Draco przez całą noc nie mógł zmrużyć oka. W ręce wciąż trzymał list od Hermiony. Miał mieszane uczucia. Co on do niej czuł? Lubił ją, ufał jej ale czy chciał się wiązać? Nie chciał jej stracić. Od kilku tygodni poświęcał jej każdą wolną chwilę. Przysiągł sobie, że zostanie wiecznym kawalerem. Granger go kusiła. W jego sytuacji nawet nie wiedział czy jeszcze kiedykolwiek dotknie kobiety. Lucjusz go przerażał. Cały czas siedział na podłodze. Był wpatrzony w jeden punkt na ścianie. Draco nie chciał był taki jak on. Modlił się aby przyszedł Potter i go stąd zabrał.
***
Tymczasem Hermiona i Harry poszukiwali jakiejś wskazówki w książkach i czasopismach związanych z magią.
- Może to rzeczywiście Imperius… - westchnął Harry.
- Nie, zbyt łatwe. - odparła Granger.
- Może jednak , Hermiono? Ktoś kazał temu całemu Cecylisowi skazać Draco i zamknąć w Azkabanie. Myślę, że użył Imperiusa.
Hermiona uważała, że ten kto zabił Rona doskonale wiedział co robi. Przypuszczała, że to pan L zabił jej męża. Zna o wiele więcej zaklęć czarno magicznych niż większość czarodziei.
- Zobacz, coś mam. - powiedział Potter i wskazał na kawałek papieru.
Possessione - zaklęcie często było stosowane na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Jednym z jego właściwości jest całkowite opanowanie umysłu danego czarodzieja oraz wmawianie mu nieprawdziwych informacji…
- Jakie jest antidotum? - zapytała rozgorączkowana Hermiona.
Ius* - eliksir ma właściwości uleczające, przywraca jasność umysłu i całkowicie odwraca zaklęcie Possesione.
- Jak zdobyć ten eliksir? - pytała szatynka.
- Nie mam pojęcia. - przyznał Harry. - Może Slughorn będzie wiedział. W końcu uczy eliksirów.
- Harry, nie mamy czasu!
- Spokojnie, Hermiono. On naprawdę jest dla ciebie taki ważny?
- Tak. Jest dla mnie bardzo ważny.
Hermiona nigdy nie potrafiła okazywać swoich uczuć. W swoim liście napisała to co naprawdę czuje do Draco. Teraz tego bardzo żałowała. Nie wiedziała czy on czuje podobnie. Nie wyznała mu miłości. Chciała mu dodać otuchy. Uznała, że coś wymyśli i nie wyda się ze swoimi prawdziwymi uczuciami. Wolała milczeć niż mieć złamane serce.
***
Ginny nie mogła się na niczym skupić. Blaise proponował jej kilka dni urlopu ale ona odmówiła. Miał wrażenie, że ruda się od niego oddala. Tym razem nie odpuści. Będzie walczył o ten związek. W końcu udało mu się ja zdobyć. Nie pozwoli aby coś stanęło między nimi.
- Gin, idź do domu. - powiedział łagodnie Blaise. - Jesteś zmęczona i niewyspana. Nabierz trochę energii
- Nie, czuję się świetnie. - oponowała Ginny.
- Proszę cię…
- Tęsknię za Ronem. - wyznała ruda.
- Wiem, kochanie lecz nie możesz katować się w ten sposób. - odparł Zabini i przytulił do siebie Ginny.
- Kocham cię. Cieszę się, że cię mam, wiesz?
- No ba… Co ty byś beze mnie zrobiła?
Pierwszy raz tego dnia Ginny szczerze się uśmiechnęła.
- Umarłabym - powiedziała ruda. - No dobra, pójdę do domu jeśli poprzytulamy się trochę w kantorku, co ty na to?
- Oższ ty diablico! - zawołał rozbawiony Blaise.
Zabini nie oponował tylko wziął swoją diablicę na ręce i szybko zaniósł do kantorka…
***
Cóż za urocza scenka. Seks w ciasnym, śmierdzącym kantorku. Biedna Ginny. Nie martw się, kochana. Niedługo ja się tobą zajmie. Cóż co mogę zaoferować? Na pewno więcej niż ten fajtłapa Blaise. Co prawda mam zamiar ci zostawić trwałe blizny oraz cię zabić. Grunt to dobra zabawa. Gdy ja planuje zabójstwo to nikt mnie nie powstrzyma. Nikt się nie domyśli. Chyba że po paru tygodniach. To ciebie już nie będzie Ginny. Pożegnaj się ze swoim ukochanym bo to ostatnie wasze wspólne chwile. Ostatnie pożegnanie. Jakie to nasze życie kruche…
Raz jesteś, a raz cię nie ma. Luna wciąż śpi. Nasz związek opiera się na seksie. Jesteśmy tak samo podli i źli. Razem możemy stać się niepokonani. Jesteśmy naprawdę zgodną drużyną. Dla dobra ogółu jestem w stanie poświęcić Lunę. Nic do niej nie czuje. Jestem tylko trochę od niej zależny. Szczerze mówiąc uważam się za chorego człowieka. W głębi duszy jestem naprawdę samotny. Dobrze, że nikt nie może usłyszeć moich myśli. Czasem pragnę mieć kogoś kto mnie w pełni zrozumie. Był ktoś kto miał takie same poglądy. Niestety zakochał się w szlamie i musiałem się go pozbyć. Jedynie Lord Voldemort do samego końca nie przestał tępić szlam. Teraz go nie ma ale ja jestem i dokończę jego dzieło.
***
Harry teleportował się do Hogwartu. Od razu pobiegł do Slughorna, który akurat miał lekcje.
- Profesorze Slughorn, możemy porozmawiać?- zapytał Potter.
- Oczywiście Harry.- powiedział Slughorn i łagodnie się do niego uśmiechnął. - O co chodzi?
- Profesorze, potrzebuję eliksir Ius. - wyjaśnił Harry.
- Ius, to bardzo mocny eliksir. Jesteś pewny, Harry?
- Muszę komuś pomóc, profesorze. To bardzo ważne.
Slughorn popatrzył podejrzliwie na Pottera ale kiwnął twierdząco głową poszedł do swojego gabinetu. Po piętnastu minutach profesor przyniósł niewielką ampułkę z niebieskim płynem w środku.
- Dziękuję, profesorze. - powiedział Potter i już go nie było.
Slughorn traktował Harry’ego jak swojego syna. Raz nawet był zaproszony do Pottera na kolację. Oficjalnie zapoznał się z Luną. Nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Była niemiła i opryskliwa. Wciąż zerkała na zegarek i profesor odnosił wrażenie, że dziewczyna chce się go pozbyć.
***
Cecylius siedział w swoim gabinecie i popijał kawę z dodatkiem imbiru i cynamonu. Wszystko miał pod kontrolą. Brakowało mu tylko kobiety. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedział Cecylius.
Do gabinetu weszła piękna szatynka w kusej czarno złotej sukience. Przyjaźnie się do niego uśmiechała.
- Dzień dobry. - powiedziała szatynka - Hermiona Granger.
Dziewczyna podała rękę Cecyliusowi aby się przywitać.
- Cecylius Russel. - powiedział mężczyzna. - Co panią do mnie sprowadza?
- Właściwie mam do pana bardzo ważną sprawę… - zaczęła szatynka.
Powoli zaczęła przybliżać się do Cecyliusa. Seksowanie kręciła biodrami i wypinała piersi do przodu aby przykuć jego uwagę. Specjalnie przygryzała usta zębami aby jakoś go skusić.
- Widzi pan…
Szatynka stała już tak blisko Cecyliusa, że mogła mu wlać eliksir do kawy. Miała nadzieję, że mężczyzna tego nie zauważy.
- Może najpierw napije się pan kawy? - zaproponowała Granger.
Mężczyzna nie oponował. Wypił kawę duszkiem. Nagle poczuł, że coś niedobrego się z nim dzieje. Zaczął wymiotować, miał bardzo duże bóle głowy i nie potrafił sobie przypomnieć co robił kilka miesięcy temu.
- Proszę pana, wszystko ok.? - zapytała Hermiona.
- Kim pani jest? - zapytał Cecylius.
- Hermiona Granger. Wie pan kim jest Dracon Malfoy?
- Tak…
- Czy są jakieś dowody z związku ze śmiercią Ronalda Weasley’a? - zapytała twardo szatynka.
- Nieee. - odparł Cecylius. - A co ja mam z tym wspólnego?
- Wtrącił pan do celi niewinnego człowieka. - wyjaśniła Hermiona.
***
To był drugi dzień pobytu Draco w Azkabanie i blondyn miał już tej celi serdecznie dosyć. Jego ojciec odprawiał jakieś niedorzeczne obrzędy i zachowywał się jak pomylony. Cały czas patrzył się w jeden punkt. Draco próbował jakoś zapomnieć o swoich problemach. Niestety wciąż przed oczami miał Granger, która za nim tęskni i kocha. Co prawda nie powiedziała mu tego ale przynajmniej miał jakiś cel w życiu, nie poddawać się i do niej wrócić. Liczył, że Potter go stąd uwolni.
Kilka minut później do Draco przyszedł Cecylius.
- Malfoy, wychodzisz. Jesteś wolny. - powiedział mężczyzna.
- Słucham? - zapytał zaskoczony blondyn.
- Nie ma dowodów na twoją winę. - wyjaśnił minister. - Na zewnątrz ktoś na ciebie czeka.
Draco jak najszybciej wybiegł z więzienia. Dopiero docenił to co w życiu jest najważniejsze. Kochał niebo, naturę, zwierzęta i ludzi, których mógł już nigdy więcej nie zobaczyć. Na zewnątrz czekała na niego Hermiona. Miała na sobie seksowną krótką sukienkę. Wyglądała jak bogini. Nie mógł się powstrzymać aby jej nie pocałować.
- Granger, wyglądasz niesamowicie seksownie. - powiedział Draco. - Tęskniłaś, prawda? Ten twój list dodał mi dużo otuchy, cieszę się, że…
Hermiona miała niewyraźną minę.
- Bo widzisz ten list… - zaczęła Hermiona. - To było jedno wielkie kłamstwo.
- Co?! - zawołał zdenerwowany Draco.
- Chciałam cię jakoś wesprzeć…
- Nie wierzę ci, Granger. - powiedział pewnie Malfoy. - Dlaczego kłamiesz?
- Ja nie kłamię. Mówię całą prawdę.
Draco nie wiedział co ma powiedzieć. Kierować się rozumem czy tym co mówi serce?
- W Malfoy Manor urządziliśmy dla ciebie przyjęcie. - powiedziała Hermiony.
Draco teleportował się do Malfoy Manor. Nie zważał na Granger. Skoro tak chce z nim pogrywać to on nie będzie jej dłużny. Nikt nie będzie robił z niego idioty. Granger mu się tak łatwo nie wywinie.
&&&
Sukienka Hermiony
No i jest nowy rozdział. Nie wiem jak wypadł, najważniejsze że Draco jest wolny. Kobieta może wiele zdziałać, zwłaszcza w takiej sukience. ;) Zapraszam do czytania i komentowania.
Przepraszam za błędy.
hogwart-diary.blogspot.com - zapraszam
Mia