poczułam, że zaraz zemdleje. To wszystko było ponad moje siły. 
- Muszę wyjechać pani profesor. - zaczęłam. - Jestem chora. I to bardzo poważnie. To guz mózgu. Nikomu nie powiedziałam o swojej chorobie aż do teraz. Za kilka dni jadę do centrum onkologicznego do Kanady.
  Dyrektorka milczała. Chyba bała się cokolwiek powiedzieć. Nic co by powiedziała nie było właściwie. 
- Oficjalnie jadę na delegację do Kanady. Niby na kilka dni. Tylko o to chciałabym panią prosić. O dyskrecję. - odparłam. 
- Hermiono, jesteś pewna, że dobrze robisz? - zapytała. 
- Nie wiem. Co bym nie postanowiła i tak będzie źle. - westchnęłam. - Chcę mieć spokój i ciszę. 
- Nie pochwalam tego co robisz ale to twoja decyzja. Twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna. 
- Dziękuję. - powiedziałam. - Mam jeszcze coś. 
  Z kieszeni wyciągnęłam cztery koperty.  Jakiś czas temu zdecydowałam się napisać kilka listów, który miały być swego rodzaju pożegnaniem. Dla czterech wyjątkowych osób, dla tych które zmieniły moje życie.
- Te listy wszystko tłumaczą. - wyjaśniłam. - Chciałabym aby po mojej śmierci zostały przekazane do odpowiednich osób. 
- Nie mów tak.  Na pewno jest jakaś szansa. - odparła dyrektorka i lekko się do niej uśmiechnęłam. 
- Będę tęskniła za tym miejscem. Hogwart to mój dom. Zawsze nim będzie. Dziękuję, za wszystko. 

Pięć dni później. 
 Byłam spakowana i gotowa do drogi. Pożegnałam się z Gin. Ona przecież nie wiedziała, że już pewnie nigdy się nie zobaczymy. Chyba, że w zupełnie w innym świecie. Gdy przyszedł Draco aby się ze mną pożegnać to coś ścisnęło mnie w gardle. Widzę cię ostatni raz ty mój kochany przystojniaku. 
- Będę za tobą tęsknił. Wracaj szybko. - wyszeptał mi do ucho i się do mnie przytulił. 
  Mocno go pocałowałam i pogłaskałam go po policzku. 
- Czemu mam wrażenie, że żegnasz się ze mną na zawsze? - zapytał nagle. 
  Bo masz rację. A ja jestem tchórzem i nie potrafię się do tego przyznać. 
- Głupoty opowiadasz. Wrócę, Draco. 
  Szybko się odwróciłam i pobiegłam w odwrotną stronę. Łzy spływały mi policzkach, a ja prawie nic nie widziałam. Szłam na oślep nic nie widząc ani nic nie słysząc.  Nawet nie pamiętam jak teleportowałam się do Londynu i jak wsiadłam do samolotu, który bezpośrednio leciał do Kanady. Już tęskniłam. Za moimi przyjaciółmi za Draco no i za Hogwartem. Przez cały lot płakałam. Nie mogłam się na niczym skupić. To były dla mnie bardzo ciężkie chwile. Gdy dotarliśmy na miejsce czułam, że zaraz rozpadnę się na coraz mniejsze kawałeczki. Na lotnisku czekał na mnie doktor Evans. Prawie z nim nie rozmawiałam. Chyba próbował mnie jakoś zrozumieć ale nie za bardzo mu to wychodziło.
  Centrum Onkologiczne wyglądało trochę jak taki pięciogwiazdkowy kurort dla pięknych, młodych i bogatych. Mój lekarz tłumaczył mi, że poddanie się chemioterapii jest dla mnie niezbędne, a ja dopiero teraz pomyślałam, że będę musiała się pozbyć wszystkich moich włosów. Dla kobiety to cios w samo serce. Swoją salę dzieliłam z jedenastoletnią dziewczynką, Annie. Byłą chora na białaczkę. Kilka dni temu także została poddana chemioterapii. Zauważyłam, że z jej twarzy nigdy nie schodził uśmiech. Często rozmawiałyśmy.
- Nie martw się. - mówiła. - Włosy w końcu odrosną. 
- Wiem ale trochę się boję. - wyznałam. 
- Będę się za ciebie modlić, Hermiono. 
  Annie była bardzo wierząca. Ta mała dziewczynka była przykładem na to, że mimo wszystko nie wolno się poddawać. Dla niej choroba to nie wyrok. Za każdym razem mi to udowadniała. 

  Tydzień później. 
  Chemioterapia to jedno z moich najgorszych doświadczeń w życiu. Moje włosy wypadały w zastraszająco szybkim tempie. Byłam cała czas blada i nie miałam siły na nic. Annie cały czas ze mną rozmawiała i starała mnie podnieść na duchu. Też nie czuła się najlepiej. 
- Hermiono, dlaczego nikt cię nie odwiedza? - zapytała nagle. 
- To skomplikowane. - westchnęłam. - Sama tak zadecydowałam.
- Dlaczego?
- Nie chciałam nikogo obarczać swoimi problemami. 
- To głupie. - stwierdziła dziewczynka. - Gdybym ja miała jakąkolwiek rodzinę, przyjaciół, to chciałabym aby byli tutaj ze mną. 
  Annie nie mówiła zbyt o wiele o swoim dzieciństwie. Wciąż przecież była dzieckiem. Doktor Evans zdradził mi, że nigdy nie poznała swoich rodziców. Po urodzeniu, matka zostawiła ją w szpitalu nawet nie ujawniając swoich danych osobowych. Ojciec nieznany. Trafiła do domu dziecka. Niestety choroba uniemożliwia jej jakąkolwiek adopcję. Dziewczynka jednak nie traci woli walki i wierzy, że w końcu uda jej się wygrać z chorobą. Cóż, w tym sensie jest o wiele lepszą osobą ode mnie. Od prawie dwóch tygodni nie miałam kontaktu z Draco czy z Gin. To było dla mnie bardzo wyczerpujące. Choroba wyniszczała mnie od środka. Cały czas albo spałam albo spędzałam czas na powietrzu z Annie. Czułam się trochę jakbym miała własną córkę.
- Chciałabym poznać twoich przyjaciół. - powiedziała Annie. 
- An, to niemożliwe. 
- Dlaczego? Jesteś czarodziejką. Możesz wszystko. 
  Skąd ona wie...?
- Skąd wiem? - zapytała i tajemniczo się do mnie uśmiechnęła. - Ja też chyba jestem taka jak ty. Umiem czytać w myślach. 
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! - zawołałam. 
- Najpierw chciałam cię bliżej poznać. No wiesz jaka jesteś i kim tak naprawdę jesteś. - wyjaśniła. - Bardzo tęsknisz. Moim zdaniem nie powinno cię tu być.
  Chwilę zastanowiłam się nad jej słowami. Czułam jej wzrok na sobie. Miałam na głowie wymyślną chustę. Byłam lekko podmalowana ale i tak nie wyglądałam najkorzystniej. A co powie Draco? Kłamstwo to kłamstwo. Nie było dla mnie żadnego usprawiedliwienia.

˛˛Jeśli straciłeś nadzieję, straciłeś wszystko. A kiedy ci się wydaje, że wszystko stracone, kiedy wszystko wygląda tragicznie i beznadziejnie, zawsze jest nadzieja.''
Pittacus Lore – Jestem Numerem Cztery


***
 Rozdział jest krótszy ale jestem z niego zadowolona. Chyba pierwszy raz. Taki przejściowy, jeszcze jeden rozdział i epilog. Moim marzeniem jest aby zakończyć to opowiadanie i ogolnie wszystko w Lutym ale nie nie wiem czy dam rade. Trochę  mi smutno ale wszystko kiedyś się kończy. Dziękuje za komentarze. Zapraszam do czytania i komentowania. To dla mnie bardzo wazne. 
Przepraszam za błędy. 

Mia

9 komentarzy:

  1. Hej, kochana... Rozdział Ci wyszedł bardzo dobrze, chociaż wszystko bardzo szybko się w nim działo. Po pierwsze - fajnie, że Draco z Hermioną w końcu do siebie dotarli - szkoda tylko, że nie będą mieli zbyt dużo czasu, aby się sobą nacieszyć... Hermiona zachowała się bardzo egoistycznie - Draco powinien wiedzieć, że ona umiera, należą mu się jakieś wyjaśnienia... W oczach błysnęły mi łzy kiedy przeczytałam jeden fragment, a konkretnie ten: "- Czemu mam wrażenie, że żegnasz się ze mną zawsze? - zapytał nagle." Bardzo ładny, naprawdę. Poza tym dobrze wykreowałaś postać Annie; mam nadzieję, że Hermiona wróci do Hogwartu, do Draco i wszystko wytłumaczy... Mam też nadzieję, że dostaną dla siebie chociaż trochę czasu, by się sobą choć trochę nacieszyć...
    Czekam na kolejny rozdział.
    http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście racja ze wszystko jakby się szybciej dzieje ale ale w tym rozdziale mam być wszystkiego mniej, hah;D Dziękuje za komentarz. ;D motywujące i może zdążę do końca Lutego

      Usuń
  2. Och wspaniały rozdział. Mam nadzieję że Hermiona wyzdrowieje, bardzo nie chcę aby umarła. Chyba, nie, NA PEWNO bym płakała. Czekam na następny rozdział ;)

    Olix

    OdpowiedzUsuń
  3. To było straszne! Ledwo powstrzymywałam łzy, przeczytałam to niesamowicie szybko i nie wiem co jeszcze. Naprawdę wierzyłam, że Dracze zauważy to, że Mionka coś kręci i pojedzie z nią, coś zrobi... Ta dziewczyna spadła jej z nieba, mam nadzieję, że teraz Hermiona wróci na właściwą drogę i wszyscy do niej przyjada, a sama wygra z chorobą... Musi...
    Pozdrawiam i błagam o happy end,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hermiona nie może tak okłamywać Draco... Jeśli on się o tym dowie, to nie będzie zadowolony. Na pewno w tym okropnym dla niej okresie chciałby z nią być i ją wspierać. Hermiona źle postąpiła, choć rozumiem że nie chciała nikogo martwić, ale to nie jest rozwiązanie.
    Amy

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę, żeby Hermiona umierała. Jest mi tak cholernie przykro. Nie dość, że do końca opowiadania zostały tylko dwa rozdziały to jeszcze może się ona skończyć tragedią. Będziesz miała mnie na sumieniu jak skończę z załamaniem nerwowym, zobaczysz.
    A teraz może już o samym rozdziale. Masz pełne prawo być z niego zadowolona, bo wyszedł wspaniały, choć smutny. Gdzieś tam jeden przebija się iskierka nadziei i mam liczę, że to ona tu zwycięży. Nie mniej jednak przyjmę każde zakończenie, nawet jeśli będę zmuszona siedzieć i wyć.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozumiem decyzji Hermiony, powinna mieć przy sobie bliskich i powiedzieć im prawdę. Mam nadzieję, że odważy się to zrobić no i wyjdzie z tego cało :) Pozdrawiam i życzę weny :)

    http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. *O*
    Jeszcze nie skomentowałam.? Przepraszam. :'(
    Laptopa mam w naprawie, więc na telefonie. :/
    Rozdział cudowny ale nie mogę uwierzyć, że to już koniec historii. I nie masz zamiaru już niczego pisać? ;'(
    Ale wróćmy do rozdziału...poplakalam się gdy Malfoy stwierdził, że ma wrażenie jakby Miona zegnala się z nim na zawsze. :C
    Świetnie opisałaś charakter Annie.
    Rozumiem Mione i uważam, że dobrze robi. Nie chce po prostu obarczac innych swoimi problemami, a to że nie ma włosów może być dla niej trochę kompromitujące. Każda kobieta chce wyglądać pięknie dla ukochanego, więc Miona też.
    Szkoda tylko, że w ten sposób rani też Dracona, Blaise i Ginny, ;C
    Proszę, skończ happy endem: wyzdrowiala i żyła z nim długo i szczęśliwie adoptować Annie.
    Czekam na następny rozdział. <3
    ''Miaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy to czytałam cały czas miałam w oczach łzy, mało brakowało żebym się nie poryczała... naprawdę świetny rozdział.
    pozdrawiam:*

    http://dramione-legendarna-nienawisc.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń